• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Cukierkowa Ulica » Noclegownia z piernika
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 22 Wrzesień 2016, 16:49     

    Kiedy Greg pojawił się za nim, Bane odetchnął. Szczerze ucieszył się, że blondyn zdecydował by do niego dołączyć. Chwilowo miał dosyć kobiet, tych małych i dużych. Jakoś nie szły mu rozmowy ani z Jocelyn ani z Tulką.
    Na uwagę mężczyzny zaśmiał się, ale twarz która wróciła do nieruchomego układu, nie poruszyła się ani trochę.
    - Daj spokój, stary. Akurat ty jesteś ostatni w kolejce do spuszczenia lania. - powiedział - Chyba jako jedyny jesteś w miarę normalny. - dodał wierząc, że Greg odbierze to jako komplement.
    Na zewnątrz było chłodno ale Bane nie zwracał na to większej uwagi. Poniekąd cieszył się, że noc była tak rześka i świeża. Pozwalała odsapnąć i przemyśleć wszystko w spokoju.
    Motel stanął wśród drzew dlatego otaczała ich ciemność. Odwrócił się w stronę Grega ale nie widział dobrze jego twarzy. Tylko blond włosy odznaczały się, bo w oczach Bane'a kolor był intensywniejszy.
    Na prośbę o wytłumaczenie co zaszło w pokoju, medyk potarł brodę. Będzie musiał poszukać jakiegoś sklepu gdzie kupi golarkę, nie lubił zarostu mimo, że u niego był praktycznie niewidoczny.
    - Nie wiem ile słyszałeś, więc powtórzę. - zaczął - Mała przyszła do mnie z książką, dała mi ją w prezencie. Nie mam pojęcia skąd ją wytrzasnęła, mówiła tylko, że czuła się zobowiązana by podziękować. - zrobił krótką pauzę na oddech - Przyjąłem prezent, bo czemu nie? Stwierdziłem też, że ją zaproszę do środka by sprawdzić to skrzydło bo wyglądała jakby jej przeszkadzało. Usiadła i wszystko byłoby okej gdybym nie wziął jej na kolana.
    Na chwilę zapadła cisza. Bane przetarł dłonią twarz i pokręcił głową. Jak teraz sobie o tym wszystkim pomyślał...to musiało to wyglądać jednoznacznie. Co za brak wyobraźni.
    - Tak, wiem. Jestem idiotą. - powiedział po chwili - Ale, do cholery, chciałem tylko oglądnąć skrzydło. Nie pomyślałem, mój błąd. Ale nie przyszło mi nic innego do głowy, nie dotykałem jej...przecież to dziecko!
    Sumienie uderzyło w serce tak, jakby chciało w nie wbić kołek. W głowie pojawiły się dwa, świdrujące zdania: "Ty cholerny hipokryto. Nie miałeś oporów by zgwałcić tamtą a teraz masz?"
    - Wystraszyła się, zmieniła w lisa i zwiała pod łóżko. Po chwili wyszła, przeprosiłem i dostałem w mordę. W sumie to należało mi się, nie mam o to żalu. - westchnął - Poprosiłem by poszła do siebie. Nie codzień widzi się dziewczynkę zmieniającą się w lisa, co nie? Chciałem to przemyśleć. I wtedy wpadła Jocelyn, zrobiła awanturę. Resztę już znasz.
    Wstał i oparł się o barierkę schodów. Wiart poruszył jego włosami, Bane miał nadzieję, że Gregory nie będzie go oceniał. Żałował, że wybuchła ta cała afera ale tak na prawdę nie było w tym nikogo winy. Owszem, on zachował się jak kretyn, Joce postąpiła zbyt pochopnie zmieniając się w miśka...
    Słowa Grega wytrąciły go z zamyślenia. Co blondyn miał na myśli? Czyżby też posiadał bransoletę?
    - Nawet mi nie mów, że ty też zmieniasz się w jakiegoś słodkiego zwierzaczka, gotowego odgryźć łeb. - jęknął - Nie wiem czy przeżyję kolejny zawał...
    Patrzył na Grega uważnie. W gruncie rzeczy, wolał by mężczyzna pokazał mu co chce teraz, kiedy i tak medykowi wszystko jedno.
    _________________
     



    Zwierzomachina

    Godność: Gregory
    Rasa: Cyrkowiec - sęk w tym, że nie wygląda
    Lubi: Wszystko, od czego mózg brzęczy a neurony skrzą
    Nie lubi: NICH, ludzi fałszywych, psów wszelkiej maści
    Wzrost / waga: 161 cm / 80 kg
    Aktualny ubiór: przyduże spodnie na szelkach, podkoszulek, gruba warstwa potu
    Znaki szczególne: Metalowe paznokcie, mechaniczne skrzydła
    Zawód: Performer cyrkowy, najemnik
    Pod ręką: trochę pieniędzy, paczka papierosów, telefon komorkowy bez karty SIM
    Broń: kastet
    Stan zdrowia: ciało zdrowe, zaś po mózgu stepuje depresja
    Dołączył: 27 Gru 2015
    Posty: 244
    Wysłany: 23 Wrzesień 2016, 09:07     

    - Normalny? Mam nadzieję, że jeszcze się trzymam. To kraina, która czyni szalonym... jak dom z filmu o Asteriksie. Przy tych wszystkich absurdach rzucanych w twarz nie sposób nie oszaleć. Ogarniasz, że śpimy dzisiaj w domku z piernika na kurzych łapach? Tak czy siak - przyjmę to jako komplement.

