• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Miasto Lalek » Skwer w centrum Miasta.
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 25 Marzec 2018, 20:38   

    Nie spodziewała się przeprosin i może źle na to zareagowała, ale była przesada. Ona ma uważać jak chodzi jak to ta dziewczyna prawie na nią wpadła? Trzeba patrzeć czy ktoś nie idzie zza rogu, w szczególności jak się gdzieś skręca. A co jakby jechała na Paladinie? Ten koń by się nie zatrzymał tylko staranowałby rogatą nawet się nie odwracając. Ech...czemu to zawsze tym niżej postawionym się obrywało, nie rozumiała tego zupełnie. W tym wypadku chyba tęskniła za Światem Ludzi, gdzie pochodzenie nie miało już aż takiego znaczenia jak w Krainie. Ale była to jedna z nielicznych rzeczy, za którymi tęskniła.
    Nim udało jej się dotrzeć do upragnionego sklepu, ktoś ją zatrzymał. Odwróciła się zirytowana i zobaczyła dryblasa, który chyba wcześniej był z tą dwójką, na którą wpadła. Westchnęła ciężko i wysłuchała co ma jej do powiedzenia - dziękuję bardzo za przeprosiny - powiedziała grzecznie - a co do zaproszenia, to bardzo mi miło, jednak nie jestem w stanie teraz ustalić daty - spojrzała na niego przepraszająco - nie wiem niestety kiedy będę miała znów wolne w pracy - uśmiechnęła się delikatnie. Prawdę mówiąc miała nadzieję, że jednak nie dojdzie do tego spotkania, jednak nie do końca wiedziała jak powinna im odmówić. Naprawdę będzie musiała wziąć dodatkowe lekcje obchodzenia się z Arystokracją, gdy już zamieszka u Ciernia, bo jak tak dalej pójdzie to ktoś nie wytrzyma i serio ją ukatrupi za głupie kichnięcie.
    Podziękowała mężczyźnie, mając nadzieję, że już nie natknie się na blond parkę i w końcu dotarła do księgarni. Zaczęła przeglądać co ciekawego mają do zaoferowania. Zaglądała w prawie każdy dział, zastanawiając się czy znajdzie coś ciekawego nie tylko dla siebie ale również dla Domowników Rezydencji Vaele. Na pewno będzie musiała znaleźć coś kuchennego, może będzie coś z przepisami ze Świata Ludzi? Ale co wybrać dla Bianki i Aldena?
    Znalazła sporą książkę kucharską z Tamtej Strony Lustra, ale z braku pomysłu na innych zaczęła przeglądać książki, które mogłyby zainteresować małą Abigail.
    _________________





    Pies Baskerville'ów

    Godność: Erika Victoria Anastasia Venefica
    Wiek: 15 lat
    Rasa: Upiorna Arystokratka
    Lubi: brata
    Nie lubi: zakazów
    Wzrost / waga: 168 cm i 52 kg
    Aktualny ubiór: Czarny kostium z pomarańczową kokardą.
    Zawód: Dziedziczka rodu Venefici
    Pod ręką: Złoto i srebro. Skalpel.
    Bestia: Kapeluterek
    Dołączył: 18 Mar 2018
    Posty: 35
    Wysłany: 25 Marzec 2018, 23:35   

    Świat się zmieniał. Niestety jej ukochany braciszek chyba tego nie zauważał. Szacunek dla arystokracji już był mniejszy niż choćby dwa wieki temu, a jeśli sprawy pójdą tak jak w Świecie Ludzi, o którym z pewnym trudem zebrała trochę informacji oznaczałoby to utratę jakiegokolwiek praktycznego znaczenia przez tytuły szlacheckie. Prędkość przemian była tam szybsza. Zapewne przez śmiesznie krótką średnią długość życia Ludzi.
    Ona wolała być przygotowana na taką ewentualność i umieć się odnaleźć w świecie mas. Czy będzie to za dwadzieścia czy też dwieście dwadzieścia lat.
    - Wolałabym spessartyny lub karneole. Pasują mi do oczu. - odparła, ale i tak ucałowała brata. Potrafił być taki kochany kiedy nie przesadzał z opiekuńczością jak w wypadku tamtej dziewczyny. On mógł rozpoczynać większość ich bardziej... barwnych zabaw, ale to ona w większości wypadków wszystko przygotowywała zawczasu. Bycie miłym było tego częścią. Jest się bardziej czujnym przy kimś kogo się nie lubi. A jak ktoś taki NAGLE staje się miły to jest to zawsze podejrzane. Drugorzędnym celem zapoznawania się z życiem zwykłych ludzi było znajdywanie ciekawych osób. Dziś znalazła skrzydlatego lisa. Następnym etapem będzie sprawdzenie informacji o niej i ostalenie na co mogą sobie pozwolić. Czasami naprawdę niepozorne osoby mogły mieć zaskakujące koneksje.
    Jak powiedziała Lindelowi tak też zrobiła i poszła z bratem zamówić sprzęt alchemiczny. Brat był głównie do towarzystwa, bo może i znał podstawy, ale alchemia go nigdy nie zafascynowała tak jak jej.
    Była tu już kilka razy przy okazji zamawiania bardziej niestandardowych sprzętów laboratoryjnych. Widząc ją asystent już wiedział, że będzie miał dość sporo do pisania by nie pomylić zamówienia, które zazwyczaj były zatrważająco szczegółowe nawet jak na standardy alchemików. Tym razem miał szczęście, bo zamawiała tylko bardzo stnadardowe próbówki i lekko zmienione chłodnice, które kupowała tu już kiedyś. Ich ochroniarz dołączył do nich zanim chłopak skończył wszystko wypełniać i ustawiać priorytet. Wiedział, że o takiego klienta warto dbać i mistrz by mu łeb urwał gdyby jakimś sposobem jej podpadł. Mogła być miła, ale nadal była arystokratką i kto wie co oni mogą sobie pomyśleć? Pewnie nawet oni nie wiedzą.
    We trójkę już poszli do księgarni. Zamówienie zostanie dostarczone do rezydencji jak będzie gotowe i do tego momentu nie mogła nic z nim zrobić więc nawet o nim specjalnie nie myślała.
    Jaki ten świat mały pomyślała chwilę po wejściu do sklepu. Lisiczka ze skrzydłami znowu skrzyżowała z nimi drogi. Nie będzie jej przeszkadzać. Przyszła tu w takim samym celu jak ona i miała przeczucie, że obie będą tu jeszcze dłuższą chwilę. Jednak nie mogła się powstrzymać od drobnego testu. Przeglądając książki powiązane z chemią czyli ludzką niemagiczną alchemią użyła naprawdę drobnej i ulotnej iluzji na skrzydlatej. Proste wrażenie dotykowe małego żuczka chodzącego po uchu. Była ciekawa reakcji. Sięgnie ręką czy trzepnie uchem? A może zignoruje, bo nawet nie poczuje?
    Wybrała książkę o biochemii. Była ciekawa co w niej będzie. Jaki związek ma chemia z biologią? Wiedziała, że różne eliksiry czy też związki chemiczne miały wpływ na istoty żywe, ale miała wrażenie, że tu chodzi o coś innego.
    Potem poszła jeszcze i po chwili przebierania wybrała dwa kryminały. Jeden ze Świata Ludzi o tytule "Dziesięciu małych Murzynków" autorstwa niejakiej Agathy Christie i "Moment" kogoś o tak makabrycznie długim nazwisku, że odpuściła w połowie.
    Uznała, że może teraz wyciągnąć brata z działu historycznego i zagadnąć tę dość unikatową osóbkę, na którą omal dziś nie wpadła.
    - Witam. Nasze pierwsze spotkanie nie było nazbyt fortunne. Chciałabym przeprosić raz jeszcze. Tym razem osobiście. - tu spojrzała znacząco na brata. Nie musiała się słowem odzywać by dać mu do zrozumienia, że jak nie przeprosi - bez względu na to czy uważa, że powinien czy nie - to ona nie da mu żyć. - Nazywam się Erika Venefica, a to mój brat bliźniak: Edan Veneficus. - tu wskazała wolną ręką swojego brata nadal trzymającego kilka książek historycznych.
    - Widzę, że też lubisz czytać. Choć sądząc po dość sporym rozstrzale w tematyce nie wszystkie są dla Ciebie. Chciałabyś usłyszeć jakieś rekomendacje? - tu się odwróciła i powiedziała trochę głośniej. - Lindel, weź proszę te książki. Jeśli to by Ci nie przeszkadzało póki będziemy razem mógłby nieść też twoje. - żylasty, ale całkiem przystojny brunet ze szramą na skroni bez słowa wykonał polecenie.
    - Masz jakieś plany? Brat jeszcze chciał pójść ze mną do jubilera, niekoniecznie natychmiast. Może znalazłabyś też coś dla siebie?
    _________________
     



    Pies Baskerville'ów

    Godność: Edan Victor Andrew Veneficus
    Wiek: 15 lat
    Rasa: Upiorna Arystokracja
    Lubi: siostrę
    Wzrost / waga: 168cm, 54 kg
    Aktualny ubiór: Ciemnogranatowe bryczesy, śnieżnobiała koszula z błękitną kokardą spiętą broszą z czarnym kamieniem szlachetnym, czarna marynarka i skórzane oficerki, ciemnogranatowa furażerka z wetkniętym jasnoniebieskim piórem Rajskiego Ptaka.
    Zawód: Dziedzic rodu Venefici
    Pod ręką: Broń, parę igieł, stare, metalowe monety i guziki.
    Broń: Pałasz.
    Dołączył: 18 Mar 2018
    Posty: 11
    Wysłany: 27 Marzec 2018, 20:46   

