• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Miasto Lalek » Klinika » Pokój nr 1
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Arystokratyczny Pętak

    Godność: Abigail
    Wiek: 7 lat
    Rasa: Upiorna Arystokratka
    Lubi: Puchate zwierzaczki i słodycze
    Nie lubi: Gorzkiego, jak ktoś komuś robi krzywde
    Wzrost / waga: 110cm/23kg
    Aktualny ubiór: http://i.imgur.com/tE7OczY.jpg
    Znaki szczególne: Malutkie, czerwone spiralne rogi
    Pod ręką: Pluszowy królik
    Broń: Uśmiech!
    Bestia: Magiczny Kapeluterek
    Nagrody: Zegarmistrzowski przysmak (1szt.), Prezentełko, Kula Pomocna, Kosmata Brosza
    Stan zdrowia: Zdarte kolanka i mały guz z tyłu głowy
    SPECJALNE: Pomoc Administracji
    Dołączyła: 05 Lut 2017
    Posty: 95
    Wysłany: 5 Grudzień 2017, 00:33   

    Fajnie było tak się razem śmiać. Jakoś to powodowało że czuła się luźniej. Mała Lulu jakby wyczuła tę luźniejszą atmosferę i szczeknęła piskliwie, prowokując podrygami do wspólnej zabawy. Abi widząc to, pozaczepiała ją dłonią w którą Lulu od razu zatapiała lekko swoje ząbki. Abi miała przy tym bardzo błogi wyraz buźki. Akurat słońce padło na nią, wywołując lekko "anielski" efekt. Mimo rogów na główce, wyglądała teraz jak zwykłe, szczęśliwe i spokojne dziecko.
    Wyobrażała sobie stajnie pełną białych koni, pięknych i wielkich. Prychajacych i obracających za Tobą łeb, gdy przechodzisz obok nich. Wyobrażała sobie jak to jest dotknąć ich mięciutkiej sierści i grzywy. Wyobrazila też sobie jakby to było sobie z takim białym koniem spacerować z rana, gdy słonko by ładnie świeciło a ptaszki ćwierkały. Zrobila wielkie oczy słysząc że kiedyś może dostanie własnego i nauczy ją jeździć konno.
    - Naprawdę? Jeju! Ale wspaniale! A będę mogła mieć kiedyś taką brązową i futrzastą? I takie duże pasikoniki? I i kreta? - zaciela sie pod koniec, zdając sobie sprawę z tego że to nie ładnie tak o tyle zwierzaków prosić. Cierń się pewnie przez to źle czuje.
    Roześmiała się, pokazując że tylko się droczyła.
    Nagle do pokoju ktoś wszedł. Ktoś bez twarzy a mimo to mówił. Trochę się bała tego ktosia, ale tego nie pokazała. Trzeba być miłym i zawsze uśmiechniętym. To nie wina tego ktosia że nie ma buzi. Skierowała uwagę na swojego kuzyna, gdy ten zaczął się żegnać.
    - Bardzo chętnie! Mam nadzieję że wyzdrowiejesz i będzie już wszystko cacy! Pomodlę się dziś za Ciebie, książę - uśmiechnęła się z wypiekami na policzkach i po chwili wahania, przytuliła go na pożegnanie. Gdy odjezdzal na tym dziwnym fotelu z kółkami, pomachala im. Gdy tylko drzwi się zamknęły pomodlila się i wzięła za jedzenie. Brokuły były przepyszne! Chciała dać trochę Lulu bo aż się śliniła ale otworzyła książeczkę i było tam napisane że pieski mogą jeść tylko jedzenie dla piesków. Postanowiła więc że zje szybciutko i poszuka kuchni by dać Lulu jej jedzonko. Podzieliła się jednak z nią mlekiem. Mleko jest przecież dobre!
    Chwilę sobie z nią po jedzeniu poleżała i porozmyslala nad tym wszystkim. Dużo się ostatnio działo. Bardzo dużo.
    - Ciekawe czy mama i Nana są ze mnie dumne... - powiedziała cichutko. Nie doczekawszy się odpowiedzi, wzięła psine na ręce i z nią wyszła z sali,w poszukiwaniu kuchni i jedzonka dla swojej przyjaciółki. Zwierzała jej się po drodze ze wszystkiego, mówiąc szeptem.

    Z. T
    _________________
    #F078E2
     



    Nocna Mgła

    Organizacja MORIA: Renegat
    Godność: Anomander van Vyvern
    Wiek: Z wyglądu 35 lat
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Zwierzęta, naukę, badania naukowe, toksykologię, kynologię, polowania
    Wzrost / waga: 198 cm / 89 kg
    Aktualny ubiór: Skórzane spodnie, kamizela i płaszcz z kapturem, czarna koszula, ciężkie buty, nagolenniki i karwasze ze stali.
    Zawód: Doktor nauk weterynaryjnych
    Pod ręką: Torba medyczna (apteczka), manierka z alkoholem, klepsydra, sztucer, nóż
    Broń: Nóż, sztucer Purdey kalibru 375 H&H z celownikiem Swarovski Z8i
    Nagrody: Prezentełko, Kula Pomocna, Cukrowe Berło
    Stan zdrowia: Zdrowy
    SPECJALNE: Moderator, Pomoc Administracji
    Dołączył: 12 Wrz 2016
    Posty: 221
    Wysłany: 19 Grudzień 2017, 09:21   

