• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Miasto Lalek » Klinika » Gabinet Bane'a
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 25 Luty 2017, 01:41   

    Tulka siedziała cicho, nieobecna. Miał ochotę przyciągnąć ją do siebie i przytulić, ale był z nimi Gopnik a poza tym, były to godziny pracy. Stety albo niestety, w godzinach pracy Tulka miała od niego wolne. Patrzyła przez okno bez słowa. Miał nadzieję, że się na niego nie obraziła albo coś... Musiał ostro zareagować bo zmartwił się mocno widząc ją w takim stanie. Przecież każdy kochający facet, jak widzi swoją kobietę bladą jak ścianę i ze śladami krwi na ubraniu, budzi się w nim troskliwy miś.
    Gopnik zaproponował jej alkohol a Bane uśmiechnął się zachęcająco. Niby nie powinien jej rozpijać, ale może dzięki kapeczce wódki poczuje się lepiej? Trochę rozluźni, zapomni o ciężkim dniu który bez wątpienia dzisiaj miała.
    Słysząc Kapelusznika rozwodzącego się nad 'ratowaniem życia' zaśmiał się. No dobrze, Bane umiał leczyć mocą ale ostatecznie życie ratował umiejętnościami. Zasklepienie paru małych ranek trudno nazwać ratunkiem...ale co kto lubi. Niektórym ratował życie poprawiając chirurgicznie twarzyczki, innym dawał nowe życie robiąc implanty piersi.
    - Nie wiem jak inni do tego podchodzą, ale mnie życie uratowałeś. - zaśmiał się - Nie ukrywam, że jestem alkoholikiem, i wszyscy w Klinice właściwie o tym wiedzą... - spojrzał kontrolnie na Tulkę - ... Zawsze chlałem na umór a odkąd alkohol na mnie nie działa, wlewam w siebie dosłownie hektolitry. Zawrotów głowy nie poczuję pewnie nigdy, ale co tu dużo gadać. Lubię jak porządnie pali w gardle, haha!
    Gdy facet zdjął kapelusz i wyjął z niego butelkę, brew Bane'a powędrowała ku górze? Ale...jak? Co to było. Jakaś magiczna sztuczka? Z tym, że zamiast królika wyszła butla...
    Gapił się na mężczyznę gdy ten nalewał ciecz do szklanki i słuchał jego propozycji. Faktycznie, spirytus zawsze jest w szpitalach potrzebny. A w tej Klinice nawet bardzo potrzebny! No bo skoro jeden z lekarzy lubił wypić a nie mógł opuszczać stanowiska pracy... Jakoś trzeba było sobie radzić!
    Wziął szklankę i zachęcony słowami Kapelusznika, powąchał zawartość. No czysty spirytus! Serio. Bozia go zesłała. Albo Szatan. Albo jedno i drugie, i mają teraz niezły ubaw widząc reakcje Bane'a.
    Bez zastanowienia, samolubnie wychylił całą szklankę. Potrzymał chwilę w ustach i przełknął a następnie charakterystycznie warknął, jak pijacy po wypiciu kielicha bez przepojki.
    Cudowne ciepło, piekielne palenie rozlało się po gardle i przełyku i powędrowało do żołądka. O mamuniu. Bierę Gopnika za męża przyjmując go z całym jego bagażem (w postaci butli spirytusu)!
    - Zajebisty! - aż mu się oczy zaświeciły - Wybacz, że się nie podzieliłem, ale nie mogłem się powstrzymać!
    Na usta cisnęło mu się ważne pytanie, ale postanowił zostawi je na później. Tulka pozwoliła mu dziś wypić, ale nie chciał nadużywać jej dobroci. Skoro miał jej zapewnić wynagrodzenie za dziś, wolał nie śmierdzieć wódką jak gorzelnia. I tak pewnie już śmierdzi, ale obiad i później kolacja z pewnością złagodzą trochę zapach.
    Polubił tego śmiałego, wesołego Kapeluta. Nie sądził, że wśród rasy świrów i chorych psychicznie znajdzie się choć jeden, normalny przedstawiciel. No! Normalny jak normalny, cenny jak mało kto!
    Bane postanowił w wolnej chwili zaglądać do sklepiku Gopnika i zostawiać w jego kasie fundusze na tą fontannę. A jak już czarnowłosemu uda się taką wybudować, Bane będzie stałym bywalcem. Niczym spragniony wróbel w poidełku dla ptaków!
    - Szkoda, ale muszę niestety zakończyć na dziś nasze małe spotkanko. Zaraz podadzą obiad a nie chciałbym by ktokolwiek go przegapił, bo posiłki są tu świetne. - powiedział i wstał dając tym sygnał, że czas wracać do obowiązków - Dzisiaj jeszcze przymknę oko na picie, ale od jutra będziesz musiał trochę wyhamować, bracie. Dobrze by było jakbyś jeszcze trochę pożył, a bez wątroby daleko nie zajedziesz. - klepnął kumpla w ramię.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 25 Luty 2017, 02:45   

    Spoglądała co jakiś czas na pijących mężczyzn. Bane wydawał się bardzo zadowolony, że ma towarzysza do picia. Starała się jednak skupić na tym co jest za oknem.
    Uśmiechnęła się do Gopnika, słysząc jego podziękowanie - nie masz za co dziękować, uważam, że dobrze jest mieć jakieś dobre relacje z pacjentami, niż po prostu wpadać i wypadać z każdego pokoju, w ten sposób łatwiej wyłapać jakby coś było nie tak - powiedziała szczerze. Naprawdę tak uważała. W trakcie swojej nauki widziała wielokrotnie jak pielęgniarki po prostu traktowały pacjentów przedmiotowo. To nie poprawiało im samopoczucia, a do tego zdarzało się, że pacjent chciał się poskarżyć na coś, a one go zlewały bo myślały, że stary dziad chce je podrywać czy coś. Taaak...bo jak nosisz uniform to nawet jak jesteś starą jędzą to wyglądasz pięknie, tak? Przewróciła w myślach oczami na to wspomnienie.
    Gdy była w Klinice jako pacjentka, była dobrze traktowana, przez Anomandera i Alice. Postanowiła więc, że niezależnie od swojego humoru czy okoliczności, postara się, żeby pacjenci, z którymi będzie się tu spotykać, również czuli się dobrze. Mają wyzdrowieć i wrócić do domów, do rodzin, a nie zdołować się jeszcze bardziej faktem, że nie tylko są chorzy, ale też pielęgniarki nie są dla nich zbyt miłe.
    Słysząc pytanie Gopnika, spojrzała na niego zaskoczona - nie pozwolę skrzywdzić swojej herbatki - powiedziała udając obrażoną - herbata najlepsza jest bez jakiś sfermentowanych dodatków! - zakryła na chwilę kubek po czym roześmiała się dźwięcznie. Miała nadzieję, że Gopnik się nie obrazi, ale naprawdę nie przepadała za alkoholem. Odrobina rumu do kakaa, naprawdę pasowała, ale nie miała teraz ochoty na żadne eksperymenty. Była zbyt wyczerpana tym co się do tej pory wydarzyło. Uśmiechnęła się przepraszająco do mężczyzn i znów zabłądziła wzrokiem w widoku za oknem, popijając spokojnie swój napar.
    Słysząc jednak słowa Cyrkowca, położyła lekko uszy i poczuła ukłucie w sercu. Wspomnienia uderzyły ją mocno. Jej ojciec też miał problemy z alkoholem, a ten na niego działał, w przeciwieństwie do jej lubego. Na szczęście nigdy nie posuwał się do rękoczynów, ale potrafił być bardzo nieprzyjemny. Odłożyła kubek na stolik i wstała powoli - przepraszam na chwilę - powiedziała i odeszła kawałek. Wyprostowała skrzydła i odbiła się lekko od podłogi. W tym momencie bardziej ufała swoim pierzastym dodatkom niż własnym nogom. Wylądowała lekko na antresoli i zniknęła w łazience. Nie przejmowała się tym co Gopnik pomyśli sobie, widząc jak bez pytania wkracza do prywatnej części mieszkalnej lekarza.
    W łazience przemyła twarz zimną wodą. Spojrzała w lustro i nie poznała sama siebie. Wyglądała strasznie. Blada i wyczerpana. Ale przynajmniej nie musiała się martwić, że wystraszy pacjentów swoim wyglądem, skoro Bane zarządził, że miała odpoczywać to nie będzie się spierać.
    Gdy wyłączyła wodę, usłyszała jak Bane wykrzykuje swoje zdanie na temat alkoholu. Całe szczęście nie widziała jak wypija na raz szklankę spirytusu. Przysiadła na podłodze łazienki i otuliła się skrzydłami. Nie wiedzieć czemu, cała ta sytuacja przypomniała jej jak zawsze, gdy ojciec miał zły humor lub sobie popił (co było dość częste) Niania pocieszała ją. Przytulała i nuciła jakieś kołysanki. Dziewczyna zamknęła oczy i załkała cicho. Tęskniła za starą kobietą i tylko za nią jeśli chodzi o Świat Ludzi. Z oczu Lisicy pociekły łzy, jednak mężczyźni na dole nie mogli usłyszeć jej szlochu mimo iż drzwi miała lekko uchylone by w razie czego szybko zejść na dół, chociażby po to by życzyć Banowi miłej pracy.
    _________________

     



