• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Miasto Lalek » Klinika
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Nocna Mgła

    Organizacja MORIA: Renegat
    Godność: Anomander van Vyvern
    Wiek: Z wyglądu 35 lat
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Zwierzęta, naukę, badania naukowe, toksykologię, kynologię, polowania
    Wzrost / waga: 198 cm / 89 kg
    Aktualny ubiór: Skórzane spodnie, kamizela i płaszcz z kapturem, czarna koszula, ciężkie buty, nagolenniki i karwasze ze stali.
    Zawód: Doktor nauk weterynaryjnych
    Pod ręką: Torba medyczna (apteczka), manierka z alkoholem, klepsydra, sztucer, nóż
    Broń: Nóż, sztucer Purdey kalibru 375 H&H z celownikiem Swarovski Z8i
    Nagrody: Prezentełko, Kula Pomocna, Cukrowe Berło
    Stan zdrowia: Zdrowy
    SPECJALNE: Moderator, Pomoc Administracji
    Dołączył: 12 Wrz 2016
    Posty: 221
    Wysłany: 12 Marzec 2017, 21:00   Gabinet zabiegowy



    Przestronna sala zabiegowa, znajdując się na parterze Kliniki zajmuje spore pomieszczenie, ściany zostały pomalowane na klasyczną biel, płytki pokrywające podłogę są jasnobrązowe – imitują drewnianą posadzkę i zupełnie nie kojarzą się ze szpitalem.
    Przy ścianach zostały ustawione przeszklone regały z medykamentami i sprzętem medycznym. Narzędzia utrzymane są w sterylnej czystości i regularnie dezynfekowane, dlatego pracujący w sali zabiegowej lekarz może w każdej chwili bez obaw wyjąć jedno z nich i używać, nie martwiąc się o higienę.
    Przy półokrągłej ścianie na której są trzy duże okna stoi stół na kółkach, obok niego ustawiony został mały stoliczek i krzesełko na kółkach dla lekarza.
    Z pokojem zabiegowym połączone jest malutkie pomieszczenia, które oddzielają drzwi – jest to zaplecze sanitarne ze zwykłą umywalką i szafą w której znajdują się czyste fartuchy, maski i rękawiczki.
    Oba pomieszczenia są jasne dzięki wielkim oknom które wpuszczają dużo światła dziennego. Rolety jednak umożliwiają zapewnienie pacjentowi odrobinę prywatności, jeśli tego sobie życzy. Całość choć wygląda nieco surowo, sprawia nie najgorsze wrażenie. Jest przede wszystkim czysto i jasno a ciepła barwa podłogi nadaje pokojowi nieco koloru.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 30 Listopad 2017, 04:08   

    Nie czekała ani chwili. Nim wyszła z Jadalni, jej uszy i ogon zniknęły. Teraz nie ma czasu na zmęczenie czy pomyłki. Teraz zaczynała się praca. Po drodze spięła porządniej włosy, żeby nie przeszkadzały jej w zabiegowym.
    Przechodząc przez Recepcję poprosiła panią Alice, by potem odprowadziła zwierzaki do jej pokoju. Wredotek też może tam posiedzieć z dziewczynkami. Ważne, żeby nie przeszkadzały, nie plątały się pod nogami. Nie był to priorytet, ale nie było czasu o martwienie się, czy kogoś z puchatej trójki nie zjadł jakiś pies, albo czy nie biegają gdzieś po Klinice.
    Wparowała do Pokoju Zabiegowego i zniknęła w drugim pomieszczeniu. Szybko przemyła dłonie i twarz, żeby się otrzeźwić. Nie mogła sobie pozwolić na żadną pomyłkę, musiała więc myśleć jasno. Zastanawiał ją zapach, który wyczuła w Recepcji. Pan Keer? Ale ... co on... nie! Nie ma teraz na to czasu. Zaraz pewnie się dowie co ma z tym wspólnego. Co on tutaj robi. Skoro był w Recepcji, to nie on był pacjentem musiał więc kogoś przywieźć. Ale to za chwilę.
    Bandażem na ręce na razie się nie przejmowała. Pozbędzie się go gdy tylko przyjdzie jej kolej na przebranie się. Była co prawda w ubraniach roboczych, ale w takich przypadkach wszystko musiało być świeże, a przecież dziewczyna nosiła na rękach swoje zwierzaki, musiała więc zmienić ubranie, nie było nawet innej możliwości.
    Przycisnęła go swoich pleców mocniej skrzydła, by jej nie przeszkadzały i zaczęła sprawnie poruszać się po sali. Wyjęła czyste prześcieradło i rozłożyła je na łóżku transportowym. Położyła je równo i wygładziła. Miała w tym już wprawę więc w trakcie już myślała gdzie znajdzie wszystkie potrzebne opatrunki, oraz co będzie im potrzebne. Nie miała pojęcia co jest pacjentowi poza tym, że doszło do otwartego złamania.
    Gdy tylko łóżko było gotowe, zaczęła wyciągać opatrunki i układać je równo na stoliku przy stole, by był do nich łatwy dostęp i nie było żadnego chaosu. Lekarze w końcu muszą się szybko zorientować co tam jest, a nie będą mieć czasu by się przyjrzeć. Gdy to było gotowe zajęła się narzędziami, z którymi musiała się obchodzić o wiele ostrożniej niż z prześcieradłem czy opatrunkami. Cicho mówiła pod nosem co może być im przydatne. Była gotowa by w każdej chwili pomóc z ułożeniem Pacjenta na stole. Zrobiła też przejście by nikt się o nic nie potknął oraz otworzyła drzwi by i o to nie trzeba było się martwić.
    _________________

     



    Nocna Mgła

    Organizacja MORIA: Renegat
    Godność: Anomander van Vyvern
    Wiek: Z wyglądu 35 lat
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Zwierzęta, naukę, badania naukowe, toksykologię, kynologię, polowania
    Wzrost / waga: 198 cm / 89 kg
    Aktualny ubiór: Skórzane spodnie, kamizela i płaszcz z kapturem, czarna koszula, ciężkie buty, nagolenniki i karwasze ze stali.
    Zawód: Doktor nauk weterynaryjnych
    Pod ręką: Torba medyczna (apteczka), manierka z alkoholem, klepsydra, sztucer, nóż
    Broń: Nóż, sztucer Purdey kalibru 375 H&H z celownikiem Swarovski Z8i
    Nagrody: Prezentełko, Kula Pomocna, Cukrowe Berło
    Stan zdrowia: Zdrowy
    SPECJALNE: Moderator, Pomoc Administracji
    Dołączył: 12 Wrz 2016
    Posty: 221
    Wysłany: 30 Listopad 2017, 07:48   