    Wiedział, że świat się zmienia, ale wie również, że jeśli oni będą pobłażać na te zmiany, to nastąpią one szybciej, powinni być nieustępliwi, a większość ich rasy stawała się miękka, nieodpowiedzialna, nudna. Ludzie są prostymi istotami, musieli tylko czuć szacunek i strach, albo oby dwa na raz. Wtedy musiały uważać na to, co robią i nie buntowali się.
    Słysząc odpowiedź siostry zamyślił się, zawsze taka była. Chodź kolor krwi się najlepiej komponował z jej bladą skórą i włosami ona wolała coś pod kolor oczu. Nie rozumiał nigdy kobiet i ich wymyślnych zachcianek na temat stroi i biżuterii, przecież mogła mieć co chce. Dał by jej dosłownie wszystko, a ona chociaż z wiekiem piękniała, to nie starała się pokazać swoich atutów. Może to i dobrze, przynajmniej nikt jej mu tak szybko nie ukradnie, w końcu kiedyś będzie musiała wyjść za mąż.
    -Wybierzesz sobie, jakie ci się spodobają.
    Rozglądając się po sklepie alchemicznym. czekał, aż jego siostra zrobi zakupy, wolał dział medycyny, alchemia zdawała mu się czymś bardziej jak zabawą w magika. A kontakt z ciałem ludzkim, zszywanie ran lub wykrajanie narządów do badania było znacznie ciekawsze. Gdy przyszedł Lindel od razu cicho wypytał się go o reakcję kobiety na zaproszenie starając się nie przeszkadzać siostrze.
    Znów był znudzony całymi tymi zakupami, myślał, że wejdzie do księgarni by tylko poszukać czy nie mają czegoś ciekawego na temat historii lub biologii czego jeszcze nie czytał, jednak gdy ujrzał lisią kobietę uśmiechnął się pod nosem. Teraz nie będzie mogła mu uciec. Zwykłemu ochroniarzowi mogła odmówić, ale jeśli miała trochę oleju w głowie nie zrobi tego 2 raz szlachcicowi.
    Przeszedł między regałami, widząc, że siostra jest zajęta wybieraniem książek podszedł do regału, gdzie stała kobieta. Spokojnie udawał chwilę, że przygląda się książką, chodź kiepsko mu szło to kłamstwo. Nawet się nie starał w najmniejszym stopniu.
    -Mam nadzieję, że wybaczyłaś mi moje grubiaństwo.
    Głos młodzieńca był delikatny i aksamitny, wręcz proszący, jakby przykrość, którą sprawił kobiecie naprawdę go dotykała do głębi, nawet na twarzy widać było cień jakiegoś wewnętrznego bólu.
    -Jestem zbyt opiekuńczy jeśli chodzi o siostrę, jednak proszę cię, bym mógł ci jakoś wynagrodzić zapraszając na herbatę.
    Cichy, skruszony szept i przypadkowe dotknięcie dłoni, cóż za urocza sceneria w księgarni. Widząc jak jego siostra się przybliża odsunął się spokojnie trochę dalej by nie naruszać przestrzeni dziewczyny.
    Kiedy siostra poganiał go do przeprosin ukłonił się lekko kładąc prawą dłoń na klatce piersiowej. Wyznając swą skruchę jeszcze raz. Czy to po raz trzeci? A drugi osobiście? Jak tu odmówić tak skruszonemu dziecku, szczególnie, że jest szlachcicem co na pewno uwłacza w pewnym stopniu jego dumie.
    -Proszę przyjąć również moje przeprosiny panno ?
    Racja, nie znał jej nazwiska więc nie mógł jej poprawnie zatytułować, a kto wie, może ono, coś jej powie. Widział jak siostra wdaje się w dłuższą dyskusję i nie miał zamiaru im przeszkadzać, przeprosił i udał się na dział medyczny. Czasami tylko zza regałów zerkał na kobiety, chciał by lisica odczuwała, że nie ma jak uciec, nie nachalnie by nie poczuła się instynktownie zagrożona, jednak by wiedziała, że jeśli nie przyjmie zaproszenie to nie będzie miała spokoju.
    Na dziale znalazł parę książek o medycynie ze świata ludzi, jedno było o prześwietleniach kości, inne o przeszczepach, a jeszcze inne o mutacjach genetycznych. Zadziwiał go postęp medycyny w Świecie Ludzi, chodź byli tak głupi i żyli tak krótko, to faktycznie ich naukowy postęp był godny podziwu.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 27 Marzec 2018, 22:06   

    Przechadzała się spokojnie po księgarni, starając się wyprzeć z głowy dziwne spotkanie na rogu jednej z ulic. Miała nadzieję, że nie spotka już tej parki, w końcu Kraina Luster była wielka, więc mało prawdopodobne, by postanowili wejść akurat teraz, akurat do tej księgarni. Jakże mocno się myliła. Zerknęła mimochodem na wchodzących do sklepu i widząc, że to znów ta wesoła trójca, westchnęła ciężko, jednak nie kupiła jeszcze tego co chciała, a przy samej kasie też była kolejka, więc musiałaby odłożyć wszystko i wyjść, a to by było dziwne i mogłoby zostać źle odebrane przez Arystokratów. Zaczynała się zastanawiać czy ta rasa się jakoś na nią uwzięła czy po prostu miała takie szczęście, że ostatnio ciągle na nich trafiała. Najpierw mała Abi, potem pojawienie się połamanego Ciernia i jego operacja, a teraz ta blond dwójka. No naprawdę nie może sobie od nich odpocząć? W szczególności, że za niedługo ma zamieszkać z jednym z przedstawicieli Upiornej Arystokracji? Chyba będzie często brała nadgodziny by nie musieć za dużo przebywać w Rezydencji. To by miało swoje dobre strony poza tym, że byłaby trochę bardziej padnięta. Caius miałby mniej okazji do dręczenia jej, że powinna więcej jeść. O tak, to może się udać. A jak się nie uda to znajdzie sobie jakieś zajęcie, które umożliwi zwiększenie czasu spędzanego poza murami Rezydencji Vaele.
    Westchnęła w duchu, gdy młodzieniec do niej podszedł. A gdy odezwał się tym swoim aksamitnym głosikiem, uniosła zaskoczona jedną brew. Najpierw na nią warczy, a teraz tak się przymila? Coś jej tutaj nie grało, albo to z nim było coś nie tak, albo już była przewrażliwiona na punkcje facetów.
    - Nie mam czego paniczowi wybaczać, naprawdę nic się nie stało - uśmiechnęła się do niego miło. Niestety nie mogła na niego nawarczeć bardziej, choć miała na to przeogromną ochotę, ale doskonale pamiętała słowa Aerona, żeby uważała z Upiornymi, nigdy nie wiadomo na kogo się trafi, a niestety większość rogaczy nie była tak otwarta na znajomości jak pewien Dowódca Gwardii - naprawdę nie ma panicz za to przepraszać, choć dziękuję za zaproszenie, jednak tak jak mówiłam już wcześniej, niestety nie wiem kiedy by mi się udało znów wyrwać z pracy - podrapała się po tyle głowy z leksza zakłopotana. Wiedziała, że nie może odmówić, ale miała nadzieję, że chłopak odpuści. Nie czuła się przy nim zbyt pewnie, a dodatkowo jakoś nie pasowało jej jego zachowanie, ale może faktycznie była po prostu zmęczona i dlatego tak reagowała na wszystko.
    Gdy poczuła jak, niby przypadkiem, dotyka jej dłoni, sięgnęła nią po jedną z książek, udając, że tego nie zauważyła. Może niezbyt grzecznie, ale przecież mogła nie zwrócić na to uwagi, prawda? Dodatkowo przyszła tutaj by kupić książki, a jak na razie miała tylko książkę kucharską dla Caiusa. Akurat teraz przeglądała dział z książkami o różnych stylach artystycznych. Umiała wiele jeśli chodzi o rysunek jednak nadal chciała się rozwijać, nie mogła osiąść na laurach, w szczególności, że lubiła urozmaicać swój styl. Uciekając od ręki młodego arystokraty udało jej się sięgnąć po książkę o historii tatuażu. O to może być ciekawe, jak to robiono kiedyś, jakie były wzory, na pewno jej się to przyda, w szczególności, że chciała się teraz rozwijać w tym kierunku. Może coś z tego tomu ją natchnie do zaprojektowania tatuaży dla Ciernia.
    Gdy poczuła jak coś dotyka jej ucha, trzepnęła nim, a jeśli to nie pomogło to dopiero później sięgnęła do niego dłonią, aby upewnić się, ze na pewno nic jej tam nie łazi po włosach. Bo jak kochała zwierzęta to raczej nikt nie lubi jak robale mu włażą we włosy.
    Odwróciła się w stronę nadchodzącej dziewczyny, przytulając książki do siebie - naprawdę nic się nie stało, ale ja również przepraszam, za swoje zachowanie, nie powinnam tak reagować - lekko się skłoniła, w geście przeprosin. Czuła się coraz mniej pewnie i nie rozumiała czemu ta dwójka nagle się nią zainteresowała. Przecież w tej Krainie było przecież wiele istot o wiele ciekawszych od niej. Bo czym może pochwalić się taka praktykująca pielęgniarka jak ona? No niczym.
    - Julia Renard - przedstawiła się grzecznie - miło mi panienkę i panicza poznać - uśmiechnęła się delikatnie. Będzie musiała wypytać Ciernia o tę dwójkę, może wie coś na ich temat. W końcu to też Arystokraci, a tych nie było za wiele. Albo dowie się czegoś w Wieży tam możliwe, że znajdzie o nich coś ciekawego. Ale teraz nie mogła sobie zaprzątać tym głowy.
    Przytaknęła Erice głową - lubię czytać, choć ostatnio mam na to mało czasu. W sumie to szukam podarków dla znajomych, choć dla siebie też udało mi się coś już znaleźć - wskazała książkę o tatuażach - ale jeśli panienka coś poleca to na pewno chętnie wezmę coś ciekawego również dla siebie, do zabicia czasu.
    Zerknęła z zainteresowaniem na książki wybrane przez parkę. Chłopak na chwilę odszedł od nich i wrócił z książkami, których się nie spodziewała - interesujecie się naukami ścisłymi ze Świata Ludzi? Czy bardziej medycznymi? - zapytała zaciekawiona ich wyborem. Nie spodziewała się, że spotka kogoś interesującego się medycyną. Część tych książek znała, gdyż sama się z nich uczyła, uznała jednak, że nie będzie tego na razie im zdradzać. Interesowała się sztuką i na tym niech poprzestaną.
    - Dziękuję bardzo, ale poradzę sobie - spojrzała na bruneta. To nie tak, że mu nie ufała, choć prawdę mówiąc tak było, ale nie chciała im dawać powodu, by potem ją szantażować, że jeśli z nimi nie pójdzie to nie odzyska książek. Już miała dość problemów na głowie i co prawda te teraz schodziły na dalszy plan, bo czuła się osaczona przez blond rodzeństwo i nie miała jak uciec. Musiała coś wymyślić.
    Słysząc propozycję dziewczyny, wpadła na mały pomysł - chętnie się z panienką i paniczem wybiorę do jubilera. Sama nie za bardzo nosze biżuterię, ale może tam coś znajdę ciekawego. Dodatkowo i tak wybierałam się w tamtym kierunku do innego sklepu więc mogę wam choć chwilę potowarzyszyć, a później załatwię jeszcze swoje sprawy - uśmiechnęła się i poruszyła delikatnie swoimi skrzydłami, które zamieniły się milionami kolorów w odbijającym się od nich świetle.
    _________________