    Zjawa Deserowa

    Godność: Michaił Skadowski
    Wiek: 59
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Wódkę, kiełbasę, batony, imprezy, kobiety, ludzi.
    Nie lubi: Ciszy, samotności, wojny, ciepłej wódki..
    Wzrost / waga: 182 cm/85 kg
    Aktualny ubiór: Czarny kapelusz, czarna marynarka, kremowa koszula rozpięta pod szyją, czarne spodnie dresowe, brązowe buty z czubkami.
    Znaki szczególne: 3 paski na dresie.
    Zawód: Domorosły gorzelnik
    Pod ręką: Kapelusz, a w nim kilka butelek wody.
    Stan zdrowia: Zaleczona rana od ugryzienia w ramię.
    Dołączył: 09 Sty 2017
    Posty: 215
    Wysłany: 25 Luty 2017, 11:44   

    Alkohol już zaczął działać. Stanowczo bylo go za mało, by upić Gopnika, ale wystarczająco dużo, by poczuć się swobodnie i ośmielić. Tymbardziej, że nastrój Bane'a zachęcał do rozmowy.
    - Kochana, to, że ty tak uważasz, wcale nie oznacza, że każda pielęgniarka taka jest. Niektóre france są strasznie opryskliwe, ale me Kapelucie serce się raduje, gdy widzi, że są jeszcze na świecie tak miłe osóbki, jak ty. - odpowiedział życzliwie z uśmiechem. Zgadzał się z rudą całkowicie. O wiele milej leciał czas, gdy było się do kogo odezwać, może nawet zaprzyjaźnić. Sympatyczna atmosfera zdecydowanie pomagała w leczeniu.
    Kapelut śmiał się razem z lekarzem, gdy ten mówił o ratowaniu życia. Alkoholizm, dobrze to znał. Sam jednak mimo wszystkich znaków na niebie i ziemii (no i alkoholowego zapalenia wątroby), nie uważał się za uzależnionego. Po prostu uwielbiał wypić w miłym towarzystwie, a że jakieś odpowiednie osoby zawsze się znalazły... Cóż, tak jakoś wyszło. Ale co prawda, to prawda, pił ogromne ilości wódy.
    Spojrzał na Bane'a zdziwiony, gdy ten powiedział, że alko na niego nie działa.
    - Ale jak to, jakaś twoja umiejętność? Jak to się właściwie stało, że jesteś tutaj? - zapytał zaciekawiony - Bo u mnie to bardzo długa historia. Byłem długi czas wśród rusków, najpierw długi czas w Wołgogradzie, potem Moskwa. I sam rozumiesz, jakoś trzeba było się dogadać z młodzieżą, ha ha. A że w Wołgogradzie mieszkałem tuż obok koszar, to co, często bywałem zapraszany przez soldatów oficjerów na popijawy, co to w końcu za rusek, który nie pije. A ze swojej wódeczki byłem tam znany, oj bardzo dobrze znany! - śmiał się.
    Odpowiedź rudej kity na propozycję była urocza. Jej naburmuszona minka, podkulone nogi i zakryty dłonią kubek sprawiały, że wyglądała na prawdę słodko. - Dobrze, rozumiem. Nie popsujemy twojego picia, możesz się nim cieszyć, takim, jakie jest, ha ha! Ale nie wszystko, co sfermentowane, jest złe. Takie na przykład ogórki kiszone, jedliście kiedyś? Pycha, idelna zagrycha! - śmiał się szczerze. No, personel to tu mają na prawdę świetny. Bardzo sympatyczna pielęgniarka i lekarz-alkoholik, z którym Gopnik nie miał żadnego problemu, by się dogadać.
    Odprowadził Julię wzrokiem, gdy ta szła (a w zasadzie leciała) do łazienki. Co by nie mówić, ta pielęgniareczka była prześliczna. Musiała jednak dobrze znać Bane'a, jeżeli pozwoliła sobie na taką śmiałość w poruszaniu się po gabinecie. Ale cóż, raczej dużo czasu minęło od ich pierwszego spotkania, skoro była już hospitalizowana w tej Klinice.
    Kapelut z nieukrywanym zadowoleniem słuchał komplementów na temat jego trunków. Nawet tak szlachetnych, jak niemal czysty etanol. Sama mina doktorka mówiła sama za siebie, ale słowa tylko potęgowały uczucie dumy ruska. Swoją drogą, nigdy nie próbował tworzyć trującego metanolu, ciekawe, czy mógłby to zrobić... A, nieważne, po co truć ludzi, skoro można ich upijać i się świetnie bawić! Kątem oka zauważył, że w szklance Bane'a zostało jeszcze kilka kropel spirytu. Nie mógł się oprzeć, wziął szybko szklankę w dłoń i, nim lekarz zdołał zareaogwać, przechylił zawartość w usta. Momentalnie poczuł ostre pieczenie w gardle, o wiele mocniejsze, niż najmocniejszego spirytu. Tak, jakby to nie był spiryt, tylko sok z habanero. Szklanka wyleciała mu z rąk i roztrzaskała się o podłogę. Parsknął głośno, rozpylając to co miał w ustach i z krzykiem pobiegł do aneksu kuchennego, płucząc usta dużą ilością wody. Co było nie tak? Czemu tak paliło, spiryt, który zrobił, na pewno był dobry. Gopnik nie rozumiał, ale ból nie pozwalał mu też jakoś logicznie myśleć. Gdy pieczenie zelżało na tyle, by było znośne, Kapelut spojrzał na Cyrkowca:
    - Blać! Co to do cholery było? - spytał zdenerwowany, jednak złość nie była wymierzona w nic, ani nikogo innego, niż teraz roztrzaskaną już szklankę. Morda nadal paliła go jak diabli. Patrzył na Bane'a ze skrzywioną miną, oczekując odpowiedzi.




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 25 Luty 2017, 22:11   

    Wymiana zdań między dziewczyną a Kapelusznikiem była miła i niezobowiązująca. Tulka po raz kolejny pokazała, że ma zadatki na profesjonalistę. Równocześnie Bane pomyślał, że może przesadził z tym piciem z pacjentem. Może za bardzo się spoufalał, w Świecie Ludzi zazwyczaj tylko na tym tracił... Oczywiście nie licząc nocy z kobietami bo na tym nie dało się nie skorzystać.
    Gdy mała wstała i poleciała na górę, odprowadził ją wzrokiem. Miała prawo czuć się źle ale żeby tak zwyczajnie pójść na górę? No dobrze. Nie była tu więźniem, mogła przecież chodzić gdzie chce. Może zachciało jej się iść do łazienki.
    Gopnik puchł z dumy a Bane nie szczędził słów uznania. Dziwił się trochę, że facet nie założył jeszcze żadnego biznesu. Bo z tego co mówił, sklepu jeszcze nie ma, jest w planach.
    Stał już, przygotowany do wyjścia. Nie chciał nikogo wyganiać ale musiał wracać do swoich obowiązków. W końcu tu pracował, prawda?
    Gdy Kapelusznik zapytał o jego umiejętność, Bane posłał mu uśmiech.
    - Tak, mam taką umiejętność... Mogę w siebie wlać każdą substancję i nic mi nie będzie. - powiedział - Dlatego nie da się mnie otruć, haha. No i zawsze jestem trzeźwy, niezależnie ile bym wypił. - włożył ręce do kieszeni. Kolejne pytanie Gopnika, bezpośrednio o przeszłość medyka, niespecjalnie mu się podobało. Nie lubił mówić o sobie, zwłaszcza o tym co przeszedł tuż przed przybyciem tutaj.
    - Jestem Cyrkowcem. Na pewno wiesz, że historie Cyrkowców nie są nigdy kolorowe. - wzruszył ramionami - Zadarłem nie z tymi co trzeba i zrobili ze mnie dziwoląga. Wierz lub nie, ale kiedyś wyglądałem normalnie. Byłem zwykłym szatynem z brązowymi oczami. - podrapał się po brodzie - Byłem lekarzem, znanym chirurgiem plastycznym. Wystarczyło kilka błędnych decyzji by targnąć się na własne życie. A wtedy znaleźli mnie "Źli panowie" i potraktowali kilkoma mutagenami. - zakończył. Nie powiedział niczego wprost bo wolał, by Gopnik sam się domyślił kim byli wspomniani Panowie. Przez te kilka lat nauczył się by nie chwalić się na prawo i lewo co się z nim kiedyś działo. Minimum informacji oczywiście udzielał... Ale lepiej nie wtajemniczać większej ilości ludzi. "Im człowiek mniej wie, tym jest bezpieczniejszy".
    Niestety nie zdążył zareagować gdy Gopnik sięgnął po jego szklankę i dopił resztę alkoholu, przykładając usta tam gdzie wcześniej pił Bane. Wyciągnął tylko dłoń w jego stronę...i cofnął ją robiąc 'face palm' gdy tamten pobiegł do aneksu kuchennego. Wychlał kilka litrów wody zanim się odezwał, Bane stał tylko ze skruszoną miną. Nie ostrzegł go, nie powiedział, że jest wyjątkowy także pod innym względem.
    Szklanka roztrzaskała się o podłogę, białowłosy obszedł to miejsce - jeszcze tego brakowało, by się tym gównem pokaleczył i zapaskudził podłogę i meble.
    Podszedł do Gopnika i klepnął go parę razy po plecach. Mężczyzna pozbył się chyba palenia w ustach po zapytał co się stało, złoszcząc się na zaistniałą sytuację. Bane wzruszył ramionami przepraszająco.
    - No, to już wiesz co czują kobiety gdy się z nimi całuję. - skomentował po czym oparł się o blat aneksu - Wybacz, nie wspomniałem, że mutageny zmieniły całkowicie skład mojego ciała. Bo widzisz... Jestem chodzącym pojemnikiem z toksynami. Szczęście, że miałeś styczność tylko ze śliną, krew pewnie by cię zabiła. - powiedział i wyjął z lodówki karton z mlekiem. Podał go Kapelusznikowi i polecił by się napił. - Myślisz, że dlaczego wyglądam jak truposz? W moich żyłach nie płynie czerwoniutka krew. Płynie szlam. Trujący szlam. - gdy to powiedział, wyjął z szuflady nóż kuchenny i podwinął rękaw. Bez zastanowienia przystawił ostrze do nadgarstka. - Kontakt z moją krwią ZAWSZE kończy się dla drugiej osoby śmiercią. - zrobił małe nacięcie z którego wypłynęła zielono-szara posoka. Po kilku sekundach użył jednak mocy, tatuaże zaświeciły się a rana zasklepiła się, nie zostawiając po sobie ani śladu.
    Wrzucił nóż do zlewu i poprowadził Gopnika na sofę. Nogą odgarnął na bok stłuczone szkło by tamten mógł usiąść.
    - Można powiedzieć, że zrobiono ze mnie cudowną broń biologiczną. Nie tylko nie da się mnie otruć. Właściwie nie można mnie nawet zranić bez konsekwencji styczności z moją toksyczną krwią. - uśmiechnął się przyjaźnie - Mógłbym ci teraz napluć w twarz, to wystarczyłoby być oślepł na dłuższą chwilę albo nawet na całe życie. A jakbym najpierw przegryzł sobie język albo usta i napluł na ciebie mieszanką śliny i krwi... umierałbyś przede mną w męczarniach, wijąc się pod podłodze i wrzeszcząc. - patrzył mu w oczy ale nie usiadł obok.
    Ta chwila milczenia która na chwilę zapadła, była co najmniej złowieszcza.
    - Ale mam swój rozum. Jestem też lekarzem. Nie zabijam, ratuję. - powiedział o chwili - Nie musisz się mnie bać, nie zrobię ci krzywdy. Wręcz przeciwnie bo jesteś cenniejszy jako żywy, producencie najlepszej wódki jaką miałem w gębie. - posłał mu przyjazny uśmiech i klepnął po ramieniu - Tylko proszę, nie rozpowiadaj mej historii każdemu kogo napotkasz. Chciałbym jednak trochę tu popracować, nie uśmiecha mi się bycie bezrobotnym tylko dlatego, że stałem się dziwadłem. - dodał trochę smutno. No cóż. Swoje przeszedł. Nie osiwiał ze względu na wiek. Stres potrafi różne rzeczy robić z człowiekiem a jak się do tego doda mutageny i substancje zmieniające skład krwi...
    Zaniepokoił się trochę tym, że Tulka nie wracała dlatego podniósł głowę by spojrzeć na antresolę. Właściwie nie chciał teraz opuszczać Gopnika bo ten pewnie będzie przez chwilę w szoku, że prawie otarł się o kalectwo...
    - Julio. - zawołał głośno, na tyle, że powinna go usłyszeć nawet jeśli siedziała zamknięta w łazience - Wszystko w porządku?
    Przeniósł wzrok na Kapelusznika i uśmiechnął się do niego. Kapelusznik nie musiał się go bać. Absolutnie.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 25 Luty 2017, 23:32   

