• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Miasto Lalek » Klinika » Jadalnia
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Nocna Mgła

    Organizacja MORIA: Renegat
    Godność: Anomander van Vyvern
    Wiek: Z wyglądu 35 lat
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Zwierzęta, naukę, badania naukowe, toksykologię, kynologię, polowania
    Wzrost / waga: 198 cm / 89 kg
    Aktualny ubiór: Skórzane spodnie, kamizela i płaszcz z kapturem, czarna koszula, ciężkie buty, nagolenniki i karwasze ze stali.
    Zawód: Doktor nauk weterynaryjnych
    Pod ręką: Torba medyczna (apteczka), manierka z alkoholem, klepsydra, sztucer, nóż
    Broń: Nóż, sztucer Purdey kalibru 375 H&H z celownikiem Swarovski Z8i
    Nagrody: Prezentełko, Kula Pomocna, Cukrowe Berło
    Stan zdrowia: Zdrowy
    SPECJALNE: Moderator, Pomoc Administracji
    Dołączył: 12 Wrz 2016
    Posty: 221
    Wysłany: 21 Grudzień 2017, 00:58     

    Anomander wyszedł z pokoju w którym tymczasowo umieścił Gawaina i ruszył do recepcji by wszystko przygotować. Nie było miejsca na błędy. Przez chwilę rozmawiał z Alice po czym ruszył w stronę jadalni. Przed wejściem przez chwilę rozmawiał z marionetką, zatem słyszał, choć niezbyt dokładnie, że mała Abi szukała w Klinice skarbu. Uśmiechnął się pod nosem. Podszedł do recepcji wzjał małą, ozdobną wyszywaną perłami sakieweczkę, wrzucił do niej 20 złotych monet, na kartce ozdobnym pismem napisał „Skarb kapitana Łazarza Ledwożywa zwanego Umarlakiem”, kartkę osuszył, włożył do sakiewki i zawiązał. Poprosił Alice by przyniosła mu z kuchni gwiazdkę anyżu, a gdy ta dostarczyła przyprawę, natarł nią mieszek po czym, dla utrwalenia zapachu zawinął ją weń. Zwinięty mieszek schował do kieszeni spodni. Do środka wchodził w chwili gdy Julia mówiła o smucącym się Bogu. Dziecko ewidentnie posmutniało, co było to słychać po głosie.
    Anomander podszedł i położył jej rękę na głowie delikatnie przeczesując palcami włosy
    - Myślę, że Bogu nie będzie przykro z tego powodu. On zrozumie. Ma w tym wielką wprawę, bo on zawsze i wszystkich rozumie. – powiedział Anomander kucając przed dzieckiem tak by móc spojrzeć mu w oczy - Ale jestem pewny, że podobnie jak Julia, Bane i ja, Bóg chciałby byś była zdrowa i silna. Dlatego musisz wypoczywać. Myślę że Lulu też by chciała, żebyś była zdrowa, w końcu niedługo spadnie śnieg a przed wami kupa zabawy.
    Anomander wziął Abi na ręce i razem ze zwalistą kulką imieniem Lulu i posadził przy stole.
    - Myślę, że w czasie gdy my będziemy jeść kolację Lulu powinna wyjść na spacer i skorzystać z psiej toalety. Pozwól, że dzisiaj, póki nie jesteś jeszcze zdrowa, wyprowadzi ją ktoś z personelu. – Anomander delikatnie zabrał Lulu od dziewczynki i postawił na ziemi - Czy to śnieg? – zapytał patrząc w okno i wskazując ruchem głowy
    Gdy Abi spojrzała w okno, szybko wyjął z kieszeni mieszek i pchnął go po podłodze w kierunku końca sali, za plecy dziecka. Chwilę przytrzymał psa, po czym puścił pozwalając Lulu gonić za zapachem. Każdy szczeniak uwielbia zapach anyżu. Lulu nie była wyjątkiem. Złapała sakiewkę w zęby po czym puściła i zaczęła na nią szczekać, warczeć i skakać. Normalna reakcja na dziwny zapach.
    - A ty gdzie się wybierasz? – powiedział jakby nieco zdziwiony - A to ci heca, chyba coś znalazła. Abi zobacz proszę, co ona tam ma. Jeśli to coś ciekawego to nie zapomnij jej pochwalić. – powiedział siadając przy stole i udając obojętność.
    Psiak dalej oszczekiwał sakiewkę. Anomandeowi podobał się ten zapał. To będzie dobry tropowiec i pies do polowań na grubego zwierza. Śmiały i uparty oszczekiwacz. Gdy nadejdzie czas, a Lulu opanuje komendy z zakresu posłuszeństwa, Anomander nauczy ją tropić i atakować tak na rozkaz jak i bez niego, gdy niebezpieczeństwo będzie realne. Kto wie, może kiedyś ten mały odmienić - Lulu - przekaże swoje geny innym osobnikom?
    Czekał aż Abi wróci do stołu z sakiewką. Klasnął w dłonie i w jadalni pojawił się członek personelu który zabrał psa na spacer przed Klinikę. W końcu mała tez musiała się załatwić.
    Chwilę później podano do stołu.
    Kolacja jak zwykle była pyszna i bogata tak w bodźce estetyczne jaki i doznania smakowe.
    - Moi drodzy, do świąt pozostało niewiele czasu. Jutro wyleczymy do końca Pana Lusiana i będziemy mogli wypisać go do domu a wieczorem przeprowadzimy operację pana Aerona. Pacjent, po operacji, przez chwilę zostanie jeszcze w Klinice ponieważ korzystając z okazji chcę coś załatwić, nie mniej, przed świętami zostanie on wypisany. – przybliżył Anomander swoje plany - Przejdźmy jednak do weselszej części. W tym roku zrobimy w Klinice święta. Ubierzemy choinki i zrobimy sobie uroczystą kolację wigilijną. – popatrzył na Abi, Julię i Bane’a - Napisaliście już listy do św. Mikołaja? Przypominam, że zostało mało czasu, zatem radzę jeszcze dziś lub jutro rano napisać listy i zostawić je u Alice w recepcji. Jeśli nie napiszecie listów to św. Mikołaj może nie wiedzieć jaki prezent chcielibyście dostać i będzie musiał zgadywać. – pochylił się do Abi i powiedział głośnym szeptem - Nie martw się, jeśli nie umiesz pisać. Wystarczy, że powiesz to Alice. Ona napisze list w Twoim imieniu. – wyprostował się i dalej zaczął mówić do wszystkich - Proszę zatem byście w wolnej chwili wyszli po ozdoby choinkowe. Abi, w związku z tym, że jesteś przeziębiona i nie powinnaś wychodzić, jeśli tylko chcesz nam pomóc, mogłabyś zrobić łańcuchy i inne ozdoby choinkowe z bibuły i papieru kolorowego. Alice da Ci wszystko czego będziesz potrzebować. Ja z Bane’m pojedziemy po choinki, w końcu słoń indyjski i wielki gad spokojnie poradzą sobie z wycinką kilku drzew, zrywką i załadunkiem na sanie. Choć widok będzie przedziwny nawet jak na Krainę Luster. Nic to, zwali się wszystko na bożonarodzeniowy cud. W tym roku cała Klinika i podjazd będzie świecić i cieszyć oko.
    Gdy skończyli jeść lokaje sprzątnęli brudna zastawę i postawili czyste talerzyki deserowe.
    Anomander wstał od stołu i trzy razy klasnął w dłonie.
    Najpierw do jadalni weszła marionetka niosąca trzy paczki. Jedną całkiem dużą i dwie relatywnie niewielkie. Wszystkie podał Anomanderowi po czym ukłonił się i wyszedł. Anomander uśmiechnął się.
    - Dzisiaj mamy szczególną okazję. Dziś w nocy mijają cztery lata jak po raz pierwszy pojawiliście się w Klinice przerywając mi lekturę Lermontowa – uśmiechnął się - Mam dla was takie małe prezenty.
    Podszedł do Julii i jej pierwszej wręczył małą torebkę.
    - Proszę bardzo – powiedział z uśmiechem
    Julia była zasadniczo jeszcze dzieckiem, ale postanowił, że dostanie ona zegarek. A raczej prawdziwe cacko wśród zegarków. W związku z tym, że żadna z prestiżowych firm nie miała w swojej ofercie zegarka który mógłby zadowolić skrzydlatego, ten zdecydował się wykonać go na zamówienie. Zegarek Julii , jak uż wspomniano, wykonany został na indywidualne zamówienie. Kopertę podobnie jak cyferblat wykonano ze złota a wskazówki z platyny. Motyw chwytających się za ogony lisów przyszedł Anomanderowi do głowy w ostatniej chwili. Rysunek wykonał jeden z najwybitniejszych złotników genewskich.
    Podszedł do Bane’a i jemu również wręczył torebeczkę.
    - Proszę bardzo – powiedział również z uśmiechem.
    Widać było że jest to uśmiech szczery i nie wymuszony. Miał nadzieję, że Bane’owi spodoba się prezent. Widać było, że medykowi brakowało dobrego zegarka. Wybór padł zatem na Bovet Virtuoso VIII . W prawdzie nie był on tak bezecnie drogi, tak jak chronometr Anomandera, ale jego cena też sprawiała, że większości śmiertelników włos wypadał z głów i żal tyłek ściskał.
    - To jeszcze nie koniec, razem z Bane’m zaplanowaliśmy coś jeszcze – powiedział Anomander po czym tupnął w podłogę dwa razy.
    Na początku korowodu weszła Alice w swojej biało błękitnej sukni niosąc wielki bukiet róż . Za nią wjechał wózek z olbrzymim czekoladowym tortem urodzinowym . Kwiaty przyzdabiające tort były tak pomyślane, że w każdym z nich kryła się truskawka w kremie śmietanowym . Za wózkiem wkroczyły marionetki które zajęły miejsce przy ścianie.
    - Julio, chciałbym Ci złożyć najlepsze życzenia urodzinowe. Życzę Ci żebyś zawsze była pogodna i radosna, by z twojej buzi nigdy nie znikał uśmiech. Byś szła przez życie bez problemów i z podniesioną głową. Życzę Ci, by każdy kolejny dzień był lepszy od poprzedniego i byś doświadczała pasma samych sukcesów a nigdy smaku porażki. Życzę Ci również dużo zdrowia i cierpliwości, byś wytrzymywała zarówno z nami jak i pacjentami, a także wszelkiej pomyślności i zwykłego szczęścia bo ono w wielu wypadkach jest decydujące. – powiedziawszy to wręczył Julii większą paczkę.
    W środku były trzy zestawy: Zestaw kredek akwarelowych , zestaw profesjonalnych pasteli i kredek oraz największy jaki był zestaw pisaków artystycznych .
    Dał znak marionetką a te zaczęły śpiewać i grać holenderskie sto lat . Do śpiewających przyłączył się Anomander i Alice. W sumie Bane również mógł śpiewać to samo, tyle że w języku angielskim.
    Gdy odśpiewali „sto lat” zaczęło się dzielenie tortu. Alice śmiała się jak mała dziewczynka. Widać było że po raz pierwszy od dawna jest naprawdę szczęśliwa.
    - Bane, – powiedział Anomander spoglądając na białowłosego - od jutra zaczynasz indywidualne treningi w ramach kursu umacniania męskości i samczej mocy. Gwarantuję, że będzie to bardzo ciekawe przeżycie – mówiąc to uśmiechnął się. Uśmiech ten był jakiś taki wrednie paskudny. Może dlatego, że wykonując go poruszył brwiami w górę i w dół - Ponadto, Jan Sebastian mówił, że zrobiłeś pewne postępy, a to dobrze rokuje. – spojrzał na Julię i kontynuował - Był też zachwycony rysunkami Julii i projektami jej protez. Mówił że ma prawdziwy talent i kiedyś może okazać się znakomitym medykiem. Musze przyznać, że nie łatwo mu zaimponować.
    Zjedli tort a ilość dokładek była nieograniczona. W końcu rzadko zdarza się okazja do bezecnego łasuchowania.
    Po jedzeniu każdy dostał kubek mocnej, miętowej herbaty. Od tak, by polepszyć trawienie.
    Anomander cały czas uśmiechał się i bawił radośnie.
    Alice wymyślała co raz to nowe zabawy. Od przypinania osłowi ogona po karaoke.
    Skrzydlaty cieszył się, że w Klinice pojawiła się mała iskierka życia.
    Gdy zabawa dobiegł końca pomógł posprzątać to co zostało, życzył wszystkim dobrej nocy i wyszedł z Jadalni.
    Najwyższa pora by udać się na spoczynek. Jutro czeka ich kolejny dzień.
    Oby był lepszy.