    Łóżko, na którym przywieziono Gawaina zamieniono miejscami z pustym łóżkiem stojącym do tej pory w pokoju. Cała operacja została przeprowadzona nadzwyczaj szybko i sprawnie. Anomander pochwalił personel, bo wymiana łóżek w sali chorych wyglądała jak wymiana opon w bolidach Formuły 1. Ledwo podjechali pod drzwi pokoju, a niezajmowane do tej pory przez nikogo łóżko wyjechało z na korytarz. Aby mieć całkowitą pewność, co do tego, że nikt nie będzie niepokoił Cienia zanim ten nie odzyska świadomości postanowiono osłonić go kotarami a na straży pozostawić jedną z marionetek. Cholera jedna wiedziała, jak zareagowałby Gawain gdyby pierwszym obrazem jaki ujrzy po otwarciu oczu była buzia małej Abi i pysk jej pieska.
    Anomander dopilnował by wieszak z kroplówką postawiono przy łóżku oraz by zbędne części garderoby pacjenta (chodzi o buty) postawiono na stołku przy łóżku.
    Przez chwilę posiedział przy Gawainie obserwując go dokładnie.
    Zastanawiał się, jak wygląda układ pokarmowy Cieni i czy różni się jakoś od przeciętnego ludzkiego. Ciekawiło go to, czy Cienie dysponują dodatkowymi organami lub jakichś organów nie posiadają. Mimo wszystko nie miał zamiaru kroić Gawaina by to sprawdzić.
    Pouczył marionetkę pełniącą niejako straż przy Cieniu, aby po tym jak obecna kroplówka się skończy podpięła następną. Tym razem zwykła sól fizjologiczną. Dodatkowo, gdy tylko Pacjent odzyska przytomność, marionetka miała mu zaproponować przewiezienie do pokoju numer 2 w którym był jego Przyjaciel, lub zostawienie w tym, w którym jest. Wszystko miało być zależne od życzenia pacjenta.
    Ponownie upewnił się czy wszystko jest w porządku, po czym opuścił pokój.

    ZT
    _________________
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 22 Grudzień 2017, 21:11   

    Obudził go przeraźliwy ziąb wnikający aż do samych kości. Wracał do świata powoli, charcząc jak podduszone psisko z tarką zamiast gardzieli. Nie czuł jeszcze dłoni i stóp, a ciemność i cisza ustępowały raczej niechętnie. Wstrząsały nim mocne dreszcze, serce pompowało krew na maxa, lecz umysł Cienia nadal był otumaniony. Tak już miał, że ciało budziło się wcześniej niż głowa.
    Usiadł na łóżku i kilkoma ruchami sztywnych jak kawały drewna rąk odsunął zasłonę. Zamiast Yako stała nad nim jedna z Marionetek. Statyczna i zupełnie bez wyrazu. - Eee... Po-pomylił Pan-n-n salę! - zmarszczył brwi i pokręcił głową z niezadowoleniem. Zimno, źle, a oni mu tu włażą! Obrzucił pomieszczenie spojrzeniem swych dziwnych oczu i zaraz wszystko mu się poukładało. To pomieszczenie pomyliło pacjentów! Heh! Śmieszna ta cała Klinika. - Umm.. Któ-ra sala zabrała Li-siana?- zapytał szczękając zębami. - Zawiezieszzz mnie doo... niego? D-dwójka- posłał Marionetce błagalne spojrzenie. Poza brakiem twarzy nic jej nie dolegało, więc Gawain był święcie przekonany o tym, że da sobie radę.
    Marionetka poszła otworzyć drzwi, odblokowała kółka, wcisnęła mu w rękę wieszak i wyjechała razem z Keerem na korytarz, a następnie ulokowała Cienia w sali numer dwa.

    Z/T
    _________________

     



    Arystokratyczny Pętak

    Godność: Abigail
    Wiek: 7 lat
    Rasa: Upiorna Arystokratka
    Lubi: Puchate zwierzaczki i słodycze
    Nie lubi: Gorzkiego, jak ktoś komuś robi krzywde
    Wzrost / waga: 110cm/23kg
    Aktualny ubiór: http://i.imgur.com/tE7OczY.jpg
    Znaki szczególne: Malutkie, czerwone spiralne rogi
    Pod ręką: Pluszowy królik
    Broń: Uśmiech!
    Bestia: Magiczny Kapeluterek
    Nagrody: Zegarmistrzowski przysmak (1szt.), Prezentełko, Kula Pomocna, Kosmata Brosza
    Stan zdrowia: Zdarte kolanka i mały guz z tyłu głowy
    SPECJALNE: Pomoc Administracji
    Dołączyła: 05 Lut 2017
    Posty: 95
    Wysłany: 27 Kwiecień 2018, 17:13   

