• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Miasto Lalek » Klinika » Sala operacyjna
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 9 Luty 2018, 16:09     

    Skinął głową na zgodę. Pokaże jej malunek, czemu nie. Lubił chwalić się ciałem, ciężko wypracowanymi muskułami. Zawsze uważał się za męskiego a jego sprężyste, wyćwiczone ciało tylko to potwierdzało. Na piersi nawet rysował się nieśmiały cień włosów. Atrybut potwierdzający męskość.
    Był zdenerwowany. Rozglądał się na boki, próbując przyzwyczaić do pomieszczenia i wszystkich mebli. Zapamiętywał układ. Wszystko było tutaj takie zimne i sterylne... Tłumaczył sobie w głowie, że przecież nie stanie się nic złego. Problemem było to, że w sali znajdowały się metalowe przedmioty ale najwyżej będzie musiał się mocno ograniczać. Może narkoza podziała szybko i odleci bez niekontrolowanego wybuchu mocy. Nie chciał nikomu robić krzywdy.
    - Tak powiedzieli o mnie lekarze? - uniósł brew i uśmiechnął się, udało jej się odwrócić jej uwagę - Cóż, nie pomylili się wiele. Mam ponad 500 lat. - zachichotał - I cieszę się, że wyglądam na młodego. - wyszczerzył zęby - Fajnie wiedzieć, że macie o mnie tutaj tak dobre zdanie.
    Na próbę położył się na stole, przyciskając plecy do zimnego blatu. Po chwili jednak wrócił do siadu, bo leżąc czuł się jeszcze gorzej. Nie pomagało mu to w walce ze stresem.
    Jej pióro było puchate i miłe w dotyku, uśmiechnął się więc na pieszczotę. Widać było, że przejęła się jego stanem. To sprawiło, że postanowił postarać się lepiej by ukryć emocje. Westchnął i rozluźnił mięśnie karku, kręcąc głową na boki. Ile jeszcze przyjdzie im czekać? Zniecierpliwienie dawało o sobie znać.
    - Motyw cierni towarzyszy mi prawie przez całe życie. - powiedział patrząc jej w oczy - Można powiedzieć, że przyzwyczaiłem się przez te wszystkie stulecia. Ciernie podobają mi się i pasują do mnie. Myślę więc, że postawię właśnie na nie. - stwierdził, uśmiechając się lekko.
    Jej pomysł był absurdalny i mężczyzna bardzo się starał, by nie parsknąć śmiechem. Gdy skończyła mówić, zamknął ją w niedźwiedzim uścisku i zaśmiał się wesoło. Przytulił ją do siebie.
    Fakt, był tulaśny ale to kwestia tego, że zabieg zbliżał się wielkimi krokami a on chciał ukryć zdenerwowanie.
    Przystawił usta do jej szyi i wypuścił przez nie powietrze, prychając w jej skórę. Ot, taka pieszczota po jaką rodzeństwo często sięga, zwłaszcza starszy brat w stosunku do siostrzyczki.
    Zaśmiał się puszczając ją. Nie chciał jej udusić.
    - Masz rację, cukierki, króliczek i inne zwierzątka będą wyglądały wyjątkowo męsko! - puścił jej oczko - Jak znajdę odpowiedniego artystę, poproszę o taki wzór! Ale koniecznie w kolorach różu i seledynu. To kolory twardziela!
    Poprawił się na stole, prawie zapominając o strachu. Tulka naprawdę potrafiła zająć się pacjentem, nawet jeśli wydawało jej się że nic specjalnego nie robi.
    _________________
     



    Nocna Mgła

    Organizacja MORIA: Renegat
    Godność: Anomander van Vyvern
    Wiek: Z wyglądu 35 lat
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Zwierzęta, naukę, badania naukowe, toksykologię, kynologię, polowania
    Wzrost / waga: 198 cm / 89 kg
    Aktualny ubiór: Skórzane spodnie, kamizela i płaszcz z kapturem, czarna koszula, ciężkie buty, nagolenniki i karwasze ze stali.
    Zawód: Doktor nauk weterynaryjnych
    Pod ręką: Torba medyczna (apteczka), manierka z alkoholem, klepsydra, sztucer, nóż
    Broń: Nóż, sztucer Purdey kalibru 375 H&H z celownikiem Swarovski Z8i
    Nagrody: Prezentełko, Kula Pomocna, Cukrowe Berło
    Stan zdrowia: Zdrowy
    SPECJALNE: Moderator, Pomoc Administracji
    Dołączył: 12 Wrz 2016
    Posty: 221
    Wysłany: 9 Luty 2018, 23:30     

    - Na twardzielu każdy kolor wygląda godnie. – powiedział Anomander wchodząc do sali operacyjnej.
    Wszedł krokiem pewnym i sprężystym niczym Król do własnego Zamku.
    Z całej rozmowy, która zapewne miała miejsce, skrzydlaty usłyszał tylko ostatnie zdanie wypowiadane przez Aerona.
    - Witaj Aeronie, dzień dobry Julio – przywitał się z zebranymi w pomieszczeniu. Nieco dziwiło go, że Bane jeszcze nie przyszedł ale pewnie trening mu się przeciągnął i musiał się umyć - Julio, rozumiem, że pacjent został już przygotowany do zabiegu? Aeronie, za chwilę dostaniesz środek nasenny po którym, stracisz świadomość. Gdy się obudzisz, będzie już po wszystkim.
    Podszedł do regału i kluczykiem otworzył szafkę.
    Ze środka wyjął ostatnią partię implantów.
    Jedne postanowił wszczepić siostrze Julii, co ta raczyła potraktować w dość osobliwy sposób, a drugie, teraz Aeronowi. Trzeciej partii już nie miał. Będzie musiał poprosić Jana Sebastiana by ten, gdy będzie w Świecie Ludzi, nabył ze dwa zestawy. Potrzebny też będzie gaz do narkozy i zapas leków w tym morfiny. Cholera, zapasy mają to do siebie że z nieznanych powodów uwielbiają isę kończyć, ale cóż, tak to już jest gdy prowadzi się Klinikę w takim miejscu jak Kraina Luster. Wszystkiego brakuje.
    Ta Klinika to prawie jak zabawa w prowadzenie szpitala w kraju trzeciego świata, gdzie coś co powinno być powszechnie dostępne jest pewnego rodzaju rarytasem. Ponadto lokalne władze wcale nie ułatwiają niesienia pomocy. Cóż, ciężka jest misja medyka.
    Anomander co raz częściej myślał o tym, by wykonywać niektóre z elementów u lokalnych wytwórców z metali szlachetnych. Każdy orze jak może, a proces produkcji lokalnej wychodził taniej niż dokonywanie takiego partyzanckiego importu.
    Trzymając w dłoni pudełko z implantami podszedł do pacjenta.
    - To są implanty, którymi scalę Twoje żebra i odbarczę rdzeń kręgowy. Są wykonane z tytanu. Tytan to taki pioruńsko twardy metal, na który nie działają magnesy. Zatem nie da się go kontrolować tak jak zwykłej stali. Mam nadzieję, że rozumiesz o co mi chodzi? Za chwilę dam Ci je do rąk żebyś mógł je dokładnie obejrzeć. Tylko nie otwieraj ich jeszcze.– mówił powoli i poważnie. Starał się by wszystko co powie dotarło do pacjenta - Gdy będziesz spał, przez nacięcie na plecach połączę połamane elementy i zamocuję za pomocą małych śrub. W związku ze złamaniem przy kręgu i powstaniem przepukliny będę musiał odbarczyć uciskany rdzeń. W tamtym miejscu umocuję implant na którym ułożymy wycięty fragment. Podczas leczenia którego dokona Julia i Bane, czyli ordynator i chirurg, który będzie mi asystował, kość się zrośnie a kręgosłup będzie jak nowy. Przypuszczam, że jutro całkowicie zapomnisz o tym, że coś cię bolało.
    Swoją wypowiedź zakończył uśmiechem i podał Aeronowi woreczek z implantami.
    W chwili gdy Aeron oglądał i być może badał implanty swoją mocą, Anomander poszedł umyć ręce i przygotować się do operacji.
    Założył rękawiczki, wyszedł z umywalni i przysunął do stołu aparat z butlami gazowymi.
    - Julio idź proszę umyć ręce i przygotować się do zabiegu. Przygotuj też proszę kroplówkę.
    Gdy Julia poszła przygotować się do zabiegu Anomander podszedł do stołu na którym położył Ciernia.
    - Jesteś gotowy do zabiegu? Masz może jakieś pytania? – zapytał Anomander który chciał się upewnić że Aeron nie będzie się stresował.
    Nie miał ochoty na latające narzędzia, zwłaszcza, że w sali będzie poza nim Jego Personel. Ponadto nie uśmiechała mu się perspektywa ponownej sesji tortur psychicznych.
    _________________