    - Powtórz, nie krępuj się, słyszałem niewiele. W sumie tylko łupnięcie i wrzaski. - dodał, drapiąc się po plecach.
    Wysłuchał całości z coraz poważniejszą miną, raz po raz kiwając głową. Kłamał? Raczej nie, żadnych śladów kłamstwa na jego twarzy nie zobaczył. No i wspomniał wprost, że wziął ją na kolana - skoro o tym powiedział, to znaczy, że nie chciał zrobić jej nic złego, jednak dla obu skrzydlatych pań mogło się to wydać złe i dwuznaczne. Bane był widocznie zrozpaczony całą tą sytuacją, a Gryf mógł łatwo powiedzieć dlaczego - bezpodstawne oskarżanie o pedofilię musiało być prawdziwym koszmarem na jawie. Zaciekawiło go, że dziewczynka sama zmieniła się w lisa - musiała być świadoma swojej mocy, warto będzie to zapamiętać.
    - Dziwie się, że Jocelyn wpadła po całym zajściu. Bo nie widziała co się u was działo, co nie? Wiem, bo była... ze mną. No bo skąd mogła wiedzieć? Rengen ma w oczach? Nawet by mnie to nie zdziwiło - ona jest niesamowita. Ale jej odwaliło, niestety. To naprawdę dupna sytuacja, stary.
    Na słowa Bane'a wstał prosto, po czym rozłożył ręce, pokazując mu się w całej okazałości. Uśmiechnął się jak iluzjonista, który zdradzi zaraz solenizantowi na urodzinach sekret magicznej sztuczki. Naprawdę ciekawiła go reakcja białowłosego na tą rewelację. Mógłby w sumie potrzymać go trochę w niepewności... ale chciał załatwić to szybko - inaczej nie umiał, a nie nadawał się do trzymania napięcia.
    - W sumie to już jestem zamieniony. Żart polega na tym, że potrafię zmienić się w człowieka. Blondas, którego widzisz, to nie jestem prawdziwy ja. Tylko te małe cudeńka na plecach nie chcą zniknąć. - z tymi słowy poruszył zamaszyście prętami wyrastającymi gładko z jego łopatek. - Nie wiem, czy mam teraz ochotę ci to pokazywać, to nie jest przyjemny widok, obaj nie chcemy twojego zawału. - nie chciał zostawić jednak Toksynka bez żadnych wskazówek. Jego wyobraźnia mogła przerobić go na coś milion razy gorszego, bo kiedy spotykamy się z nieznanym, zwykle widzimy to jeszcze gorszym niż jest. Odchrząknął więc:
    - Widziałeś kiedyś gryfa? Na herbach, albo w książce z bajkami? Jestem tym, co napruci prochami i wódą biolodzy z MORII uznali za gryfa i postanowili odtworzyć. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że w tym całym lwo-orlim, głęboko upośledzonym gównie usadzili ludzki mózg. Mój mózg. Cała moja ludzka postać nie jest nawet gościem, którym byłem za życia... poprzedniego życia. Wyglądam jak mozaika rozmytych wspomnień - moich wrogów, przyjaciół, bliskich, ale nawet nie wiem, kogo konkretnie, bo ledwo co pamiętam, robili mi pranie mózgu, tak jak tobie. Eeech... Ja się tu nie uzewnętrzniam. - dodał nagle ostro. - Po prostu... powinieneś to wiedzieć. W imię igły w moim zadku. - dodał, po czym wstał i powoli wrócił do środka. Nie będziemy się licytować... ale Gregory czuł, że i tak życie było wobec niego bardziej niesprawiedliwe - nie posiadał nawet własnego ciała. A wieczór zaczynał się tak cudownie, teraz jednak Greg Pesymista musiał wrócić na należne mu miejsce.
    - Dobranoc. Kolorowych snów, Szary. - z tymi słowy ruszył w kierunku pokoju. Po wywaleniu się na łóżko zasnął praktycznie od razu, a szary dym spłynął z niego całego. Zapadł w pusty, martwy sen bez marzeń.
    _________________

    Gregory theme
    Psychika Grzesia w skrócie




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 23 Wrzesień 2016, 09:57     

    Tulcia mówiła spokojnie, nie podnosząc wzroku. Naprawdę bała się reakcji Jocelyn, bała się na nią spojrzeć. Nie chciała zobaczyć w jej oczach zawodu czy też zimnej wściekłości.
    Niestety obawy Julii okazały się prawdziwe. Jocelyn nagle podeszła do niej i bez ostrzeżenia uderzyła ją w twarz. Dziewczynka przekręciła głowę w bok, a po czerwonym policzku spłynęła łza. Nie rozpłakała się jednak. Nie potrafiła. Spojrzała lekko zszokowana na kobietę po czym słysząc jej słowa wstała i spuściła pokornie wzrok.
    Słysząc kazanie Jocelyn było jej wstyd. Nie dość, że pokazała, że nie jest dobrze wychowana to jeszcze faktycznie nie przemyślała, że coś mogło jej się stać. Coś więcej poza obolałą ręką. Nie pomyślała też o tym co by się stało jakby Jocelyn wróciła do pokoju i jej by nie zastała. Pewnie bardzo by się zmartwiła.
    Dziewczynka dawno nie czuła się tak źle. Zwłaszcza psychicznie. Zawiodła na całej linii. Chciała aby jej nowa siostrzyczka była z niej dumna, a tu taki wstyd. Fizycznie też nie czuła się najlepiej. Była zmęczona, a przez to, że adrenalina już z niej zaszła znów zaczęło jej dokuczać skrzydło oraz dopiero teraz tak naprawdę poczuła uderzenie w to biurko. Bolał ją brzuch. Jednak nie chciała marudzić. Nawet nie chciała się do tego przyznawać.
    - Masz rację, siostrzyczko, przepraszam - powiedziała pokornie - nie pomyślałam co by się mogło stać.. .- zawahała się - sen mnie tak przestraszył, że nie myślałam logicznie. Bardzo Cię za to przepraszam....już nie będę, obiecuję...już będę grzeczna.
    Było jej naprawdę wstyd. Jocelyn się na niej zawiodła. Chciała się rozpłakać, przytulić do siostry, jednak czuła, że jeśli spróbuje się do kobiety zbliżyć to zostanie odtrącona. Mimo to wykonała ruch jakby chciała podejść do skrzydlatej i ją przytulić, powstrzymała się jednak w ostatniej chwili.
    - Siostrzyczko czy możemy już iść spać? - zapytała już normalnie. Niepewnie spoglądając na twarz rozmówczyni - nie czuję się za dobrze - oczy miała zaczerwienione i była blada. Czuła się naprawdę źle. Była obolała i zmęczona. Policzek pulsował i był gorący.
    Trzymała się za brzuch, nie naciskając go jednak. Stała tak czekając na pozwolenie Jocelyn by poszły spać. Naprawdę miała nadzieję, że ten dzień już się skończy i że będzie mogła w końcu odpocząć.
    _________________

     



    Trucicielka Serc

    Godność: Jocelyn D'Voir
    Wiek: 22 lata
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Spokój, bawarke, kapeluszników
    Nie lubi: Węży, Rona i Słodkiego
    Wzrost / waga: 176/ 49
    Aktualny ubiór: https://imgur.com/a/IVLdD
    Znaki szczególne: bursztynowe oczy, tatuaz feniksa na całych plecach
    Zawód: Najemnik
    Pod ręką: Sakwa z pieniędzmi, pare zwoi pergaminu, pióro, katana, sztylet
    Broń: Katana, sztylet,
    Bestia: Rajski Ptak- Samael
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus
    Stan zdrowia: Ranna na umyśle, niedożywiona
    Dołączyła: 27 Maj 2016
    Posty: 369
    Wysłany: 24 Wrzesień 2016, 06:47     

    Gdy Julia wstała, Jocelyn się uspokoiła. Była rozstrojona psychicznie i najchętniej to by się pocieła jednak nie mogła do tego wrócić. Obiecała to sobie prawda? Dość się nacierpiała.
    Stała tak jak stała. Przeczesała włosy palcami i tylko potaknęła w milczeniu gdy dziewczynka się tłumaczyła. Koszmar hę? Potrafiła to zrozumieć. Złość na dziewczynkę powoli się ulotnił a na jej miejsce wstąpił smutek. Poruszyła ręką, jakby chciała pogłaskać Tulkę po głowie, jednak się w pore opamiętała. Z nocą dzisiejszą skończyła się Joce która nad sobą nie panuje, emocjonalna. Teraz będzie dla niej jak nauczycielka a dla reszty załogi tylko jako pani Kapitan. Musi odzyskać ten cholerny autorytet, chciała by ta misja przebiegła możliwie jak najmniej krwawo.
    Na pytanie małej, podeszła do łóżka od drugiej strony i podniosła kołdrę, kiwnięciem głowy zapraszając Julię do łóżka. Gdy ta się ułożyła, dziewczyna ją przykryła, uważając na zranione skrzydło.
    -Bonne nuit petite-Powiedziała, a sama stanęła przy wielkim oknie i dała odpłynąć myślom, dobrze wiedząc że nie zaśnie znów.
    _________________