    Dobiegało południe gdy oczka dziewczynki zaczęły się otwierać. Jasne światło na początku ją lekko oślepiło więc z cichym pomrukiem przekręciła się na drugi bok. Skwitowane to zostało mlaśnięciem a następnie gorącym i mokrym całusem od Lulu. Abi zamknęła oczy i marszczac nosek zaśmiała się, na oślep wtulajac sie w ciepłe ciałko psa.
    Nagle szybko zerwała się do pozycji siedzącej, przetarła oczka i się rozejrzała. Nie była już w pokoju księcia Aerona. Zrobiło jej się trochę smutno, ale niemal od razu przypomniała sobie, że miał mieć przecież operację dzisiaj. Przetarła jeszcze raz oczka i wstała z łóżka. Lulu poszła za jej przykładem i z głośnym plaśnięciem zeskoczyła z łóżka.
    Rozejrzała się po sali. Wielki misio króliś przyszedł tu razem z nią. Tak samo reszta prezentów. Wyszczerzyła ząbki w szerokim uśmiechu. Na szafce obok jej łóżka leżały jej wczorajsze ubranka. Wzięła pajacyk, buciki i czapko szaliko rękawiczki i poszła do łazienki. Umyła rączki, buzie, umyła ząbki, rozczesała długie włosy i się ubrała. Trochę jej to zajęło ale sie udało! Związała szaliczek na szyi i wyszła z sali razem z Lulu. Skierowała się z nią do jadalni. Trochę pobłądziła i znowu musiala się o drogę pytać ale bawiły się przy tym bardzo! Były na wyprawie poszukiwawczej. Miały znaleźć grote zrobiona całą z jedzenia i ścigał je zły Pirat! Ale go przechytrzyły i pierwsze tam dotarły!
    Śmiejąc sie w akompaniamencie szczekania Lulu, weszła do jadalni. Obie zjadły tam śniadanko, a później poszła z Panem bez buzi, razem z Lulu do parku. Dostala od Pani Alice ciepły płaszczyk i obroże oraz smyczke dla Lulu. Taką czerwoną. Biegły i się bawiły długo bardzo bardzo. Nawet Pan bez buzi się bawił. Po parku roznosily sie dziewczęcy śmiech, piski i szczekanie. W drodze powrotnej Abi opowiedziała historyjkę o księżniczce która poznała księcia i po tym jak pokonali wielkiego czarnoksiężnika, odlecieli daleko daleko na wielkim smoku! Abi uwielbiała opowiadać historyjki i bardzo się cieszyła gdy ktoś ich wysłuchał.
    Wrócili akurat na obiad, obie z Lulu zjadły wszystko i to szybko. Tak bardzo zgłodniały!
    Później poszła do Pani Alice do recepcji, razem z ciepłą herbatka.
    - Dzień Dobry Pani Alice! Przyniosłam Pani herbatkę bo dzisiaj jest zimno - uśmiechnęła się radośnie i postawiła Pani Alice herbatkę.
    - Dziękuję Ci bardzo słoneczko- Pani Alice uśmiechnęła się do niej. Chwytając kubek w dłonie.
    - Byłyśmy z Lulu na spacerku. Było bardzo fajnie! Wie Pani że Lulu jest bardzo szybka? Nie mogłam jej dogonić! - tu zaśmiała się, a Lulu weszla jej między nogi i tam sie położyła.
    - Chciałaby Pani kiedyś z nami pójść na spacer? Pobawiły byśmy się razem w trójkę! Może nawet książę by sie z nami pobawil? - jej głosik wskazywał na to jak bardzo podoba jej się ta wizja.
    - A wie Pani co z nim? Miał mieć dzisiaj ważną operację które miała mu ból zabrać. Zastanawiam się czy z nim wszystko dobrze. - głosik jej posmutniał. Zbliżał się wieczór i nie wiedziała czy może iść sama zobaczyć co u księcia, a bardzo sie o niego martwiła. Marionetka widząc i słysząc to wszystko poglaskala dziewczynkę po policzku i poslala jej ciepły uśmiech.
    - Bardzo chętnie wybiorę się z Tobą i Lulu na spacer. Operacja Pana Aerona zakończyła się sukcesem. Teraz odpoczywa bo trwała bardzo długo. Myślę że jutro się już zobaczycie. - dziewczynka niemal od razu pokraśniała.
    Podziękowała Pani Alice i skierowała sie z Lulu do siebie. Cieszyła się bardzo że Aerona już nie będzie boleć i że się niedługo zobaczą. Chciała już iść spać by było jutro. Bardzo go polubiła i chciała mu opowiedzieć o spacerze z Lulu.
    Zamiast trafić jednak do swojej sali, zgubiła sie znowu i trafiła do sali w której leżał starszy Pan i patrzył w kierunku okna. Abi mu sie przedstawiła i chwilę porozmawiali. Zaproponowala ze mu coś opowie bo wygląda smutno. Mężczyzna się na to zgodził.
    Gdy wychodziła, na jego twarzy widniał uśmiech. Było już późno i nie była głodna. Poszła z Lulu i tym razem Panią bez twarzy na szybki spacerek by zrobila siusiu a później wróciły do swojej sali. Tam sie umyła, przebrala w pizamke i poszła spać, wtulona w swojego psiaka.

    Rano skoro świt wyskoczyla z łóżka i ubrała się. Postanowiła poczekać w tej sali na księcia. W międzyczasie bawiła się z Lulu.
    _________________
    #F078E2




    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 27 Kwiecień 2018, 20:54   

    Obudził się bardzo wcześnie rano i od razu przystąpił do pakowania swoich rzeczy. Pozostawił w pomieszczeniu porządek, jak uczono go w wojsku - zdjął pościel i złożył w kostkę w jednym miejscu, aby personel zabrał ją do prania. Pozbył się śladów po sobie w postaci bandaży i naczyń z których pił wodę. Ostatecznie wszystko wyglądało tak jak wtedy kiedy tu przybył.
    Zanim jednak wyniósł rzeczy, zaniósł książki i podziękował serdecznie za wypożyczenie. Całą noc czytał dokumenty które otrzymał od Dyrektora. Mimo to, nie czuł się zmęczony a wręcz pobudzony. Chciał jak najszybciej dostać się do Rezydencji.
    Gdy był gotowy do opuszczenia placówki, poszedł po Abi. Wchodząc do pokoju przywitał ją i przytulił, głaszcząc po główce. Kochana istotka martwiła się o niego. Było mu z tym dziwnie, ale jednocześnie czuł ciepło w sercu. Chyba łatwo będzie ją pokochać.
    Pomógł się jej spakować. W międzyczasie przybył Alden i kilku wynajętych służących, którzy mieli pomóc przy pakowaniu prezentów dziecka.
    Alden był szczerze zdziwiony decyzją wzięcia Abigail do Domu, ale nie kwestionował słów swojego Pana. Sprawnie zapakował rzeczy do powozu i nawet pomógł małej wejść do środka. Wielki królik Upiornej został teleportowany, bo nie było wystarczająco dużo miejsca w wozie.
    Thorn jeszcze zaniósł Recepcjonistce list przeznaczony dla Julii i poprosił, by jej go przekazała.
    Gdy wszystko było gotowe, usiadł obok dziewczynki i ruszyli w drogę. Rezydencja była daleko stąd ale wierzył, że ich podróż będzie miła. Nic już go nie bolało, no i wiózł wielki skarb, dlatego był w naprawdę dobrym humorze.

    zt x 2 (Abi i Thorn)
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 26 Styczeń 2019, 11:00   

    Tulka była w Klinice bardzo wcześnie. Nie mogła już zasnąć, do tego zaś się zapomniała. Może Cierń nie będzie pamiętał co się stało, w końcu był chyba dość mocno wstawiony, a przynajmniej na takiego wyglądał.
    Przywitała się z Albą, która faktycznie wyglądała na obrażoną, ale jednocześnie się cieszyła. Gdy tylko ją oporządziła, pojechała do pracy. Tam w Stajni poprosiła by dano tabliczkę ostrzegającą, żeby jednak klaczy nie zaczepiać, bo naprawdę miała często humorki, a dziewczyna nie chciała mieć jeszcze problemów, że jej koń kogoś uszkodził, niezależnie czy byłaby to jakaś Marionetka czy ktoś bardziej organiczny.
    Śniadanie zjadła w Rezydencji i dostała drugie więc nie przejmowała się jedzeniem. Poszła do pokoju, by się przebrać i przygotować do pracy.
    Dzień minął dość spokojnie. Starała się unikać Ordynatora, jedynie w koniecznych sytuacjach, jak na przykład gdy musiała mu coś przekazać, to oczywiście nie wymigiwała się od obowiązków, ale unikała rozmów nie związanych z pracą, czy widywania go.