    ZT
    _________________




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 21 Grudzień 2017, 22:39     

    Pan Cierń? Kim był u diabła Pan Cierń? Może wymyślonym przyjacielem Abi? Bo raczej nie istotą żyjącą. Nikt o zdrowych zmysłach nie kazałby się tytułować w tak idiotyczny sposób. Gorszych przezwisk nie było?
    Jeśli Upiorna wymyśliła sobie owego Pana Ciernia to trzeba będzie przyjrzeć się jej zdrowiu psychicznemu. Niby to normalne dla dzieci w jej wieku, ale nie można pozwolić by przerodziło się w coś gorszego.
    Ach, cholera. Szkoda, że kiedy miał okazję nie zrobił drugiego kierunku gdy studiował w Świecie Ludzi. Kiedyś nawet zastanawiał się nad psychiatrią ale ostatecznie uznał, że woli kroić i nadawać nowe kształty ciałom niż robić to z umysłami. I teraz żałował, bo na pewno w Krainie Luster przydałby się jako Psychiatra. Miałby milowe kolejki bo przecież cała ta kraina jest porąbana.
    Tulka przyniosła dziewczynce buciki. Bieganie na bosaka nie było rozsądne, zwłaszcza, że Abi jest przeziębiona. Na razie nie podają jej silnych leków i oby tak zostało. Dzieci nie powinno się szprycować medykamentami.
    Gdy nagle posmutniała, pogłaskał ją po główce i już miał coś powiedzieć, gdy do Jadalni wszedł Dyrektor. Jak zwykle majestatyczny, z tymi swoimi nietoperzowymi albo lepiej gadzimi skrzydłami. Teraz gdy się sukinsyn obciął i zadbał o siebie, wyglądał jak milion funtów. Bane w jego obecności czuł się jak wieśniak albo lump spod monopolowego. Nawet jeśli miał na sobie dość drogi, schludny zestaw.
    Wstał witając Przełożonego skinieniem głowy. Był mu wdzięczny za to, że w czasie Operacji nie rozmawiali o jego porannym zachowaniu. Mało tego, Anomander sprawiał wrażenie jakby zapomniał o tym całym incydencie.
    Miło się obserwowało van Vyverna gdy mówi do Abi i zachowywał się w ten sposób. widać, że miał podejście do dzieci, w końcu miał kiedyś własne. Czy Bane potrafiłby tak zająć się maluchem? Pewnie nie, chociaż czasami zdarzało się, że odczuwał irracjonalną potrzebę zaopiekowania się napotkanym dzieciakiem. Dzisiejszy dzień, chociaż zaczął się koszmarnie, pokazał ostatecznie, że Cyrkowiec może zostać polubionym. Bo Abi go chyba polubiła... prawda?
    Zachichotał cicho, zakrywając usta dłonią gdy Anomander odstawił szopkę ze skarbem. O tak, ten gość był kiedyś Ojcem. Zabawa z małą Upiorną przychodziła mu tak łatwo i naturalnie. Jakby urodził się do tej roli.
    Przechylił głowę patrząc na rogatą gdy znalazła sakiewkę i mrugnął do niej okiem, jeśli ich spojrzenia się spotkały. Potem przeniósł wzrok na Anomandera i wyszczerzył się do niego ciepło. Fajnie było ich oglądać.
    Unikał wzroku Julii. Ich relacja się oziębiła... Sam nie wiedział co o tym wszystkim myśleć. Ale chwilowo odgonił niemiłe myśli.
    Kolacja była fantastyczna. Z apetytem równym wygłodniałemu niedźwiedziowi pochłonął swoją porcję. Stukanie sztućców o talerze miło mu się kojarzyło dlatego też i jego humor się poprawił.
    Podniósł oczy znad talerza na Dyrektora i wsłuchał się w jego przemówienie. Kiwnął głową na wieść o wypisaniu Foxsoula a druga część wypowiedzi sprawiła, że poczuł się odrobinę zakłopotany.
    Nigdy nie obchodził Wigilii. Co się robi na takiej kolacji? Kylie zawsze mówiła, że będą obchodzić Święta ale kończyło się to zawsze na wymianie prezentami. Nie ubierali choinki, nie bawili się w jakieś życzenia czy śpiewanie kolęd. Dlatego też Cyrkowiec nie znał słów ani jednej...
    Spojrzał na stół i na chwilę odleciał myślami. To miłe, że Anomander chce zorganizować Święta w Klinice. Może faktycznie uważał ich kolorowy zespół za nową rodzinę?
    Bane poczuł ogromną gulę w gardle. Rano powiedział Gadowi, że ten myśli tylko o sobie a wychodziło na zupełnie co innego.
    Gdy Anomander powiedział o listach do Mikołaja, Bane drgnął i spojrzał na niego jak przyłapany na ściąganiu w czasie egzaminu student. Uśmiechnął się krzywo ale uśmiech ten wyrażał raczej zakłopotanie niż wesołość.
    List do Świętego Mikołaja? Po co. Przecież facet w czerwonym ubranku i z białą brodą nie istnieje. A jeśli Opętaniec chce go udawać... to niech to robi przed dziećmi. Bane nie będzie się bawił w pisanie listów bo... Nie chciał od niego nic. Już wiele dostał. Wiele razy go krzywdził kiedy on ze stoickim spokojem znosił jego wybryki i jeszcze obsypywał prezentami. Nie. Nie napisze listu. Bez przesady.
    Wyprawa po choinki wydawała się być dobrym pomysłem. Animicus wreszcie się do czegoś przyda. Przyniosą najpiękniejsze drzewka jakie uda im się znaleźć.
    Ale wyprawa, chociaż ekscytująca, sprawiła, że Bane zaczął się stresować. Zostanie sam na sam z Przełożonym. Czy Anomander będzie chciał poruszyć niewygodny temat? Czy wypada przeprosić? A może przemilczeć i udawać, że nic się nie stało?
    Marionetki sprzątnęły naczynia za co Chirurg oczywiście podziękował, jak miał w zwyczaju. Może i nie miały twarzy, ale należał im się szacunek. Odwalały brudną robotę dzięki czemu Lekarze mogli zająć się swoimi sprawami, nie myśląc o reszcie.
    Gdy nagle Anomander powiedział o rocznicy, Bane spuścił wzrok i uśmiechnął się pod nosem na wspomnienie. Tak, kilka lat temu przyniósł Julię na rękach i od tego dnia rozpoczęła się jego przygoda z Kliniką. Nie mógł wymarzyć sobie lepszego życia.
    Teraz gdy z perspektywy czasu zastanawiał się nad sobą, i gdy przypomniał sobie co dzisiaj powiedział mu Jasiek... Było mu tak bardzo wstyd, że gdyby mógł, spłonąłby w całości. Tak wiele się zmieniło... On tak bardzo się zmienił. Na gorsze. A przecież kiedyś był taki... stabilny.
    Zaciekawiony spojrzał na paczuszkę którą dostała Tulka. Szybko jednak i on dostał torebeczkę. Popatrzył Dyrektorowi w oczy, zaskoczony, z niemym pytaniem w zielonych źrenicach. Uśmiech Anomandera był tak szczery, że w Bane od razu przyzwał na swoje lico podobny. Pokazał przy tym zęby a oczy błysnęły mu radośnie. To był ten van Vyvern który ukrywał się pod grubą skorupą. Ten, którego dzisiaj Cyrkowiec zranił wbijając sztylet prosto w pierś a jednak uśmiechający się serdecznie do swojego Podopiecznego!
    Otworzył prezent i... zbladł. Otworzył szeroko oczy i powoli wyjął zawartość torebki. Gdyby nie siedział, nogi by się pod nim ugięły i pewnie już by leżał, nieprzytomny, na podłodze Jadalni.
    Najpierw była fala gorąca a potem poczuł, że robi mu się słabo.
    Oddech mu przyspieszył, gdy oglądał zegarek jak Jubiler ogromny Diament.
    - Bovet... Virtuoso VIII... - powiedział szeptem, delektując się nazwą niczym Smakosz wyrafinowaną praliną - Dobrze, że już jestem siwy, bo właśnie bym osiwiał... - dodał wgapiając się w tarczę totalnie oczarowany. Nawet rumieńce mu na ryju wyskoczyły!
    A gdy zapinał pasek na nadgarstku i poczuł fakturę skóry i zimno zegarka, aż zadrżał.
    W Świecie Ludzi był bogaty ale nie miał aż tak drogich zegarków. Wywalał pieniądze na samochody... I teraz poczuł, jaki był głupi. Nie da się porównać środka transportu z czymś, co ma być przy tobie cały czas i wskazywać ci czas. Z tak pięknym i eleganckim zegarkiem.
    Podrzucił głowę i spojrzał na Anomandera a oczy mu się zaszkliły. Zaśmiał się urwanie, bo gula nie pozwalała mu nic powiedzieć.
    - Dziękuję. - wykrztusił w końcu patrząc na niego z miłością, jaką syn okazuje ojcu gdy ten w końcu powie, że jest dumny.
    Informacja o tym, że jest jeszcze coś i zostało to przygotowane z Cyrkowcem, sprawiła, że prawie zachłysnął się własną śliną. Uśmiechnął się krzywo i poprawił kołnierzyk. Co zostało przygotowane? Przecież Bane w niczym nie brał udziału. Anomander coś zrobił i przypisywał to teraz też białowłosemu? Ale... z jakiej okazji?
    I wtedy mechanizm zaskoczył wywołując chwilowy zwis ryja u Chirurga. Przybyli do Kliniki w nocy. Po tym jak Julia wymiotowała po... cieście. Które jadła z ich piracką ekipą... z okazji swoich urodzin.
    O kurwa.
    Moralniak uderzył go w brzuch z taką siłą, że cios Gregorego który niegdyś otrzymał był niczym. Bane miał ochotę zgiąć się wpół bo brakło mu oddechu.
    Julia miała dzisiaj urodziny. A on... zapomniał.
    Nie! Trzeba wyjść z tego z twarzą. Spojrzał na dziewczynę i posłał jej rozbrajający uśmiech. O taaak, on też przygotowywał. Coś. Taak! Pewnie!
    Zaśpiewał ładnie sto lat - po angielsku i dość cicho, bo zaciekawił go wydźwięk języka holenderskiego, ale szczerze. Gdy znalazła się wolna chwila, podszedł do niej i z uśmiechem na twarzy, przytulił ją do siebie, zamykając w niedźwiedzim uścisku.
    - Wszystkiego co najlepsze. - powiedział - Życzę ci, by każde twoje marzenie spełniło się prędzej czy później i by każdy wybór okazał się być trafionym. Byś niczego nie żałowała i kroczyła przez życie z podniesioną głową, jak na człowieka przystało i uporem lisa. - ścisnął ją mocniej, przyduszając - Częściej się uśmiechaj, tego ci życzę. I pamiętaj, że zawsze będę w ciebie wierzył i stał za tobą, niezależnie jaką rolę dla mnie przewidzisz. - dodał o wiele ciszej, prosto do jej ucha po czym puścił ją i na koniec odgarnął jej białą grzywę z jej oka - Sto lat, Julio.
    Takiej Alice jeszcze nie znał. Śmiała się i bawiła jak dziewczynka, było to tak urocze... Zwłaszcza gdy wyciągała go na siłę do zabawy. Pewnie gdyby nie byli kolegami z pracy i gdyby Chirurg miał inny gust, zastanowiłby się nad związkiem z Recepcjonistką. Była śliczna gdy się tak śmiała i sprawiała, że nawet w przegniłym sercu Bane'a zapłonęło ciepło. Czuł się jakby wszystkie problemy gdzieś uleciały.
    Akurat uwolnił się od jakiejś kolejnej zabawy urodzinowej, gdy Anomander powiedział mu fantastyczną nowinę. Bane podszedł bliżej i prawie odgryzł sobie język, słysząc o kursie.
    - Brzmi to... co najmniej dwuznacznie. - zmarszczył brwi i spłonął rumieńcem. Uśmiech gada był tak paskudny i tak do niego pasował, że białowłosy skojarzył go z Czarnymi Charakterami z kreskówek. Oni zawsze się tak uśmiechali gdy mówili, ze czas podbić świat.
    On? Zrobił postępy? Hmm. No fakt, nie wybuchnął płaczem gdy spadł ze schodów i nie jęczał gdy Jasio nękał Julię. Świetny postęp. Ale jeśli Sebastian uważał, że to plus... Niech mu będzie.
    Nie zdziwiło go, że Kuratorowi podobały się protezy. Tulka miała talent do rysowania, w końcu była artystką.
    Bawił się naprawdę świetnie. Podszczypywał małą Abi i gonił ją po Jadalni by nagle podrzucić ją w górę i zaczął łaskotać. To samo robił z Julią, jeśli mu pozwoliła. Atmosfera była beztroska i radosna, brakowało śmiechu w Klinice. Anomanderowi też próbował dokuczać, ale tutaj trochę ostrożniej bo nie wiedział czy Dyrektor ma ochotę na takie zabawy.
    Wredotek krążył nad ich głowami i co chwilę opadał w dół by na przykład siąść na którejś głowie i zakryć oczy skrzydłami. Też się bawił. Zaczepiał Lulu i uciekał a kulka na grubiutkich łapkach nie mogąc go dogonić gniewnie szczekała.
    Po zabawie pomógł Anomanderowi i reszcie ogarnąć salę po czym podziękował za posiłek i zabawę i gdy już był pewien, że nie jest potrzebny, poszedł do swojego pokoju.
    Co ciekawe, nie zamknął drzwi na zasuwę. Pamiętał o Kuratorze. Nawet jeśli Jan powiedział, że nie będzie przez noc w pokoju... Kiedy się rozmyśli, drzwi będą otwarte. co więcej, wracając Bane zahaczył o Bibliotekę ale nie wchodził do środka tylko poprosił Księgarzy o kilka pozycji - głównie jakieś ciekawe książki przygodowe - i zaniósł je do swojego pokoju. Ustawił na kupkę na stoliku przy kanapie i zostawił na stercie karteczkę z napisem:
    "Żeby ci się nie nudziło. Miłej nocy."

    ZT
    _________________
     



    Arystokratyczny Pętak

    Godność: Abigail
    Wiek: 7 lat
    Rasa: Upiorna Arystokratka
    Lubi: Puchate zwierzaczki i słodycze
    Nie lubi: Gorzkiego, jak ktoś komuś robi krzywde
    Wzrost / waga: 110cm/23kg
    Aktualny ubiór: http://i.imgur.com/tE7OczY.jpg
    Znaki szczególne: Malutkie, czerwone spiralne rogi
    Pod ręką: Pluszowy królik
    Broń: Uśmiech!
    Bestia: Magiczny Kapeluterek
    Nagrody: Zegarmistrzowski przysmak (1szt.), Prezentełko, Kula Pomocna, Kosmata Brosza
    Stan zdrowia: Zdarte kolanka i mały guz z tyłu głowy
    SPECJALNE: Pomoc Administracji
    Dołączyła: 05 Lut 2017
    Posty: 95
    Wysłany: 22 Grudzień 2017, 18:26     

    Anomander pojawił się w odpowiednim momencie. Nawet pogłaskanie po głowie przez pana doktora nic nie pomogło. Było jej bardzo smutno i czuła jak łezki zbierają jej się pod powiekami.
    Słuchała z uwagą co Anomander mówił, wpatrując się w niego swoimi dużymi, szklistymi oczami. Czyli Bogu nie jest smutno tylko chce by Abi była duża i silna i zdrowa? Pociągnęła nosem, kiwając głową. Jeśli to tak, to Abi się postara by być jak najbardziej zdrowa! Bo to znaczy że mamusia i Nana też tego chcą. Zaczęła się uśmiechać gdy Anomander ją podniósł. Przez chwilę była taaaaka wysoka! Wszystko widziała z góry! Przytuliła Lulu gdy już siedziała na ławce. Ta złożyła soczystego liza na jej policzku, próbując ją uszczypnąć w niego. Dziewczynce nie spodobał się pomysł by Lulu szła gdzieś bez niej. Nie chciała jej puszczać samej. Jak ma o nią dbać i się nią zająć jak nie może jej przy niej być? Widać było to niezadowolenie na jej twarzyczce. Nie chciała by Lulu sobie szła gdzieś... No ale rozumiała że Lulu też musi siusiu i kupkę zrobić więc koniec końców kiwnęła główką. Słysząc o śniegu, spojrzała od razu w okno. Kocha śnieg! Można wtedy robić aniołki w śniegu i lepić bałwanki i chodzić na sanki i jeździć na łyżwach i robić wojne na śnieżki i można budować iglo a jak ktoś umie to nawet zamek! Tyle fajnych rzeczy można robić jak śnieg jest dookoła! W dodatku wszystko wtedy wygląda jak wata cukrowa taka biaaalutka, albo jakby wszystko było obsypane cukrem pudrem! Tak słodko! I wydaje się jakby wszędzie było ciszej! I jak śnieg pada znaczy że niedługo urodziny Pana Jezuska. Nana zawsze wtedy robiła takie fajne jedzenie, i piekła takie placki cieniutkie którymi się dzieliły składając sobie życzenia! I śpiewały wtedy kolędy i były na takiej mszy w kościółku gdzie była malusia stajenka! Nawet miały takie małe drzewko w domu i wieszały na nim pierniczki i łańcuchy które Abi robiła! Tak więc przylgnęła cała do szyby i szukała wzrokiem śniegu, zapominając o świecie. I tak! Już po chwili dostrzegła jak najpierw pojedyncze płatki wirują sobie w powietrzu. Z każdą chwilą było ich więcej i więcej! Tak ślicznie wyglądały! Jak małe baletnice! Szyba przez którą patrzyła, zaparowała od jej oddechu.
    - Jak pięknie! Kocham zimę! - prawie piszczała z tego przejęcia! A płatki wirowały na wietrze, pokrywając wszystko dookoła czystą bielą. Na ziemię powróciła dzięki Lulu. Aż podskoczyła gdy jej przyjaciółka zaczęła szczekać! Szybko odsunęła się od okna i zaczęła wzrokiem szukać Lulu. Nie widziała jej ale to w zasadzie nie było potrzebne. Szczrkała wystarczająco głośno. Odszukała ją więc wzrokiem, uśmiechając się szeroko. Gdy Anomandera polecił dziewczynce by poszła do psiaka, ta podskakując po drodze, sprawdziła co Lulu znalazła. Była to jakaś sakiewka! I to taka bardzo ładna! Abi pogłaskała pieska po główce.
    - Grzeczna Lulu! Jesteś psim detektywem! - podeszła do Anomandera a Lulu dreptała wprost za nią, próbując znowu dobrać się do znaleziska!
    - Ktoś musiał to zgubić! Wygląda na cenne! - pokazała wszystkim co trzyma w rączkach. Po chwili wahania otworzyła sakiewka i sprawdziła co jest w środku. Wyciągnęła z niej karteczkę a w środku zobaczyła ogromną ilość monet!
    Przeczytała szybko karteczkę, a szczęka wprost jej opadła! Podskoczyła i klasnela w dłonie. Widząc jak zabierają Lulu krzyknęła do niej!
    - Lulu! Znalazłaś skarb! Skarb Umarlaka! Jesteś najlepszym psim detektywem! - nie wiedziała co z tym zrobić. Nigdy nie miała dla siebie pieniążków. Miała wszystko więc nie potrzebowała ich. Tym się Nana zajmowała. Co powinna więc z tym zrobić? Z pomocą przyszedł Anomander! Święta! Kupi wszystkim prezenty! Tak, ale będzie fajnie! I Lulu i Anomanderowi i pani Julii i panu doktorowi i Panu Cierniowi.
    Nie wiedziała kim jest Pan Lusian i Pan Aeron więc nie wiedziała czy powinna robić im prezent. List do świętego Mikołaja? Ale kto to jest? Trzeba zapytać, ale skoro miło mu będzie gdy dostanie list to mu taki napisze!
    - Kto to święty Mikołaj? - zapytała niepewnym głosikiem. Jeszcze się okaże że ona go zna ale zapomniała i będzie mu przykro... Zrobila nadąsaną minke, słysząc szept Anomandera. Odszeptala mu odpowiedz.
    - Oczywiście że umiem pisać! - Abi jest już dużą dziewczynką! Umie i czytać i pisać! Wesoło się zgodziła na prośbę Anomandera. Lubiła robić łańcuchy na drzewko! Nie wiedziała co to słoń indyjski i o jakiego gada chodzi ale brzmiało bardzo ciekawie! Nie jadła dużo, jakoś nie była głodna. Wypiła czekoladę do końca, zjadła trochę warzyw i mięska. - Mogę dostać coś dla Lulu do jedzenia? Jak wróci pewnie będzie bardzo głodna! - zapytała gdy ludzie bez twarzy, zabrali wszystko ze stołu. Ona sama na bank byłaby głodna po spacerze na śniegu!
    Przyglądała się z ciekawością całemu zajściu. Anomander dał prezenty pani Julii i panu doktorowi bo była jakaś rocznica jakieś Lermonta.
    Z tego co widziała dostali zegarki. Bardzo ładne zegarki. Uśmiechała się do każdego bo nie wiedziała co się robi z takiej okazji. Nigdy z Nana nie świętowały wspólnego życia, więc był to dość nietypowy dla dziewczynki widok.
    A potem wszystko działo się już bardzo szybko! Okazało się że pani Julka ma dziś urodzinki! Abi przepchała się jakmiś cudem przez dorosłych których nagle zrobiło się dużo i dała pani Julii buziola w policzek!
    - Sto lat! - nie składała nigdy nikomu życzeń urodzinowych więc nie wiedziała co więcej powiedzieć. Nigdy też nie śpiewała sto latowej piosenki ani żadnej innej urodzinowej to tylko klaskała w rytm śpiewania. Anomander i pare innych osób śpiewali jakimś dziwnym językiem ale nadal brzmiało to ładnie!
    Wszyscy się bawili i było bardzo wesoło! Grali w gry i inne takie! Abi połowy nie znała ale szybko łapała co i jak! Nawet tańczyli wszyscy! Było bardzo bardzo fajnie ale gdy usiadła na chwilkę poczuła jak bardzo kreci jej sie w główce i że jest bardzo bardzo śpiąca. Poczekała więc aż wróci Lulu (zjadła przez ten czas kawalek tortu, który zostawila sobie na później). Gdy jej przyjaciółka wróciła poprosiła panią Julke by pomogła jej wrócić do pokoju bo bała się że się pogubi!
    _________________
    #F078E2