    Przebrany już w szpitalno-operacyjne ciuchy, skrzydlaty szedł szybkim krokiem przez korytarz. Zastanawiał się, czy dobrze zrobił ponownie angażując Bane’a w działania medyczne i przydzielając mu zadanie. Cholera wie czym się naćpał dzisiejszej nocy. Anomander nie pytał go o skład tego badziewia. Zresztą Bane prawdopodobnie go nie znał. By to ustalić musieliby zrobić testy a na to, by wykryć wszystkie substancje mogło być już zbyt późno. Martwiło go, że resztki narkotyku ciągle mogą w jakiś sposób oddziaływać na układ nerwowy lub mięśniowy chirurga. Nic to, musiał zaryzykować. To nie była sytuacja typowo internistyczna, prosta interwencja ortopedyczno-chirurgiczna lub przyjęcie na obserwację. Może się okazać, że tu będą potrzebne umiejętności chirurgiczne na zdecydowanie wyższym poziomie i pomoc choćby przy nastawianiu kończyny. Poza tym cholera wie jakie to było złamanie.
    Przyspieszył kroku. Nie chciał tracić czasu na spacerki po korytarzach w chwili, gdy potrzebowano jego pomocy. Po drodze polecił by ktoś odprowadził konia do stajni a sam. Wpadł do gabinetu zabiegowego. Julia dobrze się sprawiła wszystko było jak należy.
    - Dobra robota. Znakomicie się spisałaś, a teraz leć się przebrać. – powiedział Anomander szykując sobie wszystkie potrzebne sprzęty.
    W chwili gdy Julia miała wychodzić, w drzwiach pojawił się jedna z personelu marionetek informując o nagłej zmianie planów.
    Już nie gabinet zabiegowy a sala operacyjna. Oznaczało to, że stan pacjenta zapewne jest kiepski łamane na chujowy. Prawdopodobnie wystąpiło zagrożenie życia.
    - Nic to, leć się przebrać. Znajdziesz nas na sali.
    Powiedziawszy to otworzył drzwi i wypuścił Julię z gabinetu zabiegowego.
    Pośpiech pośpiechem, ale kultura zobowiązuje.
    Gdy tylko wyszła z pokoju, Anomander pospiesznie ruszył w kierunku Sali operacyjnej, gdzie prawdopodobnie czekał już Bane z pacjentem.

    ZT 2x
    _________________




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 6 Maj 2018, 20:11   

    Gabinet Zabiegowy jak zawsze był sterylnie czysty.
    Bane wszedł pierwszy i z uśmiechem odłożył dokumenty na jedną z półek. Wskazał mężczyznom siedziska - Foxsoulowi stolik zabiegowy na kółkach a Keerowi krzesełko przy ścianie. Nie miał pojęcia, że wzięli ze sobą kogoś jeszcze. W Recepcji nie wrócił uwagi na dodatkową parę stóp która z nimi przybyła. Alice zabrała zwierzęta, bo przecież nie mogły wejść do sali ale nie zatrzymywała chłopczyka.
    Bane poprosił o cierpliwość po czym poszedł do pomieszczenia obok gdzie umył dokładnie dłonie, założył czyste rękawiczki i wziął maseczkę. Właściwie wziął trzy maseczki, bo piłowany gips strasznie pyli. Gdy był już gotów do niesienia pomocy uwięzionemu w gipsie aktorowi, wyszedł uśmiechając się do nich szeroko.
    Wykazał się ignorancją, bo przecież mężczyźni w Recepcji czegoś szukali. Nie zapytał o co chodzi, bo uznał, że nie ciekawi go ich zguba. Co tu dużo gadać, Cyrkowiec miał gdzieś wszystko co sięgało poza końcówkę jego nosa. Już taka o nim prawda.
    Czekał aż tamci się usadowią. Zajął się przygotowywaniem narzędzi. Był tak pochłonięty wyjmowaniem wszystkiego z gablotek i szuflad, że nawet nie zauważył małego, uszatego chłopca który wszedł razem z Lusianem i Gawainem.
    _________________




    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 7 Maj 2018, 20:17   

    Rozglądał się za Kogitsunemaru, gdy ktoś zaczął schodzić i prawie rozdeptał mu Bestię. Spojrzał na mężczyznę. Zapach niby znajomy, ale z wyglądem już gorzej. Przywitał się grzecznie - żebyś wiedział, nic nie można samemu zrobić - zamarudził. Ruszył za lekarzem przytakują Gawowi głową - powodzenia, szukaj przy biurku - szepnął do niego i wszedł do Gabinetu.
    Rozejrzał się po pomieszczeniu i usiadł we wskazanym miejscu, po czym odłożył plecak na bok - wybacz, ale mam wrażenie, że zajmiemy Ci więcej czasu niż myślisz - spojrzał na niego przepraszając - po pierwsze potrzebuję dokumenty do ubezpieczenia. Mam wzór co jest mi potrzebne ale to możemy załatwić już po wszystkim - Wskazał ruchem głowy na plecak, który miał nadzieję, że nie będzie przeszkadzał. Mimo, iż sprawdzał wszystko jeszcze kilka minut temu, to bał się, ze czegoś ważnego zapomniał. Co się z nim działo, że tak panikował....
    W tym momencie wszedł Gawain z Cośkiem - no i mamy takiego szczeniaka tutaj, który ciągle mówi, że jest zdrowy, ale chyba wolę zapytać specjalisty- powiedział patrząc na smarka karcącym wzrokiem. Naprawdę nie miał humoru na takie zabawy. Chciał stąd jak najszybciej wyjść podobnie jak Kogiś, ale nie robił takich scen. Wiedział, że to tylko wszytko utrudnia.
    Czekał cierpliwie, aż Bane wszystko sobie przygotuje. Nie gadał za wiele, bo naprawdę się denerwował. Co jakiś czas poruszał swoim białym ogonem, mając nadzieję, że wszystko skończy się dobrze. Zdawał sobie sprawę z tego jak poważne były jego obrażenia. Skóra nadal była nieprzyjemna przy każdym ruchu przez liczne blizny.
    Zastanawiał się jak mężczyzna zareaguje na napis na gipsie. Widząc jak niesie trzy maseczki, zaśmiał się - ktoś tutaj nie umie liczyć? Czy ktoś będzie sobie robił inhalacje z unoszącego się w powietrzu gipsu? - zapytał, chcąc jakoś rozładować napięcie, które w nim cały czas siedziało. Tak bardzo chciał już usłyszeć werdykt na temat jego nogi, ale jednocześnie strasznie nie chciał tego słuchać.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 7 Maj 2018, 20:53   

    Otworzył drzwi przepuszczając w nich Cośka. Delikatnie pchnął jego plecy, by wszedł do środka. - Przywitaj się z panem doktorem. - szepnął, by nie płoszyć dziecka. Jego głowa huczała od kłębiących się w niej myśli. Jak on do cholery wytłumaczy się z tego bałaganu? Kogitsune miał za duże ciuchy, butów nie posiadał. Do tego znał niewiele słów, jakby od wieku niemowlęcego trzymali go w izolacji. Na swoją obronę mieli tylko słowo o przybłędzie oraz psychofizyczny stan chłopca. Był dość śmiały, ruchliwy i dobrze odżywiony. Mimo tych oczywistych argumentów przemawiających za brakiem zaniedbań z jego strony, boleśnie zdawał sobie sprawę kogo przypomina Cosiek. Będę tatusiem. Jak nic mnie nim obwoła. - obrzucił Blackburna nieufnym spojrzeniem. Najpierw mu groził rurą w dupę. Teraz to pewnie będzie już Gwardia. Byle nie cała. I nie w dupę.
    Pociągnął ze sobą dziecko na wskazane przez lekarza krzesełko. Usadowił go na swoich kolanach. - Nie bój się. Nie ma czego. Pan doktor będzie ściągał Lusianowi gips. - mówił, podwijając za długie rękawy golfa. Mogło się wydawać, że nie poświęca Yako uwagi, lecz co jakiś czas patrzał na niego współczująco, miętosząc mankiety w palcach.
    Wyprostował się, gdy Bane do nich wrócił. Podziękował za maseczkę. Już miał ją zakładać, gdy spostrzegł, że jest tylko jedna. Nie zdążył się jednak odezwać, gdyż Demon go ubiegł, więc zamknął na wpół otwarte usta.
    Demon niby żartował, lecz Gawain zdążył się już poznać na jego humorze. Nawet bez Blaszki w swoim posiadaniu mógł z ręką na sercu powiedzieć, że jego kochanek jest przerażony.
    - Kogitsune, odwróć głowę. Gdy pan doktor zacznie rozcinać gips, będzie dużo pyłu. Nie możesz się go nawdychać, bo będziesz kaszlał. O tak. - zakrył usta pięścią i teatralnie w nią kaszlnął. - A potem będziesz chory. - dodał poważnie i założył maseczkę dziecku, upewniając się, żę dobrze leży. Co prawda musiał zawiązać mu ją z tyłu głowy, bo nie miał zwykłych uszu, za które mógłby mu ją założyć.
    _________________