    Myślała, że ten dzień minie spokojnie, ale jak bardzo się myliła. Wrzaski słyszeli chyba wszyscy, tak samo jak wystrzały. Szybko okazało się co się stało. Nie czekała na nic, od razu przygotowała salę operacyjną, wszystkie przyrządy by lekarze mieli mniej na głowie. Tak samo jak podstawowe kroplówki. Następnie szybko się sama przygotowała i już była gotowa do pomocy. Miała nadzieję, że pomogą tej biednej kobiecie, ale jak zwykle zarówno Dyrektor jak i Ordynator stanęli na wysokości zadania. Teraz tylko ochłonąć i zajrzeć do Pacjentki.

    Przebrała się i umyła, po czym od razu poszła do Pokoju nr. 1. Tam w końcu ją położyli. Weszła cicho, bo ktoś musiał jej doglądać. Zauważyła, że kobieta już nie śpi. Dość szybko się rozbudziła. Podziękowała Marionetce, która akurat miała iść po lekarzy i podeszła do kobiety. Uśmiechnęła się do niej miło - dzień dobry - powiedziała łagodnie i przyjaźnie, przyglądając się kobiecie uważnie. Lekko poruszyła skrzydłami - nazywam się Julia, jest pani w Klinice w Mieście Lalek...jak się pani czuje? - przedstawiła się i powiedziała na wszelki wypadek gdzie kobieta jest. Martwiła się, że jej twarz nie wyrażała żadnych emocji, że patrzyła się tępo w okno. Postawiła na stolik wodę, którą przyniosła i cierpliwie czekała na odpowiedź.
    _________________





    Ponury Komediant

    Godność: Iris
    Rasa: Baśniopisarz
    Wzrost / waga: 180/70
    Aktualny ubiór: https://i.imgur.com/DxxKIS8.jpg
    Znaki szczególne: Włosy i oczy potrafiące zmieniać kolory.
    Pod ręką: Zwój papieru, pędzel i czarny tusz.
    Broń: Bat
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga
    Stan zdrowia: Ciąża
    Dołączył: 01 Maj 2016
    Posty: 97
    Wysłany: 26 Styczeń 2019, 21:07   

    Ostatnim, co zapamiętała, był widok Alkisa rozszarpującego mężczyzn na polance. Później, jak przez mgłę, widziała dziób stwora, czuła jego dotyk - silne ramiona, podtrzymujące ją - wiatr we włosach i przeszywający ją chłód. Było jej tak straszliwie zimno, że już nie miała nawet sił drżeć.
    Obrazy urywały się, głosy zlewały w jedno niezrozumiałe mamrotanie. Nie mogła odpowiedzieć, nie miała sił unieść powiek. Słyszała Alkisa, ale nie znalazła słów by powiedzieć mu, jak bardzo cieszy się z jego obecności.
    Chciałaby pogłaskać jego piękne pióra, może zmierzwić sierść na jego masywnym łbie. Może pozwoliłby dotknąć swojego wielkiego dzioba... Przecież nie byli sobie wrogami. Pamiętała pierwsze spotkanie - oboje bali się, zachowywali dystans.
    Dała mu wtedy kamień ale on wyrzucił go do rzeki. Nie chciała, by tak odebrał jej ruch - dała mu po prostu prezent. Zapominając o tym, że istota ma w sobie więcej ze zwierzęcia niż z człowieka, Baśniopisarka uwierzyła, że po otrzymaniu kamyczka Alkis się ucieszy.
    Obiecała sobie, że go znajdzie. By jeszcze raz podarować mu coś od siebie. On dał jej pióro do kapelusza, chciała więc by miał przy sobie coś, co będzie mu o niej przypominało.
    Niesiona przez skrzydlatego kobieta w końcu straciła przytomność na dobre. Straszliwe uczucie przytłoczyło ją, czuła też coś obcego a jednocześnie tak bardzo bliskiego - Blaszka Zmartwienia przekazywała emocje Terrego.
    Zanim jednak zdążyła o nim pomyśleć, odleciała. W jej głowie zapanowała ciemność, ból zaczynał powoli odchodzić, chłód zmieniał się w leciutki, ciepły wiaterek.
    Czy Alkis zaniósł ją do domu?

    Obudziła się w zupełnie obcym miejscu - w jasnej, przestronnej sali. Początkowo chciała się podnieść i zorientować w sytuacji, ale ból sprawił, że ledwo wstrzymała krzyk. Zaciskając mocno powieki, sięgnęła do swojego brzucha by uspokoić maleństwo ale... Napotkała pustkę.
    Zamarła, wstrzymując oddech i otworzyła szeroko oczy. Patrzyła na kołdrę pod którą nie widziała charakterystycznej krągłości. Uniosła lekko okrycie, drżącymi dłońmi i to co zobaczyła sprawiło, że wypuściła powietrze a z jej oczu popłynęły łzy.
    Sala była pusta a ona potrzebowała teraz samotności. Dopiero docierało do niej to, co się stało. Jeszcze nie mogła uwierzyć, czy to wszystko jest jawą czy koszmarem sennym, ale sądząc po bólu całego ciała...
    Aparatura wydawała ciche piknięcia, kropelki w woreczku ustawionym tuż obok łóżka przelewały się powoli, dostarczając kobiecie przezroczystą żyłką życiodajnych płynów. Była w szpitalu.
    Długo płakała. Nie mogła wyrazić bólu, bo nie wierzyła, że to wszystko prawda. Jej włosy stały się czarne jak noc, tracąc wszelki kolor. Po chwili dołączyły do nich tęczówki.
    Nie mogła położyć dłoni na brzuchu, bo wszystko tak straszliwie ją bolało. Nie czuła dziecka i wiedziała, że już nigdy go nie poczuje. Przypomniała sobie co się stało, poukładała w głowie i ogarnął ją paraliżujący strach a następnie smutek.
    A po tym wszystkim przyszła apatia.
    Iris leżała na łóżku i patrzyła w okno a na jej twarzy nie malowało się zupełnie nic. Oczy miała podpuchnięte od płaczu, ale policzki już dawno wyschły. Spierzchnięte usta uchyliła lekko wydychając spokojnie powietrze. Jej dłonie leżały porzucone po bokach ciała.
    Kiedy drzwi do pokoju otworzyły się, nawet nie odwróciła głowy. Osoba, która postanowiła ją odwiedzić była cicha i dyskretna, i pewnie gdyby Iris mogła w tej chwili mówić, gdyby chciała mówić, powiedziałaby jej jak bardzo dziękuję, za ciszę.
    Nie trwała ona jednak wiecznie. Ładny, dziewczęcy głos rozległ się po sali. Jego właścicielka, dziewczyna tutaj pracująca, była jeszcze młodziutka i bardzo miła. Chciała pomóc i Baśniopisarka doskonale zdawała sobie z tego sprawę, ale w tej chwili nie chciała pomocy. Dlaczego? Bo nikt nie potrafi zabrać bólu, który przeżera ją od środka.
    - Potrafisz złożyć w całość roztrzaskane serce? - zapytała cichym, zachrypniętym od krzyku głosem ale dopiero po chwili odwróciła twarz w jej stronę.
    Przyglądała się jej licu, rudym włosom, przepięknym skrzydłom. Poczuła jak wielka gula ściska jej gardło ale nie miała już łez by zapłakać.
    Było już na to za późno.
    _________________
    #009999
    #ff0066




