• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Mroczne Zaułki » Stare, spróchniałe drzewo.
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 22 Sierpień 2016, 13:40   

    Po dłuższej wędrówce Tulka znalazła w końcu miejsce, w którym mogła spokojnie zdjąć płaszcz. Nie widziała nikogo w pobliżu, ani żadnych przechodniów ani nawet zwierząt. Nie wiedziała czego ma się spodziewać po tym świecie, dlatego też wolała aby jej ćwiczenia pozostały tajemnicą.
    Nie lubiła gdy ktoś się z niej naśmiewał, że czegoś nie potrafi i nie chciała też wyjść na jakieś dziwadło. Amelia zareagowała dość spokojnie na jej skrzydła. Jednak mimo młodego wieku, Julia wiedziała, że różne osoby różnie reagują na pewne sprawy. Jednemu może się coś spodobać inny wpadnie przez to w szał. Postanowiła więc ćwiczyć w samotności, za jedynego światka mając swoją futrzastą przyjaciółkę.
    Gdy znalazła się pod spróchniałym drzewem odetchnęła z ulgą. Zdjęła płaszcz i położyła go obok pnia. Na nim umieściła też worek ze swoim dobytkiem.
    Zbliżał się wieczór, więc miała więcej nadziei, że nikogo tam nie spotka. Nie bała się ciemności. Spędziła wiele nocy sama w lesie. Bez jakiegokolwiek źródła światła. Dlatego czuła się tam też trochę pewniej niż w mieście.
    Amber szybko ułożyła się na płaszczu i obserwowała swoją panią spod przymkniętych powiek. Lisiczka przysypiała, jednak było widać, że nie traci czujności. Nigdy nie wiadomo kiedy pojawi się jakiś niespodziewany gość.

    W tym czasie Tulka znalazła sobie wzgórze nieopodal drzewa, które kończyło się dość stromym spadem. Wspięła się na nie i zaczęła poruszać swoimi skrzydłami. Początkowo tylko chciała je rozgrzać aby mieć pewność, że ruszają się tak jak chce tego dziewczynka. Ćwiczyła dość długo i zaczynała odczuwać zmęczenie. Nie miała jednak zamiaru spać. Nie póki nie poleci chociażby kilku metrów.
    Zaczęła więc podskakiwać i nerwowo ruszać skrzydłami, by się unieść. Czasem jej się to udało jednak dużo częściej upadała. Nie poddawała się jednak.
    Nie wiedziała kiedy znów będzie miała okazję do ćwiczenia, nie wiedziała kiedy ktoś się pojawi dlatego też chciała jak najszybciej nauczyć się latać. Miała dziwne przeczucie, że w tym świecie będzie to bardzo przydatna umiejętność.
    _________________

     



    Trucicielka Serc

    Godność: Jocelyn D'Voir
    Wiek: 22 lata
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Spokój, bawarke, kapeluszników
    Nie lubi: Węży, Rona i Słodkiego
    Wzrost / waga: 176/ 49
    Aktualny ubiór: https://imgur.com/a/IVLdD
    Znaki szczególne: bursztynowe oczy, tatuaz feniksa na całych plecach
    Zawód: Najemnik
    Pod ręką: Sakwa z pieniędzmi, pare zwoi pergaminu, pióro, katana, sztylet
    Broń: Katana, sztylet,
    Bestia: Rajski Ptak- Samael
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus
    Stan zdrowia: Ranna na umyśle, niedożywiona
    Dołączyła: 27 Maj 2016
    Posty: 369
    Wysłany: 24 Sierpień 2016, 18:16   

    Szla w sumie nie myslac o celu podrozy. Szla by po prostu isc. Zrobila na ta chwile to co miala zrobic. Chciala teraz odpoczac. Za duzo emocji, za duzo nowych ludzi i za duzo spraw na jej glowie. Tyle teraz od niej zalezy ze na sama mysl zaczynala ja bolec glowa.
    Spotkania z Gregory'm troche meczyly ja psychicznie. Nie wiedziala dlaczego ale w jego towarzystwie przypominala sobie wiele spraw o ktorych chciala zapomniec. Owszem przyjemnie jej sie z nim rozmawialo, nawet jesli rozmawiali w sumie troche malo...
    Jednak nie to jej teraz w glowie. On i tak zniknie po wyprawie. Jak cala reszta zalogi. I w sumie jak kazdy w jej zyciu. so saad
    Stanela na chwile i wpatrzyla sie w znikajace powoli za horyzontem slonce. Takie to ma dobrze. Wszystko je kocha za cieplo i energie zyciowa jaka temu wszystkiemu dostarcza... Nikt sloncu nie powie ze jest dziwadlem i ze nie nalezy do tego swiata... Prawda?
    Ten dzien byl dla niej jakis smutny. Dlatego tez lepiej iz siega juz konca. Przymknela powieki, wziela glebszy wdech i ruszyla troche na oslep przed siebie. Pod ppwiekami majaczylo jej widmo slonca w rownie cieplym kolorze. Nawet nie zwrocila uwagi na dziwne slrzypienie galezi, czyjs oddech jak i szum jakby skrzydel. Nie otwierajac oczu znowu przystanela. Tym razem pod drzewem (o czym nawet nie wiedziala).
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 24 Sierpień 2016, 19:17   