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 24 Wrzesień 2016, 21:33     

    Przez cały czas Bane obserwował twarz Gregorego. Polubił tego gościa. Wydawało się, że jest jsk dotąd jedynym który myśli bardzo racjonalnie. Medyk miał wrażenie, że można z nim pogadać o wszystkim.
    Przypomniał sobie też o tym o co chciał zapytać. Anglia. I pręty wystające z jego pleców.
    - Nie znam Jocelyn na tyle dobrze, by stwierdzić czy zachowała się przewidywalnie czy nie. - powiedział - Ale po tym jej pokazie wiem, że kobieta ma jakiś problem. - dodał. Był bardzo ciekaw co skrywała kobieta. Zareagowała bardzo wybuchowo i z tego co Bane pamiętał, najgorzej zareagowała na wspomnienie o gwałcie.
    Białowłosy pokręcił głową. Czy wszyscy napotkani w tym świecie byli ofiarami gwałtu...? A on, gwałciciel, jak ma się tu odnaleźć?
    Kiedy Greg robił mały pokaz, Bane nie spuszczał z niego wzroku. Był Gryfem. Takim jak ze średniowiecznych herbów? Miał dziób? I skrzydła?
    Bane uśmiechnął się w myślach. Widział już lisa i niedźwiedzia, co jeszcze zobaczy.
    Był wdzięczny Gregowi za to, że ten postanowił go uprzedzić. Teraz przynajmniej w razie przemiany Bane nie zareaguje aż tak nerwowo jakby mógł.

    Białowłosy zamyślił się. Blondyn zwrócił uwagę na strzykawkę którą Bane potraktował Jocelyn. Czy wypadało powiedzieć mu co było w środku? Od razu pokazać wszystkie Asy jakie Bane trzymał w rękawie?

    Wiedział jedno. Greg, miły blondyn, "spoko gość", był dobrym obserwatorem. Patrzył, analizował i zapamiętywał. Byli więc podobni, uczyli się przez obserwację.

    Czyniło to z Gregoregoniebezpiecznego typa. Bane w dalszym ciągu nie wiedział czym tamten się zajmuje, mógł równie dobrze robić dla policji. Ale...czy ta kraina w ogóle miała jakiś organ prawa?

    - Dzięki, że mnie uprzedziłeś. Jak zobaczę Gryfa to może nie ucieknę z krzykiem.
    - powiedział -No, i możesz czuć się względnie bezpieczny, bo póki nie wywiniesz jakiejś "krzywej akcji", nie wbiję ci igiełki w twój umięśniony zad. - dodał żartobliwie, siląc się na lekki ton.
    Widząc, że Greg się zbiera, wstał. Włożył dłonie do kieszeni i również skierował się ku drzwiom.
    - Dzięki za towarzystwo, stary. - powiedział i klepnął Grega w ramię -Jesteś w porządku. Śpij dobrze.
    Rozeszli się, każdy do swojego pokoju.
    Bane zasnął szybko, wcześniej wziął jednak długi, odprężający prysznic. Spał śniąc o przeszłości, o dziewczynie i przystanku, o laboratorium...
    Przyzwyczaił się już jednak, że cierpienie towarzyszące mu za dnia, spędza z nim również noce. Niczym wierna, depresyjna kochanka.
    _________________
     



    Zwierzomachina

    Godność: Gregory
    Rasa: Cyrkowiec - sęk w tym, że nie wygląda
    Lubi: Wszystko, od czego mózg brzęczy a neurony skrzą
    Nie lubi: NICH, ludzi fałszywych, psów wszelkiej maści
    Wzrost / waga: 161 cm / 80 kg
    Aktualny ubiór: przyduże spodnie na szelkach, podkoszulek, gruba warstwa potu
    Znaki szczególne: Metalowe paznokcie, mechaniczne skrzydła
    Zawód: Performer cyrkowy, najemnik
    Pod ręką: trochę pieniędzy, paczka papierosów, telefon komorkowy bez karty SIM
    Broń: kastet
    Stan zdrowia: ciało zdrowe, zaś po mózgu stepuje depresja
    Dołączył: 27 Gru 2015
    Posty: 244
    Wysłany: 25 Wrzesień 2016, 11:35     

    Nie śniło mu się nic, tak, jak zakładał. Był nawet zadowolony, że nie męczyły go żadne koszmary. Obudził się wcześnie - była chyba czwarta, piąta, czas, aby się trochę powylegiwać. Leżał więc, wpatrzony obydwoma wizjerami w poduszki i myślał. Myślał o Jocelyn. Myślał o tej całej sytuacji. Tu nie dało się spotkać normalnych ludzi - o ile te wszystkie stworzenia dało się nazwać ludźmi - każdy miał choć jedną skazę na umyśle, na duszy, na przeszłości. On sam nie był normalny, choć z pewnością sam zaliczał siebie do normalniejszych - nie jego wina, że siły Iluminatów chciały go dopaść za informacje, które posiadał. Szefowa musiała przejść w dzieciństwie coś potwornego. Ciekawe, czy często tak reaguje, jakie sytuacje przypominają jej o tej traumie, czy będzie musiał się teraz pilnować ze słowami, aby nie przekręcić złego kluczyka w mechanizmie jej pamięci? A najgorsze, najgorsze ze wszystkiego było to, że po tym wszystkim nawet się do niego nie odezwała, jakby to on popełnił jakiś błąd! Był na nią zły, bardzo zły, ale sobie zasłużyła na ten gniew. I nie okazywał go drastyczne. Krótkie, zirytowane pytanie rzucone w jej stronę. A ona nie odezwała się do niego słowem, zamknęła mu przed nosem drzwi, bez najkrótszego "dobranoc". Nie zrobił nic złego, to Bane ją wkurzył. Dlaczego więc czuł się, że była to wszystko jego wina?
    Powoli sięgnął łapą po kolejnego papierosa. Tak częste zmienianie się pod rząd z pewnością nie służyło jego płucom. Miał nadzieję, że jeśli po tych wszystkich latach jarania dostanie raka, w pobliżu będzie Toksynek z nożyczkami i skalpelem. Po odpaleniu niezgrabnie od zapalniczki, cały czas uważając, aby nie wypuścić jej z łap i nie podpalić pościeli, Gregory zaniósł się chrapliwym kaszlem - o wilku mowa, wykańcza mnie to czarowanie. Jednak dym działał uspokajająco, kojąco, pozwalał spojrzeć na problemy z wygodnego dystansu. Po chwili postać zwierzęcia przelała się w sylwetkę krępego mężczyzny, patrzącego nieprzytomnie w sufit, w pozycji półsiedzącej. Zaraz trzeba będzie wstać, zabrać się stąd, ruszyć na tą piracką przygodę, yarrr harrrr i beczka pełna rumu już na nich czekała. Inna sprawa, że łóżko nie chciało go wypuścić ze swych miękkich obięć.
    W końcu udało mu się zwlec z legowiska, ubrać się w rzeczy z wczoraj, leżące po całym pokoju (Jocelyn w rozrzucaniu jego ciuchów wykazała się artystyczną wręcz kreatywnością - jedną ze skarpetek musiał ściągać z lampy), skoczyć do łazienki i przemyć się jako tako, opłukać usta wodą, gdyż jego zęby zawsze tuż po przemianie śmierdziały zgniłym mięsem. Powoli złapał torby i zaczął taszczyć je na dół. Nie zauważył tu nigdzie stołówki ani niczego podobnego, tylko ten samowar z kawą. Komu przyjdzie mu rano napotkać?
    _________________