     



    Poskramiacz

    Godność: Kogitsunemaru Foxkeer
    Wiek: Wygląda na 6 lat
    Rasa: Cyrkowiec
    Wzrost / waga: 110 cm/ 16 kg
    Aktualny ubiór: na głowie kaszkiet z wystającą parą lisich uszu, biała koszula wciśnięta w ciemne rybaczki z grubego materiału, wszystko w miarę luźne
    Znaki szczególne: Bursztynowe oczy z czarnymi twardówkami, rude lisie uszy i 3 takowe ogony
    Pod ręką: .
    Bestia: Magiczny Kapeluterek
    Dołączyła: 31 Gru 2017
    Posty: 95
    Wysłany: 7 Maj 2018, 22:26   

    Podejrzewał, że niewidzialność nie potrwa długo, ale nie przewidział, że tak szybko zostanie znaleziony. Dał się poprowadzić za rękę. Dotyk Gawaina dodawał mu nieco otuchy w tym strasznym miejscu.
    Niepewnie wszedł do pomieszczenia niepokojąco podobnego do tego w którym obudził się po porwaniu. - Pan Doktor? Kto? - Rozejrzał się dookoła i zauważył czarnowłosego mężczyznę wychodzącego z innego pokoju. - Dzień dobry Pan Doktor - powiedział grzecznie, wolał nikogo bardziej nie denerwować. Nie chciał tu zostawać dłużej niż musiał, a nowe stado nie było chyba takie złe. Widział zdenerwowanie Yako i jego strach. Może ściąganie gipsu jest niebezpieczne? A co jeśli skóra się z nim zrosła?
    Idąc za Cieniem przyglądał się gablotom z narzędziami. Każda jedna była straszniejsza od poprzedniej i Cosiek wcale nie miał ochoty przekonywać się do czego służą skryte w nich przedmioty. - Co to? Środek dwunożny? - Zapytał patrząc na szkielet za szybą. Był dziwny i strasznie wysoki, chłopiec musiał zadrzeć głowę wysoko w górę żeby dojrzeć czaszkę. Najchętniej nie porzucałby znaleziska, ale Gawain już szedł dalej.
    Usiadł na krzesełku co chwila wykręcając głowę w stronę kościotrupa. Wysłuchał uważnie słów przestrogi - Cosiek nie chory - tym razem bez oporów zgodził się na środki bezpieczeństwa. Odwrócenie głowy nie było trudne, bo kości ciągle ściągały wzrok dziecka. On też tak wyglądał w środku? I co zrobił ten nieszczęśnik, żeby wylądować w szafce? A co najważniejsze, co go zjadło? Nie widział żadnych śladów ugryzień czy innych uszkodzeń. Skoro nie może stąd wyjść to musi być grzeczny, żeby nigdy tak nie skończyć. Wszystkie myśli o zmianie stada uleciały z głowy malca. Pomimo strachu nie dawało mu spokoju pytanie jak to to może się poruszać, ale siedział cicho i nie zadawał więcej pytań.
    _________________




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 8 Maj 2018, 11:05   

    Nie przysłuchiwał się rozmowie mężczyzn. Bane nie należał do wścibskich osób i jeżeli coś nie dotyczyło go bezpośrednio, miał zwyczaj ignorować to. Nie bez powodu wszyscy tak złościli się, że większość spraw ma w dupie. Tak istotnie było. Pomagał pacjentom najlepiej jak mógł ale poza czasem pracy nie myślał o przypadkach, nie siedział nad papierami i nie obmyślał leczenia.
    Lusian poszedł za nim bez gadania, Keer został z tyłu z jakiegoś powodu. Dopiero w Gabinecie okazało się, kim był ów 'powód'.
    Cyrkowiec przystanął w miejscu i popatrzył na dziecko jak na dziwoląga. Nie dlatego, że gnojek miał lisie uszy. Nie dlatego, że wyglądał jak cholerna, pomniejszona kopia Gawaina.
    Popatrzył tak na niego bo... nie zauważył go wcześniej.
    Przez chwilę stał i gapił się na dziecko po czym potrząsnął czarnymi włosami i poszedł po kolejną maseczkę. Wręczył ją Keerowi, chociaż ten już oddał swoją chłopczykowi.
    Nie odezwał się na słowa Lusiana bo przecież jako Lekarz miał przede wszystkim nieść pomoc. Nie liczył ile czasu spędza przy jednym pacjencie. To nie Świat Ludzi, że pracodawca płaci nie za godzinę pracy a za każdego obsłużonego klienta.
    - Dzień dobry. - powiedział uśmiechając się miło do dziecka. I znowu... ZNOWU miał być pediatrą. Za jakie grzechy? Czy Anomander nie może sam przyjmować dzieci? Co, boi się ich?
    Gówniarz był trochę infantylny. Albo był jeszcze bardzo mały, albo tatusiowie nie nauczyli go dobrze mówić. Mimo wszystko Bane zachował swoje uwagi dla siebie. Pamiętał, że Keer bywa nerwowy a przecież Ordynator chciał go kiedyś zwerbować do pracy. Każda para wykwalifikowanych rąk się przyda.
    Słysząc słowa dziecka na temat szkieletu, podszedł do jednej z szaf i wyjął stetoskop. Z uśmiechem zbliżył się do chłopca i wręczył mu sprzęt.
    - Masz, posłuchaj jak bije serduszko tatusia. - powiedział ze złośliwym błyskiem w oku i wyszczerzył się do Gawaina. Rudzielec chyba nie jest idiotą i pokaże dziecku jak tego używać, prawda? Przynajmniej mały czymś się zajmie w czasie przecinania gipsu.
    Medyk założył maskę i wyjął z kolejnej szafki piłę. Niestety w Krainie Luster nie było prądu, dlatego musiał rżnąć za pomocą własnej siły fizycznej.
    Przyłożył ostrze do gipsu ale nie zaczął piłować. Jego uwagę przyciągnął napis. Musiał się powstrzymać przed parsknięciem. Zamiast tego jedynie spojrzał na Lusiana i uśmiechnął się do niego drwiąco.
    Samo piłowanie trochę trwało. Bane co chwilę pytał Aktora czy nic go nie boli. Zdejmował usztywnienie partiami. Pył gipsowy unosił się w pomieszczeniu i gdyby nie maski, byłby naprawdę dokuczliwy.
    Po wszystkim Cyrkowie odłożył piłę i otworzył okno. Poprosił o chwilę cierpliwości. Kiedy podmuchy wpadającego wiatru zabrały większość dymu, zdjął maskę i posłał im promienny uśmiech.
    Noga pod gipsem wyglądała dobrze. Zaskakująco dobrze, biorąc pod uwagę ile pracy włożyli w operację. Bane pochylił się nad kończyną i dłońmi zaczął sprawdzać czy wszystko gra.
    Lusian mógł odczuwać lekki ból w niektórych miejscach uciskania, co świadczyło, że noga jeszcze nie jest w pełni sprawna. Oczywiście Lekarz zaraz ją podleczy, ale najpierw chciał sprawdzić czy dobrze się zrosła.
    - Miałeś dużo szczęścia. - mruknął do mężczyzny, skupiony na badaniu. Przez chwilę jeszcze milczał, po czym zabrał ręce i usiadł na stołku. Chwilowo skupiony był na Aktorze.
    Przyglądał się jego włosom które były o wiele dłuższe niż zapamiętał i miały inny kolor. Zerknął na jego uszy które były podobne do uszu Julii. No i ogon, puchaty, biały ogon który poruszał się jakby był czymś zupełnie naturalnym u dorosłego mężczyzny.
    - Tylko mi nie mów, że te uszy i ogon masz od zawsze. - zaczął wskazując na lisie atrybuty - Bo wtedy zapytam, jak twoja żona znosiła linienie.
    W jego oczach błysnęło rozbawienie. Dzieckiem i Keerem zajmie się za chwilę. Na razie chciał porozmawiać z Lusianem, jeszcze przed końcowym leczeniem.
    - No chyba, że Natalie też ma futerko...na większym obszarze ciała. - uniósł jedną brew w niemym zapytaniu. Cóż, swojego charakteru nie zmieni. Może się pilnować, ale przecież doskonale pamiętał, że te kilka lat temu dobrze się z Lusianem bawili. I wtedy nie przeszkadzały mu ani złośliwe uwagi ani to, że Bane uwalił się na cyckach jego żony.
    _________________