    Pies Baskerville'ów

    Godność: Erika Victoria Anastasia Venefica
    Wiek: 15 lat
    Rasa: Upiorna Arystokratka
    Lubi: brata
    Nie lubi: zakazów
    Wzrost / waga: 168 cm i 52 kg
    Aktualny ubiór: Czarny kostium z pomarańczową kokardą.
    Zawód: Dziedziczka rodu Venefici
    Pod ręką: Złoto i srebro. Skalpel.
    Bestia: Kapeluterek
    Dołączył: 18 Mar 2018
    Posty: 35
    Wysłany: 28 Marzec 2018, 23:07   

    Trzepnęła uchem. Była to dość naturalna reakcja dla istoty, która może swobodnie ruszać uszami. Oznaczało to też, że nie była to iluzja. Raczej też nie tymczasowa transformacja, bo odruchem by było raczej sięgnięcie ręką. Ciekawe.
    Jak już podeszła i rozpoczęła rozmowę ze skrzydlatą dała jej małą radę. Nie chciała by ktoś ją zabił zanim zdąży się jej lepiej przyjrzeć. A jeszcze nie wiedziała jakie ma koneksje i na ile będzie mogła sobie spokojnie pozwolić.
    - Było raczej zrozumiałe. Chciałabym jednak ci zwrócić uwagę, że mogło się źle dla ciebie skończyć gdybyś trafiła na innego arystokratę. Na przykład lorda - tu niemal niezuważalnie się skrzywiła - Larazirona. On by czegoś takiego nie odpuścił. - było to nawet zgodne z prawdą. Był dość bogaty, ale miał rozbuchane ego i poczucie własnej wartości nawet jak na arystokratę.
    Julia Renard. Trzeba będzie wyszukać o niej informacje. Patrząc na to, że to jest Miasto Lalek najoczywistszym i najlepszym wyborem będzie Robert Guille. Choć tu jest raczej znany jako Stefan. Najepszy informator w okolicy i jeden z lepszych o jakich w ogóle słyszała. W zasadzie wolny strzelec, ale za dobry by nie korzystać z jego usług mimo posiadania własnej siatki.
    Jakże miło spotkać kogoś kto także lubi czytać! Nie żeby miała coś przeciwko rozmowom z ukochaną rodziną, ale powiew świeżości byłby mile widziany. A tak to miała przynajmniej jeden wspólny temat z nowo poznaną.
    - Tylko co lubisz? Nie chciałabym polecać tobie czegoś zupełnie nie w woim guście. - to było jak najbardziej szczere. Czytała różne rzeczy. Jedne jej się podobały inne niezbyt. Po pewnym czasie była w stanie dość dobrze przewidywać czy coś jej się spodoba czy też nie. Chciała więc możlwie trafnie doradzić. Jak już się za coś zabierała to robiła to porządnie.
    Pytanie było zaskakująco precyzyjne. Jednak patrząc na to co kupowali nie było w sumie specjalnie dziwne.
    - Jestem dość zainteresowana chemią, bo ma wiele podobieństw do mojej ukochanej alchemii. Jeżeli zaś chodzi o medycynę to muszę przyznać, że jest fascynująca. Ogółem organizmy żywe są niezwykłe. Jakże skomplikowane struktury, które same się regulują i naprawiają. To jest prawdziwa magia według mnie. - przerwała by złapać oddech - Fascynujące są też informacje o poziomie rozwoju jaki Ludzie osiągnęli nie mając wcale magii. Słyszałam, że wiele ich wynalazków nie działa lub działa nie poprawnie tutaj. Jeśli to prawda to to wielka szkoda. Choć mogła być jedyną rzeczą, która sprawiła, że wygraliśmy. Słyszałam, że mają bomby, które potrafią zrównać z ziemią całe miasta, ale aż nie chce mi się wierzyć.
    Nie spodziwała się odmowy na tak niewinną ofertę pomocy. Nie zapraszała jej na bal ani nie żądała od niej niewiadomo czego.
    - Oh, nie chciałam urazić. Nawet mi przez myśl mi nie przeszło, że możesz sobie z tym nie poradzić. My byśmy też sobie poradzili, ale to kwestia wygody. - powiedziała teraz już wolna od książek obejmując od tyłu brata i opierając mu głowę na ramieniu.
    Słysząc zgodę niemal podskoczyła z radości. Nie musiała się zgadzać. Mogła powiedzieć, że jej się śpieszy. Może uda się nawiązać z nią dobre kontakty. Chciała wiedzieć o tej unikatowej istocie możliwie wiele. I jeśli będzie mogła to zdobyć ją dla siebie. Dla nich.
    - Wspaniale! Cudownie jest mieć ciekawego towarzysza przy robieniu czegokolwiek. Nawet sprawy codzienne z takowym są milsze. Nie sądzisz, Edan?
    To było wszystko co mieli do załatwienia tutaj więc w zasadzie pozostawała tylko rozmowa i czekanie aż Julia wybierze wszystko co chciała.
    - Czy mogę zadać trochę niedelikatne pytanie?

    Jeśli nie otrzymała zgody to powiedziała tylko:
    - Twoje prawo, nie chcę się narzucać nowo poznanej osobie.

    Jeśl by zaś otrzymała zgodę to by miała trochę więcej do powiedzenia.
    - Muszę przyznać, że mnie interesujesz także swym wyglądem. Jedynymi znanymi mi istotami humanoidalnymi ze skrzydłami są tak zwani Opętańcy. Oni sami zaś to ofiary anielskiej klątwy. Choć ciężko ich nazwać ofiarami według mnie. Anielska klątwa jest niegroźnym pasożytem dla istot z tego świata, ale w wypadku tych ze Świata Ludzi objawia dość ciekawą właściwość. Sprawia, że wyrastają im skrzydła. W tym wypadku to już nie jest w zasadzie relacja pasożytnicza, a raczej symbiotyczna. Żyję dzięki człowiekowi, w którym się zagnieździła, ale daje także pozytywne efekty. Pasożyty zaś nie dają żadnych. Czyli pasożyt dla nas, a może dość agresywny i nie zawsze chciany, ale symbiont daje skrzydła, wydłużenie życia i w niektórych wypadkach nawet magiczne moce, które są tu raczej powszechne. Wracając jednak do sedna. Z tego co wiem Ludzie są jedyną rasą inteligetną zamieszkującą swój świat i oni nie mają zwierzęcych uszu. Czy jest jakaś druga nieliczna i mi nie znana rasa w Świecie Ludzi czy jesteś jeszcze większą zagadką?
    _________________
     



    Pies Baskerville'ów

    Godność: Edan Victor Andrew Veneficus
    Wiek: 15 lat
    Rasa: Upiorna Arystokracja
    Lubi: siostrę
    Wzrost / waga: 168cm, 54 kg
    Aktualny ubiór: Ciemnogranatowe bryczesy, śnieżnobiała koszula z błękitną kokardą spiętą broszą z czarnym kamieniem szlachetnym, czarna marynarka i skórzane oficerki, ciemnogranatowa furażerka z wetkniętym jasnoniebieskim piórem Rajskiego Ptaka.
    Zawód: Dziedzic rodu Venefici
    Pod ręką: Broń, parę igieł, stare, metalowe monety i guziki.
    Broń: Pałasz.
    Dołączył: 18 Mar 2018
    Posty: 11
    Wysłany: 29 Marzec 2018, 22:10   

    Pozwolił siostrze mówić, w tym była bardzo dobra, wręcz znakomita. Sam zajął się przeglądaniem książek, co prawda jeszcze nie zaczął ich czytać, jednak wertował je przeglądając fragmenty na temat przeszczepów organów wewnętrznych i kończyn. Ciekawiło go jak na ich porównywalnie staromodne, żeby nie powiedzieć przestarzałe warunki jest w stanie dokonać dobrze takiej operacji. Oczywiście większość w Krainie Luster opierała się na mocy uzdrawiania bądź regeneracji, była ona bardzo przydatna, jednak nie dostępna dla wszystkich.
    Słysząc jak siostra mówi o biologi uśmiechnął się półgębkiem znad książki. Och, jak ona miała słodkie pojęcie o całym świecie. Po prostu go rozbrajała, że czasem miał ochotę ją przytulić i nie puścić tak na zawsze. Jednak bardziej w tym momencie niż słodycz siostry zainteresowała go wcześniejsza reakcja kobiety. Spokojnie jej się przyglądał. Możliwe, że miała pojęcie o ludzkiej medycynie? Jeśli tak to czemu się nią interesowała? Czyżby była pod opieką jakiegoś rodu gdzie się zajmowała uzdrawianiem? Albo miała moc i chciała poszerzyć swoją wiedzę?
    -Co cię interesuje w medycynie Julio?
    Jego głos był delikatny, prawie, miły? O ile Arystokraci potrafili mówić miło, a nie z wyższością. Ale co to, czyżby aspołeczny Edan zechciał dowiedzieć się czegoś o człowieku? I to jeszcze o jego zainteresowaniach? To może znaczyć, że kobieta go zainteresowała sobą. Jednak na aktualną chwilę dla każdego, który chodź trochę go na prawdę poznał, czyli tylko Eryki wie, że takie zainteresowania jej brata są co najwyżej chwilowe, o ile nie powiedzieć ulotne.
    Widząc jak jej skrzydła zaczynają się mienić miał ochotę je złapać i wyrwać. Uwielbiał piękne rzeczy dla siebie, szczególnie kiedy były tak cenne. A skrzydła tej kobiety przypominały jakiś kryształ w blasku, chodź wyglądały na wyjątkowo miękkie. Zadziwiające i wyjątkowe, nawet jak na tą Krainę.
    Słysząc słowa siostry uśmiechnął się do niej ciepło i pogłaskał ją po głowie.
    -Oczywiście Eriko.
    Słysząc, że siostra chce zadać niedelikatne pytanie domyślił się o co chodzi. Nie musiała się pytać, było to oczywiste pytanie o rasę kobiety. A istniało parę możliwości, Kobieta mogła być Cyrkowcem, Snem lub Opętaną. Każda z tych opcji była była by ciekawa do jego badań na temat ludzkiego ciała, dlatego też nie powstrzyma siostry przed pytaniem, Może Julia sama nakieruje go, pod jakim kontem powinien ją wpierw zbadać, albo lepiej by było powiedzieć pociąć.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 29 Marzec 2018, 23:37   