    Gregory theme
    Psychika Grzesia w skrócie




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 25 Wrzesień 2016, 11:55     

    Dziewczynka owszem, położyła się do łóżka i życzyła Jocelyn dobrej nocy. Niestety czuła, że raczej nie uda jej się odpocząć. Leżała owinięta kołdrą, trzęsąc się lekko. Co jakiś czas udawało jej się zasnąć na minutę czy dwie. Szybko jednak budziła się, męczona koszmarami. Najczęściej był to jej pan, który śmiał jej się w twarz. Pojawiały się również twarze zawiedzonej Joce oraz wystraszonego Banea. Czy naprawdę była aż takim dziwadłem? Chciała prowadzić normalne życie. Miała nadzieję, że mimo to, że została siłą zamieniona w to czym się teraz stała, odnajdzie się w tym dziwnym świecie. W końcu pełno tu niecodziennych stworzeń. Jednak w nocy co chwila powracała do niej twarz wystraszonego Bane’a. Mimo iż wcześniej nie zwróciła na to uwagi. Cóż…pamięć fotograficzna niestety ma swoje minusy. I te sny były jednym z nich. Myślała, że się do tego przyzwyczaiła. Niestety tak się nie stało. Leżała więc większość nocy roniąc cicho łzy. Nie łkała jednak. Łzy po prostu płynęły mocząc poduszkę. Nie pomogła nawet Amber, która czując, że coś jest nie tak, wskoczyła na łóżko i wtuliła się w Tulkę. Dziewczynka przytuliła ją do siebie jednak nadal patrzała w jeden punkt ściany przed sobą.

    Gdy promienie słońca zaczęły wdzierać się przez okno, dziewczynka wstała z łózka. Czuła się okropnie. Było jej słabo. Skrzydło nie bolało, póki nie próbowała nim ruszyć. Cóż. Nie rozruszała go wcześniej i teraz nie będzie to dla niej zbyt przyjemne doświadczenie. Trzymała wiec skrzydła ciasno przytulone do pleców. Widząc, że Joce nie śpi odezwała się niepewnie – dzień dobry siostrzyczko – nie powiedziała jednak nic więcej.
    Zajrzała do toreb z zakupami i wyciągnęła spodnie trzy czwarte oraz zwykłą, szarą koszulkę. Wybrała tę, gdyż okazało się, że tylko ona ma na plecach wycięcia na skrzydła, a nie znała się zupełnie na szyciu. Nie chciała też prosić o wycięcie otworów Jocelyn. Bała się, że kobieta nadal jest na nią zła.
    Jeśli tylko Joce nie miała nic przeciwko, dziewczynka poszła wziąć prysznic. Stała pod strumieniem wody kilka minut. Musiała się obudzić. Gdy spojrzała na swój brzuch odkryła, że ma na nim teraz prawie czarną pręgę. Idealnie pasującą do biurka, w które uderzyła. Dotknęła siniaka i syknęła lekko z bólu. Westchnęła tylko cicho i postanowiła, że nie będzie nikomu tym głowy zawracać. Musi przestać polegać na innych. I tak nikt nie pomoże takiemu dziwadłu jak ona. Nie miała jednak zamiaru odchodzić od Jocelyn. Wiedziała, że bez niej sobie nie poradzi. Miała jednak zamiar się bardziej usamodzielnić, by nie obciążać kobiety całkowicie swoją osobą. Taki miała zamiar ale co z tego wyjdzie? Tego nikt nie wie.
    Myjąc się, przejechała po swoich bliznach, śledząc dokładnie każdą nierówność. Robiła to po raz pierwszy. Zawsze bała się ich dotykać i zaczynała płakać. Teraz nie potrafiła już pokazać aż tak swojego smutku. Nie zdziwiłaby się jakby łzy uronione nocą były jej ostatnimi.
    Gdy wyszła spod prysznica przejrzała się w lustrze. Ze smutkiem odkryła, że jej policzek nadal jest trochę spuchnięty. Nie chciała aby Bane i Gregory źle o Jocelyn myśleli. Zasłużyła sobie na to. Miała też podkrążone oczy. No cóż. Tak to jest jak się ma ciężki dzień, jeszcze cięższy wieczór i w ogóle nie śpi.
    Spoglądała jeszcze chwilę na swoje lisie uszy w odbiciu, po czym wytarła się i ubrała szybko. W trakcie zakładania koszulki jęknęła cicho. Zapomniała o skrzydle i rozprostowała je zbyt nagle. Zagryzła jednak tylko wargę i powoli je na nowo złożyła. Włosy związała w kucyk, nie przejmując się kompletnie tym, że będzie widać boki jej głowy. Chciała odpocząć, chciała rozpocząć nowe życie, a wiecznie rozpuszczone i poplątane włosy jej tego nie ułatwiały.
    Po wyjściu z łazienki usiadła na podłodze i zaczęła przepakowywać rzeczy ze swojego worka do torby, którą kupiła jej Jocelyn. Znalazła jeszcze w niej troszkę mięsa dla Amber, które jej od razu dała na śniadanie. Dla siebie nie znalazła już nic. Ale w sumie i tak nie miała apetytu. W trakcie opróżniania starego worka znalazła też dziwnie wyglądające korale oraz niezbyt długi, srebrny łańcuszek, na którego końcu widniała zawieszka przedstawiająca pęknięte serce. Widziała takie coś jak jeszcze mieszkała z rodzicami. Zakochani lub przyjaciele nosili coś takiego. Ale skąd to się wzięło w worku, który zabrała z domu jej pana? Nie wiała pojęcia. Korale spakowała do torby, łańcuszek zaś zawiesiła sobie na szyi.
    W worku znalazła również jakiś stary szkicownik oraz kilka ołówków. Ucieszyła się z tego bardzo (mimo, że w ogóle tego po sobie nie pokazała). W końcu mogła porobić coś, co chyba aż tak nie będzie wszystkich naokoło denerwować. Jednak to później. Schowała również to. Worek przejrzała jeszcze raz po czym wyrzuciła go do śmieci. Nie nadawał się już do niczego. Pakując swoją piżamkę przypomniała sobie o chustkach, które znalazła w sklepie i przywołując wcześniej Amber, zawiązała jej jedną na szyi. Po czym pogłaskała ją delikatnie po łebku czekając na dalsze polecenia Jocelyn.
    _________________

     