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 22 Grudzień 2017, 21:58     

    Westchnęła ciężko, widząc, że Abi jest bliska płaczu. Nie wiedziała jak ją pocieszyć, ale na szczęście przyszedł im na ratunek Dyrektor. Chyba jedyna osoba, która wiedziała jak się zajmować dziećmi. Tulka może i była uważana za dziecko ale zupełnie nie wiedziała jak się zachować w takiej sytuacji.
    Obserwowała sytuację ze "skarbem". Tak. Opętaniec dobrze wiedział jak odwrócić uwagę dziecka. Ciekawe czy Julia też będzie miała kiedyś taką wiedzę. Raczej nie z własnymi dziećmi, ale może w Klinice czy też przy innych okazjach uda jej się zdobyć choć trochę doświadczenia.
    Odprowadziła wzrokiem Marionetkę, która miała wyprowadzić Lulu na spacer. Widziała, że dziewczynka nie jest zbytnio zadowolona, że to nie ona wzięła swoją nową przyjaciółkę, ale musi się nauczyć, że czasem będą oddzielnie. W końcu są sytuacje, kiedy nie może mieć przy sobie swojego pieska. Tak jak Tula teraz nie miała przy sobie Amber i Kropki. I dobrze, że ich nie wzięła, bo Amber nie przepadała za psami. W końcu była lisem. Do obecności psów Anomandera się już przyzwyczaiła ale i tak ich unikała. Skoro nikt ich nie zmuszał do tego, żeby ze sobą się dogadywali to nie było przecież potrzeby, żeby było coś więcej niż ignorowanie się nawzajem i tolerowanie, że jakiś tam inny psowaty jest.
    Przeniosła wzrok na Dyrektora, gdy ten przedstawiał im plan na następny dzień. A więc operacja Ciernia się przesunęła, ale za to pana Foxoula wypuszczą już jutro i nie będzie musiał tutaj leżeć. Na pewno będzie mu przyjemniej dochodzić do siebie w domu, a nie w obcym miejscu. Zamyśliła się na moment, zanim Smok zaczął mówić o świętach - panie Dyrektorze? Czy byłaby możliwość bym jutro poprawiła obu pacjentom ich malunki na plecach? Wiem, że dla obu znaczą coś więcej niż tylko zwykła ozdoba ciała, a dodatkowo oba tatuaże doskonale znam na pamięć. - zapytała. Wolała się już wcześniej przygotować by poszło to jak najbardziej sprawnie. Jakby pytała jutro to pewnie by na nią musieli czekać aż sobie przyniesie sprzęt, a tak to od razu z nim przyjdzie.
    Słysząc o liście do Mikołaja, spojrzała na Bane'a. Jakby miała kogoś o coś prosić to tylko o jedno. Ale wiedziała, że ani Anomander ani żadna istota nie pomoże jej spełnić tego marzenia, poza jedną. I ta pewno tą istotą nie jest jakiś pan w czerwonym stroju. Spojrzała zaskoczona na dziewczynkę, gdy ta zapytała kim jest Mikołaj - Święty Mikołaj to taki gruby pan z białą, gęstą brodą, ubrany w czerwony strój. Jeździ on latającymi saniami, które są ciągnięte przez dziewięć reniferów. Mówi się, że nawet jednemu świeci nos na czerwono i dzięki temu Mikołaj umie znaleźć drogę nawet jak jest dużo chmur i mgły - dotknęła palcem jej noska - zawsze w Wigilijną noc lata po świecie i rozdaje wszystkim grzecznym dzieciom ich wymarzone prezenty. Do domów wchodzi kominem mimo tego, że jest taaaki gruby - pokazała rękami - i daje prezenty pod choinkę. Dlatego powinnaś napisać taki list i dać pani Alice, żeby mu przekazała, a on na pewno da Ci to co będziesz chciała - puściła jej oczko. Miała nadzieję, że jakoś to wyjaśniła dziecku. W sumie chyba miała pomysł co by jej mogła dać pod choinkę. Widać było, że pewnie dziewczynka zna znaczenie świąt, ale tylko to jedno czyli narodziny pana Jezusa, ale czy kiedykolwiek myślała o świętach tak jak inne dzieci?
    Zamyśliła się, gdy Dyrektor mówił o ozdobach. Skoro on i Bane mają się zająć głównie choinką to ona pewnie zajmie się ozdobami. Oczywiście z Abi, która wydawała się zachwycona pomysłem, by robić łańcuchy. Jakby mieli więcej czasu to pewnie by jej pokazała jak robić jakieś bombki z papieru. Sama uznała, że jeśli uda jej się znaleźć odpowiednie to zrobi bombki ręcznie malowane. Z odnalezieniem farb do szkła nie powinna mieć większego problemu.
    Kolacja była dobra, jak zawsze. Jednak Lisica nie za bardzo miała apetyt, dlatego nie zjadła za wiele. Tylko tyle by spokojnie zregenerować siły, więcej jej nie było potrzebne, a na myśl o tym, żeby się opychać robiło jej się niedobrze. Nie marudziła jednak, nie chciała nikomu psuć humoru. Skoro już tak miło zaczęli ten wieczór. Gdy skończyła, podziękowała grzecznie, po czym spojrzała na Dyrektora, gdy ten zaczął mówić o jakiejś specjalnej okazji.
    Podziękowała za podarek i rozpakowała go. Nie spodziewała się zegarka. W ogóle się nie spodziewała czegokolwiek, w szczególności, że wtedy trafiła tu jako pacjentka i potem uciekła po kilku dniach i zniknęła na kilka dni. Nie czuła się jakby zasługiwała na ten podarek. Przyglądała się tarczy zegarka. Te dwa lisy przypominały jej dzień, gdy uciekła z Kliniki. Jak Bane też zamienił się w lisa i bawili się razem w parku. Nie zakładała zegarka na rękę. Nigdy nie miała żadnego, bo zawsze czas określała na telefonie poza tym nie uważała, że był to dobry pomysł skoro po tym co zrobiła dziś nie zasługiwała na coś takiego. Słyszała jak Bane cieszy się ze swojego zegarka. Szkoda, że ona się na tym nie znała. Uśmiechała się jednak, bo nie chciała przecież żeby Dyrektorowi zrobiło się smutno.
    Spojrzała pytająco na Białowłosego, gdy Anomander wspomniał, że przygotowali w dwójkę coś jeszcze. Widząc jednak, że chyba sam nie ma pojęcia o co chodzi, przeniosła wzrok na Skrzydlatego i ... oniemiała. Jak to? Zrobiło jej się....dziwnie. Z jednej strony było jej niezwykle miło, że o niej pamiętał i zadał sobie taki trud, ale z drugiej nigdy nie miała takiej imprezy. Opuściła uszy po bokach głowy i zarumieniła się - dziękuję bardzo- powiedziała z delikatnym uśmiechem i spojrzała na to co dostała. Aż otworzyła szeroko oczy i poruszyła swoją ogonem. Nie spodziewała się czegoś takiego. Bane może zachwycał się pewnie strasznie drogim zegarkiem, ale dla Julii bardziej liczyła się praktyczność. A te zestawy naprawdę jej się przydadzą. Uśmiechnęła się trochę pewniej.
    Wysłuchała i podziękowała grzecznie za "sto lat". Starała się pokazać, że jest bardzo szczęśliwa choć tak naprawdę było jej trochę niekomfortowo. Nawet na tych urodzinach, które miała trzy lata temu w Wiśniowym Sadzie, nie zwracano na nią aż takiej uwagi. A gdy w końcu miała urodziny, które mogła spędzić jak chciała, to zakończyły się tragedią. To na pewno nie był zbyt szczęśliwy dla niej dzień.
    Spięła się, gdy Bane ją nagle przytulił. Wysłuchała jednak jego życzeń, po nich jednak odsunęła go delikatnie i wspięła się na palce, by powiedzieć mu coś do ucha - rolę którą dla Ciebie przewidziałam, odrzuciłeś dziś po rozmowie z Janem Sebastianem i wybrałeś własną Ordynatorze - wyszeptała i odsunęła się - dziękuję bardzo za życzenia i [/color]- spojrzała mu w oczy - za pamięć.
    Domyślała się, że białowłosy zapomniał. Jedyny osoba z jaką by chciała spędzić ten dzień był właśnie Bane. Ale on nie chciał z nią być, miał ją za dziecko. Może popsuje mu tym humor, ale nie chciała robić sobie więcej nadziei na coś co było przecież niemożliwe. Jak ktoś taki jak Bane mógł chcieć być z kimś takim jak Tulka. Z ukrzywdzonym dzieckiem.
    Spojrzała na małą Abi, gdy ta złożyła jej króciutkie życzenia. Zaśmiała się i porwała ją na ręce. Trzymała mocno i odbiła się od ziem, robiąc mocny zamach skrzydłami. Zawirowała w powietrzu i opadła ostrożnie. Nie było tutaj miejsca na większe loty, ale niech dziecko też się trochę pobawi - dziękuję Abi - poczochrała ją po główce.
    Miło się oglądało Alice, gdy tak się śmiała i dobrze bawiła. Była to miła odskocznia.
    Zjadła kawałek tortu, nie miała ochoty na więcej, choć był naprawdę dobry. Poprosiła jednak Alice, żeby potem dała jej kawałek do pokoju tak samo jak kawałek ciasta od Caiusa. Zje sobie w wolnej chwili.
    Chętnie dołączała do zabaw choć omijała karaoke szerokim łukiem. Jedyna zabawa, która jej nie za bardzo odpowiadała. Ale miło się słuchało jak inni się wydzierają. Uśmiechała się też delikatnie, gdy widziała jak Bane bawi się z Abi. Sama jednak nie za bardzo pozwoliła mu sobie dokuczać. Nie miała w tym momencie ochoty na jego towarzystwo, chociaż starała się odmawiać tak, by nie zepsuć wszystkim zabawy. W końcu nie o to teraz chodziło.
    Słysząc słowa, że zaimponowała temu Śmierdzielowi, spojrzała gdzieś w bok, ale nie włączała się do rozmowy. I tak nie przypadł jej do gustu, więc jakoś bardzo jej to humoru nie poprawiło. Ale cóż...nie znała go może nie jest taki zły. Ale nie miała teraz głowy by nad tym myśleć.
    Pomogła posprzątać po ich małej imprezce. Pozbierała miski od psa, bo w końcu ten też dobrał coś dobrego oraz pozbierała talerze.
    Słysząc pytanie Abi, spojrzała na nią i uśmiechnęła się - jasne. Zaraz pójdziemy - powiedziała i poprosiła Alice czy ta mogłaby zanieść paczuszki i kwiaty do jej pokoju. Widziała, że Abi przysypiała więc uznała, że weźmie ją na ręce. Gdy już wszystko zostało odegrane wzięła Abi i ruszyła do jej pokoju.
    Po drodze minęły Marionetkę, która przewoziła łóżko do pokoju numer dwa. Poznała trzęsącego się rudzielca, który na nim siedział. Dopilnowała by Abi umyła ząbki i poszła grzecznie spać, a gdy wracała do siebie, poprosiła jedną z Marionetek, by zaniosła panu Keer'owi gorącą herbatę na rozgrzanie oraz ciepły koc, bo wiedziała, że będzie tego potrzebował.

    ZT x2
    _________________

     



    Arystokratyczny Pętak

    Godność: Abigail
    Wiek: 7 lat
    Rasa: Upiorna Arystokratka
    Lubi: Puchate zwierzaczki i słodycze
    Nie lubi: Gorzkiego, jak ktoś komuś robi krzywde
    Wzrost / waga: 110cm/23kg
    Aktualny ubiór: http://i.imgur.com/tE7OczY.jpg
    Znaki szczególne: Malutkie, czerwone spiralne rogi
    Pod ręką: Pluszowy królik
    Broń: Uśmiech!
    Bestia: Magiczny Kapeluterek
    Nagrody: Zegarmistrzowski przysmak (1szt.), Prezentełko, Kula Pomocna, Kosmata Brosza
    Stan zdrowia: Zdarte kolanka i mały guz z tyłu głowy
    SPECJALNE: Pomoc Administracji
    Dołączyła: 05 Lut 2017
    Posty: 95
    Wysłany: 3 Styczeń 2018, 20:58     

    Po tamtej zabawie, dziewczynka spała aż do południa. Przeżycia ostatnich dni, przeziębienie i te wszystkie nowości, dały jej się we znaki. Obudziła ją pani Alice która przyszła do niej z lekami i śniadankiem dla niej i jej psiej przyjaciółki. Nawet się chwilę pobawiła z Lulu!
    Później zostały same, więc zajęły się sobą. Bawiły w berka, chowanego i w inne wesołe zabawy! Gdy Lulu zaczęła piszczeć to Abi wyszła z nią z pokoju i poszukała kogoś dorosłego. Śmiało zapytała pana bez twarzy czy pójdzie z nią i Lulu na dwór bo sunia musi się wysiusiać. Złapała go za rękę.
    - A wie Pan, że dostałam Lulu od Anomandera? To taki wiieeeelki pan ze skrzydłami i wygląda trochę jak Dracula. Jest bardzo fajny i zabawny. - Pan milczał ale Abi się buźka nie zamykała. Opowiadała o swoim śnie i o tym że będzie robić ozdoby na choinkę i jak to bardzo nie może się doczekać tego wszystkiego. Pan nie pozwolił jej wyjść z budynku więc cierpliwie czekała aż Lulu sobie pobiega i się załatwi. Porozmawiała w ten czas z panią Alice. Ją też zdążyła bardzo polubić, mimo że ta pani za dużo nie mówiła.
    Gdy Lulu już wróciła, podziękowała bardzo temu panu i się rozeszli. Abi wróciła do pokoju razem z Lulu. Po jakiejś chwili przyszła do niej, znów pani Alice. Z masą bibuły, kolorowych kartek, kleju, nożyczek i innych takich różności! Do tego położyła obok Abi bardzo ładną sukienkę.
    - Ubierz ją na kolację Abi. A z tego porobimy teraz ozdoby do sali.- pani Alice uśmiechnęła się. Lulu przysnęła w nogach łóżka. Abi bardzo ucieszona wzięła sie od razu do roboty. Zaczęły od zrobienia bąbek z szyszek i koralików, kapselkowych bałwanków, papierowych gwiazdek oraz papierowych choinek. Wszystko w złotym, białym i czerwonym kolorze. Abi przez ten czas opowiadała zmyślone opowiadania. O przygodach wróżek, piratów i innych fantastycznych postaci. Następnie zrobiły bardzo bardzo baaardzo długi łancuch cały czerwono złoty.
    Po tym zrobiły sobie przerwę na obiadek. Po zjedzeniu Abi poprosiła panią Alice o pomoc przy robieniu kartek świątecznych. Zrobiły razem 6 kartek. Po jednej dla Pani Alice, Pana Ciernia, Pani Julii, Pana doktora, Anomandera i pana którego jeszcze nie poznała Sebastiana. Słyszała jak o nim mówią więc pomyslała że bedzię mu bardzo miło. Przez ten czas przyszedł pan bez twarzy i wziął Lulu na dwór bo było juz bardzo ciemno!
    Gdy wróciła pani Alice nie było i ozdóbek też. Na szafeczce leżały kartki i kolorowy długopis. Na podłodze stała micha z jedzeniem dla Lulu. Dziewczynka się umyła i zaczęła zapisywać życzenia na kartkach. Na każdej inne. Gdy skończyła poszła spać.