    Starała się nie pokazać po sobie, że wie o kim dokładnie mówi dziewczyna. Nie spotkała nigdy tego Upiornego, ale miała nadzieję, że nie będzie miała takiej przyjemności, czy też nieprzyjemności. Nasłuchała się trochę o nim i może nie wiedziała wiele, ale miała pewność, że dla niego godnymi osobami do rozmów są tylko inni Upiorni, a pewnie też nie wszyscy, dlatego wolała go omijać z daleka - dziękuję, wezmę sobie tę radę do serca - uśmiechnęła się delikatnie, ale również westchnęła w duchu z ulgą. Przynajmniej wiedziała, że nie są takimi sztywniakami jak większość Arystokracji. Może nie mogła sobie pozwolić na to by czuć się przy nich swobodnie, ale nie musiała się chyba aż tak martwić o to, że jak coś przypadkiem powie nie tak to od razu ją ukatrupią. Miała przynajmniej taką nadzieję.
    Zamyśliła się, słysząc pytanie o książki - lubię sporo gatunków, ale ostatnio chyba mam ochotę przeczytać jakiś horror. Może zna panienka jakieś? A jak nie to może jakiś kryminał? - zapytała, widząc, że takie również wybrała Erika. Naprawdę nie miała zbytnio czasu na czytanie, ale może teraz u Ciernia znajdzie takowy? Albo wtedy, gdy nie będzie mogła spać? Nie bała się, ze ktoś przyjdzie do jej pokoju bez pukania, czy nieproszony. Nie będzie tam Bane'a ani Jana Sebastiana, którzy nie czekali na pozwolenie, tylko po prostu wchodzili jak do siebie.
    Wysłuchała uważnie słów Arystokratki, uśmiechając się delikatnie, oraz przytakując co jakiś czas głową na znak, że na pewno jej słucha - zgadza się. Ludzie mają wiele technologii, która nie działa na w Krainie. Ale w sumie to się cieszę. Dzięki temu istoty się spotykają, a nie siedzą w domach by rozmawiać z innymi na duże odległości, choć brakuje tutaj niektórych wynalazków, które na przykład pozwalają zdobyć informacje, których się szuka, bez przesiadywania kilka godzin w bibliotece i przeszukiwania setek tomów, by dowiedzieć się jakiejś jednej rzeczy - powiedziała, przypominając sobie jak to wyglądało wszystko w Świecie Ludzi - i bomby nie są zmyślone. To najprawdziwsza prawda. Są nawet takie, które gdy wybuchają, to po osobach, które znajdują się niedaleko miejsca wybuchu, pozostały tylko cienie i to dosłownie. Nie został nawet popiół, tylko ślad na ulicach i ścianach pozostały kształty świadczące o tym, że tam jednak ktoś kiedyś stał. Na szczęście nie używa się tego za często, jak na razie zaledwie kilka razy w historii i dobrze, że nie działa to tutaj, bo na pewno Kraina by nie miała szans, mimo tego iż większość jej mieszkańców posiada moce - wyjaśniła.
    Nie spodziewała się jednak pytania ze strony Edana - prawdę mówiąc... - podrapała się po głowie - to jestem Pielęgniarką w pobliskiej Klinice - przyznała się. Nie chciała tego robić, ale może tak będzie bezpieczniej niż jakby udawała, że się tym nie interesuje - dodatkowo powoli wdrażam się w projektowanie protez, żeby móc pomóc też tym, dla których na samo leczenie niestety jest już za późno i stracili jakąś swoją kończynę - dodała jeszcze, wzruszając ramionami.
    Pokręciła głową i podniosła ręce w przepraszającym geście, trzymając książki pod pachą - nie uraziła mnie panienka, po protu jestem przyzwyczajona, by robić wszystko sama, dlatego nie jestem przyzwyczajona do tego, żeby ktoś nosił za mnie moje zakupy - uśmiechnęła się przepraszająco, mając nadzieję, że nie uradziła tym dziewczyny, bo nie chciała mieć więcej problemów. Miała ich już po czubek swoich lisich radarów.
    Uśmiechnęła się, widząc jak dziewczyna się cieszy. Nie do końca była zadowolona z tego, że miała z nimi spędzić czas, w szczególności, że chciała odpocząć od towarzystwa, a tym bardziej od Upiornych, ale cóż...widać Los pisał jej inny scenariusz niż Opętana by tego chciała.
    Gdy już wybrała wszystkie książki jakie chciała ruszyła do kasy, jednak Erika ją jeszcze zatrzymała, zadając pytanie, które jej się nie spodobało - ooczywiście. Jakież to pytanie, panienka chciała by zadać? - zapytała uprzejmie, choć wiedziała o co może jej chodzić. Bo o co innego niż jej niecodzienny wygląd?
    Westchnęła cicho, wysłuchując jej wypowiedzi. No cóż. Widać trochę wiedziała już o Opętańcach. Korciło ją, żeby powiedzieć nieprawdę, nie znała jednak mocy tej uroczej parki, więc wolała nie ryzykować - ma panienka rację, choć nie do końca - powiedziała, przyglądając się jej - mogę równie dobrze być Cyrkowcem, albo Senną zjawą, w końcu te mogą przybrać dowolny kształt - uśmiechnęła się do niej - jednak jestem najzwyklejszym Opętańcem. Te dodatki to przeszczepy, które zarobiłam tuż po trafieniu do tej krainy kilka lat temu - wzruszyła ramionami jakby to nie było nic takiego - a co do samej Klątwy, to Ludzie często patrząc na nią jak na pasożyta dlatego, że przez niego często tracą dom, rodziny i wszystko co mieli po tamtej Stronie Lustra. Nie mogą wrócić. Skrzydła da się co prawda usunąć, ale tylko tymczasowo, bo odrastają, nie zawsze identyczne, ale zawsze pojawiają się na nowo, dodatkowo ten proces jest niezwykle bolesny, dlatego mimo iż żyje się dłużej, można latać o własnych siłach oraz w niektórych przypadkach zyskuje się moce, to nie jest on tak mile widziany przez dużą część Opętańców. Osobiście znam kilka osób, które nie przepadają za Krainą i chciałyby wrócić do rodzin, choć sama wolę zostać tutaj - wyjaśniła grzecznie. Nie dodawała, że jedną z tych osób, o których wspominała jest jej własna siostra. Nie musieli tego wiedzieć. Nie tłumaczyła też dokładnie jak otrzymała owe przeszczepy. Jak chcą to niech pytają, ale nie miała zamiaru im mówić dosłownie wszystkiego. Bo też po co? Nie znała ich, a już wyrosła z tego, żeby opowiadać wszystkim swoją historię. Nauczyła się już, że im mniej o Tobie wiedzą, tym lepiej dla Ciebie, dlatego miała nadzieję, że jedna nie będą naciskać o jakieś malutkie szczególiki. Ale to pokaże tylko czas.
    _________________





    Pies Baskerville'ów

    Godność: Erika Victoria Anastasia Venefica
    Wiek: 15 lat
    Rasa: Upiorna Arystokratka
    Lubi: brata
    Nie lubi: zakazów
    Wzrost / waga: 168 cm i 52 kg
    Aktualny ubiór: Czarny kostium z pomarańczową kokardą.
    Zawód: Dziedziczka rodu Venefici
    Pod ręką: Złoto i srebro. Skalpel.
    Bestia: Kapeluterek
    Dołączył: 18 Mar 2018
    Posty: 35
    Wysłany: 1 Kwiecień 2018, 01:27   

    - I powinnaś jeśli ci życie miłe. - to nie była groźba, ale zapewne zabrzmiało to jak takowa. Gdyby miała zły nastrój to też mogłaby jej załatwić szybko bilet w jedną stonę do kostnicy. Powolny i pełen atrakcji byłby przejazd. Lecz wolała teraz porozmawiać. Znaleźć kogoś do pokrojenia jest znaczenie łatwiej niż do sensownej rozmowy.
    Na przykład o literaturze.
    - Bez wątpienia godny polecenia jest "Zew Otchłani" Pavla Harwilla Calvertofa. Ogólnie polecam autora choć czasem przesadza z niemożliwymi do wymówienia imionami i rytułałami, które swoim skomlikowaniem przyprawiły o zawrót głowy niezłego chirurga. Dobre jest też "Oko" Ruela Kieltona. Jeśli zaś chodzi o kryminały to zaskakująco dobre były "Historie z Kapelusza" niejakiego Quentina Levisa. Niestety to chyba jego jedyna książka i raczej rzadka.
    Oj, nie zna zagrywek salonowych i innych makabrycznie nudnych acz powszechnych manewrów wśród arystokracji. Rozbrzmiał krótki acz dźwięczny śmiech:
    - Hahaha! Ty nie wiesz na jak wymyślne sposoby niektórzy potrafią unikać rozmowy twarzą w twarz. I wcale nie potrzebują jakichś technologii. To wyszukiwanie brzmi ciekawie. Jak automatyczny i dokładny katalog.
    Gdyby tu działała to by nas pewnie nie było. Kto tworzy broń tak straszną, że strach jej w ogóle użyć? Szaleństwo.
    - Była to prawda. Przemilczała jednak fakt, że zabiera to najlepszą część wojny - krew lejącą się strumieniami.
    Pracuje jako pielęgniarka. Czasami zapominała, że większość osób jakie można zobaczyć ma jakieś bardziej przyziemne prace. Ta i tak nie była taka zła. Może nawet ona sama by znalazła trochę radości w takiej? Delikatne znęcanie się nad pacjentami. Robienie fałszywych nadziei etc. Uśmiechnęła się do własnych myśli.
    - Klinika. Będę musiała się kiedyś tam wybrać. Wiele o niej słyszałam, ale nigdy jej nie widziałam. Z tego co wiem ordynator jest dość... specyficzną osobą. - nie chciała zdradzać ile naprawdę wie. Legenda Upiornych powinna sama napędzić wyobraźnię dziewczyny. Takie nieprecyzyjne acz trafne określenia były do tego doskonałe.
    Tylko się uśmiechnęła słysząc wypomnienie dwóch pominiętych ras, które mogłyby wyglądać tak jak ona. Tyle, że Erika wcale o nich nie zapomniała. Ona je pominęła całkowicie świadomie lecz najwidoczniej musiała to wyklarować skrzydlatej.
    - Senną nie jesteś na pewno. Lindel by mi o tym powiedział. Szczerze nie cierpi Sennych i gdybyś nią była już by zdążył się mnie zapytać czy może zmazać ten wybryk natury z powierzchni ziemi lub coś w tym guście. Pytałby zaś tylko dlatego, że kazałam cię przeprosić.
    Zaś widziałam paru Cyrkowców i wyglądasz zbyt...
    - tu zawahała się na chwilę - Starannie. Tak to chyba dobre określenie. Brak widocznych blizn. Ludzkie uszy usunięte, Zwierzęce dobrane pod kolor włosów. Mogłabym wymieniać dłużej, ale chyba rozumiesz o czym mówię? MORIA tworząc cyrkowców nie przejmowała się wyglądem. To były testy, które miały coś wykazać i potem zostać zlikwidowane lub przerobione. Kto by się tam przejmował wyglądem? A to co widziałam na wielu to ciężko by było usunąć choćby częściowo. - Chirurgia, magia i czas mogą być niewystarczające na tak wielkie zmiany i ślady jakie mieli niektórzy. A nawet ci co mieli ich stosunkowo niewiele przez porównanie mieli ich sporo. MORIA się nie patyczkowała. Jej z bratem zdarzało się być delikatniejszym, a im nawet nie zależało na dłuższym życiu "zabawki".
    Prychnęła tylko słysząc o utracie domów i rodzin.
    - Sami to sobie robicie. To MORIA poluje na wszystko co magiczne, a MORIA to ludzie. Prawdziwą klątwą dla was jesteście wy sami. - z tego co widziała to ludzie potrafili się bardziej żreć między sobą niż najbardziej skłócone rody. A to już coś znaczyło.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 2 Kwiecień 2018, 21:15   