    Trucicielka Serc

    Godność: Jocelyn D'Voir
    Wiek: 22 lata
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Spokój, bawarke, kapeluszników
    Nie lubi: Węży, Rona i Słodkiego
    Wzrost / waga: 176/ 49
    Aktualny ubiór: https://imgur.com/a/IVLdD
    Znaki szczególne: bursztynowe oczy, tatuaz feniksa na całych plecach
    Zawód: Najemnik
    Pod ręką: Sakwa z pieniędzmi, pare zwoi pergaminu, pióro, katana, sztylet
    Broń: Katana, sztylet,
    Bestia: Rajski Ptak- Samael
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus
    Stan zdrowia: Ranna na umyśle, niedożywiona
    Dołączyła: 27 Maj 2016
    Posty: 369
    Wysłany: 25 Wrzesień 2016, 20:09     

    Nie była pewna czy Julia zasnęła. Wcale by się nie zdziwila gdyby jednak czuwała. Ten dzień byl ciężki... Dla każdego tak naprawdę. Zapowiadał się pięknie a skończyło się tak jak się skończyło.
    Wcale nie odczuwała senności. Stała tak przy uchylonym oknie i wpatrywał się w taniec lasu i chmur. Wiatr był naprawdę potężnym żywiołem nad którym zapanowanie jest wręcz niemożliwe.
    Dlaczego akurat ona uzyskała taką a nie inną moc? Cholera wie. Cały ten świat był tak dziwny jakby tworzony ręką dziecka. Pstrokaty, puszczony samowolka, bez ładu i składu i reguł. Słyszała że niby jest jakiś rząd i pare szajek co próbują tak wszystko jakoś ogarnąć, słyszała też o wojnie między światem ludzi a krainą luster. Jednak sama nie miała z nimi nigdy styczności. Owszem pracowała teraz dla AKSO ale to tylko z powodu nudy ogarniajacej jej kruchy byt. Tak. W tym pieprzonym świecie osoby wyrwane ze swojego życia i świata nie dostają dodatkowych lat. Słyszała o nieśmiertelności istot stąd się wywodzących. Do dupy nie?
    Sama nie mogłaby wspomagać tych organizacji. Nie zależało jej na tym świecie i wręcz przeciwnie. Z chęcią zniszczyła by go przy pierwszej lepszej okazji. Świat ludzi w sumie nie różnił się od tego zbyt wiele. Też było w nim wiele okrucieństwa, strachu, zła i niesprawiedliwości. Jednak był.. Normalny. W jakiś sposób ogarnięty i była też władza która probowala tak wszystko w ryzach trzymać.
    Dzisiejsze wydarzenia pokazały jasno że tak naprawdę jest zniszczona od środka. Myślała że się z tym Wszystkim uporala. Zaczęła tu na nowo życie odcinając sieod tego co było. Od tego co przeszła. Zachowała się nieodpowiedzialnie i źle po prostu... Zamiast zająć się Julia i wyjaśnieniem sytuacji na spokojnie.. Stało się to. Nie żeby zrobiła to celowo. Emocjonalnie, przed tym wydarzeniem btla już wykończona a wtedy.. Pękła no. Nie miala na to wpływu. Lata zamykania i izokowania się na nic się zdały. Jednak.. Ile można trzymać coś takiego w sobie? Kiedyś będzie musiała komuś o tym powiedzieć.. Może..
    Czuła się przytloczona tym wszystkim. W momencie gdy czula sie tak jakby miała się udusić zawial mocniej wiatr. Otworzyła szerzej okno i przez nie wyskoczyła. Miala tylko ułamek sekundy na rozłożenie skrzydeł gdyż były na parterze. Jednak dom stał na nogach wiec jakies 8 metrów spokojnie miała do ziemi.
    Gdy skrzydla sie otworzyły w powietrzu dało się słyszeć jakby dzwonienie malutkich dzwoneczkow. Prawdopodobnie spowodowane było to cieniutką warstwą wielobarwnych kryształów znajdujących się na każdym miękkim piórku na jej skrzydłach. Pare mocnych uderzeń skrzydłami i juz wznosila się jakies 5 metrów nad hotelem, nie spuszczajac go z oczu. Ciekawe czy ten chodzący dom ma świadomość, czy zdaje sobie sprawę z tego co się w środku niego dzieje. Ta myśl przyprawila ją o gesia skórkę. Oznaczałoby to że widział i jej wybuch jak i to że uprawiala seks z Gregorym.
    Właśnie... Gregory. Jego reakcja na to wszystko trochę ja zabolala. Potrzebowała by w tamtej chwili ją przytulił i o nic nie pytał a on na nią naskoczyl.. Słyszała teraz, jak zegnal sie z Banem i oboje się rozeszli do siebie. Bylo im tak przyjemnie... W sumie jej na pewno. Nie byla pewna jak było z nim. Choć gdyby nie było to raczej by... No
    Był dla niej taki czuły i delikatny, oraz stanowczy. Gdy od niego wychodziła pierwszy raz od tak długiego czasu czula się szczęśliwa... Ale jak to bywa. Każde szczęście oplacasz cierpieniem.
    Latala tak w zamyśleniu, nad wolno kroczacym budynkiem. Przyjemnie było moc czuć wiatr we włosach jak i piorach. Zbyt długie trzymanie skrzydeł ciasno przy ciele potrafiło być naprawdę bolesne.
    Po jakimś czasie postanowiła przysiąść na dachu. Wylądowała niemal bezszelestnie i oparla sie o sporych rozmiarów komin. Niebo było zachmurzone wiec nie mogla podziwiać gwiazd. Nadal sen nie nadchodzil a niespokojne myśli krążyły po jej głowie. Czuła nadchodzącą migrene. Dobrze że listy do reszty załogi napisała już wcześniej i wystarczy je z rana tylko wysłać. Obawiała się tego spotkania. Musieli się przeprawić przez brame. A to oznaczało że przed tym bedzie musiala udac sie do swojego zleceniodawcy po przepustke. Na samą myśl o tym przeszedł ją dreszcz. Ten mężczyzna poruszał w niej struny których nikt nie poruszał. Był dziwny i niepokoil ją.
    Tyle rzeczy jeszcze przed nimi. Czytała wiele o żegludze jak i brała praktykę u pewnego kapitana parowca... Jednak jak to się będzie miało w praktyce? Nie wiedziała. Queen razem z Gregiem i Banem będzie musiała wysłać po broń i ewentualne zwiady. A sama z Egonem i Julią udadzą się do portu by namierzyć swoją ofiarę.
    Rozmyślala tak do momentu az słońce zaczęło wychodzić. Wtedy wstala i wleciała z powrotem do pokoju. I w sumie zrobiła to w idealnym momencie gdyż pare minut po tym jak wparowala, Julia wstala z lozka. Siostrzyczko? Musiała nieźle ze sobą walczyć by w tym momencie nie podejść do niej i nie wytulac jej przepraszajac za wszystko. Postanowila ze będzie twarda i nie da się już tak zaskoczyć. Nie ma zamiaru jej porzucić ani nic w ten deseń. Nie. Chciała być przy niej, pomagać jej i pilnować by żadne bydle jej nie zrobiło krzywdy. Oj tak. Nie da jej dotknąć wbrew jej woli. To się toczyło także i samej Jocelyn. Mała po wczorajszym sama nie chciałaby by dziewczyna się do niej zbliżała. Gdy Julia poszła się wykąpać francuzka ściągnęła z siebie koszulke nocna jak i szlafrok i stała naga przy oknie. Była spakowana, także nie musiala w sumie nic robić. Zascielila tylko łóżko. Pościel była wymietoszona. Joce domyslila się że noc nie była łaskawa dla dziewczynki. Słysząc otwierane drzwi lazienki, okryla sie z powrotem samym szlafrokiem, zgarnela koszule z podlogi i wyrzucila ja do smietnika. Dlaczego? Nie wiedziała.
    Weszła po niej do lazienki, a w jej twarz buchnela ciepla para. W calym pomieszczeniu było jak w saunie. Nawet lepiej. Rozebrala się i weszla pod prysznic. Puściła wręcz wrzącą wode która parzyla jej skórę. Bolało, owszem ale właśnie tego potrzebuje w tym momencie. Nie była jakąś masochistka jednak czuła że to pomoże jej się jakoś ogarnąć . Wyszorowala dokładnie, kazsy cal swojego ciała tak jakby chciała puścić w niepamięć caly wczorajszy dzień.
    Tak. Dzis jest nowy dzien, nowa Jocelyn, nowe zadania. Użyła żelu o zapachu silnie jagodowym, a szampon do włosów pachniał bardzo intensywnie wanilia. Wyplukala sie, wytarla do sucha, owinela recznikiem, umyla zeby i wyszła z łazienki. Podeszla do swojej torby i wyciągnęła z niej, czarne, dlugie do kostek, obcisłe spodnie, na biodrach wiązane rzemieniami. Brązowa, luźną bluzke z dekoltem w serek i rozcietymi rekawami, do tego czarne skorzane buty na obcasie i plaszcz, ciemno brązowy do polowy lydki. Przez ramie przewiesila swoja torbe. Zauważyła że przez ten czas młoda czekała na nią, przepakowana, ubrana i gotowa. Uśmiechnęła sie lekko do niej po czym otworzyła przed nią drzwi i wyszły. Joce zamknęła drzwi na klucz i ruszyły do recepcji gdzie oddały go rudej kobiecie. Widać było jasno po niej że się cieszy z tego iż byli tu tylko na jedną noc. Joce kiwnela jej tylko glowa i wyszla z Julią z budynku czekajac tam na panów.
    _________________