    Po porządnej rozgrzewce (a przynajmniej tak się dziewczynce wydawało) w końcu skoczyła na przód i zaczęła machać energicznie skrzydłami. Nie znała jednak odpowiedniej techniki, nie wiedziała co ma robić, wiec szybko zaczęła spadać w dół.
    Przed próbą nie rozejrzała się jednak uważnie czy aby na pewno nikt nie nadchodzi. Amber też jej nie poinformowała o tym, gdyż lisiczka zasnęła zmęczona pod drzewem.
    Gdy zobaczyła zbliżającą się skrzydlatą kobietę, było już za późno. W ostatniej chwili zdążyła tylko zawołać.
    - Uwaaaaa... - jeśli Jocelyn nie usunęła się na czas, Tulka z dość szybkim pędem spowodowanym upadkiem oraz ruszaniem skrzydłami wpadła na nią, powalając ją na ziemię.
    Julia krótką chwilę siedziała na Skrzydlatej zanim zorientowała się co się stało.
    - Ojej przepraszam przepraszam - szybko się odsunęła - czy..czy nic się pani nie stało? - dopytywała spanikowana.
    Nawet Amber się obudziła słysząc rumor i szybko podbiegła sprawdzić czy jej pani nic się nie stało.
    - Pro...proszę pani ja...ja nie chciałam - Julia bardzo się wystraszyła. Chyba nawet bardziej niż osoba na którą spadła. Pierwszy raz jej się coś takiego stało. No cóż... dość nieprzyjemna przygoda jak na pierwszą lekcję latania. Dziewczynka powinna bardziej uważać.
    Tulka zapomniała nawet o swoim niecodziennym wyglądzie. Nie ukrywała go. Siedziała na ziemi, skrzydła miała opuszczone byle jak, a w jej oczach pojawiły się łzy. Tulka nie zauważyła nawet, że kobieta na którą upadła również ma skrzydła.
     



    Trucicielka Serc

    Godność: Jocelyn D'Voir
    Wiek: 22 lata
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Spokój, bawarke, kapeluszników
    Nie lubi: Węży, Rona i Słodkiego
    Wzrost / waga: 176/ 49
    Aktualny ubiór: https://imgur.com/a/IVLdD
    Znaki szczególne: bursztynowe oczy, tatuaz feniksa na całych plecach
    Zawód: Najemnik
    Pod ręką: Sakwa z pieniędzmi, pare zwoi pergaminu, pióro, katana, sztylet
    Broń: Katana, sztylet,
    Bestia: Rajski Ptak- Samael
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus
    Stan zdrowia: Ranna na umyśle, niedożywiona
    Dołączyła: 27 Maj 2016
    Posty: 369
    Wysłany: 24 Sierpień 2016, 19:40   

    Tego sie kompletnie nie spodziewala. Juz miala otwierac oczu by przyjrzec sie staremu drzewu gdy nagle. TRACH. Ledwo do jej uszu dotarl dziwny szelest i krzyk gdy przygniotl ja nie maly ciezar. Mlodka pewnie sama w sobie nie byla ciezka jednakze ped i sila ciazenia... No co tu duzo mowic. Wyparlo jej to cale powietrze z pluc a z zaskoczenia nie zareagowala na poczatku na przeprosiny dziwczynki. Spojrzala sie na nia lekko tempawo. Nie zareagowala nawet na to ze ma i uszy i skrzydla. W sumie dotad nie widziala takiej hybrydy ale malo to sie dziwow naogladala? Sama z reszta do zwyklych nie nalezala... Przynajmniej z ludzkiej perspektywy.
    Otrzasnela sie z szoku i dokladnie przyjrzala dziewczynie. W sumie byla naprawde slodka. Wlosy miedziano brazowe, ladna buzka, drobna postura, skrzydla w sumie tez miala ladne. W takim delikatnym odcieniu, uszka jak i ogon tez jej pasowaly. Urocza dziewoja jednym slowem.
    Podniosla sie i otrzepala sukienke.
    - Alez spokojnie kochana moja. Nic sie przeciez nie stalo. Kazdemu sie moglo zdarzyc- Dla pewnosci jednak rozprostowala swoje skrzydla. Powoli by w razie ewentualnego zlamania ich bardziej nie uszkodzic. Zamachnela nimi pare razy dla pewnosci.
    - Widzisz? Wszystko w porzadku. - podeszla do niej i pomogla jej wstac. Widzac jej zaplakana buzke, usmiechnela sie pocieszajaco i wyciagnela jedwabna, czarna chusteczke po czym jesli mlodka sie zgodzi wytarla jej policzki mokre od lez.
    Skrzydla... Czyli prawdopodobnie jest opetancem prawda? Zrobilo jej sie zal dziewczynki. Taka mloda... Jocelyn dobrze wiedziala jak sama przezyla rozdzielenie... Takiemu szkrabowi musialo byc jeszcze ciezej. Bo ilez mogla ona miec lat? 12? 13?
    Przeczesala palcami swoje wlosy, przygladajac sie teraz drzewu.
    - nie bylo zbyt dobrym pomyslem wdrapywanie sie na tak stare i zapruchniale drzewo. Galaz mogla sie zarwac i moglas cos sobie zrobic moja piekna - usmiechnela sie do niej cieplo, czujac ze bedzie to ciekawa rozmowa. Z tak mlodym opetancem nie miala jeszcze stycznosci.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 24 Sierpień 2016, 19:53   