    - Miło mi to słyszeć - powiedziała z uśmiechem. Cieszyła się, że mimo trudnego początku, to udało jej się nawiązać jakąś miłą relację, przynajmniej z Gopnikiem. Zaśmiała się słysząc komentarz, na temat sfermentowanych rzeczy - ależ nie uważam, że wszystko co sfermentowane jest złe, tylko, że alkohol nie pasuje do herbaty i tyle - przyznała, poruszając delikatnie swoją kitą. Tak naprawdę nie przepadała w ogóle za alkoholem. Pewnie przez wspomnienia z dzieciństwa, choć pewnie jakby ktoś zaproponował jej lampkę wina, gdy czuje się dobrze i nie musi iść zaraz do pracy to możliwe, że by nie odmówiła. W końcu kiedyś trzeba się do tego nauczyć prawda? Nie oznacza to jednak, że ma ochotę szybko się z alkoholem zaprzyjaźniać.
    Może i wycieczka na antresolę nie była zbyt dobrym pomysłem, ale musiała na chwilę ochłonąć. Emocje i wspomnienia nie dawały jej spokoju. Chciała ochlapać twarz wodą, odetchnąć od widoku pijących mężczyzn. Do tego nadal nie czuła się za dobrze, a nie chciała narzekać przy Gopniku. Widziała, że czuł się winny za całą sytuację i nie chciała mu dokładać zmartwień.
    Siedziała chwilę w łazience, szlochając cichutko, bo emocje wzięły w końcu nad nią górę. Chyba faktycznie przyda jej się ten dzień wolny mimo iż dopiero zaczęła pracę. Siedziała tak, otulona skrzydłami, gdy usłyszała dźwięk tłuczonego szkła, a następnie krzyk Kapelusznika. Wypadła szybko z łazienki by sprawdzić co się stało. Dopadła do barierki antresoli i spojrzała na dół. Westchnęła głośno, widząc jak Gopnik żłopie zachłannie wodę, a Bane nie panikuje. Na podłodze leżała stłuczona szklana, pewnie Kapelut nie mógł się powstrzymać i napił się z tej samej szklanki co Bane.
    Zeszła powoli ze schodów, marudząc - normalnie gorzej jak dzieci. Pozwolisz im się napić to nie mogą się powstrzymać, żeby nie wyżłopać jeszcze więcej! Pewnie nawet nie zapytał tylko się rzucił na szklankę jak rozbitek na pustyni...a to niby ja tu jestem dzieckiem - marudziła tak, idąc w stronę kanapy. Mówiła jednak cały czas po francusku. Nie wiedziała, czy mężczyźni znają ten język, jednak była zdenerwowana, a wiadomo, ze jak ktoś jest wkurzony to zaczyna używać rodzimego języka. Może i nigdy nie była we Francji, ale od małego miała wpajany ten język.
    Uklękła ostrożnie przy stłuczonym szkle i zaczęła je ostrożnie zbierać. Całe szczęście, że Bane się tym nie zajął, bo jakby się rozciął i nie daj Boże, Gopnik miałby kontakt z jego krwią to byłaby tragedia.
    Pozbierała ile dała radę i ruszyła do aneksu, by wyrzucić szkło. Wzięła też zmiotkę by pozbyć się też mniejszych kawałków, tak by nikt się nie pokaleczył. Wsunęła też zmiotkę pod sofę oraz stoliczek tak by jak największą powierzchnię wyzamiatać. Gdy skończyła, zaniosła wszystko na swoje miejsce.
    Cały czas słuchała tłumaczenia Cyrkowca. Nie przerywała mu jednak. Gdy Gopnik usiadł znów na sofie, stanęła obok lekarza. Oczy miała lekko zaczerwienione od płaczu, ale w ogóle nie zwracała na to uwagi - widzę, że właśnie dowiedziałeś się jak wyglądało moje pierwsze spotkanie z doktorem Banem - powiedziała lekko rozbawiona. Może i nie powinna tak myśleć, ale w głębi siebie śmiała się. Pokarało Kapeluta. Miał chorą wątrobę, a mimo to, zachciało mu się pić jak najwięcej. No naprawdę...gorzej niż dziecko.
    Spojrzała na pacjenta - kilka lat temu, przy pierwszym spotkaniu z doktorem, mój lis ukradł mu piersiówkę, z której wcześniej pił. Ja jako małe głupie dziecko wspięłam się na domek od zjeżdżalni i upiłam łyk. Nie wpadłam na to, że jest tam wódka. - wyjaśniła spokojnie - gdy poczułam to nieprzyjemne palenie w gardle wystraszyłam się tak bardzo, że spadłam na skrzydła z dachu zjeżdżalni - wzruszyła ramionami - nawet nie poczułam, że coś sobie zrobiłam, byłam zbyt wystraszona. Machałam skrzydłami tak mocno, że kość przebiła mi skórę - zaśmiała się i wyprostowała skrzydło i pogładziła dłonią miejsce dawnego złamania - na szczęście doktor Bane szybko zareagował i opatrzył skrzydło oraz zajął się palącym gardłem - uśmiechnęła się do Gopnika - nie sądziłam, że kiedyś będę miała okazję oglądać podobną akcję, w szczególności, że na mnie w sumie już jego ślina nie działa - przy ostatnich słowach zerknęła na Cyrkowca. W jej oczach mógł zobaczyć rozbawienie. Miała wielką ochotę jakoś zaprezentować Gopnikowi, że mówi prawdę, ale nie wiedziała co lekarz na to powie. Mógł to wyczytać z jej oczu, jakby nieme pytanie, czy może to jakoś zaprezentować, jednak zależało to w tym momencie tylko od niego. W końcu wystarczyłoby, że napiłaby się zaraz po nim z tej samej szklanki, ale lepiej żeby nie robiła teraz nic bez jego zgody. Poza tym, Kapelut nie musiał wiedzieć, że jest odporna na ślinę tylko dzięki mocy, można by go trochę porobić w konia, że faktycznie jest odporna.
    _________________

     



    Zjawa Deserowa

    Godność: Michaił Skadowski
    Wiek: 59
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Wódkę, kiełbasę, batony, imprezy, kobiety, ludzi.
    Nie lubi: Ciszy, samotności, wojny, ciepłej wódki..
    Wzrost / waga: 182 cm/85 kg
    Aktualny ubiór: Czarny kapelusz, czarna marynarka, kremowa koszula rozpięta pod szyją, czarne spodnie dresowe, brązowe buty z czubkami.
    Znaki szczególne: 3 paski na dresie.
    Zawód: Domorosły gorzelnik
    Pod ręką: Kapelusz, a w nim kilka butelek wody.
    Stan zdrowia: Zaleczona rana od ugryzienia w ramię.
    Dołączył: 09 Sty 2017
    Posty: 215
    Wysłany: 26 Luty 2017, 00:47   