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 27 Styczeń 2019, 09:39   

    Widziała podpuchnięte oczy kobiety. Widziała, że musiała wcześniej płakać. Ale nie pytała co się stało. Wiedziała, a przynajmniej się domyślała. Zauważyła też, że kobieta zmieniła kolory. Ciekawe. Pacjentka pewnie była Baśniopisarką, ale Trucicielka mogła się mylić. Po prostu ta umiejętność jej do tej rasy pasowała i tyle. Ale to nie był czas na takie rozmyślania.
    Słysząc pytanie, uśmiechnęła się smutno i zaśmiała krótko, choć nie było to ani trochę wesołe - niestety takiej mocy nie posiadam, sama nad tym ubolewam - przyznała po czym przysunęła sobie krzesło do łóżka - mogę się przysiąść? - zapytała grzecznie, mając nadzieję, że nie będzie jej to zbytnio przeszkadzać.
    Nie widząc sprzeciwu uśmiechnęła się delikatnie i usiadła bokiem do łóżka. Tak by mieć swobodny widok zarówno na Pacjentkę jak i na okno, przez które tak spoglądała, a za którym pojawiały się już gwiazdy.
    Domyślała się, że kobieta pragnie teraz spokoju i samotności, ale dobrze wiedziała, że ta nie jest dobra, nie w takich sytuacjach. Pogładziła nieświadomie nadgarstek, skryty pod czarną, zdobioną rękawiczką, którą dostała od jednego z poprzednich Pacjentów. To już był odruch, którego nawet nie zauważała.
    Przeciągnęła się po chwili mocno, prostują skrzydła i naprężając swój puchaty ogon. Nie ziewała, musiała dać jakiś sygnał ciału, bo zaczynało przysypiać. Nie wyspała się, a do tego mieli dziś sporo do roboty.
    Spojrzała ponownie na czarnowłosą kobietę - czy...mogę zapytać o Twoje imię? - zaryzykowała. Może jak przejdą na Ty, to będzie łatwiej? Patrzyła na Pacjentkę łagodnie, cierpliwie czekając na odpowiedź. Jeśli takiej jednak nie otrzymała, nie naciskała. Ani na to by ją otrzymać, ani na jakąkolwiek rozmowę. Posiedzi tu po prostu, czekając aż któryś z lekarzy się zjawi. Lepiej, żeby ktoś miał kobietę na oku do tego czasu. Nie powinna teraz leżeć tutaj sama.
    _________________





    Ponury Komediant

    Godność: Iris
    Rasa: Baśniopisarz
    Wzrost / waga: 180/70
    Aktualny ubiór: https://i.imgur.com/DxxKIS8.jpg
    Znaki szczególne: Włosy i oczy potrafiące zmieniać kolory.
    Pod ręką: Zwój papieru, pędzel i czarny tusz.
    Broń: Bat
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga
    Stan zdrowia: Ciąża
    Dołączył: 01 Maj 2016
    Posty: 97
    Wysłany: 27 Styczeń 2019, 18:43   

    Baśniopisarka wcale nie miała ochoty na towarzystwo, ale jakaś część jej duszy, pragnęła obecności dziewczyny. Całe jej wnętrze, pokruszone, poranione i zniszczone wyło, by skrzydlata nie zostawiała jej teraz samej. Może i nie chciała rozmawiać, ale wystarczyła sama obecność nieznajomej, by Iris nie myślała o najgorszym. Jeśli lisia pielęgniarka zajmie ją rozmową, powinno być lepiej.
    Ponura Komediantka spojrzała na nią wyprutymi z emocji oczami i skinęła głową na znak, że zgadza się by tamta usiadła bliżej.
    - Szkoda. - mruknęła cicho, kiedy tamta powiedziała, że nie ma tak zaawansowanej mocy leczenia. Odwróciła wzrok na okno i spojrzała w gwiazdy. Błyszczały coraz silniej, ciemność ogarnęła całe niebo pozwalając mieszkańcom Krainy Luster na spokojny sen.
    Jutro nadejdzie nowy dzień, pomyślała. Nowa energie wstąpi w istoty, pozwoli po odpoczynku zająć się sprawunkami. Sklepy otworzą się na klientów, z piekarni będzie dochodził zapach świeżego chleba. Wraz z promieniami słońca obudzą się kwiaty, ptaki. Rozegnie się gwar rozmów poprzetykany trelem wróbli. Chłód poranka szybko ustąpi pod naporem słońca. I życie na nowo wstąpi w Krainę Luster, wraz z nowym dniem.
    Ale nie w nią. Ona straciła wszystko. To, co miała najcenniejsze. Spoiwo, które łączyło ją z Christopherem, jej najdroższym Terrym. Wspólny mianownik, od którego miała zacząć się ich największa przygoda zwana "Rodziną".
    Dlaczego musiało do tego dojść? Iris nie potrafiła tego zrozumieć. Pamiętała, że została zaatakowana ale nie umiała pojąć dlaczego. Jak dalej będzie wyglądało jej życie?
    Bała się stanąć twarzą w twarz z Chrisem. Bała się jego spojrzenia, uchylonych ust, może łez na policzkach. Bała się usłyszeć od niego bezlitosnych słów.
    "To twoja wina."
    "Ty je zabiłaś. Nasze dziecko."
    "Morderczyni."
    "Precz."