    Tulka pozwoliła się podnieść, nadal jednak przepraszała za staranowanie. Mówiła jednak w kółko to samo, nie tłumacząc w ogóle jak to się stało. Szybko jednak się uciszyła gdy zobaczyła jak Jocelyn rozprostowuje skrzydła. To szybko odwróciło jej uwagę. Na tyle mocno, że nawet nie zauważyła jak kobieta ociera jej policzki z łez.
    - Pa...pani też ma skrzydła - wyjąkała w końcu, nie mogąc oderwać wzroku od pięknych kolorów - jakie one piękne.
    W końcu jednak spojrzała na kobietę i uśmiechnęła się nieśmiało.
    - Ja.. ja nie wdrapywałam się na drzewa - powiedziała cichutko - ja...ja chciałam zobaczyć czy umiem latać - powiedziała w końcu, spuszczając wzrok. Gdy to zrobiła zauważyła zatroskany wzrok Amber i podniosła ją po czym przytuliła do siebie.
    - Ja myślałam, że tutaj nikogo nie ma - tłumaczyła się nadal trochę wystraszona - ja nie chciałam nikomu zrobić krzywdy i ... i nie chciałam aby ktoś mnie zobaczył....
    Położyła płasko uszka, starając się je jakby ukryć, sprawić aby zlały się z jej włosami, mimo, że dobrze wiedziała, że jest to niemożliwe.
    Poprawiła delikatnie kimono, które dostała od Amelii ze smutkiem odkrywając, że się pobrudziło. W końcu jednak po krótkiej ciszy spojrzała na Jocelyn.
    - Ja...ja nazywam się Tulka - powiedziała nieśmiało - a...a pani kim jest?
    _________________

     



    Trucicielka Serc

    Godność: Jocelyn D'Voir
    Wiek: 22 lata
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Spokój, bawarke, kapeluszników
    Nie lubi: Węży, Rona i Słodkiego
    Wzrost / waga: 176/ 49
    Aktualny ubiór: https://imgur.com/a/IVLdD
    Znaki szczególne: bursztynowe oczy, tatuaz feniksa na całych plecach
    Zawód: Najemnik
    Pod ręką: Sakwa z pieniędzmi, pare zwoi pergaminu, pióro, katana, sztylet
    Broń: Katana, sztylet,
    Bestia: Rajski Ptak- Samael
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus
    Stan zdrowia: Ranna na umyśle, niedożywiona
    Dołączyła: 27 Maj 2016
    Posty: 369
    Wysłany: 24 Sierpień 2016, 20:10   

    Jakanie sie dziewoji bylo naprawde urocze. Niepotrzebnie jednak tyle przepraszala. W koncu.. Nic sie nikomu nie stalo prawda? Nie liczac ze obie sie troche ubrudzily.
    Probowala nauczyc sie latac? No tak.. Przeciez raczej nie miala nikogo kto moglby ja tego nauczyc. Jednak wybrala zle miejsce. Zeby nauczyc sie latac najpierw trzeba wytrenowac miesnie skrzydel. Stac twardo na ziemi i dopoki sie z niej nie poderwie sama sila skrzydel, nie probowac latac. Mozna sie przez takie cos niezle uszkodzic. Nie powiedziala jednak tego na glos. Mala wystarczajaco byla skrepowana i wystraszona.
    Komplement mile polechtal ego Jocelyn. Usmiechnela sie jeszcze szerzej widzac jak dziewczyna podnosi z ziemii liska. Wiec nawet ona kogos ma.. To dobrze ze nie jest calkiem sama. Jak pomyslala tak tez sadzila. Lepiej by tak delikatne stworzenie nie paletalo sie samo po tym swiecie. Za latwo sie rani niewinnych..
    Widzac jak probuje schowac uszy pokrecila glowa i jesli Tulka na to pozwolila poglaskala jej uszy.
    -Nie chowaj ich. Sa piekne, jak i cala Ty Tulko. - Usmiechnela sie cieplo.
    - Zwe sie Jocelyn. Jocelyn D' Voir- powiedziala z pieknym francuskim akcentem. Nie wiedziala dlaczego ale poczula potrzebe przedstawienia sie nazwiskiem. Nikomu w tym swiecie go nie przedstawila jednak widzac te jej maslane oczka poczula ze tak powinna zrobic. - Mow mi Joce. Tak jest krocej - zlozyla skrzydla i przyjrzala sie przyjacielowi Toski. - A ktoz to taki? Lisek byl (jak sie Joce zdawalo) w tych samych barwach co uszy i puchaty ogon dziewczynki.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 24 Sierpień 2016, 20:27   