    A to ciekawe, więc Bane był niepokonany, mógł chlać i chlać. Lepiej, by Kapelut to zapamiętał i nie stawał w pijackie szranki z doktorkiem. Z drugiej strony, troche mała frajda tak pić i nic nie czuć. Strasznie... Nieekonomicznie.
    Słuchał serdecznie historii lekarza. Cyrkowiec, w zasadzie nie znał ich zbyt wielu, ani też nie znał dokładnie ich historii. Całą wojnę przesiedział w Świecie Ludzi, lecz co nieco słyszał o tych istotach. To okropne, co robiła z nimi MORIA. Sam jej też nienawidził, toteż tymbardziej współczuł Bane'owi. Poklepał serdecznie faceta po ramieniu i chwycił za feralną szklankę.
    Gdy płukał gorączkowo mordę, słyszał kroki i jakieś słowa w niezrozumiałym języku. Brzmiał jak... Hiszpański? Meksykański albo jakiś inny francuski? Nie znał się. Gdy odwrócił się od kranu, Julia była już przy kanapie, a Bane zakrywał twarz dłonią.
    Gdy lekarz go poklepał, Kapelut pokazał dłonią, że już jest wszystko w porządku, lecz nadal okropnie piekło go gardło i język. Tak, jakby napił się kwasu siarkowego. Okropieństwo!
    - No to masz chłopie przejebane... Współczuję ci, na prawdę. - powiedział mocno zachrypniętym głosem. Wziął karton i pociągnął kilka dużych łyków. Pomogło. Na ostre papryki też pomagało. Na słowa o krwi aż się wzdrygnął. Patrzył na ranę, rzeczywiście, nie była to zwykła, żywa, czerwona krew. Przypominała raczej rozłożoną posokę starego trupa. Przynajmniej taką ruskowi przypominała, gdyż on sam nigdy nie widział zgnitego truchła. Wpatrywał się, jak mała ranka goi się.
    Odsunął się jak cykor od Cyrkowca, gdy ten, zupełnie niegroźnie, rzucił nożem do zlewu. Wolał, by nawet kropelka krwi tego faceta go nie dotknęła. Cenił swoje życie. Dał się spokojnie poprowadzić na sofę. Gardło nadal trochę paliło. Szkoda, że nie mógł pomóc dziewczynie, ale chyba w tym stanie było to niewskazane. Słuchał z zapartym tchem opowieści lekarza. To było straszne. Straszne, ale zapewne momentami cholernie przydatne. Nie śmiał jednak przerywać, więc na chwilę zapadła cisza, którą zakłócał jedynie cichy śpiew ptaków za oknem.
    Kolejne słowa doktorka w zasadzie nie musiały padać. To, że MORIA zrobiła z niego potwora wcale nie znaczyło, że w istocie nim był. Rusek uznał go za dobrego chłopa, a zwykle miał w tych tematach nosa, jak to mawiają swój swojego pozna. Uśmiechnął się, znowu słysząc pochwałę.
    - Przestań, chłopie, nawet nie do końca mi wyszła. Podejrzewam, że spiryt był o wiele doskonalszy, szkoda, że nie mogłem spróbować, ha ha! A bać się nie boję, to, że możesz zabić w kilka chwil, nie sprawia, że z miejsca jesteś złą istotą. - odwzajemnił klepnięcie. Nadal mówił zachrypiale. Na prośbę lekarza skinął głową:
    - Jasna sprawa. Zresztą takie zwolnienie byłoby skrajnie niesprawiedliwe. A po drugie, jakim dziwadłem, blać. Przecież ta kraina to istny gabinet osobliwości, wampirzyce, ruskie dresy w kapeluszach, ludzie bez cienia, skrzydlate dziewczyny, sam zresztą wiesz, w porównaniu ze Światem Ludzi to istny cy... - nie dokończył, ugryzł się w język, choć pewnie trochę za późno - No wiesz, w sensie, tu najróżniejsze istoty są. Także według mnie można uznać, że jesteś nomalny, bo ty dobry facet jesteś, Bane! - uśmiechnął się szeroko.
    Spojrzał szeroko otwartymi oczami ze zdziwienia na Julię... Jak to, to całowali sie, czy jak? Całe szczęście chwilę potem wyciągnęła go z tego błędnego osądu.
    - ... i zgaduję, że znalazłaś się tutaj, w tej Klinice. Nieładnie tak podkradać starszym alkohol, oj nieładnie, ha ha! - zaśmiał się ze swojego żartu. - Swoją drogą, miałaś sporo szczęścia, że akurat Bane był blisko. Takie złamania chyba mogą być groźne, lekarz ze mnie żaden, no ale jednak jak przebijesz skórę, to i krwawisz mocno, i ciężko potem to załatać. No, chyba że umiesz to, co nasz doktor! - uśmiechnął się życzliwie. Gdyby miał jeszcze wódkę, wzniósłby toast, ale już mu chyba wystarczylo picia na dziś. Ciekawiło go, jak Julia się uodporniła, postanowił jednak nie drążyć tematu. Może był to jakiś kolejny wypadek, albo inny eksperyment MORII. Lepiej nie rozdrapywać starych ran.
    - No, w takim przyjemnym towarzystwie to nawet i choruje się z przyjemnością. Nawet nie myślałem, że spodoba mi się to kliniczne towarzystwo, wiecie w Rassiji wszysty traktują pacjenta jako intruza, który tylko zakłóca spokój. Toteż i unikałem szpitalnych wizyt, lecz raz, mus to mus, musiałem być. Pielęgniarki słowem nawet nie zapytały, jak się czujemy. Przyszły, podały leki, kazały połknąć, wyszły, wyraźnie obrażone, że my śmialiśmy zachorować i przerwać im spotkanie przy kawce. Sale okropne, tynk odlatywał, grzyb na ścianach. Do jedzenia dostawaliśmy wodę z ziemniakami i marchewką, która udawała zupę, czasami ziemniaki z jakimś podejrzanym mielonym, a na śniadania i kolacje czerstwawy chleb, trochę starą wędlinę i chyba jedyny smaczny ser. W ogóle chyba mieli jakiś fetysz z tymi ziemniakami. A lekarze? Też szkoda gadać. Mój kumpel z sali nawet nie został dokładnie wyleczony, a już dostał wypis. Po dwóch dniach znów wrócił na salę. Okropieństwo, dlatego postanowiłem unikać lekarzy jak ognia. A bardzo niedobrze, bo widzę, że tutaj są porządni profesjonaliści! Taki powinien być personel wszystkich szpitali! - Opowiadał z ogromnym przejęciem, a na sam koniec z tonem wiwatu w glosie pochwalił Julię i Bane'a. Tak na prawdę nigdy nie był dłużej w żadnym szpitalu. Wymyślił tę historyjkę na poczekaniu, łącząc historyjki z leczeń kilku znajomych w kilku różnych szpitalach, jednak mówił bardzo przekonywująco, tak, jakby serio był tym źle traktowanym pacjentem. Na koniec jednak zaburczało mu w brzuchu. Cóż, był już nieco głodny.
     



    Nocna Mgła

    Organizacja MORIA: Renegat
    Godność: Anomander van Vyvern
    Wiek: Z wyglądu 35 lat
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Zwierzęta, naukę, badania naukowe, toksykologię, kynologię, polowania
    Wzrost / waga: 198 cm / 89 kg
    Aktualny ubiór: Skórzane spodnie, kamizela i płaszcz z kapturem, czarna koszula, ciężkie buty, nagolenniki i karwasze ze stali.
    Zawód: Doktor nauk weterynaryjnych
    Pod ręką: Torba medyczna (apteczka), manierka z alkoholem, klepsydra, sztucer, nóż
    Broń: Nóż, sztucer Purdey kalibru 375 H&H z celownikiem Swarovski Z8i
    Nagrody: Prezentełko, Kula Pomocna, Cukrowe Berło
    Stan zdrowia: Zdrowy
    SPECJALNE: Moderator, Pomoc Administracji
    Dołączył: 12 Wrz 2016
    Posty: 221
    Wysłany: 26 Luty 2017, 19:30   