    Baśniopisarka odwróciła głowę w stronę skrzydlatej akurat wtedy kiedy ta rozprostowała skrzydła. Na moment zapomniała o smutku i jej oczu rozbłysły, kiedy przyglądała się przepięknym piórom. Gra światła, te wszystkie kolory... Pomyślała o tym, że mogłaby ją namalować. Uwiecznić piękno, jak dawniej!
    Popękane serce zabiło mocniej i poczuła ukłucie bólu. To sprowadziło ją na ziemię a iskierki w oczach przygasły, sprawiając, że jej lico na powrót stało się ponure.
    - Jestem Iris. - powiedziała cicho, opuszczając ze smutkiem - A ty? - zapytała, w odwecie.
    Ciężko powiedzieć, czy faktycznie była zainteresowana rozmową. Może chciała zająć czymś umysł? Odwlec moment spotkania z Terrym, bo przecież kiedyś jej mężczyzna ją znajdzie.
    Nie miała odwagi zapytać, czy Christopher jest tutaj. Nie chciała też potwierdzenia tego, czego się domyśliła - straciła dziecko. Nie czuła go, jej brzuch był płaski, jak kiedyś.
    Przyglądała się skrzydlatej w oczekiwaniu na odpowiedź. Jej niegdyś przepełnione kolorem włosy i oczy były teraz czarne jak noc i zupełnie bez wyrazu. Jakby wraz z utratą maleństwa, straciła wszelką chęć do życia.
    _________________
    #009999
    #ff0066




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 28 Styczeń 2019, 23:37   

    Widać było jak na dłoni, że coś kobietę dręczyło. Coś Julii mówiło, że nie chodziło tylko o obrażenia. Czyżby jej to ktoś zrobił? Co prawda coś mówili, że był przy niej jakiś potwór, ale jakoś nie wierzyła, że to przez to. No...może nie dosłownie. Ale cóż...to chyba nie była jej sprawa. Jej zadaniem było to by Pacjentka dobrze się czuła, nie mogła przecież wciskać nosa w nieswoje sprawy. Mimo, iż z tego co zauważyła lisy uwielbiają to robić to przecież nie musiała się do nich aż tak upodabniać.
    Widziała ten błysk, który dość szybko niestety zgasł. Postawiła swoje lisie uszka i uśmiechnęła się, gdy kobieta się przedstawiła - ja jestem Julia - lekko położyła swoją dłoń, na dłoni kobiety, a następnie ścisnęła, ale nie za mocno. Po prostu w geście powitania - chcesz może się napić? - zapytała wskazując na szklankę wody, którą wcześniej przyniosła. Jeśli była zainteresowana pomogła jej się napić. Po czym wróciła na miejsce.
    Chciała jakoś zagadać, ale nie wiedziała jak. Nie będzie pytać co się stało, bo pewnie lekarze potem będą chcieli się też tego dowiedzieć, a lepiej by nie musiała tego powtarzać kilka razy. No i musiała odpoczywać. Szkoda, że Julia nie miała przy sobie szkicownika i ołówka...ale zaraz! Zawsze nosiła przy sobie notes i długopis na wszelki wypadek. Nie wiedząc więc co robić, wyciągnęła go i zaczęła w nim szkicować Pacjentki, jednak w weselszym wydaniu. Nie znała jej prawdziwego koloru włosów, więc pozostały czarny, jednak twarz była uśmiechnięta i rozpromieniona. Po prostu chciała zająć czymś myśli, a może i dzięki temu znajdzie się jakiś temat do rozmowy?
    _________________





    Ponury Komediant

    Godność: Iris
    Rasa: Baśniopisarz
    Wzrost / waga: 180/70
    Aktualny ubiór: https://i.imgur.com/DxxKIS8.jpg
    Znaki szczególne: Włosy i oczy potrafiące zmieniać kolory.
    Pod ręką: Zwój papieru, pędzel i czarny tusz.
    Broń: Bat
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga
    Stan zdrowia: Ciąża
    Dołączył: 01 Maj 2016
    Posty: 97
    Wysłany: 2 Luty 2019, 16:54   

    - Julia - powtórzyła kobieta i zrobiła dłuższą pauzę, jakby smakowała słowo niczym pralinkę - Piękne imię. - dodała, a przez jej twarz przesunął się cień uśmiechu. Nie była w stanie wykrzesać nic więcej, w obecnej sytuacji nie było jej do śmiechu.
    Gdzieś na samym dole jej pękniętego serca tliła się jeszcze nadzieja. Może wszystko jest w porządku? Znała Klinikę, bo przecież odwiedzała ją wielokrotnie. Wcześniej obsługiwały ją Marionetki, nie pamiętała czy spotkała lisią dziewczynę. Wszystko wydawało jej się zlewać w jedną, nieskładną całość. Chciała wyć, błagać by ktoś oddał jej wszystko co straciła. Bo przecież coś straciła, prawda?
    Zagryzła usta kiedy padło pytanie, ale nie w odpowiedzi na nie. Biła się z myślami, bała się zapytać o to, co było dla niej najważniejsze.
    - Julio... - zwróciła się do dziewczyny po imieniu, patrząc jej z trwogą prosto w oczy - Powiedz... gdzie jest moje dziecko? Zabraliście je na badania, tak? - zapytała chwiejącym się głosem, przepełnionym emocjami które bardzo starała się ukryć - Kiedy je zobaczę?
    Odruchowo dotknęła brzucha, który w tej chwili był płaski. Chciała usłyszeć odpowiedź, ale jednocześnie bała się jej. Drżała w środku, bojące się tego co usłyszy. Mały płomyczek nadziei był niestabilny, gotów zgasnąć w każdej chwili, ale też i buchnąć ogromnym ogniem, jeśli dodać mu oliwy.
    Czekała, a każda sekunda przedłużała się w nieskończoność. Jej czarne włosy, matowe, pozbawione blasku, opadały na ramiona, sprawiając, że wydawała się być jeszcze bledsza niż dotychczas. Czarne oczy, niczym studnie, pochłaniały ciemnością wszystko na co tylko spojrzała. Była na skraju, balansowała nad przepaścią zwaną "Rozpacz".
    _________________
    #009999
    #ff0066