    Tulka zarumieniła się słysząc, że komuś się jej uszka podobają. Zazwyczaj istoty, które spotykała, patrzyły na nią dziwnie. No i sam jej stwórca też uważał ją za dziwadło przez co za takowe się uważała.
    Gdy usłyszała jak Jocelyn się przedstawia, zrobiło jej się trochę głupio. Przecież nie tak ją rodzice wychowali! Co to za zachowanie..przedstawiać się po swoim przezwisku.
    - Ja... ja panią przepraszam - powiedziała po chwili, w której znów łzy zaczęły się zbierać w jej oczkach, jednak szybko je zatamowała. - ja..ja tam naprawdę nazywam się Julia - wyprostowała się i ukłoniła lekko - Julia Renard. Mój pan przez ostatni rok nazywał mnie Tulką dlatego tak się przedstawiłam - spuściła lekko wzrok.
    Szybko jednak odzyskała humor gdy Joce pogłaskała ją po uszkach, co jej się bardzo spodobało. Miała nadzieję, że w przyszłości częściej ją tak będzie głaskał. Choć pewnie jest to niemożliwe. Szybko też odpowiedziała na pytanie dotyczące liska.
    - To jest Amber - podniosła lisiczkę wyżej jakby chciała ją podać Skrzydlatej - moja najlepsza przyjaciółka, która przyszła ze mną do tego świata.
    Jeśli Jocelyn tego chciała to dziewczynka podała jej lisiczkę, a sama przyglądała się kobiecie uważnie. Wyglądała jakby chciała o coś zapytać jednak nie miała na to odwagi. Stałą tylko i przyglądała się. Nigdy nie widziała innej skrzydlatej osoby, a przynajmniej żadna nie rzuciła się jej w oczy.
    Było jej trochę wstyd, że ktoś przyłapał ją na jej nieudolnej próbie latania, jednak dziewczynka nie miała zamiaru zbyt szybko do tego wracać. Bała się, że to się skończy tak samo ja pierwsza próba. Może jej skrzydła mają być tylko dla ozdoby? A nie po to aby móc na nich latać? Nie wiedziała wtedy jeszcze tego. W końcu jak to jest możliwe, aby człowiek latał. Człowiek? Chyba już nim nie była. Chciała zapytać Jocelyn o to czy wie czym się stała, jednak wiedziała, że tak nie wypada.
    _________________

     



    Trucicielka Serc

    Godność: Jocelyn D'Voir
    Wiek: 22 lata
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Spokój, bawarke, kapeluszników
    Nie lubi: Węży, Rona i Słodkiego
    Wzrost / waga: 176/ 49
    Aktualny ubiór: https://imgur.com/a/IVLdD
    Znaki szczególne: bursztynowe oczy, tatuaz feniksa na całych plecach
    Zawód: Najemnik
    Pod ręką: Sakwa z pieniędzmi, pare zwoi pergaminu, pióro, katana, sztylet
    Broń: Katana, sztylet,
    Bestia: Rajski Ptak- Samael
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus
    Stan zdrowia: Ranna na umyśle, niedożywiona
    Dołączyła: 27 Maj 2016
    Posty: 369
    Wysłany: 24 Sierpień 2016, 20:57   

    Julia Renard. Nic jej to raczej nie mowilo. W angli mieszkala zbyt krotko by pamietac chocby nazwiska swoich sasiadow.. W sumie przeprowadzka z Francji do Angli byla dla niej ciezka. Owszem, angielski potrafila swietnie ale humor jak i zachowania anglikow byly tak bardzo rozne od Francuzow ze zaklimatyzowanie sie bylo naprawde trudne. W szkole do nikogo sie nie odzywala a i nikt zbytnio nie chcial sie do niej odzywac. Nie byla przesladowana wiec nie narzekala. Inni mieli gorzej.
    Wzmianka o "panu" zaniepokoila ja. Pan ze wlasciciel czy raczej pan jako np nauczyciel lub opiekun? Sadzac po wygladzie malej moglo to byc zarowno jedno jak i drugie. Zainteresowalo ja to do tego stopnia ze nie mogla sie powstrzymac i zapytala:
    - Kogo masz na mysli sloneczko mowiac pan? - wziela lisiczke w objecia zauwazajac wtedy ze mylnie ocenila jej kolor. Przez promienie zachodzacego wtedy slonca sierac wydawala sie rudawa jednak w rzeczywistosci byla szarawa. Tak czy siak zwierzak byl slodki. Slonce juz sie praktycznie schowalo totez oddala Lisiczke Julii i rozejrzala sie dookola. Zauwazyla wiele galezi i wyschnietych lisci.
    - cupnij ze swoja przyjaciolka tutaj a ja rozpale ognisko i wtedy mi opowiesz o sobie jesli bedziesz chciala. - usmiechnela sie do niej i by zaoszczedzic czas, rozlozyla skrzydla wzleciala jakies cztery metry w gore i podfrunela ten kawalek do lasku. Nazbierala pokazne narecze grubych galezi jak i cienkich witek z suchymi liscmi, po czym troche wolniej przez balast wrocila z powrotem w miejsce w ktorym zostawila lisiczki. Rozlozyla drewno w stos po czym kucnela i wyjela z sakwy zapalki. Troche to trwalo jednak po paru zapalkach ognisko sie rozpalilo. By jednak porzadniej zakelo sie ogniem Joce uzyla swojej mocy panowania nad wiatrem i wiekszy podmuch skierowala ruchem dloni pod ognisko. Ogien prawie od razu sie powiekszyl, otaczajac ich wszystkich swoja ciepla aura.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 24 Sierpień 2016, 21:17   