    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 8 Maj 2018, 13:02   

    Obserwował reakcję Lekarza na Cośka, nic jednak nie mówił. Widział jego zdziwienie i w sumie nic dziwnego. Kto by nie był zaskoczony, widząc dzieciaka i to bardzo podobnego do Gawaina. Ostatnio jak był w Norce nie było tam żadnego dziecka. A teraz nagle przychodzą z bachorem jakby nigdy nic. Ale co mieli z nim zrobić? Do tego trzeba go przebadać jeśli faktycznie będzie miał z nimi zostać.
    Cień mógł wyczuć iskierkę rozbawienia, gdy został nazwany tatusiem. Demon jednak postanowił nic nie mówić na ten temat. Niech lepiej Dręczyciel to wyjaśni, skąd się takie Cośki biorą. W końcu to on go znalazł, więc lepiej jak to on wyjaśni całą tę sytuację.
    Nie umknęło mu również zainteresowanie Kogitsune szkieletem. Sam o coś zapytał, to był już jakiś postęp. Nie siedział cicho i nie udawał obrażonego, ale faktycznie coś go zainteresowało na tyle, że sam zapytał o to co to jest. Nic tylko się cieszyć.
    Wzruszył ramionami, widząc drwiący wzrok Doktorka. Aż dziwne, że jeszcze nie skomentował jego obroży z rubinem i połówką Blaszki. Ale miał nadzieję, że jak na razie to lepiej, że nic nie powiedział na ten temat. Podwinął wysoko luźną nogawkę i dał mężczyźnie pracować. Co jakiś czas się krzywił, ale na szczęście Bane robił to etapami, a nie wszystko na raz, więc mógł mieć chwile odpoczynku pomiędzy kolejnymi warstwami i kawałkami gipsu.
    Odetchnął z ulgą, gdy mógł już zdjąć maskę. Sam też miał ją zawiązaną zupełnie jak Cosiek, ale łatwo się jej pozbył. Spojrzał na swoją nogę i westchnął. Nie wyglądała źle, ale bolała. Spojrzał na Blackburna, gdy ten powiedział, że Demon miał sporo szczęścia. Cień mógł poczuć wielką ulgę, jaka spłynęła na Lisa. To znaczyło, że nie straci nogi. Pewnie będzie kulał, ale przynajmniej będzie miał wszystkie kończyny. Dzięki bogom.
    Poprawił się na stole, chciał mieć to już za sobą, gdy Doktorek uznał, że postanowi sobie przed leczeniem pogadać. Yako uniósł jedną brew i spojrzał na niego z niedowierzaniem - owszem. Uszy i ogon mam od zawsze - odpowiedział na pytanie. Spiął się lekko, słysząc, jak mężczyzna porusza temat żony - Tobie kudły z łba też wypadają. U mnie jest ich tylko trochę więcej na poduszce i da się to znieść, więc nie widzę problemu. W szczególności, że w Świecie Ludzi, jakbyś nie zauważył nie pokazuję lisich atrybutów - odpowiedział zgodnie z prawdą. Pewnie Cień by to zanegował, jednak Demon naprawdę nie miał aż tyle włosów, żeby musieć po nim sprzątać jak po zwierzętach. W końcu ile on miał tego futra? Na głowie i nic więcej. Więc nie rozumiał czego Bane się spodziewał.
    Nie podobały mu się te tematy. Znów poczuł nieprzyjemny ból w sercu i gdyby nie był tak dobrym aktorem to pewnie już by mu się szkliły oczy - nie. Natalie nie miała futerka. Była Baśniopisarką - powiedział, zastanawiając się, po jaką cholerę porusza teraz ten temat. Nie dość, że rano przypomniał mu się wypadek, to jeszcze teraz musiał o niej wspominać?
    - A Ty znalazłeś kogoś? Czy nadal gonisz za gwiazdami? I co zrobiłeś ze sobą, że nagle stałeś się taki kolorowy? - zapytał, chcąc zmienić temat. Nawiązywał do słów, które przekazał lekarzowi pod koniec ich ostatniego spotkania. By jak już znajdzie tę jedyną, by jej nie wypuszczał, bo potem może się obudzić, ze świadomością, ze stracił coś naprawdę cennego i pewnie już tego nie odzyska.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 8 Maj 2018, 20:10   