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 25 Wrzesień 2016, 21:34     

    Mimo, że zostało mu raptem kilka godzin snu, noc była mocno przydługa. Sen, który pojawiał się co noc nawiedził go i tym razem.
    Bane przeżywał po raz kolejny uniesienia w Świecie Ludzi. Niemal czuł pod palcami delikatną skórę kochanek, zadbanych, bogatych kobiet. Zaniedbanych przez mężów. Z zaniżoną samooceną którą on, chirurg plastyczny przywracał w cudowny sposób. Nowy nosek? Drobnostka. Większe piersi? Rutyna, choć bardzo przyjemna. Pełniejsze pośladki? Nie ma problemu, wystarczy tylko wybrać wypełnienie. A może lifting, takie małe odejmowanie dziesięciu lat?
    Białowłosy wiercił się w łóżku, zaciskając dłonie na cienkiej kołdrze. Śnił o rozkoszach. Mruczał z zadowolenia wspominając cudowne chwile, kiedy liczyły się tylko pieniądze i zaspokojenie żądz.
    Nagle: Dziewczyna. Parking. Zapach wódki...
    Ona była na swój sposób piękna. Niedoskonała, ale piękna. On był pijany, ledwo trzymał się na nogach. Padał deszcz.
    Chciała chyba krzyczeć. Miała łzy w oczach... ale patrzyła na niego tymi wielkimi, przerażonymi jak u upolowanej sarny oczami.
    "Może zaboleć... Spokojnie... Jestem lekarzem..."
    Czy było mu dobrze? Wtedy tak. Chciał tylko zaspokoić żądzę. Tylko tyle się liczyło, już wtedy był przecież martwy, prawda?
    Bane zaczął szarpać się przez sen z kołdrą, miał wrażenie, że się dusi.
    Był do cna zepsuty. Żałował, że zgwałcił tamtą dziewczynę. Ale czy gdyby miał możliwość cofnąć czas, postąpiłby inaczej?
    Rozpaczliwie pragnął ciepła drugiego ciała. Jak mogli ukarać go toksyczną skóra. Jak mogli odebrać mu możliwość pocałowania kobiety, spędzenia z nią nocy.
    Był chodzącą bombą biologiczną. Chodzące skażenie, ani to zabić, ani wykorzystać.
    Przez sen przejechał dłonią po klatce piersiowej. Paznokcie zostawiły na szarej skórze ciemniejsze linie. We śnie znowu wpompowywano mu toksynę, znów czuł palący ból w piersi, znów miał ochotę własnymi rękoma rozerwać sobie pierś, dokopać się do serca i wyrwać je.

    Obudził się mokry od potu. Noce były wyjątkowo nielitościwe, ale już chyba się przyzwyczaił.
    Zamrugał kilka razu oczyma, chcąc przyzwyczaić nieludzkie źrenice do mocniejszych kolorów otoczenia. Jeszcze nie świtało. Szybko wziął prysznic, ubrał ciuchy z wczoraj. Posprzątał w pokoju zostawiając nienaganny porządek. Zabrał torbę.
    Zbiegł po schodach, oddał recepcjonistce klucz. Kobieta nawet na niego nie spojrzała, kiwnęła tylko głową. Nie czekał dłużej, wyszedł na świeże powietrze.
    Poczekał chwilę, bo motel na łapach właśnie wkraczał w uliczkę, mijając kilka sklepów. Kiedy się zatrzymał, Bane ruszył do jednego z nich, potem do kolejnego.
    Po co? Nie miał ze sobą ciuchów na zmianę a przecież czekała go wyprawa.
    Bez problemu kupił kilka koszul. Sprzedawca, Kapelusznik z wielkim niebieskim cylindrem chciał mu wcisnąć te w kolorach tęczy, ale ostatecznie medyk zdecydował się na klasyczną czerń. Spodnie w tym samym kolorze, eleganckim i praktycznym, z jeanso-podobnego materiału. Aż dziw, że w tej pstrokatej krainie znalazł tak 'normalne' ubrania.
    Nie zapłacił dużo, złoto które dostał od naukowca ze Świata Ludzi okazało się być bardzo mocną walutą.
    Kupił ubrania, w sklepie nieopodal wyposażył się w szarą torbę (sprzedawca chyba wyjął ją spod lady). Ostatnim przystankiem była piekarnia. Kobieta za ladą była uosobieniem dawnych piekarek, rodem ze starodawnych filmów. Miała fartuszek i chociaż była nieco zaspana, promieniała, a jej uśmiech sprawił, że Bane poczuł sympatię. Kupił dokładnie cztery bułeczki z czekoladą. Nawet nie chciał myśleć ile musi być w nich cukru... Kobiecina jednak tak zachwalała wypieki, że nie sposób było jej odmówić.
    Bane speszył się kiedy skomentowała jego wygląd. Poczuł się przez chwilę jak chłopiec który wrócił z podwórka, cały w błocie. Pani w fartuszku zabrała go na zaplecze i dosłownie rozkazała mu się przebrać.
    - Mam syna w twoim wieku, młody panie. I nie wyobrażam sobie by tak postawny mężczyzna chodził ubrany jak ostatni łach. - powiedziała ganiącym tonem -Ubrania które masz na sobie już dawno mają za sobą lata świetności.
    Bez gadania przebrał się więc w nową, czarną koszulę z długim rękawem i spodnie. Kołnierzyk rozpiął nonszalancko, poczuł się jak za dawnych lat kiedy w podobnym stroju szedł na podbój nocnych klubów.
    Piekarka klasnęła w dłonie zachwycona, Bane podziękował i kiedy tamta nie patrzyła położył jej na ladzie kilka dodatkowych złotych monet.
    Chłodny poranny wiatr który uderzył go po wyjściu z piekarni w twarz sprawił, że Bane na powrót przywdział maskę kamiennej twarzy. A może nie była to maska?
    Z oddali zobaczył, że pod motelem zebrali się pozostali. Zarzucił więc torbę na ramię, mniejszą z apteczką zawiesił na drugim i podszedł do swoich towarzyszy.
    - Witam. - powiedział krótko po czym wręczył każdemu torebeczkę z bułką. Nie tryskał energią, wręcz przeciwnie, miał zmęczoną twarz, białe włosy były w lekkim nieładzie. Jedynym plusem była nowa czyściutka koszula i spodnie, które prezentowały się na nim całkiem nieźle.
    I wtedy zobaczył Tulkę. Miała zmęczone, zaczerwienione oczy. I lekko spuchnięty policzek. Wiedział dlaczego, był nie tylko spostrzegawczy - potrafił skojarzyć fakty.
    Przeniósł wzrok na Jocelyn. Będzie musiał z nią porozmawiać poważnie na temat karania dziecka. Sam dzieci nie miał, ale wiedział, że nie tędy droga.
    Musiał też wyjaśnić jej, że nie był jej wrogiem. To, że dość brutalnie wytykał jej błędy było z jego strony tylko nauką. Ale rozmowę zostawi na później.
    Podszedł do Tulki i pogłaskał ją po głowie. Mały gest a sprawił, że w sercu Bane'a pojawiła się mała, ciepła iskierka. Ognik, który podziałał jak lek na zmęczenie, zarówno fizyczne jak i psychiczne.
    Przeniósł wzrok na Grega i Joce. Czekał na dalsze polecenia.
    _________________
     