    Nie spała długo. Zerwała się z łóżeczka skoro świt. Umyła się szybciutko i wzięła Lulu o jadalni. Tam pomogła ozdabiać całą salę! Nawet namówiła panią Alice by razem upiekły pierniczki dla wszystkich. Nawet udało jej się przekonać panow bez twarzy i całą resztę pomocników do spiewania kolęd! Lulu przez ten czas wcinała duuużą kość pod stołem. Sala wyglądałą przepieknie! Gdy wszystko było gotowe pobiegła się przebrać w sukienkę. Uczesała włoski i spięła je z tyłu czerwoną kokardką! Zabrała kartki z życzeniami i wróciła do jadalni by poczekać na wszystkich.
    _________________
    #F078E2




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 3 Styczeń 2018, 23:28     

    Nie mógł się doczekać kolacji. Pobiegł do siebie jakby goniło go stado homoseksualistów. Wpadł pod prysznic rozrzucając na wszystkie strony ściągane z siebie ubrania, po czym szorował się chyba z godzinę. Dzisiaj wszystko musi być perfekcyjne! Kondycja jego skóry, włosy, ogolona szczęka i strój. Nie było opcji by coś zaniedbał.
    Po raz kolejny dzisiejszego dnia się ogolił. Starannie i z namaszczeniem powodował brzytwą, by zgarnęła włoski nawet z najbardziej skrytych zakamarków. Po wszystkim wklepał w ryj wodę po goleniu o delikatnym (serio delikatnym!) zapachu. Skóra go zapiekła i zrobił minę do lusterka niczym tytułowy Kevin z filmu o tym jak go na święta zostawili rodzice.
    Po goleniu zajął się włosami. Fryzjerem nie był i było za późno by teraz szukać kogoś by go obciął, dlatego zwyczajnie podciął grzywę nożyczkami, cieniując ją jak Pan Bóg nakazał by nie wyglądała idiotycznie. No profesjonalista!
    Uczesał się ładnie, przygładzając włosy do tyłu dzięki czemu wyglądał naprawdę elegancko. Na koniec użył eleganckich, subtelnych i drogich jak cholera perfum. Już tyle razy inni zwrócili mu uwagę, że przesadzał z perfumami, że musiał odpuścić i przerzucić się na coś delikatniejszego. Dlatego dzisiaj wybrał ładny, lekki zapach.
    Wyszorował zębiska i na koniec spojrzał na siebie w lustrze. No, wyglądał dobrze. Całości dopełni oczywiście strój. A przygotował sobie coś specjalnego.
    Do Jadalni szedł powoli, by nie wypierdzielić się na schodach czy w korytarzu. Miał nowe, skórzane buty, jeszcze nie rozchodzone. Gryzły go w niektórych miejscach, ale to kwestia rozciągnięcia. Za godzinkę czy dwie powinny być już okej.
    Tuż przed wejściem do Jadalni przejrzał się w niewielkim lusterku które miał przy sobie. Poprawił piękny krawat i kołnierzyk, uśmiechnął się do siebie i ruszył do środka.

    Pomieszczenie było przepięknie udekorowane. Stała tam ogromna choinka a pod nią piętrzyły się już wniesione przez Marionetki prezenty. Bane rozpoznał te które on kupił, bo poprosił by opakowano je w złoty papier pakunkowy i naklejono czerwone kokardy. Były tam więc dwa ogromne pudła, jedno średnie i jedno małe. Uśmiechnął się podchodząc do ogromnego stołu, złożonego z wielu mniejszych, nakrytego ładnym obrusem.
    Siedziała tam już Abi i była prześlicznie ubrana.
    - Aleś ty śliczna, Kruszynko! - powiedział podchodząc do niej i ujmując jej rączkę, by ją lekko pocałować w wierzch. Oczywiście ostatecznie cmoknął powietrze, bo nie chciał jej narażać na działanie swojej śliny. Posłał jej ciepły uśmiech.
    - W tej sukieneczce wyglądasz jak prawdziwa księżniczka. - pogłaskał ją po włoskach - Aż żałuję, że nie jestem księciem.
    Poprosił Marionetki by włączyły jakąś muzykę, bo przecież w ciszy nie będą siedzieć. A pewnie przyjdzie im poczekać na resztę.
    Nie usiadł, podszedł do choinki i zaczął podziwiać ozdoby. Zauważył kilka ciekawych bombek, na jednej chyba nawet widniała jego podobizna. Zaśmiał się wesoło.
    Miał bardzo dobry humor. Wszystkie problemy odłożył na bok by cieszyć się świąteczną kolacją.
    Dla niego ta Wigilia nie była jedynie pierwszą Wigilią w Klinice.
    Była pierwszą Wigilią w życiu.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 4 Styczeń 2018, 00:33     

    Popracowała jeszcze trochę by pomóc Marionetkom. W końcu Pielęgniarka miała więcej do roboty przy pacjentach niż lekarze. Gdy w końcu miała już czas dla siebie, poleciała jeszcze szybko do miasta. Miała pomysł na małą niespodziankę. Miała nadzieję, że Dyrektor nie będzie miał nic przeciwko. Chciała jakoś jeszcze bardziej ubarwić ten wieczór. Kupiła też jeszcze mały podarek dla Alice, bo wcześniej przez stresy zupełnie o niej zapomniała. Teraz zrobiło jej się głupio. Gdy tylko wróciła, oddała wszystko Marionetkom i poinstruowała je co i jak. Od razu ustaliła szczegóły niespodzianki, która miała zostać ujawniona po kolacji, zanim jeszcze się rozejdą do pokoi. Naprawdę miała nadzieję, że reszcie się to spodoba.
    Następnie pobiegła do swojego pokoju. Umyła się dokładnie calutka. Umyła też lisie ząbki i porządnie wysuszyła futerko. Skrzydłami machała jakiś czas, żeby pozbyć się wody. Nie mogła szorować piór, bo by je zniszczyła tylko. Na szczęście te schły bardzo szybko.
    Poleciała na antresolę, założyła szybko majteczki i zaczęła przeglądać szafę. Nie miała kompletnie pomysłu jak powinna się ubrać. Zawsze zakładała to co jej kazano i nie lubiła świąt. Była tam w końcu tylko na pokaz. Teraz jednak chciała się pokazać z najlepszej strony. W końcu wybrała turkusową sukienkę, którą kupiła na randkę z Toksynkiem. Teraz nie wiedziała, czy w ogóle będzie miała inną okazję by się pokazać. Do tego dobrała brązowe, wiązane sandałki na lekkim obcasie. Na szyi zawiązała sobie wstążeczkę, z dzwoneczkiem. Tak świątecznie. Kokardka znajdowała się na boku szyi. Na lewej dłoni znów znajdowała się rękawiczka, tym razem jednak pod kolor sukienki, bardziej elegancka. Na prawej dłoni zaś widniała bransoletka, którą dostała od Ordynatora, zaraz po powrocie do Kliniki. Pozwoliła sobie na delikatne perfumy oraz lekki makijaż, a włosy zostawiła rozpuszczone. Zakręciła je tylko, by opadały sprężystymi falami na jej plecy.
    Nakarmiła dziewczynki i gdy tylko była już gotowa westchnęła i ruszyła powoli do jadalni. Bo tam miała odbyć się kolacja. Upewniła się, że wszystko jest przygotowane tak jak było ustalone. Nie chciała by coś nie wyszło. Chciała dać też coś od siebie, taki mały akcencik.
    Zawahała się, gdy miała wejść do Jadalni. Poprawiła białą grzywkę oraz kolorowe włosy. Westchnęła i weszła niepewnie do środka. Nie wiedziała czy nie przesadziła. Przełknęła ślinę i podeszła do stołu, uśmiechając się - witaj Abi, ślicznie Ci w tej sukience - powiedziała, poruszając delikatnie swoim rudym, puchatym ogonkiem, który widać było, ze jest dokładnie wyczesany. Rozejrzała się po sali - słyszałam, że robiłaś sama jakieś ozdoby. Może pochwalisz się, które to? - zapytała z miłym uśmiechem, zachęcając dziewczynkę by pochwaliła się swoim talentem.
    Spojrzała niepewnie na białowłosego. Nigdy nie widziała go w takim wydaniu. Naprawdę robił wrażenie. Nie mogła oderwać od niego wzroku, ale nie mogła przecież wgapiać się w niego jak jakaś małolata. Podeszła więc do niego i choinki i przywitała się grzecznie - dobry wieczór panie Ordynatorze - powiedziała uprzejmie i sama zaczęła oglądać drzewko. Jeśli Abi pokazywała jej swoje ozdoby słuchała jej uważnie, zerkając co chwilę na białowłosego. Sama też pokazała dziewczynce kilka swoich bombek, między innymi tę, która pokazywała małą Upiorną, bawiącą się wesoło ze swoim pieskiem.
    Z ciekawości zajrzała też pod choinkę. Zauważyła swoje drobne prezenty, które kupiła dla każdego. Trzy niewielkie pudełka oraz jedno większe. Wszystkie opisane. Widziała też wielkie pudła, oraz jedno nie za duże, ozdobne, owinięte wstążką. Nie sprawdzała jednak co dla kogo jest. Na to przyjdzie jeszcze pora.
    _________________

     



    Nocna Mgła

    Organizacja MORIA: Renegat
    Godność: Anomander van Vyvern
    Wiek: Z wyglądu 35 lat
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Zwierzęta, naukę, badania naukowe, toksykologię, kynologię, polowania
    Wzrost / waga: 198 cm / 89 kg
    Aktualny ubiór: Skórzane spodnie, kamizela i płaszcz z kapturem, czarna koszula, ciężkie buty, nagolenniki i karwasze ze stali.
    Zawód: Doktor nauk weterynaryjnych
    Pod ręką: Torba medyczna (apteczka), manierka z alkoholem, klepsydra, sztucer, nóż
    Broń: Nóż, sztucer Purdey kalibru 375 H&H z celownikiem Swarovski Z8i
    Nagrody: Prezentełko, Kula Pomocna, Cukrowe Berło
    Stan zdrowia: Zdrowy
    SPECJALNE: Moderator, Pomoc Administracji
    Dołączył: 12 Wrz 2016
    Posty: 221
    Wysłany: 4 Styczeń 2018, 06:01     

    Anomander nie miał czasu do stracenia. Wyglądało na to, że wszyscy już na niego czekają. Czym prędzej udał się do swojego gabinetu.
    Zdjął z siebie zimowe ciuchy, które rozwiesił na wieszakach by odtajały. Wiedział że włożenie nawet lekko wilgotnych ubrań do szafy może poskutkować tym, że będą śmierdziały stęchlizną. Zdjął z siebie wszystkie ubrania, poskładał je w kosteczkę i położył w koszu z brudami.
    Na początku poszedł się wypróżnić.
    Zadziwiało go to, jak świetnie lustrzanie radzą sobie z faktem istnienia pasażu jelitowego. Anomander musiał udawać się na posiedzenie co najmniej raz dziennie a co poniektórzy lustrzanie i dwa miesiące nie bywali w przybytku zaspokajania żądz fizjologicznych.
    Załatwiwszy grubszą i chudsza potrzebę skrzydlaty udał się pod prysznic. Jako, że postanowił zapuścić lekką, męską brodę, nie golił się. Umył się jednak solidnie zmywając z siebie zapach potu i żywicy. Dokładnie umył skrzydła. Łuska na ich szczycie była twarda jak stal, ale błona lotna choć wytrzymała jak żaglowe płótno była delikatna i ciepła w dotyku. Przypominała nieco ciepłą irchę.
    Spod prysznica wyszedł przepasany ręcznikiem.
    Podszedł do lustra sprawdzając własny wygląd. Dokładnie obejrzał paznokcie i skórki, czy aby żadna nie odstaje. Umył zęby i ułożył włosy.
    Sam przed sobą musiał przyznać, że wyglądał przystojnie i młodo. Gdyby nie był wdowcem prawdopodobnie mógłby ruszyć na podbój niewieścich serc.
    - Cholera, przystojny ze mnie chłop. – pomyślał z pewnym uznaniem dla samego siebie. Ciekawe czy ktokolwiek poklepał jego ojca po jajach chwaląc dobrą robotę i gratulując?
    Wytarł się dokładnie a mokry ręcznik zawiesił na miejscu do tego przeznaczonym aby wysechł.
    Goły jak święty turecki udał się do pokoju w którym postanowił przygotować sobie ubrania. Na wczorajszą kolacje ubrał się w stylu współczesnym zatem na kolację świąteczną ubierze się nieco inaczej.
    Gdy przygotował już ubrania i akcesoria, Anomander podszedł do komody. Wizyta przy niej była nie mniej ważna niż samo ubranie. Chodziło bowiem o zapach.
    Przez chwilę zastanawiał się jakie perfumy wybrać na dzisiejszą kolację.
    Zapach musiał spełniać trzy warunki podstawowe: musiał być zapachem wieczornym, zimowym lub ewentualnie jesienno-zimowym i poważnym, bowiem skrzydlaty od zawsze uważał, że drzewne, korzenne, ciepłe, balsamiczne i rumowo – dymne akordy idealnie pasował do jego skóry.
    Wybór nie był łatwy, ale w końcu wyjął z komody flakon perfum.
    Zapach ten, oznaczony na flakonie AvV 013, został skomponowany na jego indywidualne zamówienie przez najlepszych twórców kompozycji zapachowych i wytwórców perfum. Nutami głowy były bergamotka, czarny pieprz i liść laurowy; nutami serca: szałwia muszkatołowa, afrykańskie geranium, cynamon, rum i nuty drzewne, zaś nutami bazy były skóra, benzoes, kadzidło, cedr i paczula.
    Spryskał się nim za uszami, na zgięciach łokci, na nadgarstkach i pod szyją, we wgłębieniu czyli w miejscu gdzie zaczyna się mostek.
    Delikatnie spryskał perfumami swoje ubrania i skrzydła. Olejkiem przetarł łuskę na skrzydłach by dawała delikatny połysk.
    Postanowił ubrać się następująco. Założył czarną koszulę, kamizelę i marynarkę z wywijanymi rękawami. Do tego czarne spodnie i adekwatne, czarne buty na gumowej, czarno-bordowej podeszwie. Nie wyłoby w tym ubiorze nic niezwykłego gdyby nie fakt, że w zależności od tego jak padało na niego światło takim kolorem mieniły się wzory na kamizeli, marynarce i krawacie. Od krwistej czerwieni, przez bordo aż do pokrytego patyną srebra. Krawat również był z tego samego mieniącego się materiału. Do kompletu skrzydlaty założył pasek z królewskim herbem. Z racji na szlacheckie pochodzenie i chęć upamiętnienia monarchy, przysługiwał mu on jak mało komu.
    Całość prezentowała się wyjątkowo zacnie i dostojnie.
    Tego jednak było zbyt mało.
    Musiał wyglądać lepiej.
    Aby podkreślić swoją strojność i bogactwo ubioru, skrzydlaty postanowił przywdziać płaszcz z wysokim kołnierzem czarny jak noc i oblamowany tym samym mieniącym się materiałem . Do pasa przypiął czarne skórzane rapcie a do nich rapier ze złoconym koszem i rękojeścią .
    Z wolna zszedł na dół.
    Stanął przed dużym, stojącym lustrem i przejrzał się w nim.
    Wyglądał godnie. Wyglądał tak, że nie wstydził się pokazać.
    Wyszedł z gabinetu i zszedł w stronę Jadalni gdzie mała odbyć się uroczysta kolacja.
    Po drodze przekazał marionetką by prezenty dla Bane’a, Julii i Abi zostały przeniesione pod choinkę gdy oni będą jedli.
    Wszedł, a raczej wkroczył do jadalni stukając obcasami o trzymając dłoń na rapierze. Teraz dopiero wyglądał jak wysłannik piekieł albo sam Lucyfer, który raczył zejść na ziemię. Płaszcz z cichym szelestem płynął za nim idealnie około pięciu milimetrów nad ziemią.
    - Dobry wieczór. Piękne Panie, Bane, przepraszam za spóźnienie. – powiedział dostojnie, po czym ukłonił się, wyprostował i ruszył ku siedzącym patrząc na nich głębią swych lodowych oczu.
    Podszedł do Abi, przyklęknął na jedno kolano ujął jej dłoń i ucałował końce paluszków. Płaszcz niczym ogon pawia rozłożył się na ziemi błyskając krwistą czerwienią i srebrem.
    - Witaj mała księżniczko – powiedział wstając i trzymając dłoń na głowicy broni - Jesteś dziś wyjątkowo piękna.
    Popatrzył na Julię, która najbardziej odstawała całością stroju i uśmiechnął się.
    - Julio, Ty też wyglądasz dziś zjawiskowo. Wyjątkowo ładny kolor sukienki.
    Skrzydlaty podszedł do szczytu stołu i popatrzył na zebranych.
    - Moi drodzy, jako że jestem najstarszy z nas pozwolę sobie powiedzieć parę słów nim połamiemy się opłatkiem składając sobie indywidualne życzenia. Chciałbym życzyć wam wszystkiego co najlepsze z okazji tych świąt. Oby każdy kolejny dzień począwszy od dnia dzisiejszego, był dla nas lepszy od poprzedniego. Dziękuję wam za to, że jesteście tu dziś ze mną i możemy wspólnie zasiąść do tej uroczystej kolacji. Chciałbym uczynić z tego dnia tradycję. Chciałbym byśmy co roku, w ten szczególny dzień, o tej porze zasiadali do wspólnej wieczerzy, w tym lub może szerszym gronie. Wiem, że nie mogę niczego zarządzić ani specjalną uchwałą postanowić, ale mam cichą nadzieję, że zgodzicie się ze mną, że dla tego jednego wspólnie spędzonego wieczora warto. – powiedziawszy to wziął talerzyk z opłatkiem i podawał w kolejności starszeństwa. Najpierw Bane’owi, następnie Julii, później Abi. Sam wziął opłatek jako ostatni dodatkowo przełamując go na pół i jedną z połów dzieląc dodatkowo na połowę. Jedną część zachował dla personelu, któremu oddzielnie będzie składał życzenia a drugą dla zwierząt. Może wydawać się to dziwne, ale w rodzinie Anomandera, niemal od zawsze dzieliło się opłatkiem z pożytecznymi zwierzętami domowymi. Konie, psy i krowy dostawały jako pierwsze. W tym wypadku każde zwierzę dostawało oddzielne życzenia. Następnie koty, świnie i małe przeżuwacze (owce i kozy) a na końcu drób.
    Był najstarszy, zatem aby nikogo nie faworyzować, czekał aż wszyscy zaczną składać sobie wzajemnie życzenia.
    _________________
     