    - Panie Doktorze, Kogitsune - z automatu poprawił dziecko, pogrążony w myślach. Mały rudzielec wiercił mu się na kolanach, ale przynajmniej dał sobie grzecznie zawiązać maseczkę. Zignorował dziwne miny Bane'a. Na niego też się tak gapiono. W obu światach wynikało to z jego odmienności. Nie był człowiekiem. Typowym Cieniem również. Naciągnął maskę na twarz. Niech Go już uwolni i pozwoli przekonać się, czy coś zostało z Jego nogi. - Eee.. - bąknął pod nosem i dołączył swoje spojrzenie do Kogitsune. Dziecięca logika była pokrętna, ale zrozumiała. Potrzebował jednak chwili, by przestawić się na jego tok myślenia. - To układ kostny dorosłego... samca, sądząc po wąskich biodrach. Lusian, Pan Doktor i ja też taki mamy w środku. I ty też, tylko jeszcze mały. I widzisz, Lusian uszkodził kość, o tę i dlatego ma gips. - wytłumaczył postukawszy palcem w nogę Cośka.
    Gdy Blackburn podszedł do nich ze stetoskopem, Keer zmarszczył brew. Lekarz nie mógł jednak dojrzeć złości, bo nie było jej teraz na twarzy rudzielca. Wręcz przeciwnie. Ten jakby zbladł z powodu dziwnej boleści, która zagościła w jego oczach. W przeciwieństwie do Yako, nie znajdował w tym niczego wartego choćby wesołkowatego parsknięcia. - Trzymaj młody. - wcisnął głowicę stetoskopu w dłoń Kogitsunemaru. - Przytrzymam go, żebyś słyszał - zawiesił rękę na wysokości uszu chłopca, po czym poprowadził jego dłoń na swą pierś. Guziki koszuli zostawił w spokoju, dzięki czemu ominął go niemiły chłód. Dzieciak miał tylko słyszeć, a nie go badać. Obserwował reakcje dziecka na jego mocno i szybko bijące serce. Ciekawe, czy faktycznie ma dwa. - pomyślał z przestrachem. Jeśli to nie Pardon, a MORIA, to będzie musiał zawlec dziecko do Wieży. Przeszedł go niemiły dreszcz, po czym odwrócił głowę w bok. Maseczka ukrywała jego obrzydzenie wywołane przez wzbierającą falę żółci. Mamę też mogą mieć. Lub jej... próbki. Może to mój przyszywany brat, a nie syn? - te i podobne myśli nie dawały mu w tym momencie spokoju, a jego serce zaczęło tłuc, a nie bić.
    Keer ocknął się ze swej zadumy, gdy rozcięty gips pozwolił mu dojrzeć nogę Yako. Obaj mogli odetchnąć z ulgą, choć gdyby nie otwarte okno, to Cień powstrzymywałby się przed tym odruchem. Lepiej, żeby Lis szybko wyszorował swoją śmierdzącą girę. Nie dano mu jednak czasu, by mógł się uspokoić. Prawie zapomniał, że powinien oddychać, gdy Bane poruszył temat zmarłej żony Demona. Najwyraźniej nie był świadom jej tragicznego końca. Przez moment myślał, że Kitsune weźmie i mu przywali, ale miał dziś siły na aktorzenie. Dodatkowo obwieścił zgon swej niedawnej ukochanej używając czasu przeszłego. Choć czy Bane zrozumie? Równie dobrze mógł uznać, że para zwyczajnie się rozstała.
    Zdjął swoją maseczkę i to samo zrobił z maseczką Cośka - Daj, świeże powietrze też jest zdrowe. - powiedział, jeśli napotkał opór z jego strony i udawał, że nie słucha rozmowy mężczyzn. Niewiele rozumiał, ale wnioskował, że ta dwójka dobrze się zna. Trochę pozazdrościł Bane'owi. Mógł poznać Yako od innej strony. Tej ludzkiej.
    - Chodź mały... pokażę ci ten szkielet - wychrypiał cicho i wziął Kogitsune na ręce, odkładając stetoskop na krzesełko. Z rosnącą gulą w gardle podszedł do gabloty. Mówił dziecku o kościach. O żebrach chroniących ważne organy. O kręgosłupie i rdzeniu, który przez niego przebiega. Ale przede wszystkim widział swoje odbicie w tafli szkła, które przenikało się ze szkieletem ustawionym naprzeciwko niego.
    Chciałby już wiedzieć, czy jego rodzina spoczywa kilka metrów pod ziemią, czy też MORIA nadal zaciska na nich swe obślizgłe łapska. Chciałby mieć pewność, że Kogitsunemaru to nie wtyka stworzona specjalnie jako lep na niego. Chciałby móc zaufać, lecz ostatnio nawet sobie nie potrafił.
    _________________

     



    Poskramiacz

    Godność: Kogitsunemaru Foxkeer
    Wiek: Wygląda na 6 lat
    Rasa: Cyrkowiec
    Wzrost / waga: 110 cm/ 16 kg
    Aktualny ubiór: na głowie kaszkiet z wystającą parą lisich uszu, biała koszula wciśnięta w ciemne rybaczki z grubego materiału, wszystko w miarę luźne
    Znaki szczególne: Bursztynowe oczy z czarnymi twardówkami, rude lisie uszy i 3 takowe ogony
    Pod ręką: .
    Bestia: Magiczny Kapeluterek
    Dołączyła: 31 Gru 2017
    Posty: 95
    Wysłany: 9 Maj 2018, 08:09   

    - Panie Doktorze? Gramatyka też do imię? - Do tej pory odmieniał tylko nazwy przedmiotów pozostając głuchym na to jak inni zwracali się do siebie nawzajem. Cała ta nauka języka wychodziła mu już bokiem, ale jak mus to mus.
    Niespokojnie się poruszył i zamachał ogonami kiedy podszedł do niego obcy mężczyzna. W ostatniej chwili powstrzymał się przed odruchem wyszczerzenia zębów i warczenia. Nie chciał nikogo złościć.- Dziękuję - powiedział jak uczył go Yako. Wziął dziwne urządzenie do ręki. Było zaskakująco ciężkie jak na swój rozmiar i fakt, że składało się głównie z rurek. - Tatusia? - Nie zrozumiał słowa i rozejrzał się dookoła, by do kogoś je przypasować. - Inne imię Cień? - Określenie mogło pasować tylko do Gawaina, ale po co komu aż tyle nazw? Cosiek miał trzy i uważał, że to zdecydowanie za dużo.
    Czarnowłosy mężczyzna wyjął z szafki piłę i zbliżył się do Dużego Lisa. Nie wyglądało to za dobrze, ale nikt nie reagował, więc Cosiek pozostał na miejscu. Piłowanie tworzyło strasznie dużo pyłu, ale chłopiec był w stanie zobaczyć pojawiający się na twarzy pacjenta od czasu do czasu grymas bólu. Yako nie był zły dla chłopca i dawał dużo dobrego jedzenia. Lisek chciałby mu pomóc, ale strasznie bał się podejść. No i trzymał go Gawain, który chyba trochę się znał na zdrowiu.
    Przyłożył głowicę do klatki piersiowej mężczyzny i wsłuchał się w szum w uszach. Zamknął oczy, żeby lepiej słyszeć. Rzeczywiście usłyszał bicie serca. Bardzo mocne i szybkie, jakby mężczyzna gotował się do ataku lub ucieczki. Zaalarmowany otworzył oczy gotowy do biegu, ale Cień nadal siedział. - Gawain bać? Uciekać? - Może rudy wpadł w stupor i nie mógł się ruszyć? Chłopiec musiał go jakoś z niego wytrącić, bo wszyscy mogli zginąć. Może i tu leczyli, ale ten szkielet skądś się wziął. - Gawain chodź! Cosiek nie chce być układ kostny w szafka! - Zeskoczył z krzesła i próbował pociągnąć mężczyznę do wyjścia. Jeśli ten się nie ruszył to z westchnieniem usiadł znowu i przyłożył głowicę dziwnego urządzenia do siebie. Może wyolbrzymiał i serca dwunożnych powinny tak szybko bić? Ze zdziwieniem usłyszał dwa różne rytmy, oba szybkie. - Gawain jeden? Dwa zepsute? - Nie wiedział jak zrozumialej zapytać o to co go męczyło. Jeszcze raz porównał dźwięki w sobie i w mężczyźnie. Czy Cień był chory? Może dlatego był taki zły cały czas? Serce większego rudzielca zaczęło bić jeszcze mocniej i chłopiec na poważnie zaczął się martwić. Nie wiedział ile jest w stanie znieść organizm Cienia i czy ten zaraz nie padnie na zawał jak goniona mysz.
    Rozważania przerwał koniec piłowania. Noga Yako może nie wyglądała na zdrową, ale na pewno była. Skóra nie zrosła się z gipsem jak obawiał się Cosiek. Nie mógł się dokładniej przyjrzeć, bo Gawain już próbował mu ściągnąć maseczkę. - Cosiek zdrowy. - Przytrzymał materiał przy ustach. Puścił dopiero słysząc, że powietrze też jest zdrowe. To jak w końcu było? Trzeba nosić maseczkę, żeby być zdrowym, czy nie wolno jej mieć? Po raz kolejny zwątpił w inteligencję Cienia, ale nie zamierzał się kłócić. Mężczyzna był od niego o wiele silniejszy i bez trudu zmusiłby chłopca do oddania szmatki.
    Dał się wziąć na ręce i z zainteresowaniem wsłuchiwał w tłumaczenia. Nie wszystko potrafił zrozumieć, ale to było o wiele ciekawsze niż zasady zachowania czystości. Czasem pokazywał palcem miejsca, o których chciałby się więcej dowiedzieć. Nigdy wcześniej jakoś nie zwracał szczególnej uwagi na anatomię innych stworzeń, ale nigdy też nie miał dostępu do takiego nauczyciele. Ot wiedział gdzie zaatakować i jak długo trzymać, żeby mieć posiłek.
    Nie komentował już zdrowia mężczyzny, ani emocji malujących się na jego twarzy. Najważniejsze, że nie miał problemu ze staniem stabilnie i nie krzyczał.