    Zwierzomachina

    Godność: Gregory
    Rasa: Cyrkowiec - sęk w tym, że nie wygląda
    Lubi: Wszystko, od czego mózg brzęczy a neurony skrzą
    Nie lubi: NICH, ludzi fałszywych, psów wszelkiej maści
    Wzrost / waga: 161 cm / 80 kg
    Aktualny ubiór: przyduże spodnie na szelkach, podkoszulek, gruba warstwa potu
    Znaki szczególne: Metalowe paznokcie, mechaniczne skrzydła
    Zawód: Performer cyrkowy, najemnik
    Pod ręką: trochę pieniędzy, paczka papierosów, telefon komorkowy bez karty SIM
    Broń: kastet
    Stan zdrowia: ciało zdrowe, zaś po mózgu stepuje depresja
    Dołączył: 27 Gru 2015
    Posty: 244
    Wysłany: 26 Wrzesień 2016, 11:06     

    Stojąc w progu, Gregory zrozumiał, że dziś czeka go wyzwanie - będzie musiał na tyle utrzymywać sytuację w ryzach, aby móc wytrzymać w tym towarzystwie przez następne kilka miesięcy. A to chyba nawet nie był cały skład drużyny. Będzie musiał utrzymywać siebie, na tej cholernej smyczy uprzejmości i spokoju, którą sam sobie z własnej woli założył, będzie musiał zrozumieć, dlaczego Jocelyn jest na niego zła i może nawet ją... nie będzie przecież przepraszać za coś, czego nawet nie zrobił. Niestety, baby częstokroć wymagały takiego myślenia - "przepraszaj, marny robalu, że żyjesz, to może zacznę się do ciebie odzywać!" A w innym wypadku co? Ciche dni? Ech, wymarzył sobie miłość jak z bajki, a ta skończyć się może jeszcze przed porządnym rozpoczęciem. "Ale się nie poddam. Czemu zawsze nastawiam się na scenariusz, że wszystko się zawali? Na razie zachowam się wobec niej miło."
    No dobrze. Bane jest jednak równym gościem, może dzięki niemu nie zamorduje tutaj wszystkich, jak coś w nim zacznie pękać. Nadal miał w sobie mnóstwo gniewu i frustracji z poprzedniego dnia, a nie pozwolił sobie na wyżycie się na niczym i nikim. Już parę razy tak miał i nigdy nie kończyło się to dobrze. A i jeszcze mała Julcia, dziecko skrzywdzone, które zostanie wzięte na niezwykle niebezpieczną misję, gdzie będzie musiała udawać piratkę. Coś czuł, że ta urocza dziewczynka może okazać się słabym punktem całej misji, ale zarazem przeczuwał, że Joce nie zostawi jej za żadne skarby świata. Nie ma prawa pozwolić sobie na wyżycie się przy dziecku, mała była zalękniona, strachliwa, widać było w jej oczach, że coś jest nie tak z jej przeszłością.
    O wilku... o lisku ze skrzydłami mowa! Szła razem z Jocelyn ze schodów. Uśmiechnął się do niej szczerze i trochę bardziej usilnie do Szefowej. Starał się omijać wzrokiem recepcjonistkę, która, tak milusia wczoraj, teraz patrzyła na nich podejrzliwie, spode łba. Rzucił w ich stronę uprzejme "Dzień dobry!", zastanawiając się, jaką reakcję otrzyma, jednak nie spodziewał się niczego bardzo radosnego - oblicza obu pań były nawet bardziej beznamiętne niż ponura twarz Bane'a, przypominały one dwie greckie aktorki przyodziane w gipsowe maski o melancholijnym wejrzeniu. Nie dało się z nich wyczytać nic. Ale... uszate stworzonko miało na policzku siniaka. Co się jej stało? Czy to...? Błagam, Joce, nie mów mi, że wyżyłaś się też na dziecku! Tego się nie robi. Klapsa można dać, jak smark zrobi coś złego, ale ona nic złego nie zrobiła, a już na pewno nie daje się lima na twarzy, tylko może po tyłku. Ostatecznie pasem, w przypadku chłopców. Greg w sumie nie był wrogiem dyscyplinowania dzieci w ten sposób, bez lania robiły się rozwydrzone... Nie. Nie próbuj jej usprawiedliwiać, kochasiu. W Julce nie było nic rozwydrzonego. Szefowa nawet nie była jej matką! Nie mógł próbować wyprostować ich relacji bez wyjaśnienia, co do cholery zrobiła lisiastej!
    Widząc Bane'a z odległości, rozpromienił się lekko i zamachał w jego kierunku skrzydłami - dzisiaj wolał trzymać je wyciągnięte, wyłaniały się gładko z jego rękawów. Coś tam niósł, musiał najwyraźniej wstać przed wszystkimi i spakować się na drogę. Chyba nikt z ich wesołego tandemu nie spał dziś dobrze. A Toksynek kochany miał jeszcze ze sobą CIACHO! Zbawicielu ty mój, królu czarny, co jako jedyny pomyślałeś o śniadaniu! Gregory począł z dość zwierzęcą manierą wpychać sobie do ust bułkę, rozrzucając wokół okruszki.
    - Dzięki, Bane, życie mi ratujesz! - wyciamkał z pół-otwartą buzią. - To teraz jak? Idziemy razem, szukać reszty załogi? Czy raczej lecimy na Otchłań, skombinować statek? - zastanawiał się w duchu, kogo jeszcze szefowa zaprosiła na burtę. Błagam, niech to będą jacyś porządni, twardzi najemnicy, z którymi będzie się dało zagrać w pokera i pogadać przy piwie!
    _________________