    Julia dopiero po pytaniu Jocelyn zorientowała się, że chyba za dużo powiedziała. Spuściła tylko głowę i nie odezwała się. Usiadła grzecznie pod drzewem i głaskała Amber.
    Gdy Joce poleciała po drewno, dziewczynka nie mogła się napatrzeć. A może jednak te skrzydła nadają się do latania? Skoro pani Joce potrafi to może ona też? Bała się jednak spróbować czy prosić kobietę o pomoc w nauce. Nie czuła się na to gotowa. Tak samo jak na rozmowę, która chyba niestety jest nieuchronna.
    Bała się opowiedzieć swoją historię. Ale coś jej mówiło, że ta kobieta może się nią zaopiekować. Nie zachowywała się tak jakby mogła jej pomóc. Nie wiedziała jednak czy nie odda jej czasem w ręce jej poprzedniego właściciela. Po swoich przygodach sprzed roku nie mogła ufać swoim przeczuciom. Może i zaufała Amelii, która ją nakarmiła i pozwoliła zostać u siebie. Działała wtedy jednak impulsywnie. Teraz było trochę inaczej. Jednak Jocelyn jakoś bardziej budziła zaufanie. Nie spieszyła się nigdzie. Została tam gdzie spotkała dziewczynkę, nie chciała jej nigdzie zabierać. Do tego też miała skrzydła. To najbardziej interesowało dziewczynkę. Czy tak jak ona je zdobyła? Czy robiono na niej eksperymenty?
    Gdy Joce wróciła i rozpaliła ogień, Tulka wzięła się na odwagę aby chociażby odpowiedzieć na zadane jej wcześniej pytanie.
    - My...my miałyśmy pana...właściciela - powiedziała, niepewnie zerkając na kobietę - ale...ale uciekłyśmy mu kilka dni temu.
    Nie była pewna jak zareaguje na te słowa dlatego też skuliła się, jakby bojąc się, że zaraz nadejdzie cios, za to co zrobiła. Za to, że uciekła od kogoś. Patrzyła na Jocelyn lekko wystraszona, nie wiedząc jakiej reakcji się spodziewać.
    _________________

     



    Trucicielka Serc

    Godność: Jocelyn D'Voir
    Wiek: 22 lata
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Spokój, bawarke, kapeluszników
    Nie lubi: Węży, Rona i Słodkiego
    Wzrost / waga: 176/ 49
    Aktualny ubiór: https://imgur.com/a/IVLdD
    Znaki szczególne: bursztynowe oczy, tatuaz feniksa na całych plecach
    Zawód: Najemnik
    Pod ręką: Sakwa z pieniędzmi, pare zwoi pergaminu, pióro, katana, sztylet
    Broń: Katana, sztylet,
    Bestia: Rajski Ptak- Samael
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus
    Stan zdrowia: Ranna na umyśle, niedożywiona
    Dołączyła: 27 Maj 2016
    Posty: 369
    Wysłany: 24 Sierpień 2016, 21:39   

    Gdy uslyszala ze Julia uciella wlascicielowi, po czym zauwazyla jej wystraszona postawe cos w niej peklo. Jak dziecko moze miec wlasciciela?? Zdenerwowala sie czego oznaka byly ogniki w oczach i zmarszczone brwi. Opanowala sie jednak szybko wiedzac ze dziewczynka moze to zle odebrac. Sciagnela swoj plaszcz i okryla nim dziewczynke.
    - No juz. Spokojnie malutka. - Jesli na to pozwolil Joce przytulila ja, glaszczac przy tym po glowce. Byla na tyle wstrzasnieta wyznaniem o wlascicielu ze zapomniala praktycznie jezyka w gebie. Cholera wie co tem zwyrol jej robil...
    W jej glowie na raz narodzilo sie tak wiele dramatycznych scen ze zagryzla sobie warge do krwi. Nie ma to jak bujna wyobraznia..
    - dopoki ja tu jestem nikt Cie nie skrzywdzi. Obiecuje - Chciala chronic to dziecko. Nie znala jej historii.. W sumie to nic o niej nie wiedziala ale cala jej osoba byla dla Joce tak kruvha ze bala sie iz najlzejszy podmuch wiatru ja rozsypie.
    - Wiem ze to moze byc trudne. W koncu jestem dla Ciebie obca a wydaje mi sie ze juz nie malo przeszlas.. Ale prosze. Opowiedz mi o sobie cos wiecej- gdy to powiedziala siegnela do sakwy i wyciagnela z niej pudelko. Otworzyla je a w srodku znajdowaly sie czekoladowe ciasteczka w roznych ksztaltach. Podsunela je dziewczynce i ruchem glowy zachecila do jedzenia.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 24 Sierpień 2016, 22:03   