    Gdy tylko Alice pokrótce powiedziała mu co zaszło w parku, wiedział, że musi zareagować. Myślał, że spokojnie zje obiad, ale się pomylił. Sytuacja wymagała natychmiastowej reakcji. Nikt nie ma prawa atakować jego pracowników! Jego ludzie, personel Kliniki, są nietykalni!
    - Alice! Klucz do izolatki. Przygotuj „Stalową jedynkę”. I pamiętaj, bez dodatkowych wygód. – powiedział głosem, w którym brzmiały iście demoniczne nuty a jego oczy zamieniły się w błękitne gadzie ślepia.
    Nie był zły. Był wściekły. Nikt bowiem nie będzie bezkarnie atakować jego ludzi. Nie ważne czy to sam Jaśnie Pan okolicznych terenów, Pacjenci kliniki czy jakaś przybłęda. Nikt!
    Złapał podane mu klucze, założył nowy kitel i ruszył w stronę gabinetu zabiegowego.
    Uklęknął i kluczem otworzył małą szafkę na spodzie szafy medycznej. Chwilę zajęło mu znalezienie ampułek z diazepamem. Skoro zaatakowała Julię to poniesie za to karę, ale najpierw należy się upewnić, że nie zaatakuje nikogo innego.
    Przeliczył ampułki. Dwa opakowania po pięćdziesiąt sztuk i jedno po pięć sztuk. Od razu wyjął z małego opakowania cztery dwu mililitrowe ampułki. Osiem mililitrów czyli czterdzieści miligram Diazepamu. Zobaczymy jaka jesteś twarda. Zamknął szafkę na kluczyk, a z szafy wyjął jednorazową strzykawkę. Przełamał szyjki ampułek, założył igłę i wymieniając ją przed każdym zaczerpnięciem lekarstwa napełnił strzykawkę. Nałożył igłę, ale na razie nie zdejmował osłony. Całość schował do kieszeni.
    Wyszedł z gabinetu zamykając za sobą drzwi i szybko ruszył w stronę gabinetu Bane'a. Był tak wściekły, że w jego ustach pojawiły się gadzie zębiska z gatunku tych, których nie posiadali mili roślinożercy.
    Gdy doszedł do drzwi jego gabinetu puknął raz celem uprzedzenia o swojej wizycie, po czym wszedł do środka nie czekając na zaproszenie. Choć w tym wypadku, słowo „wszedł” jest tu określeniem zdecydowanie zbyt lekkim. Anomander wpadł do pokoju jak tornado. Jak dziewięćdziesiąt kilogramów furii. Wyprostowany, z szeroko rozstawionymi skrzydłami, gadzimi oczami i paszczą pełną ostrych jak noże kłów początkowo skupił spojrzenie na nieznajomym.
    - Dzień dobry, Anomander van Vyvern. Pan wybaczy ale mamy sytuację wyjątkową. – powiedział a raczej wysyczał krótko w stronę nieznajomego
    Przeniósł spojrzenie na Bane'a
    - Gdzie jest Julia, i czemu tak tu kurwa śmierdzi wódą?
    Anomander zazwyczaj nie przeklina a fakt, że teraz nie przebierał specjalnie w słowach mógł oznaczać, że albo jest wściekły albo czuje się swobodnie w towarzystwie. Cóż, ta druga opcja zdecydowanie odpadała.
    Nie czekając na odpowiedź rozejrzał się po pokoju, a zobaczywszy Julię stojącą tuż koło chirurga podszedł do niej.
    - Jak się czujesz moje dziecko? – zapytał z czymś co przypominało troskę, choć patrząc na zębiska kształtem i ostrością przypominające te u tyranozaura, błękitne gadzie oczy i napięte mięśnie można się było raczej spodziewać tekstu w stylu „Jak smakujesz moje mięsko?” - Powiedz mi dokładnie co się stało.
    Powiedziawszy to złapał ją ręką za brodę i delikatnie obrócił głowę by przyjrzeć się ranom na szyi.
    Gdy dziewczyna opowiedziała o wszystkim w jego oczach pojawił się błysk gniewu. Widać było, że ledwie panuje nad tym by nie przemienić się w potwora.
    - Dziękuję Panu za pomoc. Proszę teraz zejść do pokoju wypoczynkowego, tam zostanie podany obiad. Julio, zejdź proszę z Panem, my za chwilę przyjdziemy.
    Spojrzał na Bane'a
    - Kwestię alkoholu omówimy później, teraz potrzebuję Twojej pomocy w przekwaterowaniu chorej. Pierwszy raz zobaczysz jak wygląda blok z izolatkami. Przeniesiemy chorą do „Stalowej Jedynki”. - Powiedział to tak, by nie zostawić żadnych wątpliwości, że słowo izolatka ma w jego umyśle bardzo bliskie konotacje ze słowem „umieralnia”. - Gdzie jest chora?
    Ostatnie słowa wysyczał z wyraźnym rozdrażnieniem. Ewidentnie słowo „Chora” chciał zastąpić jakimś innym, zdecydowanie bardziej dosadnym.
    Cóż, ta wysysająca krew poczwara zrobiła najgorszą rzecz w swoim życiu i teraz przyjdzie jej za to zapłacić.
    _________________




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 27 Luty 2017, 19:08   

    Słuchał Gopnika ze spokojem. W sumie ucieszył się, że facet się go nie boi. Bane nie powiedział mu o wszystkim by go wystraszyć. Uznał po prostu, że Kapelusznik jest rozsądny i wypada uprzedzić go, tak na wszelki wypadek, że białowłosy jest toksyczny. Szkoda, że po fakcie, ale ślina Bane'a Gopnika nie zabije.
    Wypowiedzi Kapelusznika były długie, co świadczyło, ze lubi rozmawiać. Dobrze, Bane sam z siebie też kiedyś był gadatliwy. No i uwielbiał mówić o sobie. Odkąd jednak jego życie zostało wbrew jego woli wywrócone o 180 stopni, wolał milczeć. Może przez to, i dodatkowo przez jego wygląd, pacjenci nazywali go często ponurakiem?
    Ale czyż zazwyczaj nie jest tak, że każdy zyskuje po wymianie kilku słów? Nagle okazuje się wtedy, że milczek jest duszą towarzystwa a śliczna i miła z pozoru dziewczyna, okazuje się być ostatnią suczą.
    Bane uśmiechnął się samymi kącikami ust gdy Gopnik ugryzł się w język.
    - Istny Cyrk. To chciałeś powiedzieć? - zapytał unosząc brew - Wierz lub nie, ale nigdy w Cyrku nie byłem, chociaż według nomenklatury Krainy Luster jestem Cyrkowcem. - wzruszył ramionami - Zabawne, że najbardziej skrzywdzone istoty tej krainy nazywa się tak pociesznym mianem, kojarzącym się ze śmiechem. Ale może to trochę jak w operze Ruggiera Leoncavalla pt. "Pajace"... - podrapał się po brodzie - Stoimy na scenie, wyjemy z bólu a tłum krzyczy "Śmiej się Pajacu. Lud płaci, chce się śmiać. Śmiej się Pajacu, choć bolejesz niezmiernie. Śmiej się, choć ból przeszywa twe serce." - westchnął.
    Uznał rozmowę za zakończoną. Złapała go dziwna melancholia. Rozmawiało mu się z Gopnikiem wyśmienicie, ale w obliczu tego co zaszło między Tulką i Rosie... No cóż. Humor psuł się sam.
    Akurat w momencie w którym mówił ostatnie słowa cytatu, usłyszał puknięcie i do jego mieszkania wpadł Anomander. Wyglądał tak, że pod Bane'm prawie nogi się ugięły. Miał kły zamiast zwykłych zębów i gadzie oczy co w połączeniu z szeroko rozpostartymi skrzydłami, dawało efekt iście piekielny.
    Bane przełknął ślinę a gdy dyrektor zapytał, dlaczego w pokoju śmierdzi wódką, aż zrobiło mu się słabo. Jak mógł być takim idiotą! Pozwolił sobie na picie w pracy! Zapomniał, że nie jest bezkarny?
    Na szczęście Opętaniec skupił swoją uwagę na stojącej nieopodal dziewczynie. Podszedł do niej i zapytał z troską o jej samopoczucie, oglądnął dokładnie jej twarz i szyję.
    Bane poczuł lekkie ukłucie zazdrości. Dotąd to tylko jego dyrektor traktował ojcowską ręką. Pytał jak się czuje, dbał o wykształcenie, uczył i pokazywał co i jak robić, przynosił coraz to nowsze książki do nauki... Prowadził go by stał się jeszcze lepszym lekarzem. Medykiem znanym na całą Krainę Luster, zaraz po Anomanderze van Vyvernie. Bane był prawą ręką, a przynajmniej tak się czuł... A teraz? Dyrektor wpada do jego pokoju, warczy w jego stronę o wódzie mimo iż doskonale wie, że Bane ma problem, i biegnie w stronę Tulki by ją utulić. Ukłucie zazdrości było mocne i Bane poczuł ból w sercu, ale twarz miał spokojną. Przyjął zimną maskę, jak zawsze gdy w pobliżu był jego przełożony.
    Po raz drugi słuchał wyjaśnień Tulki i Gopnika, nie odezwał się ani słowem. Ktoś kto go dobrze zna mógłby nawet stwierdzić, że wydawał się być trochę urażony takim a nie innym podejściem do niego... Ale przecież nikt w tej krainie nie znał go tak dobrze. Może tylko sam Anomander z którym Bane przez te wszystkie lata wymienił się wszystkimi tajemnicami, ale aktualnie dyrektor był skupiony na kim innym.
    Polecenia były jasne i wypowiedziane takim tonem, że Gopnik albo Tulka zrobiliby poważny błąd gdyby sprzeciwili się gadowi.
    Właściwie... Bane pierwszy raz widział go w takim stanie. Wściekły, ledwo panujący nad sobą Anomander. Ale czy mógł mu się dziwić? Jeden z pracowników został napadnięty. To trochę tak, jakby napadnięto na jedno z dzieci Opętańca.
    Gdy czarnowłosy zwrócił się do niego bezpośrednio, Bane znowu poczuł ukłucie bo starszy mężczyzna od razu wspomniał o wódce. Nie pochwalił, że dobrze, że Bane ich przechwycił na wstępne 'przesłuchanie'. Powiedział o cholernej wódce! Kurwa! To takie przykre!
    Wysłuchał polecenia przełożonego i kiwnął głową na potwierdzenie swojej gotowości.
    - W jedynce. - powiedział beznamiętnie, ukrywając wszelkie emocje. - A przynajmniej tam się udawała gdy ostatni raz ją widziałem. - dodał wytrzymując spojrzenie gadzich oczu.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 27 Luty 2017, 21:02   