    Arystokratyczny Pętak

    Godność: Abigail
    Wiek: 7 lat
    Rasa: Upiorna Arystokratka
    Lubi: Puchate zwierzaczki i słodycze
    Nie lubi: Gorzkiego, jak ktoś komuś robi krzywde
    Wzrost / waga: 110cm/23kg
    Aktualny ubiór: http://i.imgur.com/tE7OczY.jpg
    Znaki szczególne: Malutkie, czerwone spiralne rogi
    Pod ręką: Pluszowy królik
    Broń: Uśmiech!
    Bestia: Magiczny Kapeluterek
    Nagrody: Zegarmistrzowski przysmak (1szt.), Prezentełko, Kula Pomocna, Kosmata Brosza
    Stan zdrowia: Zdarte kolanka i mały guz z tyłu głowy
    SPECJALNE: Pomoc Administracji
    Dołączyła: 05 Lut 2017
    Posty: 95
    Wysłany: 5 Styczeń 2018, 02:06     

    W końcu ktoś przyszedł! Abi aż podskoczyła na krześle, tak zapatrzyła się w to wszystko! Gdy miała zamknięte oczka, podczas czekania na resztę, wyobrażała sobie że płynie statkiem po niebie pełnym złotych gwiazd! Gdy otworzyła oczy, widziała to! Ona ubrana jak pirat, miała nawet papugę na ramieniu. Obok Lulu z piracką chustką na szyi! Był tam też Anomander w śmiesznych spodniach i takiej zabawnej czapce na głowie. Miał takiego fikuśnego wąsa i mówił tak dziwnie, a na ramieniu miał małpke! Był tam też pan doktor, stał za sterami statku i pykał fajkę! Z kajuty akurat wychodził pan Cierń, cały zaspany i w takiej długiej koszuli do spania. Wzniósł się w powietrze i krążył nad statkiem, rozsypujac za sobą pyłek. Pani Julka stała w orlim gnieździe i drzemała. Abi właśnie powiedziała głośne :arrrr w myślach i wtedy właśnie przyszedł pan doktor.
    Uśmiechnęła się szeroko i cała zaczerwieniła z emocji. Tak się cieszyła że to już!
    - Dziękuję Bardzo! Pan też bardzo ładnie wygląda! - mowila prawdę. Pan doktor ubral się bardzo ładnie i tak... Szykownie. To chyba dobre słówko. Poczula się jak prawdziwa dama z zamku gdy pan doktor ją niby pocałował w dłoń. Pokręciła szybko główką.
    - Każdy może być księciem i księżniczką! A pan Cierń mi dziś powiedział że on jest księciem. - majtała nogami w powietrzu, przyglądając się panu doktorowi. Obserwowała go bardzo uważnie póki nie przyszła pani Julia. Też wyglądała bardzo ładnie. Jak wróżka!
    - dziękuję! Pani też wygląda bardzo ładnie! - ochoczo wstała i pokazała bałwanki, gwiazdki, szyszki i resztę, którą zrobila z panią Alice. Opowiadała przy tym jak fajnie się je robiło z tą miłą panią. Gdy już kończyła przyszedł Anomander. Ale taki nie do końca jak on! Abi aż szczęka dosłownie opadła teraz wyglądał jak prawdziwy Dracula! Teraz wydawał się jeszcze większy! I taki zagadkowy. Jak smak lukrecji. Niby fuja a potem mniam! Wpatrywała się w niego, dużymi oczkami podczas gdy i on cmoknal ja w dłoń. Tylko teraz tak naprawdę. A jak uklęknął ti wyglądał jak.... Syrena! Przez ten płaszcz. Policzki się dziewczynce zaróżowiły od tych wszystkich emocji!
    - Dziękuję! Gdybym mogła to bym zrobiła film o Anomanderze draculi! Wyglądasz bardzo ładnie! - dziewczynka nie wiedziała że mężczyznom mówi się że są przystojni. No bo skąd? Nana raczej nie pozwalała by jakikolwiek pan się do niej zbliżał.
    Na wieść o tym ze tak będzie co roku, cała się rozpromieniła! Jak fajowo!
    Gdy przyszła kolej, wzięła swój opłatek. Odlamala kawałek by móc się później podzielić z Lulu i panem Cierniem. Na pewno będzie im miło!
    Nigdy nie składała życzeń nikomu prócz Nany, więc postanowiła dać już teraz laurki.
    Podeszła najpierw do Pani Julii. Wyciągnęła ku niej opłatek, ułamała kawałek jej i ją przytuliła. Następnie dała jej laurke, uśmiechając się przy tym cieplutko. Powtórzyła to też podchodząc do Anomandera i pana Doktora.
    Następnie obserwowała, czy im się spodobały.

    W laurce Pani Julii, było napisane :
    - W dniu urodzin Jezuska, chcę pani powiedzieć by się pani dużo uśmiechała! Na każdy smutek jest lekarstwo. Bu była pani zdrowiutka! (przy tylu pacjentach, to bardzo ważne!)
    Pięknych snów po których dzień jest lepsiejszy! Dużo dużo czekolady! I masy milusich zwierzątek. Tego Pani Życzy :
    Abigail (tu narysowała serduszko)


    W Laurce Anomandera:
    Dziś jest bardzo wyjątkowy wieczór! Pan Jezusek się dziś urodził! Dlatego chcę Anduś Ci życzyć byś zawsze był taki fajny! Poszukajmy kiedyś razem skarbu! Dziękuję bardzo za moją przyjaciółkę Lulu, będę jej strzegła (serduszko). Życzę Ci też byś spotykał fajnych ludzi! Dużo pyszności i byś był zawsze wyspany!
    Twoja Abiś!
    Ps. Bycie Draculom jest bardzo fajne!


    W Laurce Pana Doktora :
    Hej hej panie doktorku!
    Bardzo się cieszę że was poznałam! Jesteście tacy zabawni i mili!
    A pan jest najlepsiejszym doktorem! Życzę Panu duuużo uśmiechu i zdrowych pacjentów! Ładnych ubrań i wesołych przygód! By w Pana serduszku było dużo miłości!
    Życzy Abigail (tu rys. Króliczka)
    Ps. Bardzo lubię kolor Pana skóry. (serduszko) [/i]
    _________________
    #F078E2




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 5 Styczeń 2018, 03:04     

    Zachichotał gdy Abi powiedziała mu komplement i dodała swoją opinię na temat książąt i księżniczek.
    - Bez wątpienia ty jesteś księżniczką, Abiś. - powiedział i objął ją rękoma, stając za nią i przytulając swój policzek do boku jej główki - Pan Cierń to Arystokrata, tak samo jak ty, więc faktycznie może nazywać się księciem. - dodał - Mnie do księcia daleko. - zaśmiał się i puścił dziecko. Jeszcze go posądzą o pedofilię albo coś...
    Oglądał sobie w spokoju drzewko, przyglądając się każdej z oryginalnych bombek. Każda była różna, chyba były ręcznie malowane. Zachwyciły go też ozdoby który wykonała mała Upiorna. Najbardziej podobały mu się kapslowe bałwanki - Abi miała talent! On, Bane, widząc kapsle miał przed oczami tylko jedno. Butelki. A tam gdzie butelki, tam jest chlanie. A tam gdzie chlanie, jest przyjemne upojenie. A tam gdzie upojenie... Nie. Nie może teraz myśleć o nałogu bo od razu ma ochotę się napić. A przecież dzisiaj jest szczególny wieczór. Musi utrzymać fason do końca!
    Gdy usłyszał, że do pomieszczenia wchodzi kolejna osoba, spojrzał w tamtym kierunku i otworzył szerzej oczy ze zdumienia. Do Jadalni weszła Julia ale... wyglądała inaczej. Miała na sobie falbaniastą sukienkę i wyglądała w niej tak uroczo!
    Na jego twarzy pojawił się rumieniec i zrobiło mu się niebezpiecznie gorąco, dlatego odwrócił się na chwilę w stronę choinki by opanować ciało i umysł. Przecież nie wypada by zaczął sapać jak ostatni napaleniec. Nie przy dziecku i nie w czasie Wigilii!
    Spojrzał na swój zegarek ale zrobił to nie po to by sprawdzić godzinę, ale by zacząć myśleć o czymś innym.
    Tulka zaczepiła Abi by ta pokazała jej ozdoby, dlatego Bane przesunął się robiąc dziewczynom miejsce. To była też okazja by w spokoju ochłonął. Szkoda, że okazja nie zawsze daje się wykorzystać.
    Poczuł delikatne perfumy Julii i uniósł dłoń do ust. Udał, że chce się podrapać po podbródku. Cholera jasna, przecież jak tak dalej pójdzie, to on nie wytrzyma i zaciągnie ją do Kuchni. Wygoni te wszystkie Marionetki i... Bez przesady. Przecież nie zawsze myśli tylko o seksie. Nie jest przecież erotomanem. A może jest...?
    Jej oficjalny ton podziałał na niego jak zimny prysznic. Białowłosy wyprostował się opanowując mimikę twarzy i spojrzał na nią z góry, bo przecież był sporo wyższy.
    - Dobry wieczór, Julio. Wyglądasz przepięknie. - powiedział formalnie i podobnie jak w przypadku Abi, sięgnął po jej dłoń by tuż nad skórą złożyć pocałunek. Widok znajomej bransoletki sprawił, że zrobiło mu się jakoś tak cieplej na sercu.
    Puścił jej dłoń i wrócił do oglądania ozdób. Nie dane mu było jednak przypatrywać się im nieskończoność bo do sali wszedł... No właśnie. Nie Anomander. Nie poczciwy, nieco tajemniczy facet o włosach czarnych jak smoła i skórzastych, nietoperzowych skrzydłach. Nie Dyrektor Kliniki w Mieście Lalek. PRZYBYŁ PAN I WŁADCA. Bo inaczej nie można było w tej chwili go nazwać.
    Bane uśmiechnął się szczerząc zęby i przypatrując jak Gad płynie w ich stronę. Płaszcz powiewał za nim jak gdyby niewidzialna siła generowała specjalnie przeznaczony do tego wiatr.
    Założył ręce na piersi oglądając ten spektakl. Cholera, on, Bane, nigdy nie będzie wyglądał tak dostojnie. Nigdy nie będzie roztaczał takiego blasku. Nigdy nie będzie tak płynął i zarzucał łbem jak ten stary Gad. Normalnie jakby się urwał z jakiejś reklamy albo z wybiegu, na którym prezentował nową kolekcję "Splendor i Bogactwo, bitches".
    Ach, nie przepraszaj za spóźnienie, sukinsynu, przecież o to ci chodziło, czyż nie?
    Bane z miłym i szczerym uśmiechem podszedł do Dyrektora, poczekał aż ten przywita kobiety po czym uścisnął mu dłoń. Skinął mu przy tym głową z szacunkiem.
    Wszyscy zaczęli zajmować miejsca, dlatego Cyrkowiec również podszedł do stołu i stanął po prawicy Dyrektora. To on był w tym momencie najważniejszy, ale nie można zapominać, że Bane jest zaraz po nim w ich klinicznej hierarchii.
    Z lekkim uśmiechem na ustach wysłuchał przemówienia van Vyverna. Było mu bardzo miło i ciepło na sercu, sam nie wiedział jak nazwać to uczucie. Czy to jest właśnie ta magia świąt? Chwila była wzniosła i niosła ze sobą wzruszenie, ale przecież facet nie będzie ryczał na Wigilii. Dotąd święta były mu obce, z siostrą dawali sobie tylko prezenty i to by było na tyle. Jak to będzie obchodzić je co roku?
    Gdy dostał swój przydział opłatkowy, przez chwilę patrzył zakłopotany w mały arkusz. Co on ma z nim właściwie zrobić? Kiedyś chyba czytał o zwyczaju łamania się opłatkiem i składania sobie życzeń ale nigdy tego nie robił. Ten zwyczaj był mu znany tylko z książek i filmów.
    Ukradkiem spojrzał na Anomandera. Czarnowłosy odłamał część i odłożył na bok, pewnie by złożyć życzenia innym. Bane poszedł w jego ślady. Przypomniał sobie o Janie Sebastianie który zapewne siedzi teraz w piwnicach. Sam. Kuźwa, to musi być smutny widok.
    Nadeszła chwila składania życzeń. Do kogo podejść jako pierwszego? Nie zdążył wybrać, bo doskoczyła do niego Abi i wręczyła kartkę. Podarek był śliczny i przez chwilę Bane po prostu gapił się na wierzch i podziwiał dekoracje. W końcu otworzył ją i po przeczytaniu, zaśmiał się.
    Podbiegł do Abi i złapał ją na ręce. Zakręcił nią trzymając mocno w talii.
    - Dziękuję, Okruszku! - wykonał piruet - Wiesz? Mam na imię Bane. - dodał chichocząc i gdy w końcu postawił ją na ziemi, przykucnął i przytulił ją, zamykając w niedźwiedzim uścisku - Tobie życzę spełnienia marzeń, Abigail. I żebyś rosła zdrowiutka! - wstał i pogłaskał dziewczynkę.
    Następna w kolejności była Julia. Podszedł do niej i przez chwilę milczał z wyciągniętym w jej stronę opłatkiem. W końcu spojrzał jej głęboko w oczy i po prostu przytulił.
    - Życzę ci mądrych wyborów w życiu. - powiedział cicho - I rychłego dołączenia do naszego lekarskiego zespołu.
    Podziękował za jej życzenia, jakiekolwiek by nie były, po czym odwracając się szepnął jedno słowo "Przepraszam." Ale... czy faktycznie to zrobił? Nie wiadomo. Może to tylko złudzenie.
    Anomandera zostawił sobie na koniec, bo był najtrudniejszym w kolejce. To nie był czas i miejsce na wywlekanie brudów, na przepraszanie i jęczenie. Cyrkowiec musiał pokazać klasę. Nawet jeśli składał życzenia po raz pierwszy.
    Pewnym krokiem podszedł do wyższego mężczyzny i... pewność siebie uleciała gdy spojrzał w te jego lodowe oczy. Pozostał jednak uśmiechnięty. Ponownie wyciągnął dłoń by uścisnąć rękę Dyrektora i gdy to zrobili, Bane uściskał go i poklepał po plecach, uważając oczywiście na skrzydła.
    - Dziękuję... za wszystko co dla mnie do tego pory zrobiłeś i robisz. - powiedział - Życzę ci byś nie zboczył z obranej przez siebie ścieżki i pozostał w zgodzie ze samym sobą. - dodał, ale poczuł, że w gardle rośnie mu gula a oczy zaczynają mu się pocić dlatego puścił skrzydlatego i trzymając jedną dłoń na jego ramieniu, posłał mu szczery, szeroki uśmiech - No i zdrowia, Gadzie, zdrowia! - klepnął go. Połamali się opłatkami i wyglądało na to, że czas najwyższy by usiedli do stołów. Taka była kolejność?
    Bane obserwował resztę i naśladował ich ruchy. Jeśli zarządzono, że teraz usiądą do kolacji, zajął swoje miejsce. Jeśli uznano, że czas otworzyć prezenty, stanął na boku by zrobić miejsce paniom, które miały pierwszeństwo. Cały czas się uśmiechał i o dziwo był to uśmiech w stu procentach szczery.
    W duchu modlił się, by te święta nie były jego pierwszymi i ostatnimi.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 5 Styczeń 2018, 13:19     