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 10 Maj 2018, 09:16   

    Może nie powinien zadawać tak osobistego pytania przy Keerze i jego dzieciaku. Lusianowi nie spodobało się i odpysknął tekstem o kudłach. Cyrkowiec jednak zbył tekst uśmieszkiem.
    Nie chciało mu się dyskutować na temat wypadających włosów. Co jak co, Baneowi jeszcze włosy nie wypadają. Jeszcze. A jak zaczną, to wtedy pomyśli o przeszczepie albo peruce. Trzeba sobie przecież jakoś radzić, nie? Albo wzorem niektórych Mieszkańców Krainy Luster ogoli łeb na łyso i założy mroczny kaptur. Na razie jednak nie musi się tym martwić, ma inne problemy.
    Siedział na stołku i czekał aż powietrze wpadające do pomieszczenia przez okno zrobi swoje. Ciężko pracowało się w oparach gipsu, nie było to ani zdrowe ani fajne.
    Gawain zajął się dzieckiem dzięki czemu Bane nie musiał zwracać uwagi na rozwydrzonego gnojka. I w sumie ten mały rudzielec rozwydrzony nie był. Zadawał jedynie dziwne pytania, jakby urodził się wczoraj.
    Wszystko w Krainie Luster było możliwe ale skąd Keer wziął tak podobnego do siebie dzieciaka? Jeśli mały był Senną Zjawą, to nie trzeba było tłumaczyć procesu jego powstawania. Nasuwało się natomiast inne pytanie: Kto wyśnił takiego cudaka?
    Bane mieszkał w tym świecie już od kilku lat i zauważył, że oprócz standardowych ras i niestandardowych Cyrkowców (którzy raczej rzadko korzystali z usług Kliniki), w Krainie Luster pojawiło się naprawdę dużo osób z lisimi atrybutami. Może właśnie był świadkiem narodzin nowej rasy? Wspomni o tym Anomanderowi, Gad ma zacięcie naukowe i lubi badać takie rzeczy. Nie to co mający wszystko w czterech literach Blackburn.
    Nagle spochmurniał. Sytuacja stała się mocno niezręczna dlatego odchrząknął i wstał. Wyjął z szuflady czysty kawałek materiału nazywany potocznie szmatką, zamoczył go i wrócił do Pacjenta. Zaczął przecierać mu nogę wydobytą z gipsu która, mówiąc delikatnie, woniała dość nieprzyjemnie. I nie była to kwestia braku higieny, ale po prostu pozostawania kończyny w skorupce. Raczej ciężko myje się nogę kiedy jest na niej sporo gipsu.
    Natalie była Baśniopisarką. Była. Cóż za gafa... Ale skąd miał wiedzieć? Pytanie tylko czy się rozstali czy... Bane podejrzewał drugą opcję. Z tego co pamiętał, była poważnie chora.
    - To wyjaśnia dlaczego nie skorzystaliście z namiaru na lekarza, który wam podałem. - powiedział ponuro skupiając się na nodze - Przykro mi.
    Nie było mu teraz do żartów bo z takich rzeczy po prostu się nie żartuje. Cyrkowiec może i był wkurzający, ale przestrzegał podstawowych zasad kultury.
    Szybko skończył i zmarszczył brwi na pytanie Aktora. Dobrze, że musiał się odwrócić by odłożyć szmatkę bo w ten sposób ukrył ból jaki wypisał się na jego twarzy.
    Westchnął cicho i powrócił do niego wzrokiem.
    - Gonię za gwiazdami. - powiedział cicho, z dziwną melancholią w głosie. Rana była świeża i piekła na każde wspomnienie o tej, która nadal tkwiła w jego sercu, a z którą zwyczajnie nie mógł być. Jeśli faktycznie ją kochał, musi dać jej spokój. Dać możliwość by ułożyła sobie życie z kimś... normalnym. Zdrowym.
    Uśmiechnął się wdzięczny za zmianę tematu. Wzruszył ramionami i podał mu rękę by pomóc mu wstać.
    - Magia. - skomentował zgodnie z prawdą. Poprosił by Lusian przeszedł się kilka kroków i powiedział czy coś go boli. Mężczyzna mógł odczuwać jeszcze lekki ból, ale chodziło o to by sprawdzić jak układa się noga.
    Po chwili poprosił by usiadł ponownie i zabrał się za końcowy proces, czyli leczenie dotykiem.
    Nie trwało to długo ale było dość męczące, co Medyk musiał być skupiony na układzie każdego elementu nogi. Nie mógł za bardzo związać ran wokół świeżo zrośniętej kości by nie unieruchomić mu nogi w nienaturalny sposób.
    - Przez jakiś czas będziesz kulał. - powiedział gdy skończył - Spraw sobie kule albo laskę, wzorem Upiornych Arystokratów. - dodał - Możesz skontaktować się z Vaele, on ma całkiem ładną i może coś ci załatwi. A z tego co wiem, chyba się znacie. - posprzątał części odciętego gipsu i wrzucił do kosza przeznaczonego na tego typu odpady - Wyglądał na przejętego twoim stanem i wypytywał o ciebie. A przynajmniej do czasu. - spojrzał na Keera który zajmował się dzieckiem po czym uśmiechnął się do Lusiana - Marionetki mi doniosły, w końcu jestem Ordynatorem i muszę znać stan fizyczny i psychiczny wszystkich pacjentów.
    _________________