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 10 Luty 2018, 11:41     

    Do sali operacyjnej wlazł jak do siebie. Pewnym, sprężystym krokiem i wcale nie dbając o dyskrecję. Westchnął widząc, że przyszedł jako ostatni, ale oprócz tego, specjalnie go to nie obeszło.
    - Witam. - powiedział do wszystkich i najpierw podszedł do Dyrektora. Uścisnął mu dłoń z lekkim uśmiechem.
    Prawie zapomniał, że kolor jego skóry, włosów i oczu jest zmieniony. Przypomniał sobie o tym gdy spojrzał na swoją rękę. Zdrowa, zarumieniona jak u normalnego Człowieka.
    Uśmiechnął się szerzej i spojrzał Anomanderowi w oczy. Jego własne były w tej chwili w kolorze lazuru, koloru cieplejszego od chłodnego błękitu van Vyverna o kilka tonów.
    Następnie podał rękę Julii, do niej też uśmiechając się wesoło.
    Gdy przyszła kolej na Pacjenta, najpierw spojrzał na niego z odległości. Taksował go wzrokiem przez dobrą chwilę, oceniając stan. Rogaty facet wcale nie wyglądał na obłożnie chorego czy połamanego, dlaczego więc tyle wokół niego szumu? Ach, pewnie dlatego, że jest cholernym Arystokratą a oni lubią jak się wokół nich biega.
    Cóż, trafił na złego Chirurga, Bane nie będzie mu usługiwał. A już na pewno nie będzie się z nim przyjaźnił, odwali robotę i tyle.
    Nie pasowało mu to, że Julia siedziała tak blisko półnagiego Upiornego. Wyglądali, jakby przed chwilą rozmawiali i chichrali się w najlepsze.
    Bane zmrużył oczy przyglądając się oczom mężczyzny. Wcale nie wyglądał na przyjaźnie nastawionego. Podszedł i westchnął, jakby kosztowało go to naprawdę sporo wysiłku.
    - Bane Blackburn, Ordynator i Chirurg. - powiedział i sięgnął po zdjęcia rogatego. Znał je, ale mimo wszystko jeszcze raz spojrzał, tym razem podnosząc je tylko pod światło. Przez chwilę patrzył na zdjęcia po czym przeniósł wzrok znudzonych oczu na sylwetkę Arystokraty.
    - Zaiste... Gdyby nie magia przepełniająca Krainę Luster, nie byłby pan w stanie chodzić. - powiedział chłodno - A jedynym zadaniem, jakie mielibyśmy jako Lekarze, byłoby humanitarne zakończenie pana życia. - uśmiechnął się samymi kącikami ust - Czyli dobicie. - położył zdjęcia na jednej z wolnych szafek - Jakie szczęście, że jesteśmy, gdzie jesteśmy. - uśmiechnął się słodko i przeniósł wzrok na implanty które tamten trzymał.
    Ledwo zauważalnie zmarszczył brew po czym powoli spojrzał na Anomandera. Czyli dzisiaj znowu będą zakładać to ustrojstwo? Dobrze, nie ma problemu, tylko dobrze by było gdyby Upiorniś za to później zapłacił. Implanty nie rosną na drzewach.
    Nie czekając na innych, poszedł do umywalni by przygotować się do zabiegu. Tam przebrał się, zapiął brązową grzywę uśmiechając się do odbicia w lustrze i umył dokładnie ręce. Czuł zakwasy po wczorajszym i dzisiejszym treningu, ale nie był na tyle obolały, by wymigiwać się od operacji. Prawdę mówiąc nie mógł się jej doczekać, może pośpiewają? O ile stan Rogacza nie jest aż tak poważny, że będzie trzeba operować w ciszy.
    Wyszedł z rękoma w górze i poprosił Dyrektora o pomoc. Jako pierwszy był gotowy do zabiegu dlatego stanął na boku i zajął się oglądaniem ciała Pacjenta. Był bardzo ładnie zbudowany ale miał na plecach brzydkie blizny. Z odległości Bane nie mógł ocenić ich stanu faktycznego, zrobi to gdy tamten pójdzie lulu. Trzeba będzie je dotknąć i jeśli będzie możliwość, usunąć. Szpeciły go tylko no i niszczyły misternie wykonany tatuaż. Róża otoczona cierniami? Hmm. Pewnie miała jakieś znaczenie.
    Facet chyba się stresował, bo nie wyglądał na zadowolonego z tego gdzie jest. Rozglądał się czujnie na wszystkie strony. Złośliwa część Cyrkowca nakazała mu teraz odkryć jeden ze stołów na którym leżą skalpele i piły, ale... cholera, bez przesady. Nie chodzi o to by Arystokrata padł na zawał.
    Chirurg podszedł bliżej i uśmiechnął się do niego krzywo, chociaż intencje miał dobre.
    - Proszę się nie bać. Zadbamy o to, by zabieg był w pełni bezbolesny. - powiedział - Za kilka godzin obudzi się pan jak nowo narodzony. - dodał i wskazał na Dyrektora, Julię i w końcu na siebie - Trafił pan na naprawdę świetny zespół.
    Cofnął się o krok i poczekał aż pozostali przygotują się do działania. Miał asystować, dlatego jego działanie zależało od poleceń van Vyverna. Dlatego też czekał cierpliwie, nie marudząc.
    _________________