    Przysłuchiwała wymianie zdań mężczyzn. Uśmiechała się lekko, słysząc, że Kapelusznik nie boi się Cyrkowca. I dobrze! W końcu Bane nie zrobił nikomu krzywdy...przynajmniej nie umyślnie (nie licząc oczywiście jego samego).
    Słysząc słowa skierowane w jej stronę, uśmiechnęła się miło i poruszyła lekko skrzydłami. Zaśmiała się pod nosem, domyślając się, że Gopnikowi chodzi o moce Bane'a. W końcu sama posiadała prawie identyczną moc leczenia.
    Słuchała uważnie wywodu na temat szpitali w Rosji. Nie sądziła, że może tam być aż tak źle. Położyła lekko uszy i spoglądała na Gopnika smutno. Speszyła się jednak trochę, gdy zaczął chwalić ją i lekarza. W sumie to ona nic jeszcze przecież nie zrobiła! Tylko uraczyła go rozmową, a potem ... no cóż. Jej rola zmieniła się z kogoś kto chce nieść pomoc, na chodzącą przekąskę.
    Podniosła uszy słysząc, że ktoś się zbliża do ich pokoju. Ciężkie kroki, mężczyzna, czyżby... - nie dokończyła myśli, bo w tym momencie do pokoju wpadł Anomander. Był wściekły, tego nie dało się ukryć. Położyła płasko uszy i tylko siłą woli powstrzymała się, by nie chwycić Bane'a za rękę. Skrzydła miała ciasno przyklejone do ciała a ogon podkulony. Może i powinna umieć panować nad okazywaniem emocji, ale ona była tylko zwykłym rudym liskiem, a Anomander był smokiem! Przecież on by ją połknął na raz w jej ludzkiej postaci.
    Nie sądziła, że w pokoju aż tak czuć zapach alkoholu. Sama siedziała tu cały czas, więc szybko się do tego przyzwyczaiła, a może po prostu sobie to wmawiała? Słysząc, że doktor jej szuka, wychyliła się lekko w jego stronę, by się pokazać. Nie było sensu się chować, nie w tej sytuacji.
    Zaskoczyła ją troska w głosie dyrektora. - bywało lepiej, ale jeszcze nie wybieram się na tamten świat - powiedziała niby żartem, ale jej twarz nie pokazywała radości. Tak samo jej oczy, wpatrzone w gadzie ślepia lekarza.
    Westchnęła cichutko, gdy poprosił o wyjaśnienie sytuacji. Posłusznie zaczęła opowiadać, jak poszła do pokoju chorych, potem zobaczyła Rosie w parku, poleciała z pomocą, została zaatakowana. Tym razem nie ominęła też tego, że Gopnik jej pomógł. Zakończyła opowieść na tym jak spotkali Bane'a i poszli z nim do gabinetu.
    W trakcie opowiadania nie opierała się, gdy lekarz zaczął oglądać jej szyję. Wiedziała, że nie wyleczyła się w pełni, mimo iż tego chciała. Ale ważne, że z rany przestała płynąć krew.
    Słysząc, że wraz z Kapelutem, mają udać się do pokoju wypoczynkowego, skinęła głową. Mijając Bane'a ścisnęła go delikatnie za rękę, by dodać mu otuchy, ale także by dodać jej sobie. Gopnik jednak nie mógł tego zauważyć, bo dziewczyna zasłoniła tę czynność skrzydłem. A Anomander? Cóż, on i tak wiedział co ich łączy.
    Ruszyła szybko w stronę drzwi. Chciała jak najszybciej opuścić pomieszczenie. Zaczekała jednak jeszcze na pacjenta, pilnując by ten wpadł na jakiś genialny pomysł by dokładać jeszcze do ognia. Czasem w końcu robi się to nieświadomie. Wypuściła go przodem, patrząc karcąco, gdyby chciał zachować się jak gentleman i wyszła zaraz za nim z pokoju. Kierując się w stronę Pokoju Wypoczynkowego.

    ZT x2
    _________________

     



    Nocna Mgła

    Organizacja MORIA: Renegat
    Godność: Anomander van Vyvern
    Wiek: Z wyglądu 35 lat
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Zwierzęta, naukę, badania naukowe, toksykologię, kynologię, polowania
    Wzrost / waga: 198 cm / 89 kg
    Aktualny ubiór: Skórzane spodnie, kamizela i płaszcz z kapturem, czarna koszula, ciężkie buty, nagolenniki i karwasze ze stali.
    Zawód: Doktor nauk weterynaryjnych
    Pod ręką: Torba medyczna (apteczka), manierka z alkoholem, klepsydra, sztucer, nóż
    Broń: Nóż, sztucer Purdey kalibru 375 H&H z celownikiem Swarovski Z8i
    Nagrody: Prezentełko, Kula Pomocna, Cukrowe Berło
    Stan zdrowia: Zdrowy
    SPECJALNE: Moderator, Pomoc Administracji
    Dołączył: 12 Wrz 2016
    Posty: 221
    Wysłany: 28 Luty 2017, 14:15   

    Wysłuchał informacji o tym co zaszło, i w chwili, gdy Julia mówiła o pomocy udzielonej przez nieznajomego, Anomander przeniósł na niego swoje gadzie spojrzenie. Wpatrywał się przez chwilę nie odzywając się nawet słowem. Jego aktualnie gadzi fizys nie sprzyjał odczytywaniu ludzkich emocji. To czy skrzydlaty lekarz patrzy z wdzięcznością za okazaną Julii pomoc, czy ocenia wielkość ofiary i możliwość zmieszczenia jej w przełyku, wiedziała jedna tylko cholera.
    I nagle coś nastąpiło, coś pękło i zazgrzytało w konstrukcji świata. Niby żaden krzak w ogrodzie nie stanął samoistnie w ogniu, niebiosa się nie rozstąpiły, dźwięk trąby nie poderwał ludzi z grobów na sąd ostateczny a i zwierzęta nie przemówiły ludzkimi głosami. Nie, nic z tych rzeczy. To tylko Anomander zrobił krok do przodu i objął dziewczynę. Przytulił ją z całą ojcowską czułością na jaką było go stać. Od ponad 30 lat nie zaglądał do tych pokładów uczuć i emocji.
    - Zuch dziewczyna – wyszeptał jej cichutko przy uchu, tak by nikt nie usłyszał
    Puścił ją, podziękował gościowi i wskazał wyjście ponownie nakazując im opuścić pokój i zejść na dół. Patrzył jak wychodzą i zamykają drzwi. Cieszył się że idą na dół. Znał się co nieco na krwiopijcach i wiedział, że potrafią być niebezpieczni. Do tego dochodziły jeszcze te moce, których natury ciągle nie mógł zgłębić. No żeż kurwa! Nic mu ostatnio nie wychodzi. Te cholerne moce i ich działanie to tylko jedna sprawa, ale ostatnimi czasy wszystko toczy się tym samym kijowym torem. Giping, czy jak tam nazywał się oprawca Julii, zdechł z jego winy, leku dla Bane'a nie mógł wymyślić, bo cały czas coś nie działało jak trzeba, a teraz jeszcze ten atak krwiopijcy na Pracowników. Na ludzi, którzy mu zaufali, pracowali i zamieszkali z nim.
    Zdechniesz! Zdechniesz cholerna poczwaro w izolatce. Będziesz żreć własne ciało z głodu, drzeć ściany i wyć z bólu i głodu.
    Aż go telepało ze złości. Zacisnął mocno pięść. Kości cicho strzeliły.
    Wyglądało to tak, jakby ledwo panował nad sobą. Zarówno nad przemiana jaki i w znaczeniu ogólnym.
    - Piłeś? – zapytał Bane'a nie przenosząc na niego wzroku. Nie czekając na odpowiedź zaczął mówić dalej - Jasne, że tak. Cuchnie od Ciebie na metr. Bane, popatrz na mnie – powiedział dopiero teraz patrząc białowłosemu w oczy - Nie jestem zły, że piłeś. Widocznie miałeś powód, staraj się jednak tego nie robić w godzinach pracy. Jestem zły, bo mnie nie zawołaliście. Też bym wychylił szklankę albo dwie. Zważywszy na okoliczności najchętniej wypiłbym pięć.
    Patrzył na Bane'a w taki sposób jak gad patrzy na ofiarę. Ze względu na aktualny stan nie mógł patrzyć inaczej. Czy ktokolwiek widział by gad patrzył na coś z jakimkolwiek uczuciem?
    - Dobrze się stało, że zebrałeś wszystkich, poza krwiopijcą w gabinecie – kiwnął głową z uznaniem - Ale teraz usiądź i posłuchaj.
    Gdy Bane usiadł, Anomander zaczął chodzić po pokoju. Pomagało mu to zebrać myśli, a zważywszy na stan w jakim się znajdował, także lekko uspokoić.
    - Bane, od dawna prowadziłem i prowadzę badania nad istotami z Krainy Luster i jak już na pewno się przekonałeś, mamy do czynienia z Krwiopijcą. Wiesz też, że to taki odpowiednik wampira ze Świata Ludzi. Nie jakiegoś miękkiego ogóra co błyszczy w słońcu i parzy sobie herbatki ze zużytych tamponów. To drapieżnik stworzony do polowania na ludzi i inne istoty dysponujący ludzką inteligencją. Potrafi zauroczyć ofiarę i wyssać ja do cna. Niestety, każdy osobnik ma własne przyrodzone cechy i umiejętności, dla tego nie wolno nam nie doceniać tej istoty. Cholera wie co jeszcze umie zrobić. Może zapierdala po ścianach wbrew prawu grawitacji, zamienia się w bestię, lata, zamienia wrogów w kamień? Cholera wie. – zatrzymał się i spojrzał na Bane'a - Mam tu 40 miligramów relanium. – powiedział wyjmując i pokazując strzykawkę z końską dawką - Po podaniu domięśniowym powinno to oszołomić krwiopijcę na tyle, by zapadł w sen lub przynajmniej był niezdolny do obrony i walki
    Schował strzykawkę do kieszeni.
    - Po podaniu zabezpieczymy teren, rzeczy osobiste do worka i do recepcji gdzie Alice włoży je do sejfu i przechowa a pijawkę przeniesiemy do izolatki. Później podejmiemy decyzję co dalej zrobimy z tą istotą.
    Podszedł do siedzącego mężczyzny i wyciągnął do niego rękę by pomóc mu wstać.
    - No, ruszajmy, bo dnia nie przybywa a chciałbym zjeść dzisiejszy obiad, bo będzie polędwica z jelenia z sosem z borówek i kurkami – popatrzył na niego lekko mrużąc oczy - Uważaj na siebie sy... Bane.
    Powiedziawszy to ruszył przodem.