    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 10 Maj 2018, 12:40   

    Czuł, że Gaw staje się jakiś coraz bardziej przybity. Ale nie do końca umiał dotrzeć do tego, co spowodowało taki stan kochanka. Nie mógł go jednak teraz o to zapytać, nie mógł pokazać przed Doktorkiem, że coś jest nie tak. Wtedy mógłby znów zacząć im dokuczać, a to by nie wyszło nikomu na zdrowie, w szczególności, że Demon też nie imał dziś zbyt dobrego humoru. Powstrzymywał się tylko dlatego, że nie chciał tutaj robić dramy. W szczególności przy Kogitsune, który tak się wydawał wystraszony. Musieli go przebadać, a jeśli ten będzie spłoszony i będzie się stawiał to będzie to raczej trudne zadanie.
    Westchnął z ulgą, widząc, że Lekarz postanowił mu przemyć nogę. Przynajmniej nie będzie tak ładnie pachniał na odległość. Wolał w ten sposób nie zwiastować swojej obecności. Może i był Lisem, ale wolał raczej ładnie pachnieć niż śmierdzieć nie wiadomo czym. Można powiedzieć, że był za bardzo ucywilizowany, by zachowywać się całkowicie jak lis.
    - Nie skorzystaliśmy ponieważ jak mówiłem, nie było takiej potrzeby, a dodatkowo było to zbyt ryzykowne, ze względu na to, że nie była człowiekiem. Poza tym jakiś miesiąc po Twojej wizycie, była już zdrowa - wzruszył ramionami. Nie podobało mu się, że ich kontrolował. Może i się martwił, ale i tak Yako nie lubił być tak sprawdzany czy zrobił to co mu doradzano. Miał własny rozum i gdyby to było możliwe, to sam by ją tam zawiózł i zaniósł do lekarza, ale niestety nie było to możliwe. Nie w tych czasach, nie w tym kraju. Musieli się zdać na Pardona, to było jedyne wyjście.
    - Mhm - odparł, widząc, że to raczej nie jest prawda. Widać, było, że raczej nie gonił za gwiazdami, albo że chociaż na chwilę przestał to robić. Yako jednak nie miał zamiaru teraz wypytywać o to. To nie był czas, ani miejsce. Może kiedyś go zaprosi na głębszego to wtedy go wypyta dokładniej co i jak. O ile będzie mu się chciało coś takiego robić, bo jak na razie, to tak szczerze, średnio go to interesowało.
    Wstał trochę niepewnie i tak jak powiedział mu Bane, przeszedł kilka kroków. Przyznał, że noga go jeszcze boli i jak tylko mógł, wrócił na stół, siadając z ulgą. Mógł się ranić non stop, mógł wracać w różnym stanie, ale jeśli chodziło o tak poważne urazy, to wolał jednak uważać. Nie był jakoś przesadnie ostrożny, ale też nie olewał swojego stanu aż tak bardzo.
    Przytaknął głową, że rozumie, iż jeszcze trochę będzie kulał - masz jakieś nakazy i zakazy co mogę robić, co muszę, a czego mi nie wolno? - zapytał. Może normalnie nie był zbyt posłuszny, ale nie chciał dodawać Gawainowi dodatkowej rozmowy, bo od razu zacznie trenować mocno lub pójdzie się pościgać na motorach gdzieś w górach. Oczywiście nie zrobi tego, ale lepiej wiedzieć, czego ma unikać. Każdy lekarz ma inne porady, dlatego był też ciekawy co takiego wymyśli Bane.
    Spojrzał na kule, które stały przy stole, a następnie przelotem na Gawaina i w końcu znów na Bane'a - owszem znamy się - przyznał - jak myślisz, kto kopnął jego Kucharza w tyłek, żeby poruszył temat i go tu przywiózł? - zapytał, poprawiając się na stole by znów z niego zejść, gdy Cyrkowiec, był do niego odwrócony plecami - ten rogaty idiota chciał iść w tym stanie do pracy i to jeszcze konno, posiłkując się samymi jakimiś tonikami przeciwbólowymi - powiedział i odetchnął głęboko po czym wstał znów, ale tym razem sam i skupił się. Skoro Bane wyleczył mu już nogę to chyba może spróbować. Odetchnął głęboko i po chwili skurczył się. Był teraz trochę niższy od Furora, ale zdecydowanie masywniejszy od niego. Zaskomlał cichutko, gdy kość nabierała odpowiedniego kształtu po czym otrzepał się, dzwoniąc obrożą, która w przeciwieństwie do jego ubrań, nie zniknęła. Przeszedł kilka kroków w lisiej postaci, ale wyglądało na to, że nie było jakiś komplikacji. Westchnął i wrócił do lisołaczej postaci i usiadł ponownie - raczej to, że nagle przestał wypytywać nie powinno dziwić - powiedział, zerkając na rudzielca - czy jakbyś sam nie czuł się dobrze, przywiózł do kliniki bliskiego kumpla, czekał na wyniki operacji, która raczej była poważna, a ktoś inny przyszedłby i nie znając sytuacji, zaczął by się mądrzyć na jej temat? Ja na pewno bym tego kogoś opierniczył z góry do dołu, a jego status społeczny nie miałby dla mnie najmniejszego znaczenia. - zapytał i wstał niepewnie, pokazując Gawainowi ruchem głowy stół - no to może teraz zajmiesz się młodym? - zapytał lekarza, chcąc zmienić temat - to jest Kogitsunemaru, od niedawna jest pod naszą opieką. Nie wiemy jeszcze skąd się wziął, jesteśmy w trakcie wyjaśniania tej sprawy - wytłumaczył, co to za dzieciak - dlatego chcielibyśmy się dowiedzieć czy na pewno wszystko z nim w porządku i przy okazji, jakbyś mógł się pozbyć tych siniaków...już wystarczy, że ludzie będą nas obgadywać za to jak jest ubrany - westchnął ciężko i wrócił swoim szkarłatnym spojrzeniem do Bane'a - i mam nadzieję, że nie będziesz o nim rozpowiadał na lewo i prawo tylko potraktujesz to jak profesjonalista, czyli jako tajemnicę lekarską - uprzedził go jeszcze - przynajmniej dopóki nie rozwiążemy tej zagadki - odsunął się od stołu, robiąc miejsce rudzielcom oraz medykowi. Im szybciej to załatwią tym szybciej będzie mógł pogadać z (obecnie) brunetem na temat dokumentów, które są mu potrzebne.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 10 Maj 2018, 20:09   

    Tyle pytań, których nie mógł pozostawić bez odpowiedzi. W domu olałby połowę z nich i zajął się innymi obowiązkami. Tutaj musiał się zachowywać. Skoro zrobili z niego tatusia, to trochę go pogra. Najwyżej Yako będzie rechotał z jego marnych aktorskich prób. - Tak - odparł szybko, niewiele przy tym myśląc. Dopiero po chwili dotarło do niego, że w wypowiedzi dziecka coś nie pasuje. - Ale doktor to nie imię. To zawód. Pan Blackburn leczy, więc jest lekarzem. Rozumiesz? - wskazał bruneta eleganckim ruchem otwartej dłoni i zakończył z nadzieją w głosie.
    Westchnął przeciągle i na moment wyjrzał za okno. No i klops. Tyle z teatrzyku. - Gdy samiec i samica mają młode, samica staje się mamusią, a samiec tatusiem. Razem są rodzicami swoich dzieci - zaczął ostrożnie i powoli. - Ale Pan Doktor się pomylił. Nie jestem twoim tatusiem. - zakończył ciężko. Nie był ojcem. Nie ośmieliłby się określić siebie takim mianem. Jak już to był dawcą genów. Pogładził Cośka po głowie i smutno spojrzał na Bane'a. Nie miał mu za złe, że tak go nazwał. W końcu trzymał na kolanach podobnego do siebie chłopca.
    - Ciii... - przyłożył palec do ust Kogitsune. - Nie uciekamy. Nie zawsze się da, wiesz? - wyszeptał przymykając powieki i z anielską cierpliwością wytrzymywał szarpanie malca. Uciekanie przed stresem zwykle prowadziło do nałogów. Zaśmiał się krótko na wyznanie Cośka. Zaledwie parsknięcie, ale odrobinę poprawiło mu humor. Przyklęknął przy nim i przytulił go do siebie. - Nie będziesz szkieletem w szafie, tak długo jak będziesz na siebie uważał, dbał o zdrowie. - wyszeptał. - On mógł się po prostu zestarzeć, wiesz? Miał dużo lat. O wiele więcej niż ty i umarł. - odsunął od siebie dziecko, po czym wzruszył ramionami.
    Zmarszczył brwi i zmrużył oczy, widząc jak Cosiek porównuje bicia ich serc. - Sprawdźmy. Daj mi to. - zabrał mu stetoskop i osłuchał najpierw siebie, potem Cośka. Zrobił tak kilka razy, kiwając głową na boki, wydając z siebie pomruki pełne zrozumienia, by nie pokazać jak bardzo go to przeraża. Miał wrażenie, że wszystko wyślizguje mu się z rąk. Chcąc kontrolować, wywołał tylko większy chaos. Entropia zawładnęła jego życiem. - Z całą pewnością mam tylko jedno serce. Za to ty masz dwa i działają świetnie. - przyznał, choć głos lekko mu drżał. Stał przed nim chłopczyk o dwóch sercach, ludzkim umyśle i lisiej duszy. Mały Frankenstein, który niczego jeszcze nie rozumiał. Jak powinni mu to powiedzieć? Jak wytłumaczyć, że prawdopodobnie jest ich synem, ale oni nie są jego rodzicami? Nie stworzyli go. Jaki cel przyświecał Pardonowi lub komukolwiek, kto postanowił dopuścić się eksperymentów?
    Gadając z Kogitsunemaru próbował wyłapać coś z rozmowy Bane'a i Yako, ale chłopak był absorbujący. Temat Natalie zresztą i tak był zamknięty. Jak ona sama w urnie lub trumnie. W zasadzie nie wiedział, jak ją pochowano, ale podejrzewał pierwszą opcję. Dobrze, że Blackburn nie pytał o Krissa.
    Obrócił się do nich i wziął dziecko na ręce, gdy Demon poruszył kwestię lekarskich zaleceń. To akurat musiał wiedzieć, żeby czasem Yako nie krętaczył.
    Keer uśmiechnął się drwiąco. Aeron był niezwykle dumny. Wręcz durnie dumny, a to przydatna informacja. Chociaż czy ważną? Ostatnio wyszedł z podkulonym ogonem, choć też nie zastał go w dobrym zdrowiu. Za to przyznający mu rację Yako był miłą odmianą. Który Dręczyciel nie zawyłby w tym momencie z radości? Bane jednak postanowił napsuć, przyznając się do Marionetkowego wywiadu.
    Opętaniec, Julia Renard, która pracowała dla niego jednocześnie będąc w SCRze oraz ściany, które mają uszy. Cudownie będzie się temu przyjrzeć z bliska. Może jednak weźmie tę robotę? Oczywiście za zgodą przełożonych. Byłby w jednej pracy, może nawet płaciliby podwójnie. Kusząca i ciekawa opcja.
    - Czas najwyższy - odparł chrapliwie i podszedł z Cośkiem do stołu. Posadził go i nachylił się do niego, zanim przepuścił Bane'a. - Pan Blackburn nie zrobi ci krzywdy. Też chce posłuchać twoich serc. Obejrzy cię trochę, więc go nie gryź i nie drap, dobrze? Jestem zaraz obok, nigdzie sobie nie idę. - wytłumaczył i stanął za lekarzem. Był wdzięczny Lusianowi za jego ostrożny dobór słów.
    - Mówiłem, że będzie dobrze. - mruknął do Yako. - Raz dwa dojdziesz do siebie. Chciałbym w końcu rozpocząć ten obiecany trening. - szepnął, obserwując badanie dziecka.
    _________________