    Wysłuchała uważnie co polecała jej dziewczyna - brzmią ciekawie, zaraz poszukam czy coś z tego tutaj mają - powiedziała i tak też zrobiła. Przeszła do odpowiedniego działu i szybko znalazła to czego szukała. Wzięła Zew Otchłani oraz Oko. Będzie miała co czytać chociaż pewnie Cierń, ma całą wielką kolekcję różnych książek, ale lepiej, żeby miała też coś swojego.
    Pokręciła głową - nie mówię o unikaniu rozmowy twarzą w twarz. Niech sobie panienka wyobrazi, że wszyscy mają umieją posługiwać się telepatią i rozmawiać z kimś kto jest po drugiej stronie Krainy? Można zamówić wszystko nie wychodząc z pokoju i nie oglądając nikogo na żywo poza dostawcą. Dzieci nie wychodzą w ogóle z domów, no chyba, że do szkoły, tylko siedzą w pokoju i grają w jakieś gry, ale cóż...co ja tam będę tłumaczyć - wzruszyła ramionami. Dla niej technologia może i była ciekawa i przydatna, ale z drugiej strony rujnowała wszystko inne.
    Przyznała jednak rację Erice - ludzie tworzą taką broń. Nie mają mocy, które umożliwiają władanie metalem lub przenoszenie ciężkich rzeczy, władanie ogniem, więc wymyślają rzeczy, które ułatwiają im życie, choć często też je utrudniają innym - wzruszyła ramionami. Nigdy nie interesowała się takimi sprawami, ale trochę w szkole się nauczyła, a też wiele słyszała od dorosłych gdy oglądali telewizję, czytali gazety czy po prostu rozmawiali ze sobą. Sama też znalazła trochę informacji w internecie. Czasem lubiła poczytać jakieś ciekawostki, ale nigdy ją to nie wciągnęło jakoś mocno. Z technologii, wolała to, co pomagało jej rozwijać się od tego co potrafi zniszczyć całą ludzkość.
    Z trudem powstrzymała swoje uszy przed tym by ułożyły się płasko na jej kolorowych włosach - a co takiego panienka o nim ciekawego słyszała? - zapytała uśmiechając się miło. Akurat o tej osobie nie miała zamiaru teraz słuchać, ale cóż. Może dowie się o nim czegoś ciekawego. Jakieś pikantne ploteczki, między dwiema dziewczynami? Czemu nie. Ciekawe czy jest jeszcze coś o czym Bane jej nie powiedział, a może teraz się o tym dowie. Bo co innego mogło się kryć pod tym, że jest specyficzny?
    Zerknęła na ochroniarza. A więc musiał być Cieniem, skoro umiał określić czy jest Senną czy też nie. Ciekawe czemu tak bardzo nie lubił Sennych Zjaw. Może coś mu zrobiły? Ale nie było to teraz ważne. Wsłuchiwała się w słowa Upiornej i uśmiechnęła się delikatnie - trzy lata temu całe moje policzki były w bliznach po usunięciu uszu - przejechała palcami po ledwo praktycznie niewidocznych śladach po swojej operacji w Klinice - Wyglądało to tak, jakby ktoś mi je po prostu wyrwał i zaleczył. Miała też blizny przy nasadzie ogona. Osoba, która mnie...stworzyła, bardzo nie chciała, żebym zapomniała, że jestem po prostu dziwadłem. Czy gdybym nadal je miała, to panienka nie zastanawiałaby się czy nie jestem Cyrkowcem? - zapytała, spoglądając jej w krwiste oczy - poza tym, nie wszyscy Cyrkowcy wyglądają źle. Czasem nawet nie widać, że to Cyrkowcy, bo blizny są ukryte pod ubraniami na przykład - wzruszyła ramionami - ale zgadzam się, że czasami naprawdę nawet największy chirurg plastyczny mógłby mieć problem, żeby usunąć - przyznała jej rację.
    Westchnęła ciężko, pakując zakupione książki do swojej torby. Przecież będzie niedługo wracać do Kliniki i wtedy noszeniem zacznie się Paladin. Nic jej się przez ten czas nie stanie - przykro mi panienko, ale nie do końca masz rację - powiedziała niepewnie. Chyba trochę zaczynała się zapędzać, ale cóż. Najwyżej poniesie jakieś konsekwencje, ale przecież nie ukatrupią jej za to, że udowadnia, że ta rogata nie ma racji....prawda? - większość ludzi nie wie o tym, że istnieje jakaś tam MORIA, nawet po zamianie w Opętańca. Problem z powrotem do domu wynika raczej z braku tolerancji do takich zmian i strachu przed reakcjami najbliższych. Nagle stajesz się mutantem, odmieńcem, dziwadłem. Nikt tego by nie chciał, dlatego też często choćby bardzo chcieli to nie mogą wrócić do domów - powiedziała, choć nie wyglądała na zasmuconą. Chyba naprawdę jej się tutaj podobało bardziej niż tam - i nikt nigdy nie powiedział, że w MORII pracują tylko ludzie. Nigdy nie wiadomo kto do nich dołączy. Nikt też nie powiedział, że jacyś Opętańcy czy Cyrkowcy z nimi nie pracują, albo nawet inne Istoty z Krainy Luster. Dlatego proszę nie oceniać Ludzi pod takim kątem, bo jak mówię, mało kto tam w ogóle wie o tym świecie czy o takich organizacjach. Dla Ludzi magia, to tylko bajeczki dla dzieci - dodała jeszcze, mając nadzieję, że ta cała Erika, nie obrazi się, że Tulka postanowiła ją jednak naprostować. Chciała też już iść dalej. Załatwić to co ma do załatwienia i wrócić do łóżka. Oby tylko nie wpadła na pewnego białowłosego Cyrkowca, bo naprawdę nie miała ochoty go teraz oglądać. Nie po tym co jej dziś powiedział.
    _________________





    Pies Baskerville'ów

    Godność: Erika Victoria Anastasia Venefica
    Wiek: 15 lat
    Rasa: Upiorna Arystokratka
    Lubi: brata
    Nie lubi: zakazów
    Wzrost / waga: 168 cm i 52 kg
    Aktualny ubiór: Czarny kostium z pomarańczową kokardą.
    Zawód: Dziedziczka rodu Venefici
    Pod ręką: Złoto i srebro. Skalpel.
    Bestia: Kapeluterek
    Dołączył: 18 Mar 2018
    Posty: 35
    Wysłany: 3 Kwiecień 2018, 16:03   

    Poczekała cierpliwie aż Julia pójdzie po książki. Nie musiała jej pilnować, nie miała jak uciec nie zauważona nawet jak by chciała.
    Chyba nie do końca zrozumiała to co jej próbowała powiedzieć.
    - No, a o czym ja mówiłam? To nie chodzi, że się nie kontaktują ze światem zewnętrznym, ale tylko przez pośredników. Nawet w mojej rodzinie się parę takich osób by znalazło. - Nie chciało jej się tłumaczyć różnic, ale były raczej oczywiste. Tam gdzie u nich była technologia tu była służba, która jest często traktowana jako element wyposażenia.
    Typowa dla wszystkich co z magią spotkali się dość późno w życiu tendencja do jej przeceniania. Mogła być użyteczna, ale daleko jej było do wszechmocnej.
    - Nie wszystkie moce można użyć bojowo. Inaczej by nie pojawiło się hutnictwo i proch. - choć musiała przyznać, że gdyby nie moce i cała magiczna reszta to by więcej było robione w tym kierunku. Jednak o tym nie musiała wiedzieć. Ostatecznie nie musiała mówić wszytkiego co myśli.
    Chwyciła haczyk. Reputacja Upiornych bywała czasem bajecznie satysfakcjonująca.
    - Och, ciekawe rzeczy. - Przy czym uśmiechnęła się z wystudiowaną mieszanką złośliwości i rozbawienia. Widać było, że pobudziła jej zainteresowanie. Trochę się z nią pobawi. Reakcje innych na ich własne domysły potrafią być całkiem ciekawe.
    Czyli ktoś ją podrasował. Podeszła bezczelnie by się lepiej przyjrzeć bokowi jej twarzy. Jak się wiedziało gdzie szukać można było zobaczyć drobne linie, które nie powinny się tu znajdować. Ktoś odwalił niezłą robotę jeśli opis pierwotnego stanu był dokładny. Nawet jeśli dopomagał sobie magią.
    - Mogłabym to wtedy rozważyć. Po prostu dobrze wyglądający Cyrkowcy w moim doświadczeniu to zdecydowana rzadkość. Jednak coś i tak by mi nie pasowało. Nazwijmy to kobiecą intuicją. - Tu uśmiechnęła się słodko.
    Zabawna jest. Na przemian broni i okazuje całkowity brak wiary we własną rasę. W sumie dość często słyszała o takich reakcjach ze strony Ludzi. Istne kuriozum.
    - Jedno pytanie. Skąd ta pewność? Z tego co wiem to nigdy nie było nikogo takiego więc nie wiesz jak by zareagowali inni. Pierwsze kilka przypadków na pewno by zrobiło zamieszanie, ale potem by się ludzie przyzwyczaili. Jeśli wiem jedną rzecz o ludzkości to to, że przemiany kulturowe zachodzą w zatrważającym dla nas tempie. Stawiam, że w ciągu dziesięciu lat widok Opętańców by spowszedniał. Szczególnie jeśli się weźmie pod uwagę ten cały internet.
    Po drugie twoje skrzydła są jak u tych waszych aniołów, które z tego co wiem raczej pozytywnie się kojarzą. A założę się, że znalazłby się ktoś kot by chciał mieć uszy jak ty. Niemal każdy zawsze chce mieć to czego nie ma. A ludzie nie są tu wyjątkiem. Zresztą mają fantazję, to trzeba im przyznać.