    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 10 Luty 2018, 12:32     

    - Dzień dobry. - rozpromienił się gdy do sali wszedł Anomander. Polubił go i nie miało to związku z tym co mu uczynił. Mężczyzna był po prostu rozsądny i używał mózgu w prawidłowy sposób. Udostępnił mu też Bibliotekę, za co Upiorny był ogromnie wdzięczny.
    Słowa Dyrektora, chociaż chłodne, dodały mu odwagi. Bał się bo nie wiedział jak będzie wyglądał zabieg, ale jeżeli van Vyvern zapewniał go, że wszystko będzie w porządku, nie mógł mu nie zaufać.
    Gdy dostał do ręki worki z dziwnym żelastwem, uniósł zainteresowany jedną brew. Dyrektor od razu pospieszył z wyjaśnieniami, za co Upiorny skinął mu w podziękowaniu głową. Od razu spróbował użyć na tych elementach mocy i... faktycznie. Przedmioty ani drgnęły. Zwiększył więc moc do tego stopnia, że zadrżały metalowe wózki i narzędzia na nich ustawione, ale nie implanty. Ciekawe.
    Postanowił, że po wszystkim wypyta Anomandera o ten dziwny metal.
    Uśmiechnął się do niego nieśmiało, gdy mężczyzna skończył mówić. Aż tak było widać, że się stresuje? No trudno, to chyba normalne. Był długowiecznym Upiornym Arystokratą, ale przecież nie posiadał tak rozległej wiedzy, by wiedzieć jak wygląda operacja według standardów Świata Ludzi.
    - Właściwie mam wiele pytań i prawie wszystkie dotyczą wiedzy jaką zdobyłem dzięki udostępnieniu mi książek. Za co oczywiście serdecznie dziękuję. - powiedział grzecznie - Ale poczekam z tym na bardziej odpowiedni moment.
    Nagle do sali wszedł jeszcze jeden mężczyzna. Na pierwszy rzut oka wyglądał przyjaźnie i całkiem przyjemnie. Miał ładne, brązowe włosy i przepiękne oczy. Thorn zawsze zwracał uwagę na oczy, dlatego to na nich skupił swój wzrok.
    Mina Lekarza mówiła jednak coś zupełnie innego. Niby odezwał się zwyczajnie, chłodno ale biła od niego arogancja. Zwłaszcza, gdy tak krzywo się uśmiechał.
    Upiorny wciągnął powietrze słysząc słowa mężczyzny. Zmarszczył brwi. Jeśli Ordynator chciał tym pokazać jaką ma władzę... źle trafił.
    - Lord Aeron Vaele. - powiedział nie podając mu ręki, prostując się nieco na stole - Wiem, co oznacza 'humanitarne zakończenie życia'. Proszę mi wierzyć, spotkałem się z tym częściej niż pan. - odgryzł się spokojnym głosem i zmrużył oczy. Tak, ten facet był arogancki.
    Oddał implanty Dyrektorowi i na jego prośbę ułożył się na stole. I właśnie wtedy poczuł nową, świeżą falę strachu. Panował nad sobą i oprócz jego miny w pokoju nie zmieniło się nic, ale nie zmieniało to faktu że się bał.
    Spojrzał na Anomandera, potem na Julię i doktora Blackburn'a by w końcu zacisnąć mocno oczy. Zacisnął też pięści, chcąc ukryć drżenie rąk. Starał się oddychać powoli.
    - Miejmy to już za sobą. - powiedział nie kierując słów do nikogo konkretnego. Niepotrzebnie się odezwał, bo głos też zdradzał zdenerwowanie.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 10 Luty 2018, 13:01     

    - Dzień dobry panie Dyrektorze - przywitała się grzecznie i zarumieniła delikatnie. Nie wiedziała ile słyszał z ich rozmowy, ale z jego zachowania wynikało, że chyba tylko końcówkę, przynajmniej miała taką nadzieję. Uspokoiła oddech po tym jak Cierń znów postanowił udowodnić ile ma siły w łapach i jeszcze ją rozbawić. Ale przynajmniej się trochę rozluźnił, a to był dobry znak. Może nie będzie jakiś większych problemów.
    Skinęła Dyrektorowi głową na znak, że Pacjent jest już gotowy do zabiegu. Zerknęła na niego, gdy ten podał Cierniowi implanty i zaczął wyjaśniać jak będzie wyglądał zabieg. Może to też go trochę uspokoi, gdy nie będzie to taka niewiadoma. Sama wolała nie poruszać tego tematu. Anomander o wiele lepiej wiedział jak to wygląda i co sam będzie z Pacjentem robił, więc lepiej, żeby to on wyjaśniał takie rzeczy. Tulka była tylko pielęgniarką, więc wolała się nie wychylać na pole, które do niej nie należało.
    Gdy do Sali wszedł Bane, odwróciła się i otworzyła szerzej oczy. Przyglądała się mu trochę nieufnie i pierwszym odruchem gdy do niej podszedł było delikatne cofnięcie się. Głos się jednak zgadzał. Przeanalizowała jego wygląd i faktycznie rysy twarzy się zgadzały, tak samo jak blizny na oku i szyi. To musiał być on. Przywitała się więc z nim grzecznie i delikatnie uśmiechnęła. Zastanawiała się jednak co on ze sobą zrobił. Mógł się przefarbować i nałożyć sobie makijaż, ale nie zrobiłby tego aż tak perfekcyjnie. Dodatkowo trudno byłoby mu ukryć kolor swoich źrenic. Potem będzie musiała go o to wypytać. Nie skomentowała jedna jego wyglądu w żaden sposób. To nie był czas, ani miejsce na coś takiego.
    Zmarszczyła brwi, słysząc komentarz Chirurga. Tyle się męczyła, żeby uspokoić Upiornego, a teraz ten Idiota chce to wszystko zniszczyć? Dziękujemy bardzo za szanowanie czyjejś pracy! Zirytował ją tym i to bardzo. Tym swoim aroganckim zachowaniem. Już nawet nie chodziło o to, że Cierń był Upiornym Arystokratą, ale był też żyjącą istotą i przede wszystkim był starszy od Cyrkowca, więc należał mu się jakiś szacunek. Już wystarczyło, że Julia go obraziła na sam początek.
    Przytuliła mocniej do siebie skrzydła, gdy nagle wszystkie metalowe elementy się zatrzęsły. Szybko przeniosła wzrok na Aeona, ale na szczęście tylko sprawdzał implant. Już się wystraszyła, że zaczyna się aż tak stresować.
    Gdy lekarze już się przygotowali sama poszła do umywalni i porządnie umyła ręce. Spojrzała na swoją rękawiczkę, nie będąc pewna czy ma ją zdejmować, ale nie chciała pokazywać jeszcze tego co ma na nadgarstku, nie była na to gotowa. Zaryzykowała więc i założyła lekarską rękawiczkę na nią.
    Wyszła i zanim jeszcze zajęła się przygotowaniem kroplówki, podeszła do Ciernia, widząc, że ten już leży na stole. Zaciskał powieki oraz pięści. Pilnował się, a powinien się choć trochę rozluźnić. Sięgnęła więc po chustę, którą dostała od Alice i spojrzała na Upiornego - panie Vaele, proszę podnieść na chwilę głowę - poprosiła go uprzejmie. Jeśli na nią spojrzał, posłała mu pokrzepiający uśmiech. Sprawnie zawiązała chustę na jego oczach, by mógł chociaż nie przejmować się tym, że kogoś złapie w swoje tortury. Odetchnęła cichutko i zabrała się za przygotowywanie kroplówek. Nie podpinała ich jednak. Chyba lepiej, żeby najpierw mógł spokojnie zasnąć, w szczególności, że teraz dodatkowo nie widział co się dzieje naokoło niego.
    _________________

     



    Nocna Mgła

    Organizacja MORIA: Renegat
    Godność: Anomander van Vyvern
    Wiek: Z wyglądu 35 lat
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Zwierzęta, naukę, badania naukowe, toksykologię, kynologię, polowania
    Wzrost / waga: 198 cm / 89 kg
    Aktualny ubiór: Skórzane spodnie, kamizela i płaszcz z kapturem, czarna koszula, ciężkie buty, nagolenniki i karwasze ze stali.
    Zawód: Doktor nauk weterynaryjnych
    Pod ręką: Torba medyczna (apteczka), manierka z alkoholem, klepsydra, sztucer, nóż
    Broń: Nóż, sztucer Purdey kalibru 375 H&H z celownikiem Swarovski Z8i
    Nagrody: Prezentełko, Kula Pomocna, Cukrowe Berło
    Stan zdrowia: Zdrowy
    SPECJALNE: Moderator, Pomoc Administracji
    Dołączył: 12 Wrz 2016
    Posty: 221
    Wysłany: 17 Luty 2018, 03:02     