    Uśmiechnęła się do dziewczynki - dziękuję - powiedziała i poszła za nią do choinki. Oglądała uważnie ozdoby, które Upiorna jej pokazywała - coś mnie tu kłamczysz. To na pewno nie Twoje, wyglądają jak kupione w sklepie - droczyła się z nią, przyglądając się choineczką. Po chwili jednak zaśmiała się i lekko ją poczochrała. Zrobiła to jednak tak, by nie zepsuć jej fryzurki - masz talent Abi - pochwaliła ją, z miłym uśmiechem na ustach.
    Zarumieniła się lekko na słowa Chirurga. Zastanowiło ją jednak czemu w jej przypadku udał pocałunek w dłoń. Przecież wiedział, że toleruje taką ilość jego śliny. To nie był jednak czas by dochodzić do tego - dziękuję, panu też do twarzy w tym stroju - odpowiedziała grzecznie.
    Odwróciła się w stronę drzwi, gdy do Jadalni wszedł Anomander. Jak zawsze musiał sprawiać największe wrażenie, w końcu był tutaj Panem i Władcą. Podziękowała mu również, gdy pochwalił jej strój i pochwaliła też jego wygląd. Robił wrażenie, ale jej wzrok i tak uciekał do zupełnie innego mężczyzny. Tak już miała. Odkąd trafiła do Krainy Luster, a może nawet dłużej, nie interesowała się tym czy ktoś jest przystojny lub czy się ładnie ubiera. Dyrektor robił wrażenie, ale nie na tyle wielkie, żeby się w niego wgapiać jak w obrazek. Przynajmniej jeśli chodzi o samą Julię. Wcześniej, była w szoku, bo nie widziała go w takiem wydaniu teraz chyba już do tego przywykła.
    Wysłuchała jego przemówienia, uśmiechając się delikatnie. Chciał świętować co roku? To nawet miłe, w szczególności iż mówił, że wcześniej nie świętowali z Banem. Ciekawe co tym razem go skłoniło do tego, żeby jednak zorganizować takie święta. Czyżby obecność małej Abi? Zerknęła na dziewczynkę, która wydawała się w niebo wzięta, słysząc ten pomysł. Ciekawe czy teraz będzie specjalnie co roku tutaj przychodzić by z nimi świętować, a może pokaże Cierniowi czym są święta, w końcu on na pewno nie znał tej tradycji.
    Wzięła swój opłatek i przyglądała się mu chwilę. Odłamała niewielki pasek dla dziewczynek. W końcu to one były jej teraz najbliższe, stanowiły jej jedyną rodzinę. A przynajmniej Tulka miała takie odczucie.
    Gdy Abi ją przytuliła, uśmiechnęła się ciepło i również złapała ją w objęcia - życzę Ci byś rosła zdrowo razem z Lulu i by dobrze Ci się żyło z Cierniem - powiedziała jej do ucha - i rozwijaj swój talent - mrugnęła do niej i ułamała kawałek jej opłatka. Obejrzała laurkę i uśmiechnęła się, czytając życzenia. Och gdyby mała wiedziała jak trudno jest się jej ostatnio szczerze uśmiechnąć. Takie życzenia na pewno się przydadzą, pytanie tylko czy się spełnią.
    Podeszła do Dyrektora, uśmiechając się miło - życzę panu przede wszystkim dużo zdrowia i cierpliwości, oraz braku wszelkich problemów i trosk - powiedziała. Podziękowała za jego życzenia i przełamała się opłatkiem. Nie umiała składać życzeń, ale starała się.
    Na koniec został Bane. Spojrzała na niego i również wyciągnęła opłatek. Gdy ją przytulił, przymknęła oczy i niepewnie się do niego wtuliła - ja Ci życzę zdrowia i rozwijania kariery. Jak najmniej stresów i byś dogadał się ze swoim Kuratorem - powiedziała cicho. Pozwoliła sobie wyjątkowo odezwać się do niego per Ty. Zaryzykowała i nim się od niego odsunęła, dała mu krótkiego całusa w polik. Opuściła na moment uszy słysząc jego przeprosiny. Nic nie odpowiedziała jednak. Były tak ciche, że nawet nie była pewna czy jej się nie zdawało, że to słyszy. Nie wiedziała jednak nawet jaki byłby powód by białowłosy ją przepraszał. Nie w tym momencie.
    Gdy już wszyscy się przełamali ruszyła do stołu. Nie siadała jednak, czekała, aż zrobią to pozostali.
    _________________

     



    Nocna Mgła

    Organizacja MORIA: Renegat
    Godność: Anomander van Vyvern
    Wiek: Z wyglądu 35 lat
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Zwierzęta, naukę, badania naukowe, toksykologię, kynologię, polowania
    Wzrost / waga: 198 cm / 89 kg
    Aktualny ubiór: Skórzane spodnie, kamizela i płaszcz z kapturem, czarna koszula, ciężkie buty, nagolenniki i karwasze ze stali.
    Zawód: Doktor nauk weterynaryjnych
    Pod ręką: Torba medyczna (apteczka), manierka z alkoholem, klepsydra, sztucer, nóż
    Broń: Nóż, sztucer Purdey kalibru 375 H&H z celownikiem Swarovski Z8i
    Nagrody: Prezentełko, Kula Pomocna, Cukrowe Berło
    Stan zdrowia: Zdrowy
    SPECJALNE: Moderator, Pomoc Administracji
    Dołączył: 12 Wrz 2016
    Posty: 221
    Wysłany: 6 Styczeń 2018, 04:56     

    Skrzydlaty nie pamiętał dokładnie kiedy po raz ostatni obchodził święta. W Krainie Luster tylko raz zrobił do tego przymiarkę, ale finalnie nic z tego nie wyszło, albowiem nie było z kim świętować. Tak to już zazwyczaj jest, że powrót do rodzinnych tradycji, w chwili gdy jesteś sam jak palec nie jest łatwy aby nie powiedzieć, że jest niemożliwy. Dlatego gdzieś wewnątrz swojego ludzko-gadziego „ja”, Anomander cieszył się, że w końcu ma z kim spędzać święta. Uśmiechnął się do swoich myśli i spojrzał na opłatek trzymany w dłoniach. I pomyśleć, że w jego kraju, pięknej słynącej z tulipanów i wiatraków Holandii, ten dziwny lecz piękny zwyczaj był całkowicie nieznany. Przejął go wiele lat temu od starego znajomego, który wywodził się z Litwy. Litwini i Polacy to jedyne narody, które dzielą się opłatkiem. Od Arūnas’a przejął też zwyczaj polegający na swojego rodzaju poście, to jest braku mięsa na wigilijnej wieczerzy. Aby powetować sobie tę stratę w pierwszy dzień świąt Anomanderowe stoły aż uginały się od wszelakiego rodzaju mięsiwa.
    Przyjął laurkę od Abi, przyklęknął i objął dziecko
    - Życzę Ci Abi, żebyś zawsze była zdrowa, silna i szczęśliwa. Żebyś z pogodą ducha i uśmiechem kroczyła przez życie będąc światłem dla wszystkich, których spotkasz na swej drodze. Życzę Ci, byś w nowym domu, znalazła szczęście, bezpieczeństwo, spokój, stabilność i miłość na jaką zasługujesz. Życzę Ci też, choć w zasadzie bardziej nam tu obecnym, byś odwiedzała nas w wolnych chwilach nawet gdy Ty będziesz już dorosła a my będziemy starzy. Pamiętaj, że zawsze czekamy na Ciebie z otwartymi ramionami choćby nie wiem co się działo. – powiedział obejmując dziewczynkę i całując ją w czubek głowy
    Następnie podzielił się z nią opłatkiem i zajrzał do laurki. Przez chwilę śledził wzrokiem rzadki dziecinnego pisma po czym uśmiechnął się i spojrzał na Abi - Skarbu kiedyś poszukamy, a co do ludzi, to ewidentnie mam szczęście bo spotkałem Ciebie. Jeśli chodzi o Lulu, to gdy już podrośnie nauczymy ją sztuczek i wielu fajnych umiejętności na przykład szukania różnych rzeczy czy przynoszenia do ręki rzuconych przedmiotów. Dziękuje Ci za tę laurkę, jest Przepiękna.
    Wstał i podszedł do Julii, która zmierzała w jego stronę.
    - Tobie Julio życzę przede wszystkim zdrowia, szczęścia i tego byś przestała tak się zamartwiać wszystkimi, nawet najdrobniejszymi, rzeczami. Życzę Ci byś zaczęła wierzyć w siebie równie gorąco jak ja i reszta wierzymy w Ciebie, byś kroczyła przez życie z uśmiechem jak przystało na młodą, piękną dziewczynę, która jesteś a także żebyś częściej niż łzami raczyła nas szczerym uśmiechem i żebyś rozwijała swoje pasje. Życzę Ci samych sukcesów, byś kiedyś została lepszym medykiem niż my wszyscy razem wzięci. Chciałbym, aby Twoja przyszłość nie miała ciemnych dni ani smutku, a gdyby coś się stało, to pamiętaj, że zawsze jestem przy Tobie.
    Powiedziawszy to podzielił się z Julią opłatkiem i podziękował za życzenia.
    Podszedł do Bane’a, przez chwilę patrzył mu w oczy aż w końcu wyciągnął dłoń i również go uściskał.
    - Tobie Bane, życzę byś kroczył przez życie jako osoba godna szacunku, dobra, rozważna, mądra i sprawiedliwa. Niech zdrowie i szczęście zawsze Ci sprzyjają. Życzę Ci, byś nigdy już nie popełnił błędów, które przyniosłyby Ci cierpienie i smutek. Życzę Ci byś nigdy nie ustawał w swoich staraniach o bycie najlepszym. Nie porzucaj ambicji i nie osiadaj nigdy na laurach. Zawsze pamiętaj o tym, że widzę i doceniam każdy Twój wysiłek, każde staranie czy choćby próbę. Życzę Ci, byś mógł mieć we mnie nie tylko mentora ale i wsparcie w każdej sekundzie swojego życia.
    Podzielił się z Banem opłatkiem i podziękował mu z uśmiechem za życzenia.
    Podszedł do stołu i odczekał chwilę, aż wszyscy złożą sobie życzenia. Gdy pozostali podeszli do stołu skrzydlaty dał znak przez dyskretne uniesienie dłoni.
    Niemal natychmiast po znaku, na stół zaczęły wjeżdżać potrawy.
    Pierwsze były przystawki.
    Na małych i większych talerzykach była cała gama ryb. Od kawałków śledzia w różnorakich sosach i pod pierzynkami, przez gravlax’a, faszerowanego karpia, suma i jesiotra, ryby wędzone takie jak węgorz, łosoś, makrela i sola aż po szczypce karbowe, krewetki, małże, przegrzebki z czosnkiem czy ostrygi. Do ryb podano kilka rodzajów świeżego, jeszcze ciepłego pieczywa.
    Od ilości przystawek aż uginał się stół, a to jeszcze nie było wszystko. W drugim rzucie na stół weszły różnorodne sałatki, marynowane grzyby, różnorodne sery i faszerowane pieczarki, ostre i słodkie papryczki oraz suszone pomidory. Ponownie uzupełniono pieczywo, jeśli tego zabrakło.
    - Przypominam, że aby szczęście trzymało się nas przez cały rok, trzeba spróbować wszystkich a przynajmniej dwunastu potraw z każdego rzutu. – powiedział skrzydlaty z uśmiechem nakładając sobie holenderskich serów. Cóż, lokalny patriotyzm zawsze w człowieku pozostaje.
    Do picia podano wina białe i czerwone w zależności od tego co kto nałożył na talerz, dbając o to, by wino odpowiadało najbardziej dominującemu elementowi na talerzu. Widząc że przy stole zasiada dziecko szybko pojawił się bezalkoholowy szampan w kieliszku, a także kompot z suszu i popularny brązowy, gazowany napój z Cola w dwuczłonowej nazwie.
    Gdy zjedzono przystawki a ułożenie sztućców wskazywało, na to że wszyscy mają już dość, te zostały sprzątnięte ze stołu i po krótkiej przerwie wniesiono danie główne. Na początku, w wielkiej wazie podano zupę grzybową, która przypominała bardziej krem z przetartych borowików i kilku podgrzybków niż standardową zupę. W drugiej wazie podano zupę, z której nazwą Anomander zawsze miał problemy. Czerwony, robiony z zakwaszonych czerwonych buraków „barščiai“ jak zwał go Stary Litwin Arūnas, podany został z pasztecikami, w których nadzienie stanowiły grzyby i uszkami – małymi pierożkami z nadzieniem grzybowym.
    Po zupach na stół podano kapustę z grzybami, podsmażane pierogi z kapustą, naleśniki z farszem grzybowym, myśliwski bigos z grzybami i jałowcem na czerwonym winie, smażonego, panierowanego karpia i inne ryby w wersji na ciepło a także ulubione danie Anomandera, całe kapelusze suszonych borowików, odpowiednio długo moczone i zasmażane w cienkim cieście. Skrzydlaty tak przepadał za tym daniem, że podano dodatkową, oddzielną michę w celu zaspokojenia ciekawości współbiesiadników, na temat tego cóż imć Anomander pałaszuje tak, że aż mu się uszy trzęsą.
    - Naprawdę, z ręką na sercu polecam kapelusze. Są przepyszne. – zachwalał Anomander z uśmiechem ładując na talerz kolejną porcję.
    Właśnie za to kochał las. Nie za zwierzynę czy jagody, ale za te borowiki, które mógł ususzyć na kaflowym piecu a na wigilię zajadać ze smakiem oddając się wielkiej orgii pasienia brzucha.
    Podczas obiadu śmiali się i rozmawiali. Niczym rodzina.
    Po zupach i daniach głównych wniesiono desery. Kluski z makiem, kutię, ciasta w tym stary dobry ontbijtkoek, pepernoten oraz speculaas a także placki wszelkiego rodzaju.
    Gdy atmosfera stała się przyjemnie rozleniwiła Anomander spojrzał na Abi i Julię.
    - Myślę, że oto nadeszła pora, na którą zawsze najbardziej czekałem jako małe dziecko. Czas by sprawdzić i rozdać pomiędzy nas to, co przyniósł i położył nam Św. Mikołaj pod tą jakże pięknie przybraną choinką. – puścił oko do obu siedzących młodych dam i głośno zaklaskał w ręce. Nie wiadomo czy był to jakiś „tajemny” znak czy też zwykła radość starego dziada, który wcale na starego nie wyglądał.
    To, że Abi pójdzie rozdawać prezenty było niemal pewne. W końcu, które dziecko tego nie lubi? Zastanawiał się jednak, czy Julia weźmie w tym udział. Z jego punktu widzenia była jeszcze dzieckiem. Pisklakiem którego trzeba chronić przed złem tego świata.
    Anomander uśmiechał się do swoich myśli. Jego dzieci też lubiły rozdawać prezenty a on, jak każdy rodzic, z radością obserwował wyraz buzi swoich pociech gdy trafiły na kartkę z napisem „Dla .. tu podać imię dziecka … od św. Mikołaja”. Anomander by kultywować tę tradycję na każdej ze swoich paczek napisał taki właśnie tekst.
    Niewielka lecz dość długa paczka z napisem „Dla Abi od św. Mikołaja” skrywała w sobie nietypową lecz w pełni użytkową szpadę , której głownie wykonano ze skutych naprzemiennie warstw stali miękkiej i twardej tworząc damast o strukturze podobnej do słoi drewna . Rękojeść broni była wykonana z czystego kryształu zaś jelec ze specjalnie kształtowanego szkła, które dzięki domieszkom i hartowaniu było twarde niemal jak stal. Na końcu kosza osłaniającego rękę użytkownika zamontowano błękitny szlifowany i toczony element w odcieniu podobnym do łuski, którą ma Anomander w postaci gada. Przy bliższych oględzinach da się na nim zobaczyć delikatne linie podobne do morskich fal. Na małej kartce wewnątrz paczki, ładnym kaligrafowanym pismem napisano krótki liścik „Każdy, kto rusza po skarb powinien mieć swoją szpadę. Ta ma w sobie smoczą duszę. Obyś nigdy nie musiała jej użyć.”
    Duża paczka z napisem „Dla Julii od św. Mikołaja” kryła w sobie poskładaną końską uprząż wraz z lekkim siodłem wykonaną z czarnej, grubej i mocnej skóry wzmocnionej ćwiekami. Przy jednym z pasów przypięto skórzany kuferek, w którym można było nosić utensylia medyczne i dokumenty. Do drugiego pasa przymocowano pochwę na broń białą. W zestawie znajdowały się jeszcze dwie dziwne, dość długie tuleje, które sądząc po wycięciu nakładało się na łęk siodła i zwisały przy końskich bokach niedaleko szyi. Ich przeznaczenie szybko się wyjaśniło, gdyż koło nich, owinięte w nawoskowany papier leżały dwa puffery z zamkiem kłowym oraz cztery klucze do tych zamków. W paczce również była karteczka napisana tym samym charakterem pisma „Nawet najlepszy i najpiękniejszy rząd bez dobrego, dzielnego i silnego konia jest bezwartościowy. Dbaj o niego i kochaj bo wart jest tego.”
    Jakby na potwierdzenie słów zapisanych na kartce, zza okna Kliniki, dało się słyszeć głośne rżenie i parsknięcie. Chwilę później, przed oknem pod okiem koniuszego, dumnym krokiem przedefilował niemniej dumny, rosły, ładnie umięśniony, bułany ogier. Z ruchów zwierzęcia emanowała siła, witalność i pewność siebie. Ogier, zapewne dość młody sądząc z werwy z jaką przedefilował, aż rwał się do biegu, który można by określić mianem lotu bez skrzydeł. Ogier, jakby wiedząc, że jest obserwowany przez okno bez specjalnej zachęty wyskoczył wysoko w górę z czterech kopyt i wyprostował tylne nogi wykonując kapriolę, jeden z najtrudniejszych manewrów szkoły nad ziemią. Następnie stanął dęba i zamłócił w powietrzu potężnymi kopytami wykonując pesadę, po czym ponownie przedefilował pod oknem wysoko podnosząc nogi.
    Anomander uśmiechnął się dyskretnie pod nosem. Ten co go układał miał rację, ten koń był idealnie wyszkolony i wart każdego srebrnika.
    Podłużna paczka średniej wielkości z napisem „Dla Bane’a od św. Mikołaja” kryła w sobie dwulufowy sztucer typu expres . Broń sygnowana była znakiem Purdey’a i synów co świadczyło o tym, że jest to broń najwyższej klasy robiona na zamówienie. Broń schowana była w skórzanym futerale obok którego leżała kasetka z przyrządami do czyszczenia, zapakowana luneta Swarovski Z8i z możliwością nastawy 2,3–18 x 56 razem z montażem i pięć paczek amunicji po 20 sztuk w paczce. Broń miała kaliber .375 H&H i wystarczała by powalić każde ze zwierząt z Wielkiej Afrykańskiej Piątki i prawdopodobnie wszystkie bestie w Krainie Luster. W paczce, tak jak w poprzednich, była jeszcze kartka z napisem „Fajnie jest, gdy ojciec i syn polują razem na grubego zwierza. Przed Tobą nauka gry na rogu.” Jakby na potwierdzenie tych słów, pod pokrowcem z bronią leżała mała zielona walizeczka, a w niej róg myśliwski z dopiskiem „Jak polować to wyłącznie z klasą”.
    Anomander siedział i uśmiechał się nie wiedzieć czemu, w końcu to święty Mikołaj przynosi prezenty, prawda?
    A że robi to rękoma skrzydlatego jegomościa o błękitnych oczach to już nie jego wina.
    _________________
     