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 3 Luty 2019, 23:47   

    Uśmiechnęła się tylko za pochwałę. Nigdy nie myślała o tym, że jej imię jest piękne. Było...zwyczajne i tyle. Nie chciała go zmieniać ani nic takiego, ale w taki sposób też nie myślała o tym, dlatego tym bardziej zrobiło jej się miło.
    Skoro kobieta nie zainteresowała się wodą, to Tulka nie naciskała. Powinna pić, ale widziała, że teraz jest w stanie, w którym raczej nie przyjmie nic. Szkicowała spokojnie portret uśmiechniętej Iris, otoczonej kwiatami, jej imiennikami.
    Spojrzała na nią, gdy ta zadała pytanie. Dziecko? Jakie dziecko? Czyżby....Lisica nie miała pewności. Poruszyła niepewnie ogonem, zastanawiając się co ma powiedzieć. W końcu spotkała ją dopiero na sali operacyjnej, więc też nie miała pełni informacji. Była tylko Pielęgniarką, nie miała takiej wiedzy i uprawnień jak lekarze - myślę, że to pytanie dla lekarzy, którzy na pewno niedługo tutaj się pojawią - uśmiechnęła się do niej przepraszająco - boję się, że mogę coś namieszać, bo jestem tylko pielęgniarką, dlatego proszę, poczekaj jeszcze chwilę - to mówiąc odłożyła notes na krześle, na którym do tej pory siedziała i podeszła do kroplówki, by ją usunąć. Skończyła się, a pacjentka była przytomna, więc nie musiała dawać nowej.
    W momencie gdy zbliżyła się do woreczka, ktoś wszedł do sali. Spojrzała w stronę drzwi i tylko uprzejmie skinęła głową mężczyźnie, który szybko zajął miejsce na drugim końcu sali. Jan Sebastian we własnej osobie. Ale co tutaj robi ten śmierdziel? Znowu ma ją oceniać? Znowu według niego coś zmaściła, czy po prostu wysłał go tutaj Dyrektor. Nie wiedziała tego więc nie odzywała się. Nie będzie robiła scen przy Pacjentce, ale to nie znaczyło, że podobało jej się towarzystwo Marionetki.
    _________________





    Ponury Komediant

    Godność: Iris
    Rasa: Baśniopisarz
    Wzrost / waga: 180/70
    Aktualny ubiór: https://i.imgur.com/DxxKIS8.jpg
    Znaki szczególne: Włosy i oczy potrafiące zmieniać kolory.
    Pod ręką: Zwój papieru, pędzel i czarny tusz.
    Broń: Bat
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga
    Stan zdrowia: Ciąża
    Dołączył: 01 Maj 2016
    Posty: 97
    Wysłany: 7 Luty 2019, 23:17   

    Jej milczenie sprawiało, że niepokój Iris tylko się wzmagał. Sama nie wiedziała, czy chce usłyszeć jakąkolwiek informację o dziecku. Ale skoro go nie czuje, to może faktycznie zostało uratowane i zabrane? Nie znała się na tym dobrze, ale po wizytach kontrolnych wiedziała, że mają tutaj niezłą opiekę. Z resztą nikt w mieście nie narzekał, wręcz chwalili Klinikę, dlatego kierowała krowi w jej stronę za każdym razem kiedy chciała skontrolować co u malucha.
    Nie do końca pamiętała jak się tutaj znalazła ale pamiętała lot. Alkisa, bo rozpoznała jego ogromny łeb. Była ciekawa gdzie się teraz podziewał... Ale biorąc pod uwagę, że jest nieco dziki, to pewnie uciekł i zaszył się gdzieś w koronach drzew. Gluptas.
    Nie rozumiała co kierowało stworem, kiedy zdecydował się ją tu przynieść. O ile faktycznie on to zrobił. Tyle pytań, tak mało odpowiedzi. Będzie musiała wszystkiego się dowiedzieć, przecież była dociekliwą osóbką.
    Kiedy Julia odezwała się, nie rozwiała strachu kobiety, ale mimo wszystko niepokój nieco przygasł. Przecież gdyby stało się coś strasznego, pielęgniarka zostałaby o tym poinformowana, prawda? Iris bardzo w to wierzyła.
    Obserwowała spokojnie dziewczynę, kiedy ta zdejmowała woreczek wiszący nad głową Baśniopisarki. Nie odezwała się, kiedy lisica odpinała śmieszny, przezroczysty kabelek z ręki Iris. W dłoni kobiety nadal pozostała dziwny plastikowy kanał, chyba wbity w ciało. Nie pytała jednak po co to, bo nie chciała być napastliwa. Z resztą nie to ją teraz interesowało.
    - Lubisz szkicować? - zapytał nagle, ni z tąd ni z owąd i wskazała na notes. Oczywiście pielęgniarka mogła coś zapisywać, ale sądząc po podłużnych ruchach ołówka, Iris była prawie pewna, że rysowała.
    Na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu a oczy lekko pojaśniały, kiedy zainteresowała się tematem niezwiązanym ze zdrowiem czy dzieckiem.
    - Masz piękny uśmiech, powinnaś częściej to robić. - powiedziała zgodnie z prawdą.
    _________________
    #009999
    #ff0066