    - I to podobno ja się zmieniłem … – powiedział skrzydlaty unosząc kącik warg w uśmiechu i ściskając rękę Bane’a - Czyżby kompleks wieku średniego?
    Nowy Bane wyglądał ciekawie. Przez chwilę myślał, czy jest to efekt działania jakiegoś przedmiotu, podobnego do tej lagi, którą znalazł w pokoju, a która zamieniała różne rzeczy w słodycze. Przez chwilę zastanawiał się nad tym czy i Bane dostał coś podobnego, ale stwierdził że zapyta się go po obiedzie.
    Zaczął koncentrować się na zabiegu.
    To miała być kolejna operacja żeber w ciągu ostatnich kilku dni. Jeszcze chwila i zaczną popadać w rutynę.
    Słysząc, że Aeron nie ma pytań odnośnie operacji podszedł do butli z gazem i zdjął z nich maskę, którą następnie założył na twarz pacjenta.
    - Połóż się proszę na brzuchu i oddychaj głęboko. Licz głośno od stu do zera i nie przejmuj się tym, że w pewnej chwili odpłyniesz myślami gdzieś daleko. – powiedział zakładając mu maskę
    Wszyscy umyli ręce i przygotowali się do zabiegu.
    - No Bane, wybieraj repertuar – powiedział przygotowując sobie stanowisko pracy w tym implanty, młotki, piły, wiertarki i gwoździe do łączenia żeber.
    - Gdy skończymy operować będę miał prośbę Bane. Chodzi o usunięcie blizn które są pod tatuażem na plecach. – przeniósł wzrok na Julię - Julio, gdy skończymy operację, zajmij się proszę tatuażem na plecach pacjenta i jego odnowieniem.
    Powiedziawszy to wykonał pierwsze cięcie.
    Operacja przebiegała szybko i sprawnie. Cóż, mieli już wprawę. Czynności były analogiczne jak w przypadku siostry Julii. Przeciąć, połączyć, przytwierdzić, usztywnić, zaleczyć.
    W między czasie śpiewali sobie piosenki, które proponował Bane.
    - Jako że zbliżamy się do końca operacji, pora na Dschinghis Khan’a
    – obwieściwszy to zaczął podawać rytm i śpiewać.
    Gdy tylko ostatnie żebro zostało połączone poprosił Bane’a i Julię by zajęli się zaleczaniem pacjenta.
    Ustąpił miejsca Bane’owi. Teraz on asystował.
    - Jako że teraz ja asystuję to ja wybieram repertuar. Uwaga, zaczynamy od Makareny i No milk today . Następne w kolejce są: Eurythmicsowy Sweet dreams, My Rifle, My Pony and Me , Barbi girl oraz Afric Simone i jego Hafanana . Program oficjalny zamknie La gaviota, której pewnie nie znacie i Don’t worry, be happy . Jako przedostatnia miała być stara, pocieszna „Katiusza”, ale ze względu na nowy image Bane’a będzie Sex bomb . Ostatnią piosenkę dedykujemy Julii i będzie to What does the fox say . No to zaczynamy … .
    Powiedziawszy to zaczął nucić pierwsze takty makareny.
    _________________




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 17 Luty 2018, 14:49     

    Rogaty facet był tak zestresowany, że nawet nie podjął słownej walki. I dobrze, nie o to teraz chodziło. Bane trochę przesadził, ale niestety tak to już jest, jak nagle kompleksy znikają. A tak było w wypadku Chirurga gdy zmienił swoje kolory. Gdy wreszcie wyglądał normalnie.
    Przygotował się do zabiegu widząc jak pozostali na niego patrzą. Uśmiechnął się do Anomandera niewinnie, udając, że nie wie co się stało.
    - Sam wiesz jak to jest, stary druhu. - powiedział i klepnął go w ramię przyjaźnie. To Gad zaczął tą całą zabawę w zmiany, obciął swoje długie, charakterystyczne włosy i ogólnie wyglądał o wiele lepiej. Bane nie może? Dostał cudeńko zmieniające kolory więc nawet nie musiał się specjalnie wysilać. Jak wygodnie.
    Zastanowiło go, dlaczego Julia nie odezwała się ani słowem. Widział, że mu się przygląda i zauważył irytację gdy zaczepił Lorda Wielkie Rogi, ale niespecjalnie się tym przejmował, bo przecież Upiorny zaraz pójdzie spać.
    Pomógł Anomanderowi z butlą, w czasie usypiania obserwował zaciekawiony Arystokratę, bo długowieczni potrafili różnie reagować na takie wynalazki.