    ZT - > Pokój nr 1
    _________________




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 28 Luty 2017, 17:37   

    Bane patrzył uważnie na Anomandera gdy tamten wysłuchiwał ich tłumaczenia. Sam znał już historię, dlatego mógł skupić uwagę na swoim pracodawcy. A miał co oglądać bo Anomander w takim stanie wyglądał...zjawiskowo. Bane znał jego smoczą formę ale nie widział dotąd niczego pośredniego. Czarnowłosy wyglądał jak postać z najgorszych koszmarów. Pewnie gdyby Bane był małym chłopcem, uciekłby z krzykiem. Przecież nawet przed chwilą, gdy Anomander wszedł, białowłosy poczuł jak się nogi pod nim uginają.
    Spodziewał się, że Dyrektor pochwali dziewczynę. Sam Bane też wcześniej to zrobił bo faktycznie wykazała się wzorową postawą. Prawdę mówiąc Bane pewnie tak by się nie zachował. Był raczej z rodzaju nieczułych dupków. I to nie tak, że nie pomógłby leżącej w parku. Ostatecznie by jej pomógł, ale kazałby komuś innemu by po nią poszedł i ją dostarczył. Co poradzić... Był przyzwyczajony że ktoś robi większość za niego, dopiero Anomander uczył go by polegał tylko na sobie.
    Przytulenie Tulki przez Anomandera było dla Bane'a tak zaskakujące że aż wybałuszył oczy. Gapił się na starszego lekarza z wymalowanym na twarzy szokiem. Potrząsnął głową by odegnać głupią minę.
    Widząc z jakim uczuciem Opętaniec potraktował małą, Bane aż zgrzytnął z zazdrości zębami. Nie, nie był zły na dziewczynę. Był zwyczajnie zazdrosny!
    Gdy Tulka i Gopnik opuścili pokój, Bane spuścił głowę i wpatrzył się w podłogę, oczekując nagany. I Anomander zaczął z grubej rury, od razu wracając do tematu wódki. Wstyd jaki ogarnął białowłosego zmieszał się z żalem i zazdrością. Mężczyzna posłusznie czekał na ochrzan.
    Ale zamiast tego jego przełożony wyraził dezaprobatę że i on nie został do picia zaproszony. Bane początkowo poczuł chęć wytłumaczenia Anomanderowi czemu go nie zawołali, chciał też powiedzieć że testował spirytus... Ale stojący przed nim skrzydlaty onieśmielał go teraz jak ojciec, który upomina niegrzecznego syna. Z resztą... Chyba nie było sensu się tłumaczyć. Mieli teraz ważniejsze rzeczy na głowie.
    Słuchał z powagą tego co miał do powiedzenia czarnowłosy. Kiwał głową gdy ten opowiadał o Krwiopijcach. Już kiedyś uczył go kim byli, Bane wiedział z czym mają do czynienia.
    Pochwała jaką otrzymał od przełożonego trochę podniosła go na duchu. Na tyle by mógł wytrzymać spojrzenie Anomandera. Spojrzenie jasnych, gadzich oczu które zdawały się widzieć więcej.
    Relanium. A więc starszy lekarz był przygotowany. Dobrze, nie ma co tracić czasu.
    Bane ruszył za Anomanderem a gdy usłyszał co powiedział do niego mężczyzna, gdy dotarło do niego jakiego sformułowania Opętaniec użył... W sercu Bane'a pojawiło się ciepło.
    W sumie czarnowłosy trochę nastraszył młodszego lekarza tym, że Rosie może być jakimś potworem, ale Bane i tak już zdecydował. Zdecydował że nie puści swojego mentora pierwszego do jej pokoju. Jeśli Rosie była faktycznie monstrum i będzie próbowała zaatakować, Bane weźmie impet ataku na siebie dając Anomanderowi czas na działanie.
    Nie pozwoli Opętańcowi zrobić krzywdy. Czy Anomander wiedział jak dobrym narzędziem dla niego stałsię Bane? Jak dobrze go sobie wytresował?
    - Pójdę przodem. - powiedział chwytając mężczyznę delikatnie za ramię i przepychając się by iść pierwszy - Mnie już pacjentka zna i może nie zaatakuje. -... a jak zaatakuje, to wpadnie na mnie. Jeszcze będziesz ze mnie dumny. Nie dam cię skrzywdzić... ojcze.

    ZT
    _________________
     



    Nocna Mgła

    Organizacja MORIA: Renegat
    Godność: Anomander van Vyvern
    Wiek: Z wyglądu 35 lat
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Zwierzęta, naukę, badania naukowe, toksykologię, kynologię, polowania
    Wzrost / waga: 198 cm / 89 kg
    Aktualny ubiór: Skórzane spodnie, kamizela i płaszcz z kapturem, czarna koszula, ciężkie buty, nagolenniki i karwasze ze stali.
    Zawód: Doktor nauk weterynaryjnych
    Pod ręką: Torba medyczna (apteczka), manierka z alkoholem, klepsydra, sztucer, nóż
    Broń: Nóż, sztucer Purdey kalibru 375 H&H z celownikiem Swarovski Z8i
    Nagrody: Prezentełko, Kula Pomocna, Cukrowe Berło
    Stan zdrowia: Zdrowy
    SPECJALNE: Moderator, Pomoc Administracji
    Dołączył: 12 Wrz 2016
    Posty: 221
    Wysłany: 11 Marzec 2017, 20:09   

    Całe szczęście, że nie spotkali nikogo po drodze do gabinetu Bane'a. Tłumaczenie, że Pan Ordynator jest zmęczony brzmiałoby dość dziwnie zważywszy na unoszący się wkoło zapach whisky.
    Szybko i tak cicho jak się tylko dało Anomander pokonał dystans pomiędzy dwoma gabinetami.
    Nie mogłeś sobie, kurwa, wybrać pokoju gdzieś koło mnie? Nie, najlepiej osiedlić się gdzieś w Niżnym Zadupiewsku w innym skrzydle. Dobrze, że nie na końcu świata. Módl się, Siwy żeby nikt nie przyuważył tej podróży na trasie Gabinet Dyrektora – Kraina wróżek bimbrowniczek – Gabinet Ordynatora.
    Gdy doszli do drzwi skrzydlaty postawił białowłosego z pozycji z grubsza przypominającej pion.
    - Bane, gdzie masz klucz do pokoju? – szepnął do ucha Bane'owi a ten zaczął coś majstrować w spodniach niebezpiecznie blisko klejnotów rodowych - Klucz, a nie kutasa! Jak mi tu wyjmiesz faję i zaczniesz lać po scianach to Cię wyniosę do psiarni. Klucze dawaj.
    Jak się szybko okazało Bane szukał kluczy, które były w kieszeni spodni a nie ptaka, który spokojnie spoczywał tam gdzie go ostatnio schował.
    Gdy weszli do pokoju Anomander szybko położył mężczyznę na łóżku, zdjął mu buty i rozpiął koszulę. Rozejrzał się wzrokiem za czymś do picia, a że nic nie znalazł, zszedł szybko do kuchni klinicznej i zabrawszy misę i bukłak zimnej wody powrócił na górę do Bane'a.
    - Patrz. Eee, na mnie nie na sufit! Bane, tu masz miskę. Jak zechce Ci się rzygać albo lać to wal do michy. Obok masz bukłak z wodą do picia, bo rano Ci się przyda. Środki na ból głowy dostaniesz przy śniadaniu. Tylko się nie pomyl, i jak raz rzygniesz albo nalejesz do michy to z niej nie pij.
    Uśmiechnął się, odgarnął Bane'owi włosy z czoła i położył klucze na stoliku. Podszedł do okna i lekko je uchylił by białowłosy miał dostęp świeżego powietrza po czym wyszedł z pokoju cicho zamykając za sobą drzwi.
    Wracając zatoczył się lekko uderzając w drzwi Julii. Lekkie puknięcie w drzwi obrysowało ościeżnicę w ścianie i poniosło się na całą Klinikę, ale kto by tam się przejmował szczegółami. Szybko i przezornie czmychnął z miejsca zdarzenia pozostając niezauważonym.

    ZT
    _________________




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 11 Marzec 2017, 20:39   

    Cudownie zasypiało się gdy tuliła cię do snu Najlepsza Przyjaciółka Wódka.
    Bane nawet nie pamiętał kiedy zasnął. Po prostu w pewnym momencie spuścił łeb i mamrocząc coś o dozgonnej wdzięczności, uderzył w kimono.