    Widać było, że ma dość odmienne opinie na wiele kwestii. Było to odświeżające. Ciągłe przytakiwanie ze strony większości otoczenia może być męczące. W zasadzie poza rodzicami, dziadkiem i częścią bardziej szanowanych i istotnych zarządców to nikt nigdy z nimi nie dyskutował. Zawsze tylko przytakiwanie lub unikanie rozmowy.
    - Dla mnie Opętańcy to Ludzie, kochana. Zmiany nie są tak wielkie by zmienić całkowicie ich tożsamość. Wychowanie ma ogromny wpływ, a w zasadzie wszyscy byli wychowani jako Ludzie. I tak jak o Opętańcach pracujących dla MORII wiem to nie słyszałam o choćby jednym Cyrkowcu, który dla nich pracuje. Wszyscy raczej uciekali od nich przy pierwszej sensownej okazji.
    A to, że nie wiedzą to nie moja wina. To też wina Ludzi. Sprawdzenie tego by nie było problemem gdyby się MORIA nie wtrącała. Czyli znowu sami sobie robicie problemy.
    - Tu powiedziała też pod nosem. - Nie żebyście byli wyjątkiem pod tym względem.
    _________________
     



    Pies Baskerville'ów

    Godność: Edan Victor Andrew Veneficus
    Wiek: 15 lat
    Rasa: Upiorna Arystokracja
    Lubi: siostrę
    Wzrost / waga: 168cm, 54 kg
    Aktualny ubiór: Ciemnogranatowe bryczesy, śnieżnobiała koszula z błękitną kokardą spiętą broszą z czarnym kamieniem szlachetnym, czarna marynarka i skórzane oficerki, ciemnogranatowa furażerka z wetkniętym jasnoniebieskim piórem Rajskiego Ptaka.
    Zawód: Dziedzic rodu Venefici
    Pod ręką: Broń, parę igieł, stare, metalowe monety i guziki.
    Broń: Pałasz.
    Dołączył: 18 Mar 2018
    Posty: 11
    Wysłany: 4 Kwiecień 2018, 16:37   

    Spotkały się dwie baby w sklepie i ...
    Tak zaczyna się większość żartów o dwóch kobietach, a w tym przypadku rozmowa, która może Tulkę wiele kosztować, bardzo. Sam znał dość dobrze swoją siostrę i wiedział, że czasem łatwo sobie u niej podpaść. Jednak początkowo słuchając słów lisiczki uśmiechał się schowany za stronicami książki, grzeczna dziewczynka. Dobrze odpowiada, grzecznie, starając się nie poruszać jakichkolwiek niebezpiecznych regionów w tej rozmowie. Co tyczyło się książek, sam znał parę dobrych pozycji, jednak nie będzie się wtrącać. Czytanie w błogim spokoju o przeszczepach serca wykonywanych w Świecie Ludzi bardziej go fascynowało, niż wymiana literatury.
    Słuchając siostry wiedział dokładnie o co jej chodzi. Cóż ciekawego jest w spuszczeniu bomby i zakończeniu wojny. Ofiary, krew i trupy, na tym polegała wojna i taki był jej prawdziwy sens, to powstrzymywało ludzi. Strach przed śmiercią, krwią i pożogą. Dzięki temu tworzono historie, baje i pieśni na temat białych, niczym koszula bohaterach, którzy powstrzymywali wojnę. Nikt nigdy nie pisał, o królach, którzy przez podstęp i wybicie całego miasta skończyli wojnę, o nie, to było ludobójstwo, a nie skończona wojna.
    -Czytanie poprawia sprawność naszego mózgu i tworzy nowe połączenia neuronowe.
    Mruknął pod nosem. Nie obchodziło, go, czy kobiety przyjmą jego oczywistą wypowiedź do siebie, czy ją zignorują. Właściwie to liczył bardziej na to drugie, wolał mieć święty spokój i nie brać udziału w rozmowie. Od tego była jego siostra, ona zawsze była duszą towarzystwa.
    Jedno zmusiło go do opuszczenia książki i przyjrzeniu się rozmówczynią z uśmiechem, pracownika, który właśnie usłyszał o premii. Nie spodziewał się, że Julia mogła być pielęgniarką, cóż mało takich w Krainie Luster, więc będą musieli się niestety powstrzymać, nie można uszczuplać cennej służby zdrowia. Przytaknął głową z aprobatą na jej działania i wrócił do lektury po chwili, nie za szybko, by kobiety nie myślały, że je ignoruje. Słysząc o zrobionych tutaj przeszczepach miał ochotę zapytać kto wykonał tak doskonałą robotę. Przeszczepy są trudne same w sobie, a co dopiero między gatunkami. Jaki miał sposób by organizm ludzki przyjął przeszczep od lisa, który nie jest specjalnie zdrowym zwierzęciem. Mogła pojawić się przecież infekcja, pasożyty, wścieklizna. Jest mnóstwo możliwości komplikacji przy takim zabiegu.
    Słuchał obojętnie dalej rozmowy, póki nie poczuł, że schodzi ona na zły tor. Oj, jego siostrze nie powinno się sprzeciwiać, jeśli szanuje się swoje własne życie, to jest pewne. Kto wie, może przerodzi się to w coś ciekawszego. Stał więc spokojnie z szerokim uśmiechem sługi szatana na ustach, już nie czytając książki. Podobało mu się, że Julia z nią dyskutuje, to ożywiało widocznie jego kochaną Erikę.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 4 Kwiecień 2018, 22:43   

    Westchnęła i pokręciła głową - nawiązywałam nie tylko do bomb, ale do całej technologii. Wiem, że nie wszystkie moce są bojowe, niektóre nawet jakby się ktoś uparł, to nie dałoby się ich bojowo wykorzystać, a Ludzie nie mają tego ułatwienia. Nie mówię, że moce są wszechmocne, ale na pewno ułatwiają życie, po tamtej stronie tego nie ma dlatego Ludzie musieli sobie inaczej z tym wszystkim radzić. Niestety nawet coś co miało pomagać na co dzień, ciągnie za sobą jakieś konsekwencje - wyjaśniła na spokojnie. Cóż...chyba raczej ona lepiej wiedziała jak wygląda życie po tamtej Stronie Lustra, niż nawet najlepiej wyedukowana Arystokratka. Bo kto by ją o tym uczył? No chyba, ze jakiś Człowiek czy Eksczłowiek, ale to i tak była teoria, a to przecież nie wszystko. Nie wie jak to wszystko wygląda w praktyce, a szkoda. Może by trochę zmieniła nastawienie do innych?
    Słysząc odpowiedzieć, z oczu Skrzydlatej zniknęło zainteresowanie tematem - no cóż - powiedziała tylko - miałam nadzieję, na jakieś ciekawe ploteczki, ale chyba niczego ciekawego się nie dowiem - wzruszyła ramionami. Jeśli Upiorna naprawdę coś wiedziała, to może jej teraz powie, a jak nie to trudno. Temat doktora Blackburna, nie był tym, który chętnie by kontynuowała. Miała go dość i przez najbliższy czas na pewno nie chce go oglądać częściej niż tylko w pracy. Całe szczęście, że Cierń zgodził się, żeby zamieszkała u niego, przynajmniej będzie miała pewność, że poza pracą, będzie bardzo małe prawdopodobieństwo, że na siebie wpadną. W końcu Odwrócone Osiedle jest troszkę daleko od Miasteczka Lalek, przez co co prawda będzie musiała wstawać wcześniej i wracać później, ale za to nie będzie się obawiać, że spotka Cyrkowca na spacerze czy na mieście. Tak jakby to było w przypadku gdyby zamieszkała na przykład z Jocelyn, co nie była prawdopodobne, nawet w małym stopniu.
    Zerknęła na chłopaka, który zaczął sobie tam coś dudrać pod nosem. Ale nie specjalnie zrozumiałam o co mu chodziło, przecież temat książek już się skończył. Dlatego też nie chciało jej się tego komentować, poza tym to nic nowego nie wnosiło.
    Nie komentowała już tej kobiecej intuicji. Skoro tak bardzo się uparła, że raczej nie pomyliła by jej z Cyrkowcem to niech jej będzie, nie będzie się rzucać. Niech se myśli co chce, Tula nie była nauczona, by się płaszczyć całkiem w końcu sama była arystokratką mimo iż nie aż taką jak stojąca przed nią blondi.
    Westchnęła ciężko - może i to wszystko się tam rozwija szybciej, ale tam wszelkie dziwactwa nie są mile widziane. Nawet jak normalny człowiek urodzi się jakiś dziwny to jest od razu wytykany palcami nie ważne czy żyje pięć, dziesięć czy sześćdziesiąt lat, będzie miał problem z życiem. Dlatego wiem, że jakby Opętańcy nagle się pojawiali to byłaby panika, w szczególności, jeśli załapią to osoby wierzące. Uznaliby to pewnie za koniec świata, że aniołowie przyszli po nich. Poza tym większość Opętańców ma inne skrzydła niż pierzaste. Poza tym skąd panienka wie, że coś takiego się nie stało? Na pewno już były takie sytuacje, bo możliwe, że aniołowie to właśnie Opętańcy, którzy się tam pojawili, nigdy nic nie wiadomo. Nie może być tego panienka pewna, tak samo jak tego w jaki sposób by Ludzie zareagowali. Ja tam jednak mieszkałam, żyłam więc łatwiej mi przewidzieć ich reakcję niż komuś kto zna to wszystko tylko z teorii - nie chciała jej obrażać ani udowadniać jej, że sama wie lepiej, no ale sama nie wtryniała się w tematy dotyczące Upiornych to czemu ona uważała, że wie wszystko na temat Ludzi, skoro rozmawia z kimś kto pochodzi ze Świata Ludzi? Nie rozumiała takiego nastawienia. Udowadniania innym, że wie się lepiej na tematy na które ktoś inny ma większą wiedzę czy więcej doświadczenia.
    Westchnęła ciężko. Miała trochę dość tej dyskusji. Dlaczego ktoś kto pewnie jest w jej wieku jest bardziej zarozumiały niż ktoś kto ma ponad pięćset lat i pewnie wie od niej więcej o życiu? Nigdy nie lubiła takich osób, które się wywyższały i starały się pokazać, ze są we wszystkim lepsze i nawet jak się na czymś nie miały za bardzo jak znać to i tak się wymądrzają - sama nie przepadam za Ludźmi, ale proszę nie oceniać całej rasy tylko dlatego, że istnieje jakaś tam sobie Organizacja. To trochę tak jakbym ja powiedziała, że wszyscy Upiorni Arystokraci są wyniośli, uważają się za lepszych, poniżają innych i traktują jak śmiecie tylko dlatego, że nie są Upiornymi, patrząc tylko na Lorda Larazirona, a przecież nie jest to prawdą, bo na przykład panienka, nie stara mi się udowodnić, że jestem tylko jakimś tam plebsem, a przynajmniej nie odczuwam czegoś takiego ze strony panienki - powiedziała, starając się jej nie denerwować i kierowała się już powoli w stronę jubilera, chcąc jak najszybciej wszystko załatwić i móc wracać do Kliniki by trochę odpocząć.
    _________________