    Arystokratyczny Pętak

    Godność: Abigail
    Wiek: 7 lat
    Rasa: Upiorna Arystokratka
    Lubi: Puchate zwierzaczki i słodycze
    Nie lubi: Gorzkiego, jak ktoś komuś robi krzywde
    Wzrost / waga: 110cm/23kg
    Aktualny ubiór: http://i.imgur.com/tE7OczY.jpg
    Znaki szczególne: Malutkie, czerwone spiralne rogi
    Pod ręką: Pluszowy królik
    Broń: Uśmiech!
    Bestia: Magiczny Kapeluterek
    Nagrody: Zegarmistrzowski przysmak (1szt.), Prezentełko, Kula Pomocna, Kosmata Brosza
    Stan zdrowia: Zdarte kolanka i mały guz z tyłu głowy
    SPECJALNE: Pomoc Administracji
    Dołączyła: 05 Lut 2017
    Posty: 95
    Wysłany: 6 Styczeń 2018, 21:08     

    Gdy Pan doktor, przytulił swój polik do jej polika, uśmiechnęła się i pogłaskała go po drugim, by po chwili powiedzieć, bardzo pewnym głosikiem:
    – Każdy kto ma dobro w serduszku jest księciem i księżniczką.-wyszczerzyła przy tym ząbki, w bardzo szerokim uśmiechu.
    Zmarszczyła nosek, pokazując język pani Julii. Wyczuła mimowolnie że ta się z nią droczy. Talent? Możliwe, lubi robić takie rzeczy! Minka trochę jej zrzedła, gdy dziewczynka usłyszała chłód w słowach dorosłych. Tak nie powinno być, a już tym bardziej nie w taki dzień. W urodziny Jezuska, wszystkie konflikty powinny iść sio. To idealny czas na pogodzenie się! W zeszłą wigilię Abi pogodziła się z Mathiew, który zawsze ciągnął ją za włosy. Bolało ją to więc się przestała do niego odzywać! Przyszedł w Wigilię do niej i przeprosił i było już dobrze!
    Podziękowała ładnie, Pani Julii za życzenia. Będzie rozwijać,fajnie jest umieć jeszcze więcej i ładniej! Spojrzała na Lulu która już połowę kości pożarła. Ta wyczuwając na sobie wzrok, zamerdała ogonem, odgryzając ścięgno. Dziewczynka parsknęła śmiechem. Lulu jest przeurocza!Uwielbiała przytulaski, więc ani trochę nie protestowała podnoszeniu. W duchu miała nadzieje że uda jej się pomóc Panu Cierniowi gdy już z nim zamieszka. Pomodli się dziś przed snem za to!
    Gdy Anomander ją przytulił, dziewczynka poklepała go po wielgachnych plecach. Widziała że panowie tak robią jak się przytulają, więc pomyślała że tak to się robi. Buziak w czółko wywołał u malutkie szkliste oczka. Kiwnęła główką, przyjmując życzonka.
    - Obiecuje że będę was odwiedzać co roku! Razem z Lulu i może nawet z Panem Cierniem -cmoknęła Andusia w policzek i podbiegła do pana doktorka.
    Roześmiała się wesoło gdy wziął ją na ręce i zrobił karuzelę. Jak fajnie!
    -Bane- powtórzyła. Zastanowiła się chwilkę po czym z radością w oczach powiedziała:
    - Kojarzysz mi się z króliczkiem. Kocham króliczki - jemu też dała cmoka w polik.
    Przyglądała się, jak reszta składa sobie życzonka. Było jej tak cieplusio w środku. Podeszła do Lulu i ułamała dla niej kawałek opłatka.
    - Życzę Ci przyjaciółko byś była zdrowa i byśmy się dużo bawiły! I byś miała dużo pysznych kości i byś urosła wieeelgachna- pocałowała ją w łepek, za co dostała soczyste liźnięcie w policzek. Pogłaskała pieska i usiadła przy stole.
    Na stół przyniesiono masę jedzonka! W życiu nie widziała takiej ilości naraz! Aż dziewczynce dosłownie szczęka opadła. Tyle rybek i innych pyszności! Słysząc co mówi Anduś, brewki podniosła jeszcze wyżej. 12? Przecież to ogromna ilość! Pęknie jak balonik! Przygryzła wargę w zamyśleniu. Da radę! Zje mniejsze porcję, przecież niegrzecznie byłoby nie zjeść 12. Zanim jednak zaczęła jeść odmówiła modlitwę.
    - Wszystkiego Najlepszego Jezusku! Chciałabym CI podziękować za wszystko co się działo przez rok! I za wszystkich ludzi których poznałam! Panie Boże proszę byś opiekował się nadal mamusią i Naną. Dziękuje za to całe jedzenie i inne dobroci! Proszę byś nas wszystkich otoczył opieką. Amen.- dopiero wtedy nałożyła sobie czegoś co stało najbliżej niej. Był to faszerowany karp. Nałożyła go sobie troszkę i wzięła kromkę chlebka. Było bardzo pyszne! Gdy zjadła, nałożyła sobie ostre papryczki i ser. Połączenie idealne! Majtała nogami pod stołem, takie to było dobre! Nalała sobie też kompotu który był bardzo fajny w smaku. Zjadła też trochę którejś sałatki, ale ta niezbyt jej zasmakowała. Nie pokazała tego jednak po sobie. Obserwowała dorosłych i widząc że dziwnie układają swoje sztućce, zrobiła tak samo. Opowiedziała im historyjkę o pewnym ubogim panu co rozdawał innym biednym to co miał. Co prawda zabierał to innym którzy byli bogaci, co było bardzo nieładne.
    Niestety. Abiś nigdy nie lubiła grzybków. Żadnych, dlatego gdy zabrali poprzednie jedzonko i dali następne, nalała sobie czerwonej zupki. Była dziwna w smaku...ale dobra! I to na tyle że jej sobie jeszcze dolała,nałożyła sobie również pierożków z kapustką i panierowaną rybkę. Czuła że nie zje już więcej. Jednak nie chciała się poddać. Podliczyła w myślach ile zjadła, 1..3..7. Westchnęła. Zostało jej jeszcze zjeść 5 potraw! Gdzie ona to pomieści? Na jej buźkę wstąpił lekki rumieniec ale nałożyła sobie jeszcze po kawałku dwóch innych rybek i ten dziwny kapelusz którego tak zachwalał Anduś. Tak jak rybki zjadła ze smakiem tak, gdy poczuła smak grzybka...lewo zmusiła się by połknąć. Blee. Mimo to się uśmiechała. Nie zjadła go jednak do końca. Nie da rady!Nałożyła sobie troszeńkę bigosu, wygrzebując z niego ukradkiem grzyby. Był również bardzo dobry! Jeszcze tylko 2! Napiła się trochę brązowego napoju. W jakim dużym szoku była, czując jak dziwnie musuje w buzi! Była tym tak zachwycona że wypiła całą szklankę! Poczuła dziwne łaskotki w brzuchu i nagle… odbiło jej się. Na szczęście cichutko. Ale byłoby niegrzecznie głośno beknąć… Nana mówiła że tak robią ostatnie prosiaki, a Abi nie chciała być prosiakiem. Zjadła kolejne dwa kawałki całkiem innych rybek. Już nawet nie poczuła smaku, taka była pełna! Oparła się z westchnieniem o opacie krzesła. Umiera! Na pewno umiera! Z przejedzenia! Ale zjadła całe 12! Będzie miała szczęście w nowym roku!
    Słysząc o prezentach, spojrzała w kierunku choinki. Trzeba będzie wstać… na jej buzie wstąpiła uparta minka. Da radę! W końcu dzięki ruchowi jedzonko się w brzusiu lepiej układa!
    Wstała więc od stołu i brała prezenty od Pani Julki która była teraz Liskiem! Widać było zachwyt w oczkach dziewczynki. Kochała wszystkie zwierzątka. Rozdała więc wszystkim prezenty. Nawet ona dostała prezenty! Aż ją paluszki swędziały by zajrzeć do środka! Na jednych był napis od Mikołaja dla… Te najbardziej ją ciekawiły. Ciekawe jaki jest ten pan Mikołaj. Musi być bardzo miły skoro rozdaje prezenty innym! Rozdała też złote prezenty i takie kolorowe. Gdy wszyscy już dostali to co dla nich było, usiadła na ziemi i otworzyła najpierw ten od Mikołaja. W środku był miecz? Nie wiedziała co to, nigdy nie widziała czegoś takiego. Było bardzo cieniutkie i piękne. Zobaczyła karteczkę z bardzo ładnym napisem. Dostała szpadę! I to z duszą smoka! Jej ustka ułożyły się w kształt literki „o”. Ale fajnie! Nie umiała nic z tym robić ale w tym żyje smoczek! Trzeba się nim zając! Aż pisnęła z podekscytowania!
    - Jakie to piękne! Dziękuję Mikołaju!- powiedziała głośno, delikatnie gładząc szpadę. Będzie o nią dbała, równie dobrze jak o Lulu! Jej oczy się całe iskrzyły.
    _________________
    #F078E2