    Gregory theme
    Psychika Grzesia w skrócie




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 26 Wrzesień 2016, 11:37     

    Julia wyszła bez słowa za Jocelyn. Niosła grzecznie swoje rzeczy, a Amber, żeby ta nie kręciła się pod nogami wsadziła do torby. Gdy skrzydlata oddawała klucz, Tulcia zauważyła kalendarz na przeciwległej ścianie. Wyglądał na taki, który sam się przestawia tak by zawsze było wiadomo jaki jest dzień. Pociągnęła niepewnie Joce za rękaw, mając nadzieję, że nie rozzłości jej tym za bardzo.
    - Siostrzyczko? - zapytała cichutko, nie było obok żadnego z panów więc mogła sobie jeszcze pozwolić na siostrzyczkowanie - czy w tym świecie jest taki sam kalendarz jak w tym, z którego pochodzę?
    Jeszcze do niej nie dotarło, że przecież Joce też pochodzi ze Świata Ludzi. Spoglądała niepewnie na kalendarz, zasmucona lekko. Jeśli tylko pani kapitan postanowiła zapytać dziewczynkę o powód jej pytania, Tulcia niechętnie przyznała się, że gdyby tak było faktycznie to dziś obchodziła by swoje dwunaste urodziny.
    - Tylko proszę...nie mów wujkowi i panu Gregowi - dodała cicho - nie chce sprawiać więcej problemów.
    Patrzyła na Joce błagalnym wzrokiem. Nie wiedziała nawet czy w tym świecie obchodzi się coś takiego jak urodziny, a nie chciała, żeby znów przez nią coś się opóźniało lub żeby coś dla niej specjalnie robili.
    Gdy wyszły już z budynku stanęła niepewnie obok Joce. Nie wiedziała jak Greg i Bane na nią zareagują po tym co wczoraj się stało. Nie ma przecież pojęcia, że oni w ogóle jej nie obwiniają o nic. Widząc uśmiech Grega troszkę i uspokoiła i niepewnie uśmiechnęła do niego. Z trudem jej to jednak przyszło. Zaskoczyło ją też to, że Bane kupił dla każdego po bułeczce. Podziękowała grzecznie za jedną o odpakowała ją. Gdy poczuła, że wujek głaszcze ją po głowie popatrzyła na niego z wdzięcznością w oczach. Potrzebowała czułości, a miała wrażenie, że nie zasługuje na nią. Nie śmiała wiec o nią prosić, a ten mały gest naprawdę wiele dla niej znaczył. Zdziwiła się jednak, że Bane podszedł do niej bez strachu. Za bardzo chyba wierzy w to co jej się śni. Ale cóż...to jeszcze dziecko. Miała nadzieję, że wujek mimo tego co się stało nie zapomniał książki, którą w nocy od dziewczynki dostał.
    Ugryzła dwa razy bułeczkę. Była przepyszna, jednak dziewczynka nie miała w ogóle apetytu. Schowała ją wiec do torby pilnując by lisiczka się do niej nie dobrała. Gdyby ktoś zapytał czemu nie jest wyjaśniła by, że na razie nie jest głodna. Co niestety nie było prawdą. Nie potrafiła się jednak zmusić do jedzenia.
    _________________

     



    Trucicielka Serc

    Godność: Jocelyn D'Voir
    Wiek: 22 lata
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Spokój, bawarke, kapeluszników
    Nie lubi: Węży, Rona i Słodkiego
    Wzrost / waga: 176/ 49
    Aktualny ubiór: https://imgur.com/a/IVLdD
    Znaki szczególne: bursztynowe oczy, tatuaz feniksa na całych plecach
    Zawód: Najemnik
    Pod ręką: Sakwa z pieniędzmi, pare zwoi pergaminu, pióro, katana, sztylet
    Broń: Katana, sztylet,
    Bestia: Rajski Ptak- Samael
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus
    Stan zdrowia: Ranna na umyśle, niedożywiona
    Dołączyła: 27 Maj 2016
    Posty: 369
    Wysłany: 26 Wrzesień 2016, 21:20     

    Gdy Jula spytała się ja o kalendarz trochę się zadziwila. Odkąd tu jest rzadko kiedy zwracała uwagę na kalendarz. Dni leciały jeden po drugim. Każdy beznadziejnie taki sam. Jednak tak. Czas tu leciał w taki sam sposób jak w ludzkim świecie. Niestety. Można odnieść wrażenie jakby czas leciał albo za szybko albo za wolno jednak leciał w taki sam, cholerny sposób.
    - tak. Leci tak samo. Dokładnie tak samo..
    Na wzmianke o urodzinach, oczy jej się rozszerzyły. Kiedy ona sama obchodziła swoje urodziny? Dwa lata temu? Trzy?
    Od razu przypomnialy sie jej wszystkie urodziny w gronie rodzinnym...

    A może by tak.. Zrobic jej tort? Albo chociaż kupić. Jakos wieczorem. Jak juz beda po poczcie.. Hm. Będzie musiała porozmawiać o tym z Gregorym i Banem. Na myśl o tym trochę sie zmartwila ale no... Czego sie nie robi dla osób dla nas ważnych?
    Ledwo powstrzymała się by nie podejść do Grega, przytulic go i się rozplakac. Tak bardzo chciała tego ze lekko drgnela gdy go zobaczyla.
    Gdy jednak spostrzegla jakimi i on i Bane spojrzeniami ją obrzucaja, mimo wielkiego bolu w sercu, wyprostowala sie i przybrala standardowy, chlodny wyraz twarzy.
    Gdy Bane wyviagnal bulke w jej strone udala ze tego nie widzi a patrzy na pogode. Nie byla głodna.
    - Muszę wysłać pare listów na poczcie wiec tam sie udamy. Rozbijemy gdzieś pozniej obóz na noc a z rana was opuszcze. Zabierzecie Julie w miejsce o którym wam wtedy powiem i tam na mnie zaczekacie. Ja bede musiala załatwić pewną sprawę z pewnym księciem.- powiedziala lekko ironicznie. Nie uśmiechalo jej sie zostawianie Julii z nimi dwoma.. Wolalaby ja wziąć ze soba. Jednak zabieranie jagniatka do jaskini smoka byłoby conajmniej głupie. Nie chciala narazac jeszcze bardziej malej niz to konieczne. Poprawila jeszcze tylko wlosy Julii uciekajace spod gumki i ruszyła przed siebie.


    Z. T x4
    _________________
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  
    Szybka odpowiedź

    Użytkownik: 
               

    Wygaśnie za Dni
     
     



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,24 sekundy. Zapytań do SQL: 10