    Dziewczynka pozwoliła się przytulić. Tego jej brakowało. Brakowało jej tej czułości, czegoś co pokaże, że wcale nie jest małym potworkiem, który powstał w wyniku nieudanego eksperymentu jakiegoś niedobrego człowieka. Zastanawiała się chwilę czy aby na pewno chce opowiedzieć Joce swoją historię jednak widok czekoladowych ciasteczek ją do tego zachęcił. Przyjęła jedno i podziękowała grzecznie po czym zamyśliła się jakby tu zacząć.
    W końcu zaczęła.
    - Od urodzenia mieszkałam w Glassvile, w bogatej francuskiej rodzinie - zaczęła niepewnie - nie czułam się tam jednak jak w domu, dlatego cały wolny czas spędzała w pobliskim lasku i zaprzyjaźniałam się ze zwierzętami.
    Zrobiła na chwilę przerwę by pogłaskać lisiczkę.
    - Amber znalazłam na targu i odkupiłam od kłusowników, którzy mieli gdzieś co się z nią stanie. Zaopiekowałam się nią i przyzwyczaiłam do siebie co nie było zbyt łatwe.
    Sięgnęła niepewnie po drugie ciasteczko spoglądając pytająco na Jocelyn.
    - W dniu moich jedenastych urodzin spotkałyśmy dziwnego liska - zamyśliła się, przypominając sobie szczegóły - wyglądał trochę jak pandka. Miał białe futerko, czarne obwódki wokół oczek, tak samo czarne uszka, łapki i końcówkę ogonka, ale nie to było najdziwniejsze - spojrzała Jocelyn w oczy, podkreślając swoje słowa - ten lisek umiał mówić!
    Aż podniosła rączki pokazując jak bardzo była zdziwiona.
    - Powiedział, że zna miejsce gdzie mieszkają różne liski i zaprowadził mnie do czegoś co wyglądało jak kawałek czerwonego lustra. Zdziwiłam się bo tam nigdy go nie widziałam, ale pewnie dlatego, że rzadko byłam w tej części lasu. - spojrzała w gwiazdy, które już pojawiały się na niebie - to była pułapka. Jak tylko przeszłam przez to dziwne szło, ktoś złapał mnie od tyłu i straciłam przytomność.
    Julia zamilkła na chwilę i spuściła wzrok, a w jej oczach pojawiły się łzy.
    - Gdy się obudziłam wszystko mnie bolało. Byłam w jakiejś piwnicy, w klatce. - powiedziała smutno - okazało się, że mój pan przyszył mi jakimś magicznym sposobem uszy i ogon, a moje uszka usunął - aby udowodnić, że mówi prawdę pokazała nawet bliznę w miejscu, w którym powinno się znajdować jej prawdziwe ucho.
    - Okazało się, że lisie uszka i ogonek działają tak jak powinny, jednak długo trwało zanim się przyzwyczaiłam. - kontynuowała smutno - zanim wydobrzałam, pan kazał mi sprzątać i usługiwać sobie, jednak nigdy nie wypuszczał mnie z piwnicy. Na szczęście pozwolił mi zatrzymać Amber - przytuliła lisiczkę.
    - Po miesiącu zaczęły mi wyrastać skrzydełka. Gdy pan to zobaczył bardzo się rozgniewał i zawsze bił jak coś zrobiłam źle. Patrzył na mnie jak na dziwadło, nieudany eksperyment.
    Tulka zaczęła łkać.
    - Po roku zniknął. Wyszedł z domu bez słowa i nie wracał przez kilka dni. Bałam się uciec, ale w końcu razem z Amber udało nam się to zrobić i od tego czasu błąkamy się, choć dopiero dziś wyszłyśmy z miasta, w którym on mieszkał.
    Nie chciała wspominać o spotkanej kotce. Wolała nie zdradzać wszystkich tajemnic. Nie miała też już na to chęci, gdyż łkała coraz mocniej, uświadamiając sobie, że już nigdy nie wróci do domu i nie wiadomo czy znajdzie dom tutaj, w tym dziwnym świecie.
     



    Trucicielka Serc

    Godność: Jocelyn D'Voir
    Wiek: 22 lata
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Spokój, bawarke, kapeluszników
    Nie lubi: Węży, Rona i Słodkiego
    Wzrost / waga: 176/ 49
    Aktualny ubiór: https://imgur.com/a/IVLdD
    Znaki szczególne: bursztynowe oczy, tatuaz feniksa na całych plecach
    Zawód: Najemnik
    Pod ręką: Sakwa z pieniędzmi, pare zwoi pergaminu, pióro, katana, sztylet
    Broń: Katana, sztylet,
    Bestia: Rajski Ptak- Samael
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus
    Stan zdrowia: Ranna na umyśle, niedożywiona
    Dołączyła: 27 Maj 2016
    Posty: 369
    Wysłany: 25 Sierpień 2016, 08:58   