    Cyrkowcowi bardzo nie spodobało się to, że Julia tak pomagała Upiornemu się uspokoić. Był dla niej kimś ważnym? Kiedy go poznała? I co ich łączy? Koleś był całkiem dobrze zbudowany, nawet lepiej od Bane'a no i wyglądał na o wiele młodszego. Był... atrakcyjny. I miał pieniądze. Czyżby...?
    Gdy facet już spał, zaczął się właściwy zabieg. Asystował, śpiewając kolejno Take on me, sławną YMCĘ , I want to break free , kilka piosenek które już kiedyś śpiewali i ostatecznie kończąc, nie bez podtekstu, piosenką Forever Young. Odwracał swoją uwagę od Tulki i tego, że jest zazdrosny. Operacja poszła gładko bo już wykonywali podobną kilka dni temu. Cyrkowiec miał jednak nadzieję, że Pan Lord Rogacz doceni, że ma w ciele implanty warte fortunę. Jeśli nie... Cóż, jemu też złoży się stosowną obietnicę.
    Znana i lubiana piosenka o jednym sławnym Khanie zakończyła Anomanderową część zabawy. Teraz przyszła pora na popisy Bane'a. Najpierw pozszywał front ciała, najlepiej jak tylko mógł. Śpiewał sobie piosenki i był całkiem rozluźniony, bo szycie było czynnością automatyczną dla kogoś z takim doświadczeniem.
    Dyrektor poprosił go o usunięcie blizn z pleców, spod tatuażu a to już będzie cięższa robota. Zastanawiał się, czy facet zrobił tatuaż po zdobyciu szram? Jeśli tak, to musiał znaleźć naprawdę dobrego tatuatora, który bez wahania podjął się pracy na uszkodzonej tkance.
    Po zszyciu przodu Pacjenta, razem z Tulką zabrali się za leczenie. Nie było aż tak wyczerpujące jak przy poprzedniej operacji Foxsoula. Może zaczynali się już przyzwyczajać do tego typu wysiłku?
    Wszystko ładnie się zasklepiło, dlatego po chwili poprosił Anomandera o pomoc i przerzucili ciężkiego jak sam Diabeł mężczyznę na brzuch. Było to bezpieczne, bo przecież rany były już zasklepione.
    Plecy nie wyglądały najlepiej. Przez pierwszą chwilę przyglądał się i wodził palcami po nich, wyczuwając zgrubienia. Wyglądały jak ślady po uderzeniach czymś tępym, może w wolnej chwili lubił walczyć na kije? Ale jeśli tak... to marny z niego fighter.
    Gdy Gad wybierał piosenki, Bane co chwilę parskał śmiechem. Repertuar był głupawy ale całkiem ciekawy i świeży, bo tego jeszcze chyba nie śpiewali. Podjął się śpiewania, ale śmiech co chwilę przeszkadzał mu w dalszym ciągnięciu piosenek.
    Praca na bliznach zajęła sporo czasu bo przyłożył się do roboty. Każdą zajmował się starannie, skupiał się na tym co robi. Uszkodził tatuaż ale niestety nie dało się inaczej. I tak malunek był już tak zniszczony, że ciężko było odczytać na pierwszy rzut oka co to właściwie jest. Chyba jakiś kwiat, ale ręki nie dałby sobie obciąć.
    Akurat skończył, gdy nadszedł czas specjalnie dla niego zadedykowanej piosenki. Wyprostował się i uśmiechnął szeroko. Niczym aktor reklamujący szampon, zarzucił grzywą (no, zrobiłby to gdyby nie spinki które trzymały ją w ryzach) i puścił oczko do Dyrektora.
    - Wiedziałem, że ci się spodobam, Niedźwiadku. - westchnął jak rozochocona nastolatka po czym zaśmiał się wesoło. Już zapomniał, że ma Anomanderowi za złe, że nie przyznał się co do swoich mocy. Przemyślał wszystko w nocy i uspokoił się na tyle, by normalnie funkcjonować.
    - Z mojej strony koniec. Zaleczymy teraz te ranki i Julia będzie mogła zaczynać swoją część przedstawienia. - powiedział i posłał jej uśmiech, chociaż najchętniej zabrałby ją na stronę i wydarł mordę, chcąc się dowiedzieć dlaczego dziewczyna jest tak zaaferowana stanem Upiornego. Pewnie jej się podobał. A kobieta zmienną jest.
    Jak powiedział, tak zrobił i z pomocą Pielęgniarki zaleczyli do końca ciało Pacjenta. Ślady po bliznach wyglądały lepiej niż same blizny, przynajmniej będzie się dało po nich malować... rysować...no, robić tatuaż!
    Przesunął się robiąc jej miejsce. Sprawdził przy okazji czy Rogacz w ogóle żyje, ale wydawało się, że jedynie głęboko śpi. Grzeczny Pacjent, może nawet nie dostanie po mordz... padaczki! W czasie wybudzania, oczywiście.
    W czasie pracy Julii śpiewali ostatnią piosenkę o lisach. Była trochę złośliwa, ale śmieszna i za każdym razem gdy nadszedł czas refrenu, Bane wył jakby miał wściekliznę, naśladując kolejne odgłosy dziwnych stworzeń. Śmiał się, widząc, że Anoamnder robi to samo. Miał nadzieję, że Tulka odłoży na bok uprzedzenia i razem z nimi będzie się śmiać. Każdemu z nich było to potrzebne.

    Zabieg zbliżał się do końca dlatego mieli okazję swobodnie porozmawiać. Początkowo Bane chciał się pochwalić tym co dostał od Jana, ale po chwili uznał, że to chyba nie najlepszy pomysł. Dlatego posłał uśmiech swojemu Przełożonemu, zdejmując brudne rękawiczki.
    - Może postrzelamy trochę w wolnym czasie? - zaproponował grzecznie. Bardzo podobał mu się prezent od Anomandera i chciał jak najczęściej ćwiczyć, by być coraz lepszym. Jeśli jednak Dyrektor się nie zgodzi, w czasie wolnego czasu pójdzie pobiegać. W końcu Jan poprosił go by polepszył swoją kondycję i wytrzymałość.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 17 Luty 2018, 15:35     

    Julia skupiała się na Pacjencie. Nie chodziło nawet o to, że Cierniuch coś dla niej znaczył. Wiedziała jak jest niebezpieczny, a gdy nie panuje nad mocami to już w ogóle. Dlatego wolała pilnować go, żeby jedyną krwią jaka się dziś poleje była jego własne w trakcie zabiegu, a nie krew lekarzy, jeszcze zanim będą mogli zrobić cokolwiek.
    Oparła się nogą delikatnie o stół, przygotowując kroplówki. Nagle poczuła drżenie, które całkowicie było nie na miejscu. Otworzyła więc szerzej oczy. Słyszała jak Arystokrata odlicza, ale widziała też jak bardzo jest spięty. Pilnował się. Cholera... nie było dobrze. Westchnął ciężko i przyklękła przy jego głowie, oparła swoje czoło o jego - zaufaj mi - wyszeptała tak by tylko on ją usłyszał, zakrywając mu uszy, by nie słyszał jak Dyrektor przygotowuje wszystkie sprzęty. Przełknęła ślinę i zaczęła cichutko śpiewać, piosenkę, która pełniła rolę bajki na dobranoc trzy lata temu, gdy pierwszy raz nocowała w Rezydencji. Nie lubiła śpiewać, ale jej głos mimo iż niepewny był dość ładny i czysty. Po prostu było słychać, że nie śpiewa zbyt często, choć był dość wyćwiczony.
    Śpiewała póki rogacz nie zasnął. Wtedy wyraźnie odetchnęła z ulgą i nie patrząc na lekarzy podłączyła szybko i sprawnie kroplówkę.
    Przeniosła wzrok na Dyrektora i skinęła mu głową, na znak, że zajmie się malunkiem, gdy już go wyleczą. Przez cały zabieg ocierała medykom czoła, podawała narzędzia i zmieniała kroplówki, gdy było to konieczne.
    Nie dołączała się do śpiewania, choć uśmiechała się i chichotała słysząc jaką listę przebojów wybrali na ten zabieg.
    Gdy Bane zajął się swoją częścią, zagryzła lekko dolną wargę. Nie podobało jej się to jak szybko znikały kolejne fragmenty tatuażu. Nie mówiła nic bo przecież nie dało się usunąć blizn tak by nie naruszać malunku. Jednak widziała coraz więcej pracy przed sobą. Zaczynała być głodna i miała nadzieję, że wytrzyma do końca operacji. Nie chciała przecież zasłabnąć bo wtedy na pewno dostałaby minusowe punkty od Anomandera, a na to nie mogła sobie pozwolić.
    Anomander wybrał naprawdę śmieszne piosenki, jednak, gdy usłyszała co będzie na sam koniec, z trudem powstrzymała warknięcie. Nienawidziła tej piosenki. Na szczęście przyszła już jej kolej, więc mogła udać, że jest skupiona na swojej pracy. Przeczyściła dokładnie plecy Pacjenta, trochę ociągając się w czasie. Przyglądała się malunkowi ze zmarszczonymi brwiami. Gdyby miała to narysować od nowa byłoby o wiele prościej niż uzupełniać i starać się, żeby było tak jak dawniej.
    W końcu sięgnęła po sprzęt i zaczęła od poprawiania tego co jeszcze na skórze pozostało. Powoli nachodziła na puste miejsca. Robiła to powoli i starannie, wędrując wokół stołu. Co chwila zmieniała kąt pod którym patrzała. Zajęło jej to dłużej niż naprawa tatuażu Jocelyn, ale ten był o wiele bardziej uszkodzony i nie widziała go nigdy w całości, więc tym bardziej nie było to łatwe zadanie. Dodatkowo w trakcie zaczęło jej burczeć w brzuchu co jej nie ułatwiało zadania ani trochę. Robiło jej się trochę słabo, bo teraz cały czas używała mocy.
    W końcu jednak skończyła - chyba koniec - powiedziała i obejrzała jeszcze swoje dzieło, zagryzając dolną wargę. Po czym jednak jeszcze doskoczyła i coś poprawiła. Mały detal, którego pewnie nikt by nie zauważył, ale cóż. Tulka była perfekcjonistką jeśli chodzi o takie sprawy, więc musiało być idealnie.
    Zebrała tusze i maszynkę i jeszcze raz przeczyściła plecy które teraz zdobył świeży, cały malunek, pod którym już w ogóle nie było widać śladów bo dawnych razach. Odsunęła się od stołu i oparła plecami o ścianę, starając się złapać oddech. W tym jej Bane nie za bardzo mógł pomagać, więc zużywała więcej mocy niż on. Zdjęła rękawiczki i spojrzała na lekko drżące ręce. To było jak na razie najtrudniejsze co musiała do tej pory zrobić.
    Pilnowała też by nie zdejmowali chusty z oczu Upiornego, póki ten się nie obudzi i sam o to nie poprosi, tak jak ją poinstruował.
    Spojrzała po chwili jeszcze na Anomandera - panie Dyrektorze, czy byłoby dużym problemem, jakby w stajni pojawił się jeszcze jeden koń? - zapytała niepewnie - Pan Vaele prosił, żebym zajęła się klaczą na której się uczyłam jeździć, bo nikt nie daje sobie z za bardzo rady. Chyba się do mnie przywiązała dość mocno - dodała jeszcze. Miała nadzieję, że Opętaniec nie będzie miał nic przeciwko, żeby Alba zamieszkała z nimi. Bo gdzie ją będzie zostawiać jak będzie tu przyjeżdżać od Ciernia? Poza tym, nie może brać Paladina do Rezydencji bo z Tancerzem na pewno się nie polubią.
    _________________