    Pies Baskerville'ów

    Godność: Erika Victoria Anastasia Venefica
    Wiek: 15 lat
    Rasa: Upiorna Arystokratka
    Lubi: brata
    Nie lubi: zakazów
    Wzrost / waga: 168 cm i 52 kg
    Aktualny ubiór: Czarny kostium z pomarańczową kokardą.
    Zawód: Dziedziczka rodu Venefici
    Pod ręką: Złoto i srebro. Skalpel.
    Bestia: Kapeluterek
    Dołączył: 18 Mar 2018
    Posty: 35
    Wysłany: 5 Kwiecień 2018, 22:14   

    - A moce spowalniają postęp i sprawiają, że jesteśmy zależni od tych co mają rzadkie acz użyteczna moce. Coś za coś. Tak to w życiu bywa. - skontrowała. Nawet nie dlatego, że ona nie miała racji, bo zapewne miała, ale zapominała, że wszystko ma swoje konsekwencje. Nawet magia. Ta sama niewytłumaczalna choć wszechobecna na tym świecie siła.
    Technologię mógł używać każdy. Magia zaś była kapryśna. Dlatego każdy dochodowy biznes opierał się na technologii i pracy, którą może wykonywać każdy, a nie magii dostępnej dla nielicznych.
    Szybciej odpuściła niż się spodziewała. Nie miała zamiaru jednak pozbawić się rozrywki jaką byłyby jej zmieniające się w miarę wymieniania miny.
    - Och nie bądź taka. Chciałam się trochę z tobą podroczyć. Wszystkiego co wiem jednak ci nie powiem, bo to by mogło zaszkodzić moim informatorom. Wiele pewnie będziesz też już wiedzieć.
    Od czego by tu zacząć?
    Bane Blackburn. Cyrkowiec, który był kiedyś Człowiekiem. Ordynator tutejszej kliniki. Doskonały chirurg i przyzwoity lekarz. Przeżył przynajmniej jeden zamach na swoje życie nawet o nim nie wiedząc. Alkoholik, który nie może się upić. Lubi młode panienki. Nawet bardzo młode. Lubi też jak krzyczą. Innymi słowy zboczeniec z tendencjami do sadyzmu. Trujący.
    - tu na chwilę przerwała i szeroko się uśmiechnęła. bo przypomniała sobie coś co na pewno się spodoba Julii. Nawet bardzo. - Miał niesprecyzowane w raporcie bliższe relacje z dziewczyną, której rysopis pasuje do Ciebie, kochana.
    Pod płaszczykiem szanowanego obywatela pojawiło się dość ciekawe zainteresowanie tutejszym półświatkiem. Jeszcze nie wiem w jakim celu, ale się dowiem. Zawsze dobrze mieć na kogoś haka.
    - Powiedziała lekkim tonem jakby wymieniała swoje ulubione desery.
    Spoglądała na dziewczynę, kiwając nogą, z miną, która nie mówiła wiele. Ale można było wyczuć rozbawione pytanie: "zgadnij ile o tobie bym mogła powiedzieć gdybym się zainteresowała?"
    To westchnięcie ją zirytowało. Ukryła to jednak. Na chwilę obecną nie ma ciekawej alternatywy dla niej więc to zaakceptuje. Teraz.
    - Ja nigdy nie powiedziałam, że znam lepiej ludzi niż ty. Jednak uważam, że nie potrzebuję. Z kilku powodów.
    Po pierwsze jeszcze pięćdziesiąt lat temu Marionetka bez pana lub pani była czymś nie do pomyślenia, a teraz to w zasadzie norma.
    Po drugie ty patrzysz na ludzi jak na grupę jednostek, a ja jak na masę. Możesz mieć rację odnośnie jednostek, ale masy są bardzo przewidywalne. Możesz mi wierzyć.
    Po trzecie. Czy zastanawiałaś się kiedyś czym jest dziwność? To tylko coś co nie pasuje do ogólu, do średniej. To nie ma stałej definicji w czasie i przestrzeni. Wpuść wystarczająco magii i magicznych stworzeń do Świata Ludzi, a spowszednieją. Oczywiście najpierw by były niewątpliwą atrakcją, ale z czasem by zostały częścią życia codziennego.
    Nie żeby to było prawdopodobne, bo z tego co wiem to przez o wiele większą gęstość zaludnienia jest was więcej niż nas co by mogło być problematyczne patrząc na to ile zamieszania sprawiła jedna stosunkowo mała organizacja.
    Pominę wasze zafascynowanie niewytłumaczalnym co widać w waszej literaturze.
    Jednak najistotniejszy jest wniosek, do którego doszli moi przodkowie i nawet ktoś z twojego świata. Gordon Exner o ile mnie pamięć nie myli. Psycholog czy tam psychiatra. Nigdy nie mogę spamiętać czym się to różni. Jak już był szanowany w swoim zawodzie stwierdził coś w tym stylu: "Jeśli na tej planecie jest sześć miliardów ludzi to musi być sześć miliardów różnych umysłów, osobowości i usposobień ponieważ każda osoba ma je inne. Ludzie są unikatowi." Jednak tuż przed śmiercią jego poglądy się dość zmieniły. W swej ostatniej pracy twierdził już, że: "W rzeczywistości to tylko sześć miliardów sposobów na ukazanie jednej osoby. Wszyscy są jednakowi."
    Ja to bym rozciągnęła na wszystkie rasy, bo tylko pozornie jesteśmy bardzo różni. Nawet najbardziej złamane jednostki nie prezentują niczego unikatowego. One tylko wyraźniej ukazują te cechy, które są zazwyczaj skryte. W każdym jest potwór. W każdym jest anioł. W każdym jest wszystko pomiędzy.
    Ludzie żyją za krótko by to zauważyć. Nawet Gordon zauważył to dopiero tuż przed śmiercią.

    Była zadowolona z dyskusji, ale ciężko ją będzie przekonać. Mogła lepiej znać Świat Ludzi, ale on nie był w swej istocie jakoś specjalnie różny od tego. Tylko inaczej pomalowany by wyrazić się dość poetycko. Zaś zachowania mas to ważna rzecz jak się ma władzę. Trzeba wiedzieć jak reagują i jak nimi kierować.
    Oj, nie rozumie. Nie liczą się ci co nie mają siły lub władzy co często jest jednym i tym samym. MORIA zaś miała wystarczającą siłę by móc robić to co robiła.
    - Skąd ta pewność? Skąd wiesz, że nie jestem dwulicową suką, która by nie kazała przerobić cię na paszteciki i podać twojej rodzinie i przyjaciołom by potem obwieścić czym się zajadali? - syptała słodko. - Skąd wiesz, że nie jesteś dla mnie tylko zabawką na czas wypadu do miasta, którą każe zutylizować jak już mi nie będzie potrzebna? - pochyliła się ku Julii z drapieżnym uśmiechem i błyskiem w oku.
    Nie oceniaj całej rasy po kilku miłych osobach. I nie przejmuj się tym co mówiłam. Chciałam cię tylko zdenerwować. Nie jestem wcale tak miła jak ci się może wydawać.
    Zupełnie nie dbając o kowenanse chwyciła w jedą rękę dłoń brata, a w drugą liska i zaczęła energicznie iść w stronę jubilera.
    - Ruchy, ruchy. Nie mam zamiaru zapuszczać tu korzeni!
    _________________
     



    Pies Baskerville'ów

    Godność: Edan Victor Andrew Veneficus
    Wiek: 15 lat
    Rasa: Upiorna Arystokracja
    Lubi: siostrę
    Wzrost / waga: 168cm, 54 kg
    Aktualny ubiór: Ciemnogranatowe bryczesy, śnieżnobiała koszula z błękitną kokardą spiętą broszą z czarnym kamieniem szlachetnym, czarna marynarka i skórzane oficerki, ciemnogranatowa furażerka z wetkniętym jasnoniebieskim piórem Rajskiego Ptaka.
    Zawód: Dziedzic rodu Venefici
    Pod ręką: Broń, parę igieł, stare, metalowe monety i guziki.
    Broń: Pałasz.
    Dołączył: 18 Mar 2018
    Posty: 11
    Wysłany: 10 Kwiecień 2018, 09:50   