    Obudził się dopiero gdy poczuł jak ktoś próbuje ustawić go przy ścianie do pionu. Otworzył oczy, ale tylko trochę bo powieki były ciężkie jak z ołowiu.
    Stał przed nim Anomander i pytał o coś. Białowłosy musiał się mocno skupić, żeby dotarło do niego o co właściwie chodzi. Z głupią miną gapił się na Opętańca i próbował skupić na nim wzrok rozbieganych oczu.
    - Cco? - zapytał cicho i gdy wreszcie złapał sens, zaczął gmerać w spodniach, konkretniej w kieszeni. Słysząc komentarz czarnowłosego zaśmiał się - Co, kutasa byś chciał zobaczyć? Nje na pierwszej randce Pięknisiu. - przechylił się w przód podając mu klucze i wylądował w jego objęciach. Jeśli oczywiście tamten go złapał. A chyba złapał bo Bane nie poczuł bliskiego spotkania z podłogą.
    Anomander pomógł mu wejść do środka ale Bane nie wiedział gdzie właściwie jest, tak kręciło mu się w głowie. Nie miał kontaktu z rzeczywistością, równie dobrze Dyrektor mógłby go zanieść na dach Kliniki, a Cyrkowiec poszedłby spać tam gdzie go rzuci.
    Skrzydlaty zaczął go rozbierać na co pijany jak bela Bane zaśmiał się i pociągnął mężczyznę za koszulę na piersi w dół.
    - Zbjeera ci się na igraaaszki coo? Wjem...jeztem taki seksowny, że cienszko mi się opszeć... - wybełkotał i zaśmiał się ze swoich arcyśmiesznych słów - Spoooko, jak wytrzeźwieję to się tobom zajme, Gadzinko ty nienasycooona! - puścił mu oczko.
    No i to był zły pomysł, bo łeb nagle zabolał go tak jakby dostał obuchem.
    Anomander gdzieś sobie poszedł. Niedobry, oj niedobry! Dlatego pozostawiony w samotności Bane zaczął wydzierać japę wołając go bełkotliwie.
    - Anomendeeer! - darł się i przewalał na łóżku - Gdziee ty polaazłeś! Nje zostawiaj mnieee!
    Długo nie musiał czekać bo chwilę później Opętaniec wrócił.
    - O... jesteś jusz. Faaajnieee. - uśmiechnął się szeroko i spróbował pociągnąć go na łóżko. Nie wyszło mu bo skrzydlaty był ciężki i twardo stał na nogach.
    Coś tam gadał o jakiejś misce i wodzie. Dobra tam, przecież Bane jest dorosły, umie o siebie zadbać!
    - Nje ić Smoku. Przeciesz powieedziałem że cię koocham, to nic nje znaczy? - zawył gdy Anomander ruszył do drzwi ale najwyraźniej Opętaniec miał go w dupie, więc Bane tylko poszamotał się chwilę w pościeli po czym padł na twarz, śpiący.
    - No co za njewdzięcznik. Ja tuu mu miłość wyyznaję, a on niiic. - wybełkotał w pościel - Alee działam na nieego, oj działam. Na studjach uczyli że jak ktoś jest podniecony patrząc naa drugą osobę, to ma rozszerzone źrenicee, dobrze pamiętaaam! Jestem taaaaki mądryyy... - zaśmiał się cicho - A Smoczuś miaał czarne oczyskaa, nie te swoje lodooowe, czarne! Podnieeecam go!
    Z głupim śmiechem który zaczął gasnąć, zasnął.
    Nie usłyszał już huknięcia za drzwiami. Przyjaciółka porwała go do Krainy Pijackich Snów.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 11 Marzec 2017, 21:24   

    Julia udała się na dół, gdzie przywitała się grzecznie z Alice, i zapytała o śniadanie. Marionetka powiedziała, że jak tylko zejdzie doktor Bane, to zostanie ono podane. Dziewczyna jednak pokręciła na to głową, mówiąc, że wraz z Dyrektorem mieli ciężką noc i żeby nie budziła Ordynatora. Sama potem zaniesie mu śniadanie. Alice uśmiechnęła się nie pytając o nic więcej i powiedziała, że zaraz przyniesie śniadanie. Julia poczekała w Wypoczynkowym i szybko zjadła swoje śniadanie po czym podziękowała, wzięła tacę i ruszyła do pokoju Bane'a.
    Nie pukała do drzwi. Nie było sensu. Weszła cicho do pokoju i położyła tacę na stoliczku kawowym. Na tacy znajdowała się jajecznica oraz kilka kromek pełnoziarnistego chleba posmarowanego masłem. Wszystko przykryte szczelnie. W kubku znajdował się dziwnie wyglądający koktajl Obok talerzy znajdowało się też jabłko, a w kieszeni Tulka trzymała butelkę wody, którą miała zamiar dać potem mężczyźnie, by miał coś pod ręką. Położyła też tabletki na ból głowy i ruszyła na górę.
    Widząc w jakim stanie się znajduje, przekręciła oczami i podeszła do łóżka. Przycisnęła swoje skrzydła ciasno do ciała, by odbijały jak najmniej porannego słońca i potrząsnęła delikatnie białowłosym.
    - Bane wstawaj, bo zaraz spóźnisz się do pracy - mieli co prawda jeszcze jakąś godzinę, jednak domyślała się, że trochę mężczyźnie zajmie zwleczenie się z łóżka. Potrząsnęła po chwili nim trochę mocniej, ale tak, żeby czasem nagle na nią nie zwymiotował - wstawaj, Twój luby już na Ciebie czeka - wyszeptała mu zalotnie do ucha. Przypomniała sobie co Bane wygadywał poprzedniego dnia, i nie odpuści sobie, żeby mu nie podokuczać.
    W międzyczasie otworzyła też butelkę z wodą, żeby szybko ją mu podać, bo pewnie w jego gardle znajdowała się teraz Sahara.
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 11 Marzec 2017, 23:17   

    Noc minęła spokojnie. Spał jak dziecko, jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się by przespać całą noc bez budzenia się na siku czy by się napić. Dosłownie padł tak jakby stracił przytomność.
    I spałoby mu się dalej tak słodko, gdyby nie to, że ktoś go szarpał za ramię i krzyczał w jego kierunku. Nie otwierając oczu, wymamrotał coś w stylu "Zostaw mnie" po czym nakrył głowę kołdrą, zwijając się w kłębek. Ale ten ktoś nie odpuszczał i nie dość, że nim potrząsał do darł japę niemiłosiernie głośno!
    Bane zaczął gadać pod nosem jakieś bliżej nieokreślone przekleństwa, ale nie miał zamiaru wychodzić spod cieplutkiej, mięciutkiej kołderki. A już tym bardziej wychodzić z wyra.
    Mlasnął z niesmakiem. O Bogowie... Ale miał w ustach piachu. Jakby wczoraj w nocy zeżarł pustynię. Jęknął z boleścią w głosie i odkrył głowę. Chciał spojrzeć na tego kogoś, kto zakłóca mu spokój ale słońce przywaliło mu w oczy takim światłem, że miał ochotę krzyknąć z bólu. Tym bardziej, że jego zielone źrenice trochę inaczej postrzegały świat. Wyraźniej i ostrzej.
    Gdy usłyszał słodki głosik koło swojego ucha, początkowo uśmiechnął się i zamruczał. Ale po chwili zrozumiał sens zdania.
    - C..co? - wycharczał, bo Sahara w ryju była po prostu tak piaszczysta, że chyba bardziej się już nie dało.
    Wygrzebał się z kołdry i podniósł do siadu. Zły pomysł, bardzo zły pomysł! W ostatniej chwili powstrzymał mdłości. Głowa bolała go tak bardzo, że z trudem otworzył oczy.
    Tulka. Co ona tu robiła? I o czym do cholery gadała?
    Spróbował się skupić co przyniosło tylko grymas bólu na jego twarzy. Wczoraj poszedł do Anomandera, skrzydlaty podpiął mu kroplówkę i... Koniec. Co się dalej działo? I kto go tu przyniósł? No przecież nie Tulka czy Alice, Bane był przecież za ciężki dla nich. Czyli Anomander! Poczciwy facet, zaniósł go do łóżeczka, zdjął buciki i koszulinę i ululał do snu.
    Bane będzie musiał mu podziękować. Ale najpierw doprowadzi się do ładu, a to będzie ciężkie.
    - Hej, ślicznotko. - wycharczał, patrząc na nią jednym okiem. Uśmiechnął się krzywo i zaraz potem syknął łapiąc się na głowę.
    Bogowie. Kac? Ale tak mocny? No tak... Bane upił się pierwszy raz od kilku lat, nie dziwne że dostał takiego kopa. Zwłaszcza, że Opętaniec podał mu alkohol dożylnie.
    Mężczyzna spojrzał na lekki ślad po wkłuciu na ręce i uśmiechnął się na wspomnienie upojenia. I już zatęsknił, ale przypomniał sobie groźbę Dyrektora. A że nie uśmiechało mi się wylądować na ulicy, postanowił, że będzie grzeczny.
    Wyglądał jak nieślubne dziecko Katastrofy i Upadku. Oczy podkrążone mocnymi sińcami, skórę miał jeszcze bardziej niezdrową bo bladą jak papier, usta spierzchnięte, włosy rozpieprzone na wszystkie strony. No i zarost, aj cholera, jak on nie lubił zarostu!
    Przejechał ręką po szczęce i skrzywił się. Otworzył szerzej oczy i z zaskoczeniem stwierdził, że świat jeszcze odrobinę wiruje. Fajnie!
    Śmierdział jak gorzelnia bo wchłonięty alkohol ulatniał się nie tylko przez usta, również przez skórę. Uśmiechnął się blado do dziewczyny. Spróbował wstać i... przewrócił się bo nogi odmówiły mu posłuszeństwa.
    W ustach miał piach a gdy upadł, świat fiknął koziołka a on znowu poczuł mdłości. Skulił się i syknął parę razy z bólu głowy. Zagrzebał się w kołdrę.
    - Nigdzie nie idę. - wychrypiał - Ordynator niedysponowany. Amen. - schował się pod bezpiecznym baldachimem kołderki i wtulił w materac. Cudowna ciemność i ciepełko przywitały go z otwartymi ramionami. Zapraszały by pospał jeszcze chwilę.
    _________________
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,2 sekundy. Zapytań do SQL: 10