    W sumie nie spodziewała się ze Julia jednak się na nią otworzy i opowie co nieco o sobie.
    Gdy dziewczynka dość nieśmiało zaczęła, Jocelyn nie przestawała jej głaskać po głowie. Zawsze chciała mieć młodszą siostrę. Rodzice nie chcieli jednak o tym słyszeć. W sumie szkoda. Ona teraz by im osładzała życie po stracie ich najstarszej córy...
    Gdy usłyszała że Tulka również jest francuzką trochę się zdziwiła. W jej mowie nie było ani krztyny francuskiego akcentu..Zaraz jednak się to wyjaśniło. Jak się mieszka wśród Angoli całe życie to nic dziwnego. Joce nie miała przeciwko nim nic. Jednak w jakiś sposób ich pewne zachowania jak i reakcje strasznie ją irytowały..
    Gadający lis zwrócił jej szczególną uwagę. A więc i ona została tu zwabiona. Kazdy opetaniec praktycznie w ten sposób tu wyladowal. Tak jakby te dwa swiaty nie mogly sie od siebie izolowac...
    Czesc o porwaniu i dziwnej operacji wstrzasnely Jocelyn. Po co tak okaleczac dziecko? Przeciez mogl sobie zlapac jakiegos dachowca... Fakt ze zaczal sie na nia wsciekac gdy zaczely wyrastac jej skrzydla byl dla niej troche niezrozumialy. Skoro tu mieszkal musial wiedziec co sie dzieje z ludzmi ktorzy przekrocza prog lustra. Musial wiedziec o wirusie..
    To ze ta mala istota tyle przeszla ... Dziewczyna nie mogla wydusic z siebie chocby slowa nadal przed oczami mając widok blizny w miejscu gdzie powinno byc ucho..
    Przez jakas chwile w milczeniu wpatrywala sie w ognisko nie bardzo wiedzac co powinna teraz zrobic. Cala ta historia.. Czyli Julia jest teraz sama, pewnie nadal sie boi ze wlasciciel ja znajdzie.. Joce zagryzla warge, jak to ma w zwyczaju gdy nad czyms intensywnie duma. Nie moze jej teraz przecież zostawić. Jednak przeciez ma misje. A swiat piratow nie jest przyjazny.. Z reszta kto powiedzial ze Tulka bedzie chciala gdziekolwiek z nia pojsc? Rownie dobrze może chcieć sama sobie jakoś poradzić..
    - Przeszłaś naprawdę wiele malutka. Podziwiam Cie że po tym wszystkim nadal masz siłę do życia- Westchnęła patrząc w gwiazdy. Niebo w tym miejscu wyglądało jak posypane srebrnym brokatem. Tak pięknie..
    - Skoro uciekłaś, to pewnie nie masz co teraz ze sobą zrobić prawda? Zaopiekowałabym się tobą jednak nie wiem czy powinnam. Otóż czeka mnie pewna niebezpieczna misja a nie chciałabym Cie narażać na niebezpieczeństwo.. W dodatku.. Pewnie nawet nie chciałabyś by ktoś taki jak ja miał nad tobą pieczę.- Mówiła to dość szybko przejęta tym wszystkim. Ostatni raz taką mieszankę emocji czuła.. kiedy? Podczas spotkania z Gregory'm? Niee wtedy to było całkiem co innego.. Coś takiego jak teraz czuła podczas pierwszego spotkania z kapelusznikiem. Jeszcze gdy była człowiekiem.
    Joce zawstydzona tym co zaproponowała Julii odwróciła głowę w przeciwną stronę. Zgłupiałam do reszty. Przecież ona ani mnie nie zna, ani pewnie zbyt dobrego wrażenia na niej nie wywarłam... no masakra.
    - No nic. Na razie się prześpijmy. Jutro będzie kolejny nowy dzień. -
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 25 Sierpień 2016, 10:00   

    Tulka zdziwiła propozycja Jocelyn. W końcu w ogóle jej nie znała. Ale bardzo ją to ucieszyło, nie była jednak pewna czy aby na pewno chce iść na jakąś niebezpieczną wyprawę. Bała się. Jednak wiedziała jedno, pozna nowych ludzi, będzie miała gdzie mieszkać no i może na tej przygodzie nie znajdzie jej pan. Ale chciała się jeszcze nad tym zastanowić. Przespać się z tym.
    Jednak dopiero gdy Joce powiedziała o śnie, Tulka zorientowała się jak bardzo była zmęczona. Nie spała od bladego świtu, gdyż na ulicach miasta dłużej pospać się nie dało, a do tego przeszła dość sporo tego dnia.
    - Dobranoc Pani Joce - powiedziała tylko, zwijając się w kłębek na swoim płaszczu, wcześniej jednak oddała płaszcz poznanej kobiecie. Nie będzie jej przecież odbierać przykrycia.
    Zwinęła się w kłębek razem z Amber, było jej jednak dość zimno na co zareagowała instynktownie i automatycznie zamieniła się w rudego liska. Ciepłe, miękkie futerko chroniło ją przed nocnym chłodem, a wtulona w nią Amber również dawała miłe ciepełko, które sprawiło, że Tulka praktycznie od razu zasnęła i pierwszy raz od dawna czuła się na tyle bezpiecznie by nie budzić się co chwila, tak jak to robiła wciągu ostatniego roku. Przy Joce czuła się dziwnie bezpiecznie.
    Tulka spała twardo, bez koszmarów, a w jej snach pojawiały się sceny z jej poprzedniego życia. Spała tak długo, póki ktoś lub coś nie wybudziło jej z tego stanu.
    _________________