    Nie wtrącał się, widocznie kobiety chciały ze sobą porozmawiać w damskim gronie, a on się do tego nie nadawał, kupił swoje książki. Jednak zanim udał się do kasy, gdzie znudzony sprzedawca udawał, że nie wsłuchuje się w rozmowę szlachcianki z lisicą, to jeszcze zajrzał między parę regałów, oczywiście wpierw uprzejmie gestem przeprosił obie panie, za swe odejście. Znalazł jeszcze książkę, która powinna się spodobać Erice, Zgmunt Miłoszewski "Domofon", sam tytuł nie zachęcał, jednak dwie przeczytane z środka książki strony już bardziej. Tak więc ruszył w stronę kasy, Lindel poszedł za nim, kupił by je sam, jednak czekał na zamówienie swego kapryśnego panicze, który często przeczyta w księgarni całą księgę by stwierdzić, że jednak nie jest warta miejsca na jego biblioteczce.
    Oddał swoje zakupy służącemu, podając mu książkę dla siostry spojrzał się porozumiewawczo, mężczyzna wiedział o co chodzi. Często bowiem Edan kupował prezenty swej siostrze, które później jej dawał gdy byli sami. Nikt miał nie widzieć tej książki, póki panicz sobie tego nie zażyczy. I tak też uczynił chowając pakunek dość dobrze na dnie torby z zakupami.
    Kiedy panicz wrócił do swego towarzystwa usłyszał jak siostra o sobie mówi, miał chwilową ochotę parsknąć śmiechem na widok miny Julii. Jednak oczywiście tego nie zrobił, był arystokratą. Za to tylko ze słodkim uśmieszkiem podszedł do siostry, gdy ta skończyła straszyć Opentańca.
    -No już, już, nie strasz jej tak bo od nas ucieknie. Wszyscy wiedzą, że ty jesteś słodziutka.
    Oczywiście wszyscy to znaczy on, a jeśli chodziło o to, że ruda od nich ucieknie, to chodziło o to, by im nie uciekła. Przecież jeszcze chcieli się obydwoje nią pobawić, więc nie mogli pozwolić jej uciec tak szybko. Właściwie to nie powinni jej pozwolić na oddalenie się jakiekolwiek, przynajmniej póki im się nie znudzi.
    Kiedy Erika pociągnęła ich w stronę jubilera, szybko wyrównał z nią krok i roześmiał się uroczo, niczym prawdziwe dziecko, jakim był.
    A przynajmniej tak powinno się wydawać.
    Biedny Lindel musiał ich gonić, nie wiedząc co tym razem mogą kombinować i czy ich ofiarą padnie ta wyjątkowa kobieta.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 10 Kwiecień 2018, 12:28   

    Uśmiechnęła się do dziewczyny niewinnie, pokazując, że tym razem to ona wpadła w jej pułapkę. Może Tula nie była aż tak arystokratyczna jak spotkana dwójka, ale sama też umiała zdobyć to czego chce. Może nie zawsze jej to wychodziło, ale cóż. Widać tym razem rogata bardzo chciała się z nią podzielić tymi wiadomościami bo zaraz zaczęła opowiadać co takiego wie o Ordynatorze.
    Przytakiwała głową, potwierdzając informacje, póki dziewczyna nie doszła do czegoś co było niespodziewane - zamach? - zapytała, marszcząc brwi. Może i była na niego obecnie obrażona i nie miała ochoty widzieć jego szarej gęby na oczy, ale to nie znaczyło, że nie zmartwi się. Pytanie tylko czy Erika zechce się podzielić z nią tą informacją dokładnie, czy tylko wie tyle samo teraz co sama Tulka.
    Uniosła jedną brew słysząc, że w tym całym raporcie była osoba, która pasowała do jej opisu - a to ciekawostka - powiedziała, ale bez większego zainteresowania tym tematem. Nie uciekała wzrokiem, nie rumieniła się, ani nie uśmiechała. Ta informacja po prostu jej nie interesowała ani w najmniejszym stopniu. W Wieży i tak już pewnie wiedzą, że coś ich łączy, czy raczej łączyło, choć o zerwaniu nie mieli jak się dowiedzieć. Ale czy ktoś jej zabroni? Oczywiście, że nie! To było jej życie i nawet jeśli pracowała dla Kliniki czy tajnej Organizacji, nie miała zamiaru pozwalać im decydować o jej życiu prywatnym.
    - A podzieli się panienka tą informacją, jak już się dowie, co go tam w tym zainteresowało? - zapytała bo to już było coś co wolała wiedzieć. Miała dość tego, że nikt jej nic nie mówi, a potem się tego dowiaduje od osób trzecich - nigdy nie wiadomo czy nie przyda się jakiś haczyk na przełożonego, czyż nie mam racji? - puściła jej oczko, uśmiechając się zadziornie. W razie kolejnych problemów z Blackburnem, może po prostu podzielić się swoją ciekawą wiedzą, a nie umiała zbytnio blefować, nie na takim poziomie jak na przykład Cierń, więc dodatkowe informacje zawsze się przydadzą.
    Nie wyglądała na wystraszoną faktem, że Erika, mogłaby też zdobyć informacje na jej temat. Może nie miała co ukrywać? Albo była pewna, że nie dotrze do takich informacji? Kto wie. Obecnie mało ją to interesowało. O ile nie przechodziły na tematy, w których białogrzywa by mogła polec to nie miała się czego obawiać.
    Wysłuchała uważnie małego referatu na temat Ludzi. Wiedziała o co dziewczynie chodzi, po prostu ją denerwowało to, że tak się na ten temat wymądrzała. Przecież nie miała z nimi pewnie żadnego doświadczenia. Gdy ta skończyła, Tulka tylko wzruszyła ramionami - szczerze mówiąc mało interesuje mnie to jak szybko Opętańcy byliby zaakceptowanie po tamtej stronie. Jak mówię, byłby to problem nie tylko przez MORIĘ, ale głównie przez samą mentalność Ludzi. Nawet jakby było to możliwe, to obecnie i tak nie chciałabym tam wracać. Może ewentualnie po materiały, które są trudno dostępne w Krainie, ale tak to po co bym miała wracać do miejsca, z którym nie mam prawie żadnych miłych wspomnień? - zapytała, spoglądając na rogatą - co inni chcą zrobić to inna sprawa, wiem, że są tacy co chcieliby wrócić za wszelką cenę, ale ja do nich nie należę - dodała jeszcze. Nudziła ją ta dyskusja na temat Świata Ludzi. Nie był on dla niej ani trochę ciekawy. Co prawda chętnie by znów pobawiła się tabletem graficznym, zaprojektowała jakąś animację czy inną grafikę. Chciałaby spróbować nowych technologii, związanych za sztuką, ale nie miała takiej możliwości. Nie było to jednak nic co by jej uniemożliwiało dalszy rozwój. W życiu na przykład by nie przypuszczała, że będzie projektować tatuaże. No dobrze...projektować to jeszcze, ale nie robić, a w szczególności samej sobie. A tu proszę, tatuowała jednego z najlepszych aktorów ze Świata Ludzi, tak samo jak Dowódcę Gwardii Arcyksiążęcej i będzie mu jeszcze tatuować ramiona.
    Uśmiechnęła się do Upiornej -a czy ja stwierdziłam, że panienka nią nie jest? - zapytała, przekręcając lekko głowę, przez co jedno z jej uszu trochę oklapnęło - powiedziałam, że nie stara się panienka mi udowodnić, że jestem gorsza. Nie poniża mnie, nie wywyższa, przynajmniej teraz - wzruszyła ramionami - i nie oceniam całej rasy, patrząc tylko na istoty, które znam. Bo mogłabym na przykład nienawidzić Marionetek, tylko dlatego, że znam taką, która jest po prostu dupkiem, którego najchętniej przerobiło by się na opał - aż się wzdrygnęła, wspominając Jana Sebastiana. Wątpiła, żeby miała go polubić, ale w tym momencie miała wrażenie, że on i Bane naprawdę się dogadują. trafił prawie swój na swego.
    Słysząc o utylizacji, poruszyła, swoim puchatym ogonem - wygląda panienka na dość rozsądną osobę, choć pozory mogą mylić, jak już panienka wspomniała. Ale wątpię, żeby pozbyła się kogoś ot tak, bo jej się znudził, bez sprawdzenia, czy na pewno jest do dobry wybór. Nie mówię, że w moim przypadku tak jest, ale nigdy nie wiadomo, kogo się zechce zlikwidować - uśmiechnęła się, patrząc prosto w jej czerwone oczy - wiem, że Arystokraci pozwalają sobie praktycznie na wszystko, jednak na przykład zniknięcia Pielęgniarki z Kliniki, nie będzie tak łatwo zatuszować - wiedziała, że gdyby coś jej się stało to na pewno Anomander poszedłby jej szukać razem ze swoimi psami, a miała wrażenie, że Cierń również nie byłby obojętny. Wiedziała, że Aeron jest bękartem i to nie jest mile widziane w świecie Upiornej Arystokracji, ale wątpię, żeby dwójka nastolatków, zdecydowała się na to by podpaść o wiele bardziej doświadczonej istocie od siebie.
    - Poza tym nie oceniam po jakiś stereotypach, wolę kogoś poznać niż mówić, o to jest Upiorny Arystokrata, na pewno tylko ma wszystkich głęboko, chce, żeby całowali mu tyłek i wykonywali jego zachcianki - zachichotała, a wszystko powiedziała udając poważny, wyniosły ton - gdybym oceniała w taki sposób, musiałabym uznać, że jest panienka słodką idiotką, bo ma blond włosy. Bez urazy - podniosła od razu dłonie w obronnym geście, chcąc dać tym samym znać, że to tylko przykład, a nie myśli tak na prawdę.
    Słysząc słowa Edana, uśmiechnęła się trochę smutno - widzę, że panienka i panicz, bardzo dobrze się ze sobą dogadują - powiedziała spokojnym głosem. Ciekawe jakby wyglądało jej życie, gdyby ona dogadywała się z Jocelyn. Co prawda miała dobre stosunki z Cierniem, którego traktowała jak brata, ale jedna to nie to samo co dobre stosunki z rodzoną siostrą, a te nie były zbyt dobre. Nie wiedziała nawet czy uda im się pogodzić, choć teraz Joce pewnie byłaby zadowolona, że Julia już nie jest w związku z pewnym Chirurgiem.
    Otworzyła szerzej oczy, gdy Upiorna chwyciła ją za rękę. Nie była przyzwyczajona do takich gestów, ale dała się pociągnąć, przytrzymując torbę, żeby jej nie przeszkadzała, bo blondyna nadała dość szybkie tempo marszu.
    Weszła do jubilera, przepuszczając rodzeństwo przodem. Zerknęła też na drugą stronę ulicy czy salon tatuażu jest dziś czynny, ale wychodziło na to, że tak, więc będzie mogła zrobić swoje zakupy, a przynajmniej miała taką nadzieję.
    Po wejściu do jubilera, rozejrzała się. Nie nosiła biżuterii, ale skoro ją tutaj zaciągnęli to musiała chociaż udawać, że czegoś szuka. O dziwo nawet znalazła. W rogu sklepu, siedział mężczyzna, który zapraszał do spróbowania stworzenia swojej własnej biżuterii, z mniej szlachetnych metali. Podeszła więc szybko do niego, oglądając co ma do zaproponowania i słysząc, że zazwyczaj zajmuje się kolczugami, ale hobbistycznie również wyrobem biżuterii, wpadł jej do głowy pomysł by to zrobić. Szybko wyjaśniła mu o co chodzi, na co ten zamyślił się i pokiwał głową. Zaprosił ją na krzesełko przy stanowisku i razem zaczęli wybierać odpowiednie elementy do stworzenia swoistej bransolety.
    _________________

    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,51 sekundy. Zapytań do SQL: 9