    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 17 Luty 2018, 20:06     

    Zawiązanie oczu nie miało pomóc jemu, miało uchronić Lekarzy i Tulkę przed niekontrolowanym atakiem jaki już miał miejsce w tych murach. Thorn bardzo skrzywdził tym Dyrektora i bolało go to, chociaż Anomander chyba nie miał mu tego za złe. Upiorni jednak byli pamiętliwi, nie tylko jeśli chodzi o krzywdę im wyrządzoną.
    Właściwie jemu ta chusta w niczym mu nie pomagała, wręcz przeszkadzała. Oślepiona istota po jakimś czasie zyskuje polepszony słuch, długo nie było trzeba czekać, by Arystokrata słyszał więcej. Starał się jednak skupić na liczeniu, bo o to poprosił go Anomander.
    - Osiemdziesiąt osiem, osiemdziesiąt siedem... - liczył, ale jego głos wskazywał na to, że mocno się stresuje. Na przemian zaciskał i otwierał ręce w zdenerwowaniu.
    Dyrektor uprzedził go, że będzie mu ciężko zebrać myśli bo tak ma działać to znieczulenie, ale przecież Upiorny nigdy w życiu nie miał do czynienia z czymś takim. Medycy Krainy Luster, nieczerpiący z Medycyny Świata Ludzi znieczulali alkoholem. Po prostu upijali Pacjenta i tyle. A tutaj? Założono mu jakąś maskę na twarz i to miało pomóc. I pewnie pomoże, ale gdzieś z tyłu głowy czaił się strach. Paraliżujący strach, którego przecież Gwardzista tak się bał.
    I nagle poczuł na swoim czole ciepło. Poczuł też jak czyjeś delikatne dłonie przykryły jego uszy. Nie słyszał już stukotu metalowych przedmiotów, nie słyszał przesuwania wózków. Rozpoznał Julię, bo przecież tylko ona mogła mieć taką gładką skórę na dłoniach. Jej dotyk był w tym momencie jak zbawienie, dodawał otuchy i pozwolił mu się uspokoić. A gdy zaczęła śpiewać, westchnął odliczając coraz ciszej.
    To była ta sama piosenka, którą śpiewał jej kiedyś do snu. Uśmiechnął się i pożałował, że nie może teraz na nią spojrzeć, bo w jego oczach odnalazłaby bezbrzeżną wdzięczność. Chyba nawet nie wiedziała, jak bardzo mu tym pomogła.
    Coraz bardziej plątał mu się język. Mylił liczby, robił dłuższe pauzy po których wypowiadał kolejne liczby tak, jakby ktoś wybudził go ze snu. Odlatywał w pustkę. Ciemność, kojącą, ciepłą ciemność.
    - Dziękuję... - wyszeptał między ostatnimi liczbami które wypowiedział i po prostu zasnął.
    Nie śniło mu się nic. Nie czuł też żadnego przecięcia, czy piłowania kości. Nie czuł niczego. Po raz pierwszy od dłuższego czasu mógł naprawdę wypocząć, bez snów, bez nękających go koszmarów, wspomnień z dzieciństwa. Ze sztucznym poczuciem bezpieczeństwa, które dali mu Lekarze i iskrą spokoju jaką wlała w jego umysł Julia.
    Postanowił, że przebywając w jego Rezydencji, nigdy nie stanie jej się krzywda i nigdy nie poczuje się źle. Postanowił, że postara się zarówno jej jak i małej Abi, dać namiastkę kochającego, ciepłego Domu.
    _________________
     



    Nocna Mgła

    Organizacja MORIA: Renegat
    Godność: Anomander van Vyvern
    Wiek: Z wyglądu 35 lat
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Zwierzęta, naukę, badania naukowe, toksykologię, kynologię, polowania
    Wzrost / waga: 198 cm / 89 kg
    Aktualny ubiór: Skórzane spodnie, kamizela i płaszcz z kapturem, czarna koszula, ciężkie buty, nagolenniki i karwasze ze stali.
    Zawód: Doktor nauk weterynaryjnych
    Pod ręką: Torba medyczna (apteczka), manierka z alkoholem, klepsydra, sztucer, nóż
    Broń: Nóż, sztucer Purdey kalibru 375 H&H z celownikiem Swarovski Z8i
    Nagrody: Prezentełko, Kula Pomocna, Cukrowe Berło
    Stan zdrowia: Zdrowy
    SPECJALNE: Moderator, Pomoc Administracji
    Dołączył: 12 Wrz 2016
    Posty: 221
    Wysłany: 25 Luty 2018, 00:35     