     



    Trucicielka Serc

    Godność: Jocelyn D'Voir
    Wiek: 22 lata
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Spokój, bawarke, kapeluszników
    Nie lubi: Węży, Rona i Słodkiego
    Wzrost / waga: 176/ 49
    Aktualny ubiór: https://imgur.com/a/IVLdD
    Znaki szczególne: bursztynowe oczy, tatuaz feniksa na całych plecach
    Zawód: Najemnik
    Pod ręką: Sakwa z pieniędzmi, pare zwoi pergaminu, pióro, katana, sztylet
    Broń: Katana, sztylet,
    Bestia: Rajski Ptak- Samael
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus
    Stan zdrowia: Ranna na umyśle, niedożywiona
    Dołączyła: 27 Maj 2016
    Posty: 369
    Wysłany: 25 Sierpień 2016, 10:21   

    To ze mała nie skomentowała całej jej wypowiedzi choćby zwrotem: zastanowie się. W jakis sposob ubodlo Joce. Jednak nie dała tego po sobie poznac. Gdy mała zwinela sie klebek i nagle zmienila sie w lisa, dziewczyna prawie podskoczyla z zaskoczenia.
    - Ktoś tu chowa pare asów w rękawie, co malutka? - Szepnęła przykrywajac obie lisiczki swoim plaszczem.
    Sama nie miala zamiaru klasc sie spac. ZByt wiele rzeczy, zbyt wiele mysli plątało jej się po głowie.
    Teraz gdy juz ma zwerbowana zaloge, bedzie musiala zajac sie sprawa statku, bandery i ekwipunku. Statek rzecz jasna trzeba bedzie ukrasc.. Zeby to sie jednak udalo musi dokladnie poznac umiejetnosci kazdego ze swojej zalogi. Moze jakis test sprawnosciowy? Ale czy ma na to czas? AKSO pewnie jak najszybciej bedzie chcialo poznac wyniki sledztwa.. ehh
    Westchneła i dorzucila drwa do ognia. I tak przesiedziala, czuwajac, cala noc. Malutka i jej lisiczka spaly jak zabite, co jakis czas drgajac. Gdy slonce zaczelo wstawac, Joce wyjela z sakwy 3 rogaliki i dzem oraz termos z herbata. Pewno beda glodne. gdy juz wszystko wylozyla na dosc plaski i wysoki do kolan głaz podeszla do dwoch klebkow.
    - Kto rano wstaje, temu rogaliki nie stygna- Powiedziala wesolym tonem, szturchajac lekko Tulke.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 25 Sierpień 2016, 10:45   

    Mimo iż Joce obudziła ją wcześnie, Tulka czuła się w miarę wyspana.
    Przeciągnęła się mocno, jeszcze pod postacią liska i ziewnęła mocno.
    - Dzień dobry Pani Joce - powiedziała zaspana i wróciła do swojej ludzkiej formy. Przecierając oczka rozejrzała się wokół i namierzyła rogaliki. Aż jej się oczka zaświeciły gdy je zobaczyła, dawno nie jadła takich słodkości. Podbiegła wiec szybko do prowizorycznego stolika i usiadła przy nim. Jednak zanim zabrała się za jedzenie, spojrzała jeszcze na swoją nową towarzyszkę - czy...czy na pewno mogę? - zapytała niepewnie. W końcu to nie jest jej własność, a Jocelyn nie ma obowiązku się z nią dzielić.
    Jeśli Jocelyn nie miała nic przeciwko, to Tulka zaczęła się zajadać rogalikiem z dżemem. Wcześniej oczywiście ładnie podziękowała Joce za to, że zechciała się podzielić z nią swoim jedzeniem. Wyciągnęła też resztę mięska, która została dla Amber i nakarmiła ją.
    Gdy już skończyły jeść Tulka podeszła do Joce trochę niepewnie.
    - Pani Joce? - zapytała nieśmiało - czy...czy naprawdę mogłabym z panią iść? Nie chcę się jakoś narzucać jednak...nie za bardzo mam co ze sobą zrobić...nawet nie wiem gdzie ja tak właściwie jestem ani....czym jestem.
    Powiedziała smutno. Miała nadzieję, że Jocelyn nie będzie miała nic przeciwko, no i że to w jaki sposób Tulka mówiła, nie okaże się niegrzeczne wobec niej. W końcu dopiero się poznały, a ona już chce jej dokładać problemów. Ach te dzieci. Rzadko kiedy pomyślą, czy aby na pewno komuś to nie będzie przeszkadzać.
    _________________

    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,22 sekundy. Zapytań do SQL: 9