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 10 Luty 2019, 10:04   

    Westchnęła w duchu z ulgą, widząc, że kobieta nie będzie jej zalewać pytaniami o dziecko. Wolała by takimi rozmowami zajął się ktoś z większym doświadczeniem. Poza tym nie za wiele wiedziała o tej sprawie, to tym bardziej nie chciała się wypowiadać. To by nie świadczyło potem ani o niej dobrze, ani to samej Klinice. A ile to osób jest takich, że lubi sobie pogadać i potem plotki się niosą daleko w świat, aż w końcu trafiają do niewłaściwych uszu. Choć Iris nie wyglądała na taką, która postanowiła by rozsiewać niewłaściwe plotki. Ale i tak lepiej nie ryzykować.
    Zauważyła jak Baśniopisarka przygląda się temu co robi, więc uśmiechnęła się delikatnie - to wenflon, będzie musiał jeszcze trochę zostać, jakby lekarze chcieli podać leki. W ten sposób obejdzie się bez dodatkowego kłucia - wyjaśniła spokojnie. Mając nadzieję, że takie wyjaśnienie jej wystarczy. Starała się też nie zerkać w stronę Marionetki. Bo jeszcze wyjdzie na jaw przy Pacjentce jak nienawidzi tego gościa.
    Zamrugała zaskoczona pytaniem kobiety - lubię czasem poszkicować, pozwala mi się to zrelaksować - powiedziała zgodnie z prawdą i wróciła na swoje miejsce, by spojrzeć na szkic, który bardzo dobrze odwzorowywał Pacjentkę, tylko, że uśmiechającą się na obrazku, a na żywo nie widziała jeszcze tak pięknego uśmiechu, jaki by chciała zobaczyć. Do tego twarz kobiety okalały irysy, co też całkiem zmieniało jej wizerunek.
    Uśmiechnęła się trochę smutno i usiadła znów na krzesełku - nie zawsze jest okazja by się uśmiechać, prawda? - zapytała i pokazała Pacjentce szkic, który wcześniej wykonała. Uśmiechnęła się delikatnie, mając nadzieję, że kobiecie się spodoba. Że nie będzie na nią zła, ani nie będzie mieć żadnych pretensji. Jeśli jednak chciała wziąć obrazek do ręki, nie sprzeciwiała się, bo czemu by miała?
    _________________





    Ponury Komediant

    Godność: Iris
    Rasa: Baśniopisarz
    Wzrost / waga: 180/70
    Aktualny ubiór: https://i.imgur.com/DxxKIS8.jpg
    Znaki szczególne: Włosy i oczy potrafiące zmieniać kolory.
    Pod ręką: Zwój papieru, pędzel i czarny tusz.
    Broń: Bat
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga
    Stan zdrowia: Ciąża
    Dołączył: 01 Maj 2016
    Posty: 97
    Wysłany: 18 Luty 2019, 00:39   

    Kobieta przysłuchiwała się uważnie gdy pielęgniarka majstrowała przy jej ręce. Nie rozumiała do końca, czym jest wenflon, ale wolała nie zadawać dokładniejszych pytań, by nie wyjść na głupią. To, że ona nie potrafiła czegoś pojąć nie musiało świadczyć o tym, że jest to trudny do przyswojenia materiał. Baśniopisarka doskonale zdawała sobie sprawę z obecności Ludzi w Krainie Luster, Cyrkowców i Opętańców, czyli istot nie będących tak naprawdę częścią tego świata. Oni wiedzieli więcej, przynosili wiedzę ze sobą tutaj, ale nie potrafili jej przekazać. To tak, jakby ptak tłumaczył rybie czym jest latanie. Teoria zostanie przyswojona, ale nie praktyka.
    Mimo wszystko słuchała Julii. Może potrzebowała czymś zająć mozg by nie myśleć o tym, co się stało? Nie myśleć o dziecku, o wypadku, o Alkisie który ją przyniósł... Wszystko mieszało jej się w głowie, wydarzenia zmieniały swoje położenie niczym szkiełka w kalejdoskopie. Nie wiedziała już co nastąpiło najpierw, a co potem. Nie umiała ułożyć z pamięci jednej, spójnej całości.
    Wieść o tym, że skrzydlata lubi rysować sprawiła, że twarz Iris na chwilę pojaśniała. Znalazła temat, który mogła rozwinąć, przecież sama też bardzo lubiła chwytać za przybory do rysunku czy pędzle. Przez chwile szukała tematu o który mogłaby zaczepić, patrząc na kartkę papieru po której sunął ołówek lisiej dziewczyny. Obserwowała jej pociągłe ruchy, podziwiała ładne, płynne kreski. Kilka razy kąciki jej ust drgnęły, jakby chciała się uśmiechnąć, ale mięśnie ostatecznie nie pozwalały jej na wykonanie pełnego uśmiechu.
    Spojrzała na Julię kiedy ta powiedziała o uśmiechu i zamarła, bo ponownie do jej głowy napłynęły najczarniejsze myśli. Otworzyła usta jakby zamierzała coś powiedzieć, ale dolna warga zadrżała i kobieta musiała ją przygryźć lekko. Dopiero gdy tamta pokazała obrazek, Baśniopisarka oderwała spojrzenie czarnych oczu od jej twarzy.
    Chwyciła boki obrazu i westchnęła, widząc swój portret - uśmiechniętą twarz okoloną kwiatami. Wyglądała tak... realistycznie. Przepięknie.
    Kiedy Iris uśmiechała się tak po raz ostatni? Wczoraj, kiedy przed snem Christopher tulił ją i razem zastanawiali się nad imieniem dla malucha. Była taka szczęśliwa.
    Jej usta ponownie zadrżały a do oczu napłynęły łzy. Oddała Julii obraz, nie chcąc by na kartkę spadły krople, niszczyć obrazek.
    - Przepiękny obraz. Masz ogromny talent. - powiedziała i otarła rękawem szpitalnej piżamy swoje oczy - Mamy coś wspólnego, ja lubię malować. Zawsze lepiej szło mi z pędzlem. - dodała, ponownie kierując swoje myśli na inny tor - Potrafię nawet wyczarować ruszające się, materialne zwierzątko z tuszu czy farby. Z ołówkiem nigdy nie próbowałam ale... - spojrzała niepewnie na kartki Julii - Czy mogłabym prosić o kawałek papieru i twój ołówek?
    _________________
    #009999
    #ff0066
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,82 sekundy. Zapytań do SQL: 10