    Anomander śpiewał piosenki z uśmiechem, ale jakby bez przekonania. Widać było, że coś, jakiś aktualnie tylko jemu znany problem zaprząta mu myśli. Niby się uśmiechał, niby śpiewał, ale Bane, który znał go najdłużej mógł wyczytać, że coś jest nie do końca tak jak powinno być. Wspólne operacje były pokazem precyzji i zgrania, a teraz skrzydlaty wydawał się jakby nieco nieobecny. Nie znaczy to, że odpłynął myślami cholera wie gdzie i wszystkie czynności wykonywał mechanicznie. Nie. Anomander skupiał się na swojej pracy, ale gdzieś daleko czaiła się nutka czegoś obcego i nieznanego. Jakiegoś roztargnienia, irytacji, niepewności i diabli wiedzą czego jeszcze.
    Bane i Juli odwalili kawał dobrej roboty, o czym nie zapomniał im powiedzieć chwaląc to co zrobili. O pracy każdego z nich powiedział kilka dobrych słów, chwaląc kunszt i pewną rękę. Taka metoda motywacji ludzi do pracy działała lepiej niż ciągłe wytykanie błędów i bezsensowne gadanie „popraw”, „zmień”, „skróć czas”. Generalnie, patrząc obiektywnie, zespół był gotowy by działać samodzielnie. Chirurg szyje a pielęgniarka asystuje. Później oboje leczą pacjenta i po sprawie. Niezły duet. Niezastąpiony na każdym polu walki.
    Jego myśli odleciały w kierunku tego co miał zrobić. Machinalnie poskładał narzędzia, odpady do spalenia wepchnął do wora i zdjął rękawiczki. Czekało go sporo papierkowej roboty.
    Słysząc pytanie Bane a o strzelanie skrzydlaty przeniósł na niego wzrok
    - Oczywiście. Poproś Jana Sebastiana o pomoc w budowie celów albo każ to zrobić komuś z personelu pomocniczego. – odpowiedź i jej ton była typowa dla kogoś kto myślami przebywał zupełnie w innymi miejscu - Co do konia, to nie ma problemu. W końcu po to jest stajnia.
    Popatrzył na rogatego mężczyznę leżącego na stole.
    - Wydajcie dyspozycje by pacjentka przewieziono do jego pokoju. – powiedział zdejmując kitel - Przepraszam moi drodzy ale mam sporo do zrobienia. Nie czekajcie na mnie z obiadem.
    Już miał wychodzić, ale stanął i popatrzył przez chwilę na Bane’a
    - Dopilnuj by posprzątano salę i zutylizowano odpady. Gdyby działo się coś pilnego jestem w swoim gabinecie. – kiwnął obojgu głową na do widzenia po czym wyszedł z sali.
    Gdy otwiera drzwi rzuciła zdawkowo
    - Jakby co, to ten ... penis nie jest moja sprawką.
    Był obrócony plecami zatem nie mogli dostrzec złośliwego uśmieszku na jego twarzy.
    Jak wróci to pomyśli o czymś naprawdę śmiesznym.
    O gównie.
    Wielkim, cuchnącym, połyskliwym, średnio twardym balasie z orzeszkami.
    A co, niech i on ma chwilę zabawy.

    ZT
    _________________




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 25 Luty 2018, 02:31     

    Był jak zwykle zadowolony z efektów pracy. Byli naprawdę dobrym, zgranym duetem. Potrafili w czasie operacji komunikować się prawie bez słów, czytając z ruchów pracujących rąk. On jako chirurg miał najbardziej precyzyjne zadanie... dotychczas. Dzisiaj jednak to Julia miała dać popis swoich umiejętności.
    Gdy zrobił jej miejsce, nie spuszczał jej z oczu. Obserwował każde pociągnięcie maszynką, ignorując jej brzęczenie. Jej ruchy były pewne, chociaż po twarzy było widać, że się stresuje. On jednak postanowił nie odzywać się do niej w tym momencie. Nie zaryzykuje rozproszenia jej uwagi. Dziewczyna musi się nauczyć, by polegać tylko na sobie.
    Pod okiem Ordynatora i Dyrektora zapewne czuła się nie najlepiej, ale wzór który tworzyła wyglądał przepięknie. Po dłuższej chwili Bane mógł rozpoznać co przedstawiał: dużą różę oplecioną ciasno cierniami. Nie wiedział co oznacza ten wzór ale chyba przeczytał w papierach, że podobny kwiat widnieje w herbie Arystokraty. Cóż za próżność. Tatuować na swoim ciele znak rodowy. nawet on nie był takim pyszałkiem.
    Z drugiej jednak strony... te blizny były częściowo ukryte właśnie przez ten malunek. Gdyby mężczyzna go nie miał, same tworzyłyby wzór. Straszliwy wzór opowiadający nieprzyjemną historię. Co musiał przejść i czy faktycznie było to tak bolesne?
    Każdy Arystokrata jest taki sam. Przedelikacony przez ciągle siedzenie w zamkach i pałacach, wysługiwanie się służbą. Równie dobrze leżący na stole Upiorny mógł zostać podrapany do krwi przez liczne kochanki które z pewnością miewał. W ciągu swojego długiego życia, przez jego łoże z pewnością przewinęły się setki kobiet. Może i nawet mężczyzn.
    Gdy Pielęgniarka skończyła, kiwnął jej głową z uznaniem i pochwalił malunek. Poklepał ją po ramieniu i posłał uprzejmy uśmiech. W oczach jednak kryła się iskierka zazdrości bo nie obserwował tylko igły wtłaczającej tusz pod skórę rogatego. Obserwował jej dłonie sunące po jego umięśnionym ciele.
    Cieszył się, że Anomander śpiewał razem z nimi. Ostatnimi czasy doszło między nimi do kilku spięć. Wigilia chyba zakopała topór wojenny... o ile w ogóle kiedykolwiek między nimi wisiał. Cyrkowiec nie był tego pewien. Nie mógł zapomnieć o zatajeniu informacji, ale zeszło to teraz na dalszy plan.
    Przez cały zabieg i po nim przyglądał się też ukradkiem Dyrektorowi. Znali się już kilka lat i potrafili odczytać ze swojego zachowania naprawdę wiele. Dlatego też Bane tak bardzo bał się, że Gad domyśli się, że coś może być nie tak.
    Kątem oka patrzył na zamyśloną twarz skrzydlatego mężczyzny. Nawet gdy śpiewał, robił to jakby... bez werwy. Może miał gorszy dzień? Może źle się czuł? W końcu wczoraj poleciał gdzieś pod postacią Smoczyska. Zawsze gdy wracał, musiał to 'odchorować' w ten swój dyskretny sposób. Był twardzielem, owszem, ale przecież mógł w każdej chwili poprosić o pomoc, prawda? Od tego miał właśnie swojego Ucznia. Medyka i Narzędzie.
    Zrobiło mu się trochę przykro, że i tym razem nie wie co trapi Opętańca. Czarnowłosy był skryty, przez te wszystkie lata otworzył się ale tylko odrobinę. Chirurg zmarszczył brwi ale nie skomentował niczego. Jeśli udało mu się wyłapać wzrok starszego Lekarza, posłał mu nieme pytanie, na które prawdę mówiąc nie oczekiwał odpowiedzi. Przyzwyczaił się.
    Na jego usta wypełzł nieśmiały uśmiech gdy Anomander zgodził się na strzelanie. Teraz, gdy jego skóra miała zdrowy odcień a włosy ciepły, brązowy kolor, wyglądał naprawdę dobrze. Błysk w lazurowych oczach zdradził radość.
    - To może wieczorem? Po pracy? - zaproponował i skinął głową na potwierdzenie, że zajmie się celami. Nie chciał wykorzystywać Jana Sebastiana, chciał udowodnić, że poradzi sobie z tym sam. Dlatego pójdzie wieczorem i ułoży jakieś prowizoryczne cele do których będzie mógł oddać kilka strzałów. Będzie fajnie!
    Radość przygasła gdy usłyszał, że Opętaniec nie będzie obecny na obiedzie. Co go trapiło? A jeśli faktycznie miał sporo pracy, czemu nie skorzystał z tego, że ma podwładnych gotowych wykonać pracę za niego? By mógł odpocząć, bo chyba jest zmęczony.
    A może martwił się zapowiedzianą wizytacją która miała nadejść lada chwila?
    Cokolwiek by to nie było, Bane postanowił odciążyć go jak najlepiej umiał. Gniewał się za przemilczenie istotnych spraw, ale emocje z wczoraj opadły. Kiwnął więc głową.
    - Zajmę się wszystkim, nie martw się. - powiedział grzecznie, ale i z powagą, prostując się - Nie sądzę bym miał cię niepokoić w twoim gabinecie. - dodał już mniej oficjalnie i jakby z troską w głosie? - Możesz na mnie polegać.
    Od razu zabrał się za sprzątanie sali. Gdy Anomander odezwał się do niego po raz ostatni, Chirurg zdębiał i spojrzał na niego szeroko otwartymi oczami. Przekrzywił też głowę, nie rozumiejąc o co chodzi. Odprowadził go wzrokiem i gdy tylko Dyrektor zniknął za drzwiami, wzruszył ramionami i wrócił do sprzątania.
    Gdy już ogarnął większość, odciążając tym samym zarówno Julię jak i pozostały Personel, podszedł do niej i położył jej delikatnie rękę na ramieniu. Uśmiechnął się a przez zmienione kolory wyglądał naprawdę przystojnie. Ciepło.
    - Piękny obraz. Masz ogromny talent. - wskazał na nieruchome ciało Arystokraty - I coraz pewniej trzymasz sprzęt w łapkach. Może i jak kiedyś pomyślę o tatuażu? - puścił do niej oczko - Co o tym sądzisz? Będziesz mogła spokojnie popastwić się nade mną. Ponakłuwać mnie bezkarnie. - dodał uśmiechając się szeroko - Mnie ta perspektywa bardzo się podoba. - jakby na potwierdzenie, przyciągnął ją do siebie nieco brutalnie, tak że ich biodra się zderzyły i schował twarz w jej włosach. Wciągnął nosem jej zapach. Pachniała szamponem, futrem i... tuszem. Ciekawy zestaw.
    Szybko ją puścił i wrócił do sprzątania jak gdyby nigdy nic. Po chwili jednak spojrzał na Upiornego po czym ponownie na Tulkę.
    - Zawieź proszę te zwłoki do jego pokoju. Mogą zaraz się obudzić. - powiedział bez ani krztyny drwiny. Jakby na zawołanie, do sali weszły dwie rosłe Marionetki i zaoferowały pchanie stołu i przerzucenie Pacjenta na łóżko. Julia miała więc jedynie im towarzyszyć w drodze do Pokoju Arystokraty.
    - Tylko proszę, nie spoufalaj się z nim zbyt mocno. - dodał patrząc na nią z ukosa, zaciskając usta w cienką linię - Rogaczom nie wolno ufać. Zwłaszcza tym diabelnie przystojnym.
    Zniknęła wesołość. Zabrał się za sprzątanie, bez słowa. Nie spieszył się bo nie chciał być obecny przy budzeniu. Jeszcze powiedziałby Szlachetce coś niemiłego i ten nakazałby nabić go na pal czy inne takie. Lepiej nie ryzykować.
    Gdy Tulka wyszła z resztą osób, zmył podłogę. Jeszcze przez chwilę krzątał się po pomieszczeniu i gdy sala już lśniła, opuścił ją z uśmiechem satysfakcji, kierując się do swojego pokoju.