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 6 Styczeń 2018, 23:44     

    Abi była taka słodka, że ciężko było jej nie pokochać. Bane wierzył, że dziewczynka szybko zdobędzie kochającą rodzinę. Podobno ma zamieszkać u tego całego Aerona Vaele tylko czy ten Upiorny będzie dobrym Opiekunem? Czas pokaże. Pewnie Abi wpadnie do Kliniki kilka razy, nie tyle na kontrolę co by ich odwiedzić. Nie zaszkodzi ją wtedy dyskretnie sprawdzić, czy aby nie ma jakichś siniaków czy śladów po biciu. Nie zasługiwała na los ofiary. Julia wiedziała co to znaczy być bitą i wykorzystywaną... nie może być więcej dzieci w ten sposób traktowanych!
    Pomyślał człowiek, który zgwałcił prawdopodobnie nieletnią. He he.
    Mała rogata nawet nie wiedziała jak bardzo się myliła, mówiąc o dobroci. Zestawienie jej z tytułem może i szło w parze, ale Bane absolutnie nie zaliczał się do osób dobrych. Nigdy nie śmiał tak o sobie pomyśleć. Dobrze mu było ze swoją neutralnością przechylającą się w stronę zła. Czasami. Tylko czasami przechylającą się.
    Fajnie tak było wirować z Abi na rękach. Dziecko miało w sobie tyle czystej energii której zazdrościł jej stary Cyrkowiec. Gdyby mógł, pokręcił by nią jeszcze trochę ale nie może ryzykować otumanienia jej. Jeszcze jej się w główce zakręci i co?
    Zaśmiał się gdy porównała go do królika. On i uszaste stworzenie? Ciekawe porównanie. Mężczyzna uśmiechnął się nieco zakłopotany bo przed oczami stanął mu jeden obraz.
    Szybko odgonił głupie myśli. W królika jeszcze się nie zmieniał! Trzeba będzie sprawdzić jak czuje się w takim ciele. A może przy okazji zaskoczy małą Upiorną swoją przemianą? Ale to już po kolacji.
    Abi kochała króliczki? Cudownie! Prezent zapewne jej się spodoba, bo Cyrkowiec kupił jej właśnie królisia. Dużego królisia. Ogromnego. Większego od niej.
    Cmoknęła go czego absolutnie się nie spodziewał i początkowo zesztywniał na całym ciele. Cholera, miała kontakt z jego skórą... Ale potem przypomniał sobie, że było to tylko przelotne cmoknięcie. Może ją zapieką usta, to wszystko. Bane przecież się dokładnie wyszorował, no i szczękę miał oklepaną płynem po goleniu, który powinien neutralizować w jakimś stopniu odczyn jego skóry.
    Życzenia Tulki były bardzo miłe. Proste, ale z serca. Uśmiechnął się do niej ciepło i uściskał ją, a gdy i ona go cmoknęła, pochylił się i zrobił to samo. Nie mógł pozwolić sobie na okazywanie większej czułości przy dziecku i Dyrektorze, dlatego zdecydował się na ten niezobowiązujący, ale ciepły gest. Odchodząc, przeprosił. Za co? Cóż. Chyba za wszystko. A może przeprosił za to co jeszcze nie nastąpiło, a co nastąpi? Cholera go tam wie.
    Życzenia Anomandera były... głębokie. Początkowo Chirurg uśmiechał się serdecznie, wysłuchując tego co miał do powiedzenia Gad, ale z każdym następnym zdaniem rosła mu gula w gardle, aż ostatecznie zapociły mu się oczy a usta drżały. Uciekł wzrokiem i udając, że coś go zaswędziało między brwiami, otarł błąkające się łzy. Van Vyvern to wiedział jak dowalić prosto w serce.
    Białowłosy uściskał go mocno, dziękując za życzenia. Miał tak ściśnięte gardło, że ciężko było mu teraz gadać, ale nie mógł nie dziękować. Zwłaszcza, że ostatnio bardzo skrzywdził Dyrektora... wszystkich skrzywdził a jednak pozostali mu życzliwi.
    Siadając do stołu przecierał oczy, ale zapytany co mu jest, wytłumaczył, że nadmiar kolorów które on postrzega inaczej wali mu w oczy jak światła halogenów. Kłamczuszek.
    Modlitwa Abi była rozczulająca. Bane nie wierzył w Boga, ale potrafił docenić piękną modlitwę. By dziewczynka nie poczuła się sama, również złożył ręce i wypowiedział "Amen" gdy nadeszła na to pora. Jeśli mała na niego spojrzała, puścił jej oczko i uśmiechnął się łagodnie.
    Przyszedł czas na pałaszowanie. Bane jeszcze nigdy nie widział w Klinice tylu potraw na raz. Sam nie wiedział za co się zabrać. Ryba? Ta czerwona zupa? A może... Tak! Grzyby!
    Uwielbiał je. W Anglii nie było zwyczaju jedzenie grzybów bo Brytyjczycy nie potrafią docenić bogactwa jakie daje im las. Smak borowików poznał gdy pewnego razu na kolację zaprosiła go pewna Polka, której zoperował ładnie zniszczony nos. Pamiętał ten przypadek. Kobieta nie była ładna, nie była też chętna więc gdy zaprosiła go do siebie, był zaskoczony. Ale pojechał i okazało się, że dojrzała pani mieszka sama i czuje się samotna ale w tym... zdrowym sensie. Po prostu chciała z kimś spędzić wieczór na miłej rozmowie. Podała wtedy dania składające się prawie w całości z grzybów, jej kuchnia była typowo domowa i przepyszna. Bane nigdy więcej nie jadł już tak wyśmienitego jedzenia, przygotowanego z takim uczuciem. No i wtedy tak polubił grzyby!
    Nie wypadało obżerać się jak świnia, chociaż mężczyzna miał ogromną ochotę. Jadł kulturalnie, próbował każdej potrawy. Skrzywił się upijając dziwny napar z suszonych owoców, ale nie marudził. Cieszył się cudowną, rodzinną atmosferą.
    Zachichotał widząc reakcję Abi na Colę i dolał jej więcej. Niech dziecko pije ile chce, dzisiaj jest święto!
    O dziwo sam też częściej sięgał po napoje bezalkoholowe, pijąc wino tylko wtedy gdy wypadało. Nie chciał spędzać Wigilii na upijaniu się, nawet jeśli fizycznie nie jest w stanie się schlać. Chciał by ten dzień pozostał do końca dniem wyjątkowym!
    Nareszcie nadszedł czas odpakowania prezentów! Aż podskoczył na siedzisku z ekscytacji, chociaż prawdę mówiąc było mu ciężko z przejedzenia. Na usta wystąpił uśmiech a oczy zaczęły mu błyszczeć jak u dzieciaka, gdy Abi zaczęła rozdawać prezenty. Wstał szybko i pomógł jej z tymi największymi, bo przecież maluchy nie powinny dźwigać.
    Nie mógł się doczekać reakcji na rzeczy które on im kupił. Dla Upiornej udało mu się zdobyć ogromną maskotkę, która spokojnie mogła służyć jako materac. Był to ogromny, szary królik, wielkości dorosłego człowieka, z różowym noskiem i ślicznymi ślepkami. Wyglądał uroczo i od razu skojarzył mu się z dziewczynką, gdy zobaczył go na wystawie sklepowej. Abi będzie mogła się do niego przytulać, gdy będzie sama w domu. Może z nim spać, o ile jej go ktoś wniesie do łóżka.
    Do prezentu dołączona była karteczka z napisem: "Abyś zawsze miała się do kogo przytulić, Promyczku."
    Dla Tulki przewidział trzy zestawy piór którymi dziewczyna będzie mogła zarówno pisać jak i rysować. Wiedział, że do rysunków używa się nie tylko kredek i ołówków, dlatego też zdobył te trzy skrzyneczki, skrywające naprawdę dobry sprzęt. Na prezent Tulki składało się więc pudełko z pięknym piórem, pudełko z przeróżnymi tuszami oraz pudełko z pozostałymi przydatnymi przedmiotami. Była też karteczka głosząca: "Szlifuj swój talent byś pewnego dnia zadziwiła nas wszystkich swoimi obrazami i projektami, Me Serce." Ostatnie słowa były niewielkie, dyskretne.
    Prezent dla Anomandera był ciężki jak sam Diabeł dlatego Bane sam podał go Dyrektorowi. Jego reakcji obawiał się jak cholera. Czy białowłosy nie przesadził? Cóż, to się okaże.
    Skrzydlaty miał dostać zestaw pełnej zbroi wykonanej z piekielnie twardej stali, opalizującej miejscami na niebiesko. Hełm miał wielki grzebień, który prezentował się wyjątkowo dostojnie i jak na standardy Krainy Luster wyjątkowo strojnie ale nie dziwacznie. Bane tak dobierał sprzęt by inni mieszkańcy nie wzięli jego Mentora za kretyna.
    Zbroja miała jedną bardzo ciekawą właściwość. Pierwsza osoba która ją zmierzy, mogła liczyć na to, że materiał z której została wykonana, zapamiętywał kształty ciała swojego właściciela. To ją personalizowało, dlatego Bane nie musiał się martwić o dobór rozmiaru. Żelastwo z pewnością będzie pasowało na dość muskularnego Anomandera jak nic!
    Dla Alice również kupił mały upominek ale ten miała charakter bardziej symboliczny i humorystyczny, wybrał bowiem naszyjnik z zapisem kardiografu, na którym jubiler ułożył maleńkie kryształki i dodał złote serduszko obok.
    Jan Sebastian też coś dostanie ale... Bane nie układał tego po choinką. Wręczy mu to osobiście.
    Do każdego prezentu dodał po niewielkiej, srebrnej skrzyneczce, dla mężczyzn w wersji klasycznej, dla kobiet z bogatszym zdobieniem, w gwiazdki. Każda skrzyneczka miała na wierzchu wygrawerowane imię nowego posiadacza a wewnątrz skrywała pozytywkę. Po otwarciu wieczka, niewielka figurka z białego srebra przedstawiająca tańczącą parę prostowała się i zaczynała wirować z wolna. Pozytywka była wyposażona w mały kurek, a spodzie, którym się ją nakręcało, a po wyjęciu platformy z figurką można było dokopać się do serca i specjalnego schowka w którym było kilka dodatkowych zapisów muzycznych. Każdy mógł więc dobrać sobie melodię, miał do wyboru aż pięć utworków!
    - Kiedyś... ktoś kogo nie potrafiłem wtedy docenić powiedział mi, że w święta muzyka pozytywki brzmi inaczej. Czuć w niej magię. - wyjaśnił spokojnie Bane, przywołując na usta łagodny uśmiech - Powiedziała mi wtedy, że warto więc obdarować w święta bliskie sercu osoby pozytywką. By i one poczuły tą magię.
    Zarumienił się mocno na twarzy i umilkł. Ale nie na długo, bo przyszedł czas by rozpakował swoje prezenty.
    Zamarł widząc, że dostał... strzelbę i róg. Nie bardzo wiedział co powiedzieć, mimo, że podejrzewał od kogo ten prezent. Spojrzał na Anomandera z wyrazem zaskoczenia, ale przeniósł od razu wzrok na karteczkę która leżała z prezentami. Uniósł ją wyżej by ją odczytać.
    Wyrzucił z siebie coś, co tak naprawdę było wypuszczeniem powietrza połączonym ze szlochem. Zrobiło mu się tak ciepło na sercu i jednocześnie poczuł ogromną gorycz. Podniósł oczy na Anomandera ale nie wytrzymał więcej i wstając od stołu przeprosił.
    Odszedł na bok i z dala od oczu innych biesiadników poryczał się jak baba. Wszyscy dali mu takie wspaniałe prezenty, napisali takie ciepłe słowa... Byli tacy kochani a on jest takim sukinsynem! Borze, jakie to smutne!
    Dotknął kieszeni spodni i gdy wyczuł prezent dla Jaśka, rozbeczał się ponownie.
    Jasio siedzi sam w Piwnicy! To też takie smutne! Jest sam! A powinien być tu, z nimi wszystkimi! No i gdzie Alice? Przecież też tworzy Rodzinę Kliniki?
    Otarł twarz i doprowadził się do porządku, chociaż było ciężko. Wrócił do nich z zaczerwienionymi oczyma i unikał spojrzeń, bo dalej chciało mu się wyć. Musiał jednak wytrzymać, pokazać klasę. Nie może pokazywać, że jest wrażliwy bo jeszcze Anomander go wyśmieje a Abi zmartwi się, bo pomyśli, że białowłosemu nie podobają się prezenty.
    Westchnął siadając na swoim miejscu i oglądając jeszcze raz wszystko co dostał. Zarówno kartkę od Upiornej jak i prezent od Tulki i strzelbę. Nie ważne, że nie potrafił się tym posługiwać! Te słowa zapisane na kartce w prezencie od Dyrektora...
    No nie wytrzyma. Za dużo. A jeszcze jak sobie pomyślał, że to może jego ostatnie święta...
    Znowu przeprosił i pognał do Kuchni. Nie zważając na to, że pełna jest Marionetek ponownie się rozbeczał. ZA WIELE!
    Wyszedł pod chwili i z klasą usiadł przy stole. Przywołał na usta uśmiech i z błyszczącymi oczyma przyciągnął do siebie wszystkie prezenty. Zrobił minę typu "My Precious" Golluma i zaśmiał się. Straszliwie to wszystko mu się podobało! Ale nie patrzył na kartkę od Gada. Nie da się wyprowadzić z równowagi! Nie ma opcji!
    A może jednak... przeczyta ją sobie jeszcze raz? Tak dla pokrzepienia serca, przecież Anomander napisał tam takie miłe słowa... NIE! Bo się znowu rozbeczy i zostanie okrzyknięty już nie tylko Królem Dramatu i Spadania ze Schodów, ale też i Beksą Roku.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 7 Styczeń 2018, 02:37     

    Słuchała uważnie życzeń Dyrektora i ... zrobiło jej się głupio. Nigdy nie składała życzeń, poza jakimiś krótkimi wymianami zdań, bo tak trzeba. Zarumieniła się delikatnie i spuściła wzrok zakłopotana. Podziękowała jednak grzecznie i przełamała się z Anomanderem opłatkiem. Może jednak mogła się tutaj poczuć jak w domu? Może jednak nie będzie aż taka samotna...to dopiero się okaże. Ale przyszłość zaczynała nabierać kolorów. Pojawiła się mała iskierka nadziei, która kilka dni temu zniknęła, miała wrażenie, że bezpowrotnie.
    Jej serce zadrżało miło, gdy Bane również ofiarował jej buziaka w polik. Niby nic, ale dla niej znaczyło naprawdę wiele. Może jednak uda im się pogodzić. Czyżby faktycznie magia Świąt istniała? Ten Świat był napędzany przez magię, więc może i tutaj trochę zadziałała? Nagle uśmiechanie się, stało się odrobinę łatwiejsze.
    Zasiadła do stołu razem z pozostałymi osobami. Gdy zaczęto przynosić potrawy, otworzyła tylko szeroko oczy. Znała zwyczaj, że powinno się spróbować każdej potrawy, jednak tutaj nie widziała nawet zup...czyżby to wszystko było przystawką. Spojrzała ukradkiem na Dyrektora. Widać było, że naprawdę zależało mu na tym, by kolacja wypadłą jak najlepiej.
    Zerknęła na Abi, gdy ta zaczęła się modlić. Uśmiechnęła się delikatnie i sama złożyła ręce i gdy modlitwa się skończyła sama powiedziała Amen i zabrała się za nakładanie jedzenia. Skupiła się głównie na rybach i później sałatkach. Grzyby omijała szerokim łukiem. Może i była teraz po części liskiem, ale nadal ich nienawidziła i prawdę mówiąc średnio trawiła. Nałożyła sobie trochę karpia i ze dwa rodzaje śledzi. I jadła za wiele. Ostatnio miała zbyt ściśnięty żołądek i nawet zwykłe małe śniadanie z trudem przechodziło jej przez gardło. Teraz musiała tego zmieścić o wiele wiele więcej.
    Przy odpowiednich daniach skosztowała trochę wina, ale nie wiele. Jakby nie patrzeć jeszcze nie była pełnoletnia, ale chyba odrobina jej nie zaszkodzi. Głównie jednak popijała dania napojami bezalkoholowymi. Było by trochę niezręcznie gdyby się okazało, że ma bardzo słabą głowę. Nie znała swoich granic i wolała ich nie sprawdzać, dlatego ograniczyła się do minimum. Ot tak dla smaczku.
    Z zup wybrała tę czerwoną. Dobrała do tego uszka. Również były z grzybami, jednak je dało się połknąć w taki sposób, że przynajmniej nie czuła smaku. No sam smak zupy też to trochę zakrywał. Przy następnych daniach niestety ominięcie grzybów nie było tak proste. Przełknęła więc delikatnie ślinę i zjadła trochę z prawie każdej potrawy. Nie chciała by Anomanderowi było przykro, dlatego też nie pokazywała, że nie przepada za grzybami. Raz na jakiś czas może przecież zjeść czegoś czego nie lubi.
    W trakcie jedzenia nie odzywała się za wiele, wysłuchała jednak uważnie opowieści Abi. Uśmiechała się przy tym delikatnie.
    Gdy już wszyscy pojedli, miała wrażenie, że zaraz pęknie. Spojrzała na dziewczynkę, gdy przyszła pora na prezenty - pomogę Ci - powiedziała i szybko się zmieniła. Brzuch jej ciążył i był okrąglutki, ale nie przeszkadzało jej to. Widziała jak Abi jest zachwycona tym, że Julia się zmieniła. Wypychała noskiem lub łapkami prezenty, oczywiście te, które były mniejsze i nie na tyle ciężkie by nie dała sobie z nimi w tej postaci rady. Chodziło jednak głównie o to by dziewczynka nie musiała wchodzić całkiem pod choinkę, liskowi jednak było o wiele prościej. Cały czas jednak obserwowała Lulu, czy ta czasem nie zapragnie zrobić sobie małego polowanka. Wolała tego uniknąć zarówno teraz jak i w przyszłości.
    Od Tulki były najmniejsze prezenty. Były jednak raczej praktyczne. Największy prezent był przeznaczony dla Abi. Były to szaliko-czapko-rękawiczki z uszkami króliczka. Idealne na zimowe dni. Dodatkowo w jej paczuszce była zabawka dla Lulu i smakołyki oraz pudełko z nadziewanymi bezikami o różnych smakach. Widziała, że mała lubi słodycze, więc postanowiła się podzielić.
    W drugim, lekko podłużnym pudełku znajdowało się eleganckie granatowe wieczne pióro, z wygrawerowanym błękitnym smokiem oraz czarną stalówką. Prezent przeznaczony był dla Dyrektora. Następne zaadresowane było do Ordynatora. W środku znajdowały srebrne spinki do mankietów. Bane zawsze uwielbiał dobrze wyglądać, więc uznała, że będą do niego pasować. W końcu był lekarzem i potrzebował zaufania pacjentów. Ostatnia paczuszka była przeznaczona dla Alice i zawierała delikatną, filigranową, srebrną broszkę, przedstawiającą kwiat położony na liściu. Oczko kwiatu zrobione było z szafiru. Uznała, że będzie pasować do błękitnej sukienki Marionetki.
    Gdy prezenty zostały rozdane, zabrała się za otwieranie swoich. Zaczęła od największego. Spojrzała zaskoczona na skórzaną uprząż i siodło, a następnie na znajdującą się obok broń. Nigdy nie posługiwała się żadną, więc spoglądała na nią trochę niepewnie. Przeczytała liścik, który był dołączony do prezentu, przekrzywiając lekko głowę, gdy usłyszała rżenie konia zza okna. Spojrzała w tamtym kierunku i zerwała się na równe nogi. Podbiegła do okna i przykleiła się do szyby. Patrzyła szeroko otwartymi oczami na pięknego ogiera. Ale...jak to? Spojrzała na Dyrektora z niedowierzaniem. Szukała w jego oczach potwierdzenia, że to naprawdę dla niej. Domyślała się, że to on był tym Mikołajem. Najchętniej otworzyłaby okno i pobiegła się przywitać w ogierem, ale musiała się powstrzymać.
    Wróciła pod choinkę w lekkim szoku. Tego naprawdę się nie spodziewała. Otrząsnęła się lekko dopiero, słysząc podziękowania Abi. Uśmiechnęła się. Cierń będzie miał chociaż co z nią robić, na pewno uprze się, że chce ją uczyć posługiwać się szpadą, na tym się znał, a nie na lalkach czy makijażu. Anomander naprawdę ułatwił mu zadanie.
    Otworzyła drugi prezent i przeczytała liścik. Jej oczy lekko się zalśniły i spojrzała ukradkiem na Bane'a. Może jednak nie była dla niego tylko dzieckiem. Obejrzała zawartość pudeł. Tak dawno nie rysowała tuszem. Wyciągnęła piękne pióro i sprawdziła jak się je trzyma. Nagle zerknęła na dziewczynkę i połaskotała ją za uchem po czym zachichotała i schowała wszystko na swoje miejsce. Obejrzała też piękną pozytywkę, uśmiechając się delikatnie. Podziękowała głośno Mikołajowi, bo to przecież od niego, prawda?
    Zerknęła zdziwiona na ostatnie, ładnie zdobione pudełko, zawiązane wstążką. Sięgnęła po nie, bo zauważyła karteczkę ze swoim imieniem. Delikatnie zdjęła ją i przeczytała. Była w szoku. Tego to już w ogóle się nie spodziewała. Szybko otworzyła pudełko i znalazła parę eleganckich, czarnych rękawiczek. Były uniwersalne, pasowały na każdą z rąk. Sięgały prawie łokcia i przy nim ozdobione były srebrnym haftem. Były zrobione z delikatnej, cieniutkiej skórki. Przeczytała wiadomość, która mówiła, że są wykonywane na zamówienie i można w nich spokojnie pracować, myć ręce bez obaw, ze przeniesie się jakieś brudy czy bakterie. Do tego były na tyle cienkie, że mogła na nie założyć rękawiczki lekarskie. Widać aktor, bo to właśnie od niego dostała ten prezent, wiedział, że dziewczyna nie prędko będzie chciała się pochwalić malunkiem na nadgarstku. Podziękowała mu w myślach i schowała rękawiczki. Nie miała potrzeby by je teraz przymierzać.
    Gdy już wszyscy odpakowali swoje prezenty, ułożyła swoje paczki na kupkę i wstała. Siodło pewnie pójdzie do stajni, a reszta do niej do pokoju. Uśmiechnęła się do jednej z Marionetek i skinęła jej delikatnie głową. Ta odpowiedziała tym samym gestem i wyszła. Tulka za to spojrzała na pozostałych zebranych - W związku z tym, że jest to nasza pierwsza wspólna Wigilia, przygotowałam razem z Marionetkami małą niespodziankę - zaczęła trochę niepewnie, a w międzyczasie Marionetki przyniosły dla dziewczyn ciepłe buty i dla każdego kurtki, rękawiczki, szaliki. Abi oczywiście mogła ubrać to co dostała od ... Mikołaja - niespodzianka czeka na nas przed Kliniką, więc jak tylko wszyscy będą ciepło ubrani to zapraszam na Dziedziniec - powiedziała z uśmiechem i sama przebrała sandałki na ciepłe kozaki. Na górze narzuciła płaszcza podszyty futerkiem, a na szyi zawinęła mięciutki szalik. Ręce schowała w skórzanych rękawiczkach obszytych futerkiem.
    Gdy wszyscy byli już gotowi, ruszyła przodem, by zaprowadzić ich w miejsce przygotowania niespodzianki.

    ZT x4
    _________________

    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  
    Szybka odpowiedź

    Użytkownik: 
               

    Wygaśnie za Dni
     
     



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,18 sekundy. Zapytań do SQL: 10