     



    Poskramiacz

    Godność: Kogitsunemaru Foxkeer
    Wiek: Wygląda na 6 lat
    Rasa: Cyrkowiec
    Wzrost / waga: 110 cm/ 16 kg
    Aktualny ubiór: na głowie kaszkiet z wystającą parą lisich uszu, biała koszula wciśnięta w ciemne rybaczki z grubego materiału, wszystko w miarę luźne
    Znaki szczególne: Bursztynowe oczy z czarnymi twardówkami, rude lisie uszy i 3 takowe ogony
    Pod ręką: .
    Bestia: Magiczny Kapeluterek
    Dołączyła: 31 Gru 2017
    Posty: 95
    Wysłany: 11 Maj 2018, 08:21   

    - Zawód? Lekarzem? - Nie miał pojęcia o czym mówi Cień. Rozumiał, że w stadzie każdy ma swoją funkcję, ale nigdy nie zajmuje się tylko jedną rzeczą.
    - Gawain nie tatusiem Cosiek. Rodzicami Cosiek w las. Cosiek iść daleko, nie wie co z rodzicami. - W głosie chłopca nie było słychać smutku. Trochę mgliście przypominał sobie swoją rodzinę. Odszedł naprawdę dawno i nigdy dotąd nie zastanawiał się, jak poprzednie stado poradziło sobie z powodzią. Być może inne lisy nie miały tyle szczęścia co on i nie przeżyły. Nie zaprzątał sobie tym zbytnio głowy, dawno zamknął tamten rozdział życia. Nikt się nie przejął kiedy przymierał głodem, więc dlaczego miałby się teraz nimi martwić. Miał nowe stado. Może nie było idealne, ale o wiele bardziej opiekuńcze niż poprzednie.
    Lisek wiedział, aż za dobrze, że nie zawsze się da uciec. Właśnie przez taką sytuację został dwunożnym. Ale tym razem nikt nie zamknął ich w metalowym pudełku, więc dlaczego nie mogą uciec? Z siedzenia w wykafelkowanym pokoju z masą dziwnych narzędzi chyba nie może wyniknąć nic dobrego. Niestety nie miał wyboru i musiał czekać dalej. Może Gawain jednak się nie myli i nic złego się nie stanie?
    - Cosiek zdrowy! - Ile jeszcze razy będzie musiał to powtórzyć zanim mu uwierzą? - Umarł od dużo lat? - Wielokrotnie widział stare zwierzęta, ale te nigdy nie umierały od upływu czasu. Zawsze to jakiś drapieżnik kończył życie słabszego osobnika. Chłopiec nie wiedział, że można umrzeć ze starości, to raczej stawanie się słabym i zbyt powolnym było przyczyną zgonu. Jego też to czeka? Nie ważne jak silny się stanie i jak będzie się zabezpieczał to i tak zginie? Wiedział, że życie nie trwa wiecznie, ale wiedza, że czas nie działa na jego korzyść go przytłoczył.
    Oddał urządzenie i wpatrzył się w mężczyznę. Niby był zadowolony, ale coś było nie tak. - Furor też jedno. Gawain i Furor chory? - Zmartwił się słysząc drżenie głosu Gawaina. Możliwe, że wiedział o swoim braku i bał się o swoją przyszłość. Prawdopodobnie przez tę wiedzę tak bardzo przejmował się zdrowiem i tyle o nim wiedział. Przytulił Cienia i pogłaskał go po głowie, żeby go jakoś pocieszyć, pokazać że nie jest sam. Wielokrotnie krzyczał na Liska i go gonił, ale mógł tak wyładowywać swoją frustrację. Zrozumienie nie oznaczało od razu, że chłopiec mu wybaczył, ale na pewno spojrzał łaskawszym okiem.
    Ucieszył się, że Yako może chodzić bez podpory choć nadal wyraźnie kulał i nie był zbyt szybki. Otworzył szeroko buzię ze zdziwienia, kiedy demon zmienił się w lisa. Widok wielkiego czworonoga napawał chłopca zachwytem. Ciekawe czy on też urośnie taki duży? Musi. Inaczej nigdy nie stanie się alfą i do końca życia będzie musiał słuchać czyiś poleceń, albo znowu będzie musiał zmienić stado.
    - Nie - zaskomlał, kiedy został zaniesiony na stół. Nie chciał tu być, ale zbyt się bał by się poruszył. Czas spędzony na leżance u porywacza nauczył go, że nie warto się wyrywać ani walczyć. Za każdym razem zasypiał z niewiadomego powodu i budził się potem obolały i trochę inny. Fakt, że nie zostawili go z obcym sam na sam trochę poprawiał jego samopoczucie. Świat zaczynał się robić dziwnie ciemny, a dudnienie w uszach ogłuszało. Zorientował się, że ze strachu przestał oddychać i ostrożnie wziął wdech. Nie krzyczał, nie płakał, tylko siedział i trząsł się jak osika.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,2 sekundy. Zapytań do SQL: 7