    ZT
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 25 Luty 2018, 03:47     

    Widziała, że Anomander coś dziwnie śpiewa, ale zrzuciła to na zmęczenie po nocnych polowaniach. Nie przejmowała się tym zbytnio. Nie wyglądało na to, żeby było jakoś źle, po prostu jak dla niej miał dużo na głowie i tyle. Sama byłą zbyt skupiona na swoim zadaniu, żeby teraz o tym myśleć.
    Podziękowała grzecznie za pochwały i sama pogratulowała dobrej roboty. Chciała iść odpocząć. Zjeść coś i położyć się na chwilę, zanim wróci do pracy. Podziękowała Dyrektorowi za zgodę na trzymanie tutaj Alby. Ulżyło jej. Nie będzie musiała z nią kombinować, jeśli faktycznie ma mieszkać u Arystokraty. To zaoszczędzi jej wiele problemów i zmartwień. W końcu nigdy nie wiadomo jak klacz będzie traktowana w innych stajniach, ani też jak zareagują na tak agresywne zwierze o ile naprawdę była tak wredna jak mówił Cierń.
    Zmarszczyła brwi, słysząc, że Anomander nie zje z nimi obiadu. Coś musiało być nie tak. Może się stresował przyjazdem Hrabiny? A może faktycznie miał jeszcze sporo pracy. Miała jednak nadzieję, że zje cokolwiek, chociażby w swoim Gabinecie. Szczerze jakoś jej nie zależało na tym, żeby jeść wspólnie obiad. Będzie to zawsze te kilka minut więcej na odpoczynek, gdyby zjadła u siebie w pokoju. Ale teraz i tak nie na tym powinna się skupić.
    Zamrugała zaskoczona na ostatni tekst Dyrektora. Jaki penis? O co mu biega?
    Zaczęła sprzątać swój sprzęt. Tym wolała zająć się sama. Wiedziała co jak poskładać, co wyrzucić, co zostawić i lepiej, żeby nikt tego nie dotykał. Nigdy nie wiadomo kiedy będzie jej jeszcze to potrzebna, a przecież nie będzie marnować czasu na to by lecieć po drugi zestaw, albo by domyślać się co ktoś zrobił nie tak.
    Spięła się ledwo zauważalnie i spojrzała na mężczyznę, gdy ten położył jej dłoń na ramieniu - dziękuję, jakoś się udało - powiedziała niepewnie, spoglądając znów na malunek - ale głównie dlatego, że miałam dobrze przygotowane podłoże - uśmiechnęła się delikatnie i cmoknęła mężczyznę w policzek - dziękuję.
    Miała nadzieję, że nic tam nie zepsuła, że był taki jak miał być. W przeciwieństwie do normalnego rysowania, nie miała jak tego poprawić. Bane musiałby usunąć znów część malunku i dopiero wtedy mogłaby poprawić swój błąd, a tego naprawdę by nie chciała.
    Przyjrzała się uważnie Ordynatorowi - jak pomyślisz co byś chciał mieć wytauowane to po prostu powiedz - powiedziała zmęczona. Syknęła cicho, gdy ją do siebie przyciągnął. Zakwasy znów dały o sobie znać. W trakcie zabiegu całkowicie o nich zapomniała.
    Odłączyła gaz i ostatnią kroplówkę, zostawiając jednak jeszcze wenflon w ręce Pacjenta. Na wszelki wypadek. Znieruchomiała jednak, słysząc słowa Lekarza. Podeszła do niego i złapał za krawat, by go do siebie przyciągnąć i spojrzeć mu w jego lazurowe oczy - po pierwsze, z tego co pamiętam każdemu Pacjentowi należy się szacunek, więc nie są to żadne zwłoki - wyszeptała karcąco - po drugie zdaje się, że to Ty kilka dni temu ochoczo przytakiwałeś Janowi Sebastianowi, że nie okazuję szacunku starszym, a teraz dajesz mi piękny przykład - dodała i puściła go, by ruszyć za łóżkiem, w kierunku pokoju numer trzy. Słysząc jednak kolejne jego słowa, odwróciła się - spoufalać się? Ja go nie mam zamiaru zaciągać do łóżka- odgryzła się się - wiem, że nie można im ufać, zwłaszcza Subtelnym Kłamcom. Poza tym - znów zbliżyła się się do Ordynatora i wspięła się na palce - skoro Ty uważasz się na za starego dla mnie bo masz ledwie czterdzieści lat to myślisz, że pójdę do ponad pięćset letniego faceta? - zapytała, bo domyśliła się czemu Lekarz się tak zachowuje, a przynajmniej tak jej się zdawało... Już chciała wyjść - aaa....i bruneci nie są w moim guście - rzuciła jeszcze przez ramię i wyszła, życząc mężczyźnie miłego dnia.

    ZT x2
    _________________

    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  
    Szybka odpowiedź

    Użytkownik: 
               

    Wygaśnie za Dni
     
     



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,2 sekundy. Zapytań